Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-01-2011, 19:15   #11
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Kapitan Bright załatwił im pokoje. Pod takim dowódcą to aż chce się służyć, jak tak dba o załogę! Piotrek rzecz jasna skorzystał. Na codzień sypiał na strychu stajni - można się było wdrapać po palmie i jak się było bardzo cicho, to konie się nie płoszyły. W każdym razie pokój z łóżkiem i w ogóle był rarytasem. Z kupnem jedzenia i picia było gorzej, bo w sakiewce została mu tylko dziura. Bumelował więc w sali karczemnej podglądając ludzi. Ten i ów mieli pękate trzosy, których niezbyt pilnowali, w innym dniu spróbowałby je gwizdnąć, ale nie dziś. Dziś (a właściwie jutro) wypływał na wyprawę po niewyobrażalne skarby i nie będzie się zniżał do gwizdania sakiewek w tawernie. Szczęście dopisało chłopakowi, gdy jeden z nowych marynarzy Brighta strasznie się spił i wdał w bójkę. Piotrek wykorzystał to, kradnąc z jego stolika niedojedzoną kolację i pół butelki trunku. W końcu towarzysze powinni się dzielić!

Pokrzepiony posiłkiem udał się do pokoju. Zamknął drzwi i okiennice i z rozpędu wskoczył na prawdziwe łóżko, rozkoszując się miękkością materaca. Chwilę się powiercił, po czym schował swój marynarski worek pod poduszkę i zasnął. Klucz Brighta miał schowany głęboko i bezpiecznie (i nie, nie tam, gdzie czytelnik się domyśla).

Rankiem wczesne słońce oświetlało ulice Tortugi. Ulicami biegł Piotrek jednocześnie gryząc nektarynę i uciekając przed grubym straganiarzem krzyczącym coś o małych złodziejach. Wreszcie zgubił go w alejkach.
- I co się wściekasz? - mruknął, wypluwając pestkę - Była mała i prawie nie soczysta.
Być może z tego powodu odłożył konsumpcję dwóch kolejnych nektaryn schowanych za pazuchą. Skierował swe kroki ku nabrzeżu.

Byłem dzikim włóczęgą przez tak wiele dni,
Przepuściłem pieniądze na dziwki i gin.
Dzisiaj wracam do domu, pełny złota mam trzos,
I zapomnieć chcę wreszcie, jak podły był los.


Podśpiewywał, oglądając okręty i wyszukując właściwego. Wreszcie odnalazł go i stanął jak oczarowany. "Poszukiwacz" kusił bielą zrefowanych żagli, misterną pajęczyną want i wyblinek, potężnym kadłubem najeżonym ambrazurami dział. Piotrek kochał okręty, uważał je za najpiękniejszą rzecz na świecie (po trochu dlatego, że niespecjalnie znał co innego) i teraz był pewien, że na statku kapitana Brighta przeżyje przygodę swojego życia.

Trwał załadunek ostatnich towarów. Chłopak podszedł do przygotowanego ładunku, wybrał sobie sporą beczkę - na oko równą mu ciężarem. Kucnął, objął ją i napinając muskuły i czerwieniejąc na twarzy - podźwignął. Chwilę balansował z ładunkiem, zrobił krok do tyłu, krok do przodu, po czym kołysząc się i sapiąc poczłapał w stronę trapu. Tu dając przykład nielichej siły i koordynacji drzemiących w młodocianym ciele, wtarabanił się na pokład wysapując na koniec zduszone: "dzietopostawić?"

Na statku czekało go zaskoczenie. Baba na pokładzie! Baba na pokładzie, znaczy pech. Znaczy zaprzeczenie tradycjom żeglarskim. Baba na pokładzie w całej swej pełnej krągłości i falującej rudymi włosami postaci. Znaczy rzecz niespotykana!

Kobieta wyraźnie zaczynała budzić niezdrowe zainteresowanie piratów. Piotrek postanowił jednak zadziałać po swojemu. Przylizał sterczące na wszystkie strony blond włosy i przemykając między zbliżającymi się załogantami podszedł do Pearlie.
- Bry. Piotrek jestem. - powiedział uśmiechnięty podając jej wyciągniętą z rękawa nektarynę - Oficjalny chłopiec pokładowy kapitana Brighta. Witamy na pokładzie "Poszukiwacza"!
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.

