Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-01-2011, 11:19   #21
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
- Cisza, kurwa jego mać! - krzyknął Zygfryd wspinając się na stół - Videmer, ocknij się do jasnej cholery i zamknij tą pieprzoną skrzynię! Służba do mnie! Wybić te cholerne muchy i zebrać je do jednego słoja!

Rycerz musiał opanować sytuację i robił dobrą minę do złej gry. Miał złe przeczucia. Wszystko wskazywało na to, że największy wróg jego Pana zaczął działać w okolicy.

- Niech nikt się ni zbliża do skrzyni. Videmer zostań na widoku, będziemy musieli pogadać!

Potem zlazł ze stołu i w tym momencie podszedł do niego Guiscard, jeden z wiernej piątki zbrojnych d'Arvill, którzy stawali ramię w ramię z Zygfrydem w potyczce na dziedzińcu.

-Panie, przybył inkwizytor.
Rycerz zrobił wielkie oczy ze zdziwienia, a potem zaklął pod nosem.
-Kurwa!
Przekleństwo sługi zakonu Morra w tych okolicznościach mogłoby wydawać się dziwne i tu w Bretonii z pewnością zaskoczyło by niejednego porządnego obywatela, ale Zygfryd pochodził z Imperium i wiedział jak działają inkwizytorzy. Nie zdziwiłby się gdyby ten przedstawiciel świętego oficjum kazał spalić ten "kurnik" razem ze wszystkimi "kurami".

- Chodź Guiscard trzeba wziąć pod klucz Bivedena i Doccura. To oni przywieźli tę skrzynię.
 

Ostatnio edytowane przez Komtur : 21-01-2011 o 11:36.
Komtur jest offline  
Stary 21-01-2011, 12:01   #22
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Zwyczajny gość Eryk wrócił mniej więcej w czasie, gdy nastąpiła przemowa Videmara, którego już kiedyś spotkał, w zupełnie innym miejscu i zupełnie innych okolicznościach. Videmar jednak najwyraźniej nie poznał tak zwyczajnej osoby jak Eryk. Zwyczajny gość starał się zachowywać zwyczajnie za normę biorąc co bardziej rozbawionych biesiadników. Przyjrzał się również dokładniej tym, których zwali bohaterami jak i Tavessonowi. Czy to któryś z nich? Najbardziej podejrzanym był oczywiście Tavesson, trochę zbyt normalny... co tak naprawdę ukrywa? Po której jest stronie? Eryk błyskawicznie analizował sytuację, gdy Videmar skończył, potem ktoś inny przemawiał i pojawiły się prezenty.

Eryk spodziewał się, że z prezentami będzie coś nie tak, ale spokojnie usiadł obok Tavessona i po cichu przeprosił go za swoje wcześniejsze zachowanie, ale większa ilość posiłku nie służy żołądkowi tak jak powinna. Potem pojawił się sztylet, a Eryk na głos powiedział:
- Przecież to jest... - i zamilkł, nie był pewien czy to jest to, czy to tylko podobna sztuka biżuterii, ale coś takiego ot tak pokazywane wszystkim? Czy to w ogóle może być to?

*************************

Około trzy tygodnie wcześniej.

Eryk wszedł do sypialni jakiegoś jegomościa, który spał razem z jakąś kobietą w łożu dość sporych rozmiarów. Na ścianie wisiał portret, a na tym portrecie prócz jakiegoś frajera znajdował się stolik, na którego marmurowym blacie leżał sztylet z pięknym rubinem. Odrazu rozpoznał ten sztylet, już go widział w zupełnie innym miejscu i zupełnie innych okolicznościach. Eryk nie budząc śpiących zdjął płótno ze ściany i ułożył stroną portretową opierając o drzwi. [Następnie nastąpiły wydarzenia, które, ze względu na różnych czytelników, pozostaną nieopisane]

Dość wiedzieć, że brutalny osiłek, który jeszcze godzinę wcześniej spał sobie smacznie ze swoją kobietą w dość dobrym łożu teraz był bardziej skory do dialogu. Dziwka, czy też jego żona, była już wtedy martwa, a samo łoże zniszczone. Każda powierzchnia tego pokoju została zbrukana krwią i innymi płynami pochodzącymi z różnych ran ciętych, kłótych i tępych na ciałach obojga przesłuchiwanych. Eryk siedział na krześle, a to co pozostało z brutalnego osiłka i jeszcze miało w sobie życie na podłodze.

