Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-01-2011, 12:01   #22
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Zwyczajny gość Eryk wrócił mniej więcej w czasie, gdy nastąpiła przemowa Videmara, którego już kiedyś spotkał, w zupełnie innym miejscu i zupełnie innych okolicznościach. Videmar jednak najwyraźniej nie poznał tak zwyczajnej osoby jak Eryk. Zwyczajny gość starał się zachowywać zwyczajnie za normę biorąc co bardziej rozbawionych biesiadników. Przyjrzał się również dokładniej tym, których zwali bohaterami jak i Tavessonowi. Czy to któryś z nich? Najbardziej podejrzanym był oczywiście Tavesson, trochę zbyt normalny... co tak naprawdę ukrywa? Po której jest stronie? Eryk błyskawicznie analizował sytuację, gdy Videmar skończył, potem ktoś inny przemawiał i pojawiły się prezenty.

Eryk spodziewał się, że z prezentami będzie coś nie tak, ale spokojnie usiadł obok Tavessona i po cichu przeprosił go za swoje wcześniejsze zachowanie, ale większa ilość posiłku nie służy żołądkowi tak jak powinna. Potem pojawił się sztylet, a Eryk na głos powiedział:
- Przecież to jest... - i zamilkł, nie był pewien czy to jest to, czy to tylko podobna sztuka biżuterii, ale coś takiego ot tak pokazywane wszystkim? Czy to w ogóle może być to?

*************************

Około trzy tygodnie wcześniej.

Eryk wszedł do sypialni jakiegoś jegomościa, który spał razem z jakąś kobietą w łożu dość sporych rozmiarów. Na ścianie wisiał portret, a na tym portrecie prócz jakiegoś frajera znajdował się stolik, na którego marmurowym blacie leżał sztylet z pięknym rubinem. Odrazu rozpoznał ten sztylet, już go widział w zupełnie innym miejscu i zupełnie innych okolicznościach. Eryk nie budząc śpiących zdjął płótno ze ściany i ułożył stroną portretową opierając o drzwi. [Następnie nastąpiły wydarzenia, które, ze względu na różnych czytelników, pozostaną nieopisane]

Dość wiedzieć, że brutalny osiłek, który jeszcze godzinę wcześniej spał sobie smacznie ze swoją kobietą w dość dobrym łożu teraz był bardziej skory do dialogu. Dziwka, czy też jego żona, była już wtedy martwa, a samo łoże zniszczone. Każda powierzchnia tego pokoju została zbrukana krwią i innymi płynami pochodzącymi z różnych ran ciętych, kłótych i tępych na ciałach obojga przesłuchiwanych. Eryk siedział na krześle, a to co pozostało z brutalnego osiłka i jeszcze miało w sobie życie na podłodze.

- Dobrze, że dogadaliśmy się panie Thibauld co do krzyku, ale przypomnę, że spróbuj krzyczeć bez knebla, a różne ciekawe rzeczy spotkają twoją rodzinę. Teraz zdejmę knebel. Im szybciej mi wszystko powiesz tym szybciej ukrócę twoje cierpienia. - łzy zmieszane z krwią spływały po ranach na podłogę, a gdy tylko knebel został zdjęty osiłek zaczął również łkać z bólu starając się jednak być jak najciszej.

- Sprawa pierwsza: dupontowie, jesteś jednym z nich, czy to prawda, że oddają cześć siłom nieczystym?
- Tak. Niektórzy. - poprzez łzy powiedział jeden z dupontów
- Sprawa druga: któremu demonowi służysz?
- Nurgle.
- W porządku, skoro tak mówisz. Ostatnie pytanie, ale wymaga od ciebie najdłuższej odpowiedzi: opowiedz mi wszystko o portrecie, który wisiał na ścianie. Kim jest osoba na nim i czy sztylet jest w jego posiadaniu. Gdzie jest ten sztylet?