Ostatnio edytowane przez JanPolak : 15-01-2011 o 20:02.
JanPolak jest offline  
Stary 16-01-2011, 13:39   #12
 
Raeynah's Avatar
 
Reputacja: 1 Raeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetny

 
__________________
"Jeśli płomień mnie nie oślepia i nie spala to ja jestem płomieniem"

Ostatnio edytowane przez Raeynah : 21-01-2011 o 00:21.
Raeynah jest offline  
Stary 17-01-2011, 15:52   #13
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
- „Hmmm wydawało mi się” – pomyślał Red i z uśmiechem na twarzy ruszył dalej w stronę zamtuza. Nie obchodziło go zbyt mocno, czy ktoś rzeczywiście go śledził. Nawet jeżeli, no i tak pewnie nic się złego nie stanie. Najważniejsze było uciec z wyspy, a co stanie się później, tym Peter już się nie przejmował.
Wreszcie po kilku minutach błądzenia po mieście udało mu się znaleźć właściwe miejsce, a w środku właściwą kobietę.

Peter spał sobie słodko w objęciach pięknej kobiety, aż do południa, kiedy to obudziły go promienie słońca. Po przebudzeniu leżał jeszcze kilkanaście dobrych minut starając się sobie przypomnieć co też ważnego miał dzisiaj do zrobienia. Nagle przypomniał sobie. Ta myśl uderzyła go mocniej niż kotwica, gdy spadła na nogi kapitana Creed’a. Statek! Miał przecież uciekać.
- Droga pani, było bardzo miło, niestety muszę na chwilkę wyjść zaczerpnąć świeżego powietrza. Za momencik wrócę – powiedział po czym szybko nałożył na siebie ubranie i wyszedł szybkim krokiem z pokoju. Schodami udał się na dół, po czym skierował swe kroki w stronę wyjścia.

Nagle przypomniał sobie, że chyba kapitan nie mówił nic konkretnego o tym, kiedy mają wypłynąć. Zwolnił więc nieco kroku i postanowił, że uda się jeszcze na chwilkę do jakiejś karczmy.

Minęła godzina, kiedy lekko chwiejnym krokiem, Red wyszedł z karczmy. Musiało być już trochę późno, więc ruszył w stronę przystani. Po kolejnej godzinie udało mu się dojść do portu i znaleźć właściwy statek. Stało przed nim dwóch mężczyzn. Jeden w kapeluszu, a drugi z bujną blond czupryną. Nie zwalniając kroku Peter ominął ich. Ten drugi wyraźnie wyglądał jakby lustrował dokładnie każdy centymetr statku. Według Reda nie było czego podziwiać, ot statek jak statek.

Wszedł powoli na pokład. Rozejrzał się w około. Ot normalny ruch jak na każdym statku, ogólnie nic ciekawego się nie dzieje. Chyba, że nie liczyć tego, że jakaś kobieta została zatrzymana przez kilku mężczyzn. Jakiś gówniarz wręczał jej jabłko. „Pomocne jabłko nie ma co” - pomyślał Peter i poszedł usiądź na schodach prowadzących na górny pokład. Musiał odsapnąć chwilę.
 
__________________
Tell Me Something, My Friend, Have You Ever Danced With the Devil in the Pale Moonlight?
Morfik jest offline  
Stary 19-01-2011, 23:56   #14
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Wszyscy

Nim jeszcze odkryto Pearlie Kapitan przedstawił wszystkim ostatniego członka załogi. Michela Renarda. Każdy zajmował się tym co potrafił najlepiej. Wreszcie odnalezienie kobiety wprowadziło zamęt. Na statku. Wyszli już bowiem z portu i wracać im było nie po myśli. Na dodatek Pete zaczął odstawiać jakąś kurtuazję. Kapitan szybko wszystkich uciszył.

-Panience znajdzie jakieś wygodne miejsce w kubryku i jej pilnujcie. Reszta niech wraca do swoich zajęć.

Pearlie

Nie wiadomo ile czasu minęło nim kapitan wreszcie wszedł do kubryku i odprawił straż. Usiadł przed Pearlie, podał jej bukłak z wodą. Popatrzył jej w oczy i spytał:

-No więc, czemu zakradłaś się na mój statek?