- Dobrze, że dogadaliśmy się panie Thibauld co do krzyku, ale przypomnę, że spróbuj krzyczeć bez knebla, a różne ciekawe rzeczy spotkają twoją rodzinę. Teraz zdejmę knebel. Im szybciej mi wszystko powiesz tym szybciej ukrócę twoje cierpienia. - łzy zmieszane z krwią spływały po ranach na podłogę, a gdy tylko knebel został zdjęty osiłek zaczął również łkać z bólu starając się jednak być jak najciszej.

- Sprawa pierwsza: dupontowie, jesteś jednym z nich, czy to prawda, że oddają cześć siłom nieczystym?
- Tak. Niektórzy. - poprzez łzy powiedział jeden z dupontów
- Sprawa druga: któremu demonowi służysz?
- Nurgle.
- W porządku, skoro tak mówisz. Ostatnie pytanie, ale wymaga od ciebie najdłuższej odpowiedzi: opowiedz mi wszystko o portrecie, który wisiał na ścianie. Kim jest osoba na nim i czy sztylet jest w jego posiadaniu. Gdzie jest ten sztylet?


Gadające ciało, które niegdyś było jednym z potężniejszych wojowników "dupontów" zdradziło wszystkie informacje włącznie z faktem, że sztylet zostanie przekazany w czasie przyjęcia w zajeździe Młokosa. Eryk jako osoba pełna współczucia ukróciła rzeczywiście cierpienie osiłka. Następnie zniszczył ramy obrazu i zabrał samo płótno i wyszedł niezauważony. Po drodze ukrył portret w bezpiecznym miejscu i zrobił rekonesans w okolicy zajazdu Młokosa, żeby przybyć w odpowiednim momencie.

*************************

Dawno temu.

Naga, umierająca kobieta leżała na białym dywanie teraz obficie poplamionym krwią, a przy niej klęczał Eryk płaczący szczerze po raz ostatni. Kobieta poprosiła go, żeby przybliżył się, a gdy to zrobił powiedziała: Zabij ich wszystkich. I umarła.

*************************

Teraźniejszość.

Po tym jak rozpoczął się rwetes po otwarciu skrzyni Eryk miał pewne kłopoty z koncentracją na temat trzymania się normy zebranych. Tak jakby nagle tłum równo podzielił się. Skonfundowany Eryk po prostu pozostał przy stole i czekał na reakcje Tavessona.

Wszyscy skupili się na skrzyni z przesyłką nurglowską, a sztylet jakby został zignorowany. Eryk zastanawiał się jak oddziaływuje to na umysł faceta, który teraz blady jak ściana wpatrywał się w zawartość skrzyni i poruszał ustami trochę jak ryba poza wodą. Zanim jednak Eryk chociażby pomyślał o planie przedarcia się do sztyletu i zabezpieczenia go to ktoś postanowił zabezpieczyć całą sytuację. Zabezpieczyć? Po prostu odizolowali całe miejsce co w tych okolicznościach było wyśmienitem pomysłem. Eryk teraz żałował, że nie skontaktował się z miejscowymi inkwizytorami, ale do tej pory w Bretonii działał dobrze sam likwidując punkty zagrożenia lub pozostawiając wszystko na tacy miejscowym siłom.