Gadające ciało, które niegdyś było jednym z potężniejszych wojowników "dupontów" zdradziło wszystkie informacje włącznie z faktem, że sztylet zostanie przekazany w czasie przyjęcia w zajeździe Młokosa. Eryk jako osoba pełna współczucia ukróciła rzeczywiście cierpienie osiłka. Następnie zniszczył ramy obrazu i zabrał samo płótno i wyszedł niezauważony. Po drodze ukrył portret w bezpiecznym miejscu i zrobił rekonesans w okolicy zajazdu Młokosa, żeby przybyć w odpowiednim momencie.

*************************

Dawno temu.

Naga, umierająca kobieta leżała na białym dywanie teraz obficie poplamionym krwią, a przy niej klęczał Eryk płaczący szczerze po raz ostatni. Kobieta poprosiła go, żeby przybliżył się, a gdy to zrobił powiedziała: Zabij ich wszystkich. I umarła.

*************************

Teraźniejszość.

Po tym jak rozpoczął się rwetes po otwarciu skrzyni Eryk miał pewne kłopoty z koncentracją na temat trzymania się normy zebranych. Tak jakby nagle tłum równo podzielił się. Skonfundowany Eryk po prostu pozostał przy stole i czekał na reakcje Tavessona.

Wszyscy skupili się na skrzyni z przesyłką nurglowską, a sztylet jakby został zignorowany. Eryk zastanawiał się jak oddziaływuje to na umysł faceta, który teraz blady jak ściana wpatrywał się w zawartość skrzyni i poruszał ustami trochę jak ryba poza wodą. Zanim jednak Eryk chociażby pomyślał o planie przedarcia się do sztyletu i zabezpieczenia go to ktoś postanowił zabezpieczyć całą sytuację. Zabezpieczyć? Po prostu odizolowali całe miejsce co w tych okolicznościach było wyśmienitem pomysłem. Eryk teraz żałował, że nie skontaktował się z miejscowymi inkwizytorami, ale do tej pory w Bretonii działał dobrze sam likwidując punkty zagrożenia lub pozostawiając wszystko na tacy miejscowym siłom.

Wszystko zwaliło się na głowę wszystkich jakby w jednym momencie, bo pomimo ogólnego zgiełku usłyszał spoza budynku krzyk Zaraza!. Dobrze, że Eryk przezornie nietknął niczego z tego gówna, ani niczego nie pił udając jedynie co jakiś czas, że wkłada coś do ust i przeżuwa. W końcu styl kultu Nurgle jest znany nawet jeśli monsieur Thibauld akurat kręcił coś z tą odpowiedzią. Miał jedynie nadzieję, że miejscowy inkwizytor nie okaże się amatorem i nie zrobi najprostszego rozwiązania problemu: spalenia wszystkiego razem z wszystkimi. W końcu może jeden z kultystów tu jest i najpierw należałoby go przesłuchać.

*************************

W zupełnie innym miejscu, w zupełnie innych okolicznościach.

- Widzi pan? Tak jak mówiłem: to jest kult. - Eryk właśnie z inkwizytorem Kantsem podsłuchali sekretnego zebrania kultu, w których brało udział kilku mało ważnych kupców i jedna dość ważna osoba z administracji miasta. Inkwizytor przez moment był tak szczęśliwy, że aż na jego ustach pojawił się uśmiech: miał ich w garści... miał w garści awans...
- Tak, to wystarczy. Wychodzimy i ryglujemy oba wyjścia i wzywamy wsparcie. To duża sprawa. - już bez uśmieszku powiedział inkwizytor, coś mogło jeszcze popsuć się, ale niby co? Zdobędzie awans i to się liczy.

Pół godziny później już było po wszystkim: większość kultystów była martwa, a część niedługo zostanie przesłuchana. To również był prawdziwy początek kariery inkwizytora Kantsa, a i jego rodzina na tym zyskała. Wrogowie dość szybko zostali usuwani z miasta, aż miejsce to stało się oczyszczone, gdy burmistrzem został Taverus Kants - brat inkwizytora Kantsa. Co do Eryka to choć czynnie uczestniczył w oczyszczaniu miasta i wszyscy mu byli za to wdzięczni to gdy już wszystko było w idealnym porządku on ruszył dalej.
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 21-01-2011 o 12:49.
Anonim jest offline