[To dobry moment by zorganizować google docs'a i rozpocząć dialogi.]
 
pteroslaw jest offline  
Stary 20-01-2011, 23:28   #15
 
Raeynah's Avatar
 
Reputacja: 1 Raeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetny
Pirat złapał dziewczynę za nadgarstki tak mocno, że nie była w stanie siągnąć nawet po sztylet, który wsadziła za pasek. Kątem oka dostrzegła, że Tortuga zmieniła się już w niewielką plamę na horyzoncie. Osiłek stanął przy grotmaszcie i głośnym, charczącym głosem wezwał kapitana na pokład. Na jego wołanie w pierwszej kolejności odpowiedziała załoga, która zbiegła się tworząc wokół nich coraz ciaśniejszy okrąg.
- Bry! Piotrek jestem - usłyszała gdzieś obok siebie, a kiedy podniosła głowę jej oczom ukazała się twarz uśmiechniętego chłopaczka w przydużej koszuli. Wyciągnął ku niej dłoń z nektarynką - Witamy na pokładzie “Poszukiwacza”!
Osiłek nieco zciaśnił uchwyt.
- No dzięki wielkie - mruknęła pod nosem krzywiąc się na widok owocu. Nie była do końca pewna, czy młokos stroi sobie żarty, czy mówi poważnie.
- No mówiłem wam, że słyszałem! - triumfalnie zarechotał Peredo.
- Na syrenę to mi ona nie wygląda, tłumoku! - parsknął jeden ze stojących obok piratów.
Mężczyźni wymienili między sobą parę uszczypliwych uwag, zanim okrąg wokół się przerwał i kapitan ich uciszył.
- Skąd się tu wzięła? - spytał spoglądając to na nią, to na trzymającego ją załoganta, na co on w odpowiedzi jedynie wzruszył ramionami.
- Żem ją znalazł w ładowni, kapitanie, parę minut temu.
Kapitan zamruczał coś do siebie, ale dziewczyna nie usłyszała co. Odezwał się po chwili.
- Znajdźcie panience jakieś wygodne miejsce w kubryku i jej pilnujcie - zwrócił się do dwóch mężczyzn, których dziewczyna nie mogła zobaczyć. - A reszta niech wraca do swoich zajęć.
Peredo puścił jej ręce. Wyprostowała się, poprawiła kurtę i dumnym, beznamiętnym wzrokiem obiegła twarze załogi, zatrzymując się przy tym dłużej na młokosie i kapitanie Bright’cie. Ktoś złapał ją za przedramię i mruknął do ucha:
- Na dół, skarbie.
Nie oglądając się za siebie i nie reagując na szydercze śmiechy reszty załogi, w towarzystwie dwóch piratów zeszła spowrotem pod pokład. Usadzili ją kubryku na jednej z pryczy, sami usiedli na schodach i z tego co widziała kątem oka spoglądali na nią uśmiechając się do siebie. Głośno wymieniali między sobą komentarze, których nawet nie była w stanie usłyszeć, zajęta gorączkowym analizowaniem swojej sytuacji. Ze wzrokiem utkwionym w czubki butów wymyślała co powie na swoje usprawiedliwienie.