Wszystko zwaliło się na głowę wszystkich jakby w jednym momencie, bo pomimo ogólnego zgiełku usłyszał spoza budynku krzyk Zaraza!. Dobrze, że Eryk przezornie nietknął niczego z tego gówna, ani niczego nie pił udając jedynie co jakiś czas, że wkłada coś do ust i przeżuwa. W końcu styl kultu Nurgle jest znany nawet jeśli monsieur Thibauld akurat kręcił coś z tą odpowiedzią. Miał jedynie nadzieję, że miejscowy inkwizytor nie okaże się amatorem i nie zrobi najprostszego rozwiązania problemu: spalenia wszystkiego razem z wszystkimi. W końcu może jeden z kultystów tu jest i najpierw należałoby go przesłuchać.

*************************

W zupełnie innym miejscu, w zupełnie innych okolicznościach.

- Widzi pan? Tak jak mówiłem: to jest kult. - Eryk właśnie z inkwizytorem Kantsem podsłuchali sekretnego zebrania kultu, w których brało udział kilku mało ważnych kupców i jedna dość ważna osoba z administracji miasta. Inkwizytor przez moment był tak szczęśliwy, że aż na jego ustach pojawił się uśmiech: miał ich w garści... miał w garści awans...
- Tak, to wystarczy. Wychodzimy i ryglujemy oba wyjścia i wzywamy wsparcie. To duża sprawa. - już bez uśmieszku powiedział inkwizytor, coś mogło jeszcze popsuć się, ale niby co? Zdobędzie awans i to się liczy.

Pół godziny później już było po wszystkim: większość kultystów była martwa, a część niedługo zostanie przesłuchana. To również był prawdziwy początek kariery inkwizytora Kantsa, a i jego rodzina na tym zyskała. Wrogowie dość szybko zostali usuwani z miasta, aż miejsce to stało się oczyszczone, gdy burmistrzem został Taverus Kants - brat inkwizytora Kantsa. Co do Eryka to choć czynnie uczestniczył w oczyszczaniu miasta i wszyscy mu byli za to wdzięczni to gdy już wszystko było w idealnym porządku on ruszył dalej.
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 21-01-2011 o 12:49.
Anonim jest offline  
Stary 21-01-2011, 13:38   #23
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Wrzaski i zamieszanie przerwało miłą pogawędkę z piersiastą dziewką do posług, oraz wlewanie w siebie konkretnych ilości wina. Zamieszanie i chaos były straszne, ludzie biegali i starali się odsunąć jak najdalej od feralnego kufra. Jean-Blaise był dostatecznie daleko ale stanie bezczynnie nie bardzo mu się uśmiechało, co więcej leniwy na wskroś Szelma uniósł się na łapkach i zamiauczał bacznie rozglądając się wokół. To był chyba najlepszy dowód na to iż sprawa jest poważna.