Nie wiedziała, ile czasu tak siedziała zanim przyszedł kapitan. Podwładnym kazał wracać na pokład a sam usiadł naprzeciwko niej na jednej z prycz. Podał jej bukłak z wodą, którą wzięła dopiero po chwili. Napiła się trochę, po czym spojrzała na kapitana. Patrzył w jej oczy badawczo.
- No więc, czemu zakradłaś się na mój okręt? - zapytał po chwili spokojnym tonem.
Wzięła głęboki oddech.
- Jest kilka powodów - powiedziała powoli. Parę pomysłów przyszło jej na myśl, ale żaden nie wydawał się w pełni sensowny. Postanowiła pograć chwilę na zwłokę. - Po pierwsze - miałam nieodpartą i nieugiętą potrzebę wydostania się z wyspy. Pociąg do morza - dodała w odpowiedzi na jego pytający wyraz twarzy. - Musiałam znaleźć okręt, który wypływałby dalej niż łodzie rybackie - to powód numer dwa.
- I z jakiegoś powodu “Poszukiwacz” wydał ci się okrętem bardziej odpowiednim niż “Ancien le navire? - powiedział bez mrugnięcia okiem i niby od niechcenia wymierzył do niej z pistoletu.
Spojrzała na lufę bez cienia jakichkolwiek emocji.
- Stary” wypłynął zanim zdążyłam się na niego wkraść - powiedziała spokojnie.
- Widziałem go około tydzień temu. Płynął tu z Port Royal. Widziałem też ciebie, na jego pokładzie - podsunął jej lufę pod nos. - Black znowu chce wyciągać ręce po czyjąś własność? Życie nie nauczyło go, że ze mną nie wygra? - Kapitan naciągnął kurek.
Dziewczyna wzięła kolejny głęboki oddech.
- Wystawił mnie - mruknęła po chwili. - Należałam do jego załogi, ale widocznie byłam mu zbędna. Wykiwał mnie i porzucił na Tortudze.
Bright uśmiechnął się kącikiem ust.
- Przekonaj mnie, że nie łżesz, a opuszczę broń - odpowiedział spokojnie.
Spojrzała mu w oczy.
- Możesz mnie zabić - powiedziała spokojnie - bo nie mam pojęcia, jak mogłabym dowieść swojej prawdomówności. Sytuacja w jakiej się znalazłam działa na moją niekorzyść - westchnęła. - Jedyne co mogę przysiąc, to że jeśli przyjmiesz mnie do załogi i dasz możliwość odpłacenia Blackowi pięknym za nadobne - pójdę za tobą choćby na dno.
Bright uniósł brwi. Po chwili zaśmiał się drwiąco.
- Takiego zdania oczekiwałem. Nie mam powodu, żeby ci wierzyć. - Ku zdumieniu Pearl kapitan opuścił pistolet. - Nie jestem również w stanie stwierdzić, czy przypadkiem nie mówisz prawdy. Na razie uznam, że mnie nie oszukujesz.- Wstał i schował broń. - Jak ci na imię?
- Pearl Gray - odpowiedziała bez namysłu.
- Kapitanie - natychmiast poprawił ją Bright. - Zwracaj się do mnie per “Kapitanie”.
- Pearl Gray, Kapitanie - wstała i uśmiechnęła się do niego. - Dziękuję.
- Nie dziękuj
- zatrzymał ją wzrokiem. - Jeśli wywęszę jakiś podstęp oddam cię w ręce załogi, więc żadnych numerów. Wyrażam się jasno?

Weszli spowrotem na pokład. Wszystkie oczy automatycznie zwróciły się w ich kierunku.
- Nie przerywać pracy, panowie! Do roboty! Żagle staw! A pani, panno Gray, proszę się zająć czymś sensownym - rozkazał kapitan, po czym skierował się ku swojej kwaterze.
- Aye, kapitanie - powiedziała do jego pleców.
Mężczyźni powrócili do swoich zajęć, choć ciągle spoglądali na kapitana z dziwną miną, jakby oczekiwali na całkiem inny koniec tej rozmowy.

Dziewczyna nie przejęła się nimi zbytnio. Wzrokiem odszukała majtka pokładowego i podeszła do niego.
- Masz jeszcze tą nektarynę? - spytała z uśmiechem.
 
__________________
"Jeśli płomień mnie nie oślepia i nie spala to ja jestem płomieniem"
Raeynah jest offline  
Stary 22-01-2011, 19:17   #16
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Do przodu się rwał przez fale nasz ship
Szesnasty to chyba był rok,
Zły przylądek Horn po nocach się śnił,
Za rufą gdzieś został New York.
Był piękny jak panna przed wyjściem na bal,
Pulchniutki, krąglutki miał zadek,
Dwadzieścia trzy maszty sterczały do chmur.
Kto zgadnie, jak zwał się ten statek?

Piotrek wisiał na linie hisując żagiel grotmasztu. „Puszczaj” – padła komenda, grotżagiel nadął się majestatycznie siłą wiatru, a chłopiec okrętowy zjechał po olinowaniu na pokład. Pomny, że na statkach nie lubią obiboków, podbiegł ku jakimś nieporządnie zaknagowanym linom. Przy robocie zaczepiła go Pearlie.