Choć paź chwiał się lekko a oczka wesoło świeciły mu się od sporej ilości wina, umysł wciąż miał sprawny i obserwując hordę panikarzy to biegających naokoło, to przepychających się na dziedziniec, to (jak Zygryd) wydających wojnę muchom, stwierdził, że wyjścia są trzy: obrać kurs samodzielny, dryfować z wiatrem, lub się zakotwiczyć. Krzyki o zbrojnych i inkwizytorze jacy odcięli zajazd, niosące się wśród ludzi, oraz widok beznadziejnej bieganiny kazały mu odrzucić instynkt stadny, należało przylepić się do kogoś kto mógł mieć spore szanse na wyjście z tego bez szwanku. Rudzielec od razu skierował wzrok ku swemu nowemu pryncypałowi i majordomowi, a gdy zauważył że ten wspólnie z jakimś uczonym mężem kierują się do schodów na galeryjkę w kierunku właściciela zajazdu nie czekał na nic. O mało nie gubiąc kota puścił się za halflingiem doganiając go u szczytu schodów.
- Panie, uciekajmy na nana-najjaśniejszą panienkę! Ja niejedno widziałem, w niejejednym miejscu byłem. - prawie że się nie jąkał, choć z drugiej strony bardzo uważne ucho mogło wychwycić zaczątki plątania się języka - Rzadko kto z nich ryzyzykuje by zdrowych ood chorych odzielać. Spalą nas jak nic. Ja pomogę, mam i koncept jeden jak stąd czmychnąć, ale na miecz Gillesa uchodźmy mości Tutupik, uchodźmy! - bystrym wzrokiem potoczył też po Młokosie i profesorze stojących przy niziołku.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline  
Stary 21-01-2011, 14:01   #24
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Przemówienie Kressa niespecjalnie zdziwiło Tupika... co prawda liczył choć na gram opisu , męstwa i poświęcenia, ale przynajmniej wyszedł przy nim na lepszego mówcę którego w tego typu imprezach będzie się pierwszego pytało o zdanie, nie czekając aż ktoś sam się zgłosi.
Zasadnicze pytanie polegało na tym czy jeszcze takie imprezy w ogóle się odbędą? Po otwarciu skrzyni z obrzydliwą zawartością Tupik zaczął wątpić, a wierzyć przestał gdy usłyszał o inkwizytorze i zakazie opuszczania lokalu.
“No to pięknie kurwa pięknie, trzeba wyjść zanim zaraza dopadnie a i nie można bo inkwizytor za progiem siedzi. To nie może być kurwa przypadek” -pomyślał ponuro.
Podczas gdy przez wyobraźnię byłego zielarza przelatywał widok tuzina chorych i cierpiących na różne choroby pacjentów, naraz przyszło mu przypomnienie o zielonej ospie jaka swego czasu dręczyła odcięte rejony Bretonii. Wyprawa z której zwiał przy pierwszej nadarzającej się ku temu okazji, obecnie wróciła nie przejmując się swym zbiegiem i jakby śmiejąc mu się w twarz. Nie wiedział czy ma się cieszyć czy płakać, z tego powodu, że twarz zmarłego na dotkniętego zieloną ospą nie wyglądała, wiedział, że jako zielarz musi działać. W tym celu wykorzystał stojącego nieopodal Zygfryda gdy tylko ten skończył wydawać rozkazy - w większości słuszne...
- Sir Zgfrydzie, - przemówił nieco niewyraźnie, gdyż chusta osłaniała już jego usta i nozdrza - byłem kiedyś zielarzem i stykałem się z zarazami. Trzeba odizolować Elmera Olrchio i każdego kto miał lub będzie miał bezpośrednia styczność z tą przeklętą skrzynką.

Na szczęście Tupik należał do tych bardziej zorientowanych kto kim jest, tak już była jego obecna praca.
- Jeśli już chcesz zabijać muchy... choć bezpieczniej dla nas byłoby je wypuścić, to każdą rzecz , przedmiot na której znajdą się ich zezwłoki należy spalić - wraz ze skrzynią i zawartością oczywiście. I to bezzwłocznie spalić.

Tupik wiedział, że większość ludzi w Monecie należy bezspornie do Kedgara i to za nim zaczął rozglądać się w pierwszej kolejności - wiedział, że kto jak kto, ale on mógł najwięcej tu zdziałać... szczególnie, że nie był już pospolitym kupcem a szlachcicem. O inkwizytorze wolał chwilowo nie myśleć, choć myśli o nim napływały same. On jako nie ludź był z góry podejrzany o wszystko co złe, co prawda żadnego dotąd nie spotkał to jednak nasłuchał się o nich co nieco. Mógł się domyślać, że ta sama osoba która powiadomiła inkwizycję zadbała o dostarczenie przesyłki, a przynajmniej jedno z drugim samo mu się wiązało... “Czyżby Cecile? Czy jakiś osobisty wróg Videmera? Może ów kuzyn który miał być a nie przyjechał? “ W ocenie Tupika nawet Lord był podejrzany, w końcu wysłał tu jego … czyżby coś wiedział? Czyżby w ten sposób chciał się pozbyć niewygodnego majordomusa, lub przynajmniej przyprawić go o dreszcze?
“Przynajmniej wiem że żyję” - pomyślał ponuro czując jak krew krąży mu po ciele. Z żalem też spojrzał na całe zmarnowane pożywienie i napoje w okół których zaczęły już krążyć obleśne muchy. Na szczęście obrzydliwie wypasione...a więc i łatwe do zabicia.