- Masz jeszcze tą nektarynę? - spytała z uśmiechem.
- No jasne... że ją zjadłem - chłopak zrobił głupią minę. – Po prawdzie to myślałem, że panienkę rzucą rekinom na pożarcie. Co by jednak trochę szkoda było.
- Z tego co widzę, to podobnie myślała cała załoga
- rozejrzała się dookoła. - Jak ci na imię? Mówiłeś już, ale nie zwróciłam uwagi.
- Piotrek, pszepanienki. Też jestem nowy, też wsiadłem na Tortudze.
- Też wsiadłeś
... - powtórzyła cicho kręcąc głową. - A co ty tu robisz, Piotrek? - Dziewczyna zmarszczyła brwi i oparła się o burtę. - Uciekasz? Szukasz przygód?
- Prawdziwy śmiałek nie ucieka - powiedział chłopak przerywając pracę i waląc się kułakiem w pierś - Wyruszam na spotkanie przygody, śmiejąc się w twarz niebezpieczeństwu. Morze jest mym żywiołem, a przeznaczeniem góry złota, błysk oręża, czerwień krwi i szeroki horyzont przed oczyma. Naprawdę!
Dziewczyna tylko uśmiechnęła się do siebie smutno i splotła ręce na piersi.

„Jeszcze zobaczy. Jak sam zostanę kapitanem, to też ją będę straszył rzuceniem rekinom na pożarcie.”

Młody marynarz skończył knagowanie kontrafału foka. Wypłynięcie w rejs to nie lada robota dla załogi, więc zaraz potem przebiegł wzdłuż armat, sprawdzając ich mocowania, potem musiał się zgłosić do głównego kanoniera po obowiązki przy noszeniu prochu, a na koniec po wiadro i szmatę.

Słońce Karaibów oświetlało „Poszukiwacza”, który wśród bosmańskich okrzyków i krzątaniny załogi wyruszał w niebezpieczny rejs.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.

Ostatnio edytowane przez JanPolak : 22-01-2011 o 19:24.
JanPolak jest offline  
Stary 24-01-2011, 18:35   #17
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
Zdziwienie Francisa, gdy dowiedział się o tym, że na pokładzie była kobieta, nie należało do małych i tych, które szybko mijają. Wiele by się spodziewał, ale nie czegoś takiego. Od razu przepchnął się między resztą załogi, aby móc zobaczyć, co to za kobieta. Nawet mu się ona spodobała, ale tylko w sposób taki, że chętnie spędziłby z nią kilka nocy, aby się trochę zabawić. Ledwo mógł powstrzymać się od śmiechu, widząc to co zrobił chłopiec okrętowy. Na pewno pomógł w ten sposób nieznajomej. Gdy kapitan poszedł z nią porozmawiać, Francis wrócił do swoich zajęć. A dokładniej do nic nie robienia. Nie miał najmniejszego zamiaru pomagać w żaden sposób. On był tu od walki i tym będzie się zajmował, a skoro na razie nie ma okazji do walki, to sobie odpocznie. Zastanawiał się, co też stanie się z nieznajomą. Możliwości dużo nie było. Był niemal pewien, ze zostanie ona wyrzucona rekinom na pożarcie. Jednam chyba miało być inaczej, bo niebawem mężczyzna znowu się zdziwił, gdy kobieta pojawiał się na pokładzie i nikt jej nie pilnował. Na początku chciał podejść i się przedstawić, ale potem z tego zrezygnował, bo nie chciał przerywać rozmowy, którą prowadziła z Piotrkiem. Gdy już skończyła gadać z chłopcem okrętowym, jakoś nie chciało mu się już do niej podchodzić i po prostu obserwował ją, stojąc po drugiej stronie pokładu. Nie musiał nic robić, wiec mógł spokojnie poświęcić na to czas. Nawet nie ukrywał, że cały czas się na nią patrzył. Przecież była jedyną kobietą na statku, więc wzbudzała zainteresowania całej załogi, a jak nie całej, to jej większości.
 
Saverock jest offline  
Stary 26-01-2011, 01:37   #18
 
Knocknees's Avatar
 
Reputacja: 1 Knocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputację
Rosły oprych przeciągnął osełką po szerokim marynarskim nożu patrząc z uśmiechem zalanego w trupa kreola. Długie czarne włosy, gdzie nie gdzie splatane w cienkie warkocze opadały na zarzygany blat zasłaniając śniadą pociągłą twarz.
- No monsieur Renard tośmy się spotkali w końcu – odezwał się siedzący po przeciwnej stronie stolika Bernard Cupide, szyper znanego na Martynice slupa Gardienne, szanowany żeglarz który od dłuższego czasu zajmował się kontrabandą i trzeba było przyznać cholernie dobrym – co zrobimy z tym fantem? – mężczyzna przykuty za nadgarstki do stołu na zapleczu "Fałszywej Francy" zdawał się drzemać w najlepsze nie kwapiąc się do rozmowy. Cupide skinął na szczerzącego się w kącie pomieszczenia draba, który obrócił w powietrzu nóż i z szerokim uśmiechem chwycił kreola za włosy.
- Gadaj psi synu jak kapitan pyta albo zrobię ci z mordy taką fuszerkę że najbrzydsze kurwy z Port Royal będą cie obrzucać łajnem – na zakończenie uderzył trzymaną głową o blat stołu.
- Wystarczy! – huknął szyper. Wiedział że utłuczone ścierwo nie zwróci mu skradzionych dublonów.
- Pieprzony, francowaty mieszaniec z Gwadelupy – dla podkreślenia tych słów nożownik splunął w stronę kreola. Cupide otworzył usta żeby coś dodać ale przerwał mu huk przewracającego się krzesła a gdy był przy pierwszej sylabie, nieprzytomny do tej pory Renard okręcał się właśnie nisko nad ziemią zaraz pod prawym ramieniem szumowiny od którego pozwolił sobie wypożyczyć nóż , tylko po to by chwile później kiedy kończył obrót za jego plecami zatopić ostrze zaraz pod lewym uchem właściciela. Szyper chwycił za nabitą krócice i bez zastanowienia wycelował w stojącego teraz w szerokim, pijackim rozkroku zabijakę.
- Dosyć! – warknął odciągając kurek i uśmiechając się szeroko – Więc po części to prawda co mówią o diable z Gwadelupy – mężczyzna stał na przeciwko, na środku pomieszczenia, nadal chwiejąc się na nogach i trzymając w dłoni zakrwawione ostrze, podniósł głowę i spojrzał z pomiędzy rozmierzwionej kępy włosów opadających mu na twarz.
- Ale wiedz Pan jedno monsieur Renard…nie straszne mi żadne diabły, demony ani inne piekielne przydupasy mości Belzebuba, a i wiem na pewno że póki stąpasz po tej samej ziemi co ja to wystarczy trochę ołowiu i prochu żeby Cię posłać w pierony. Dlatego powiem Ci co się stanie. Wyjdziesz stąd i znajdziesz murwo sposób żeby oddać mi moje pięćset dublonów. I klnę się na wszystkie świętości i rogi Lewiatana że jeżeli nie ujrzę swoich pieniędzy do jutrzejszego zachodu słońca to własnoręcznie obiorę Cię ze skóry, obetnę jaja i każe je ugotować Żydowi na kolację. Mam nadzieję żeśmy się zrozumieli?
- Oui – francuz syknął przez zęby - a-bientôt – dorzucił zataczając się w stronę drzwi. Chwilę później kapitan Cupide został sam na sam ze zwłokami swojego ochroniarza co nie było szczególnym zmartwieniem. Przechylił do dna kielich z winem, zatknął pistol za pas i wyszedł jak gdyby nigdy nic na ulicę.

***
- Aux grands maux les grands remédes. W ciężkich przypadkach gwałtowne środki – Michel powtórzył sobie to zdanie już chyba dziesiętny raz od kiedy opuścili port na Tortudze. Ostatecznie zaciągnięcie się na "Poszukiwacza" było na pewno lepsze niż kolejne spotkanie z tym pederastą Cupide. Tutaj sprawy wyglądały całkiem inaczej poczynając od kapitana a na zwykłych chłopcach okrętowych kończąc. Na początku traktował całą te maskaradę z przymrużeniem oka, całe to zamieszanie wokół kapitana i celów jego wyprawy. Dopiero kiedy poznał imię owego szypra wszystko nabrało innej barwy. Jednak postanowił być cierpliwym i ostrożnym, jak zawsze zresztą, to był jeden z jego atutów który niejednokrotnie uratował mu rzyć. Cierpliwość. Dlatego zaciągnął się na razie jako osoba o bystrym oku i znająca się na gwiazdach i tak oto siedział tutaj, w koszu na grotmaszcie obserwując morze. Wyprowadził już okręt z portu, w którym naprzemiennie mielizny zamieniały się w głęboką wodę i vice versa co niejednokrotnie krzyżowało plany przypływającym tam żółtodziobom. Teraz kiedy przed sobą mieli otwarte morze wciągnął mocno słone powietrze w płuca, zamknął oczy i rozkoszował się szumem rozcinanych na dziobie fal. Zaczął nucić pod nosem