Do profesora i reszty zebranych w okół niego ludzi powiedział:
- Trzeba przesłuchać Videmera, dowiedzieć się od kogo jest ów prezent... A już myślałem, że nikt nie przebije prezentu Lorda - zakończył na wpół żartem który zabrzmiał dość złowrogo w obecnych okolicznościach...
- Poza tym niech każdy nałoży sobie chustę na usta i nos. A jak chce się lepiej zabezpieczyć - halfling mówiąc sam nakładał kolejne warstwy chust , których w swoim fikuśnym stroju miał pełno, - niech zakryje także uszy - obszary gdzie spocząć mogą muchy, niechybnie roznoszące zarazę. No i wypadałoby się przenieść w inną część Monety. Idę pogadać z Kedgarem jak ktoś chce niech idzie za mną, lub zajmie się pozostałymi sprawami.

Tupik wiedział, że kwestie przesłuchania, palenia niebezpiecznych przedmiotów , czy rozmieszczenia gości w różnych częściach kompleksu generalnie należy do Kedgara... i chyba jako jedyny cieszył się , że we właściwym czasie postawił na dobrego konia.

Swojego pazia uspokoił na ile mógł - trzymaj się mnie i Kedgara. Jeśli on postanowi uciekać uciekniemy wraz z nim, jeśli będzie chciał walczyć i bronić zajazdu... ma do tego odpowiednią ilość ludzi, jeśli karnie posłucha inkwizytora, to nasza samotna ucieczka będzie ostatnią rzeczą jakiej się podejmiemy, potem będą już tylko tortury i śmierć. Inkwizytorzy mądrzy ludzie... na pewno zabezpieczyli cały teren w koło.
Zresztą Lord sam byłby mnie wraz z tobą zabił, gdyby się dowiedział, że wyszedłem z imprezy po przybyciu inkwizycji... a ja chce jeszcze wrócić na zamek.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 21-01-2011 o 14:05.
Eliasz jest offline  
Stary 21-01-2011, 17:25   #25
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Młokos nie uważał za stosowne pojawiać się na imprezie. Jego udział w całym zamieszaniu, a zwłaszcza siły jakie powołał i skąd powołał - lepiej, aby nie zostały ujawnione. Przez większość czasu stał na ciemnej galerii, od czasu do czasu wychodząc doglądnąć spraw bliższych, czy zorientować się w sytuacji.

To, do cholery jasnej było... Kurwa. Kurwa. Kurwa!!!

Myśli Młokosa stojącego sobie spokojnie na galerii i przyglądającego się biesiadzie na dole i rozpakowywaniu prezentów, jak rażone piorunem wróciły momentalnie do spraw biesiady i skoncentrowały się na tym co działo się niżej. Co do do cholery miało znaczyć? Zauważył stojącego przy wejściu do sali biesiadnej młodego Heinricha i wrzasnął ma całe gardło mając gdzieś, że biesiadnicy się zorientują i co sobie pomyślą:

- Hainrich! Powiedz Artanowi, że chcę swoją kolczugę, kusze i miecz z drugiego piętra! - Młodego na chwilę zamurowało - Ruszaj!!!

Kątem oka Kedgard zauważył, że jeden z pilnujących schodów wojskowych również zniknął wchodząc na wyższe piętro.

Gdy wojak zniknął za drzwiami dał wtrącić się Tupikowi - ten w końcu