Jeszcze raz pij za dwóch
Jeszcze raz z beczki rum
Z odpływem trzeba będzie
W morze nam wyjść

Jeszcze raz pij za dwóch
Jeszcze raz jamajski rum
Gdy tylko wyjrzy słońce
W długi rejs nam każą pójść
Od trzech dni szalał sztorm
Żywioł rzucał łajbą mą
Chłopaki resztką sił
O tawernach zaczęli śnić…


Coś przerwało błogi szum, wychylił się i spojrzał w dół. Na śródokręciu rosły marynarz trzymał za barki jakiegoś chłopca okrętowego. Syrena… Peredo słyszał…wieczorem! było jedynymi słowami jakie dosłyszał pomiędzy szumami fal. Michel mrugnął oczyma, cholera jednak dobrze widział, to nie zwykły chłopiec okrętowy a junga o czerwonych włosach, pociągającej twarzy i jeszcze bardziej pociągającym ciele stała na pokładzie. „Niech mnie diabli, dama w opałach” zakpił w myślach przekładając nogę na grotreję. Chwilę później schodził po wantach obserwując jak dwójka marynarzy sprowadza kobietę pod pokład. Tak czy owak zamierzał zejść na śródokręcie i rozejrzeć się wśród załogi.
 
__________________
Take what you want and give nothing back
Knocknees jest offline  
Stary 28-01-2011, 00:40   #19
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Wszyscy

Na pokładzie toczyły się rozmowy. Marynarze rozmawiali ze sobą. Wodzili też wzrokiem za Pearlie, na pokładzie kobieta to pech, ale z drugiej strony marynarzom kobiety brak. Wiadome było, że niedługo Pearlie będzie musiała kopnąć kogoś.

Wszystko toczyło się swoim miarowym rytmem do czasu, aż na horyzoncie ukazały się czarne chmury. Kapitan podszedł do nawigatora i spytał:

-Idzie na nas?
-Tak, uderzy w nas za jakąś godzinę, może pół, nie więcej.
-Będzie mocny sztorm?
-Nie wiem. Możliwe. Błyskawic nie widać, ale na morzu to nigdy nic nie wiadomo.

Kapitan pokiwał głową w zadumie. Kapitan wykrzyczał komendy do załogi, na pokładzie zagotowało się. Ludzie biegali we wszystkich stronach. Po godzinie przygotowań, choć zdawało się, że minęły wieki. Wiatr wzmógł się. Po chwili spadły pierwsze krople deszczu...
 
pteroslaw jest offline  
Stary 06-02-2011, 04:36   #20
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Sztorm powoli cichł. Wszyscy miotali się po pokładzie przywiązując ładunek do pokładu. Podpokładem przez chwilę toczyły się beczki i działa, jednak i je szybko przywiązano. Żagle rozdzierały się od uderzeń wiatru. Fale przewalały się przez pokład niczym wściekłe byki. Ludzie przewracali się, zwierzęta okrętowe ryczały, kwiczały, piszczały i wydawały różne zwierzęce dźwięki.

Kapitan stał u steru i starał się nakierować statek na jakąś zatoczkę w której mogliby przeczekać sztorm. Nawigator w tym czasie usiłował utrzymać jednocześnie mapę i kompas by ustalić kurs.

Kilkanaście godzin później okazało się, że statek zacumował nieopodal ruin.

Kapitan kazał wejść załodze na ląd, jedna część załogi miała założyć nowe żagle, załatać dziury w kadłubie, a szóstka ludzi miała przeszukać ruiny.

Kiedy szóstka ludzi weszła do ruin i zapaliła pochodnie ich oczom ukazały się świetnie zachowane ścienne malowidła, posągi. Wyglądało to na jakiś rodzaj świątyni.
 
pteroslaw jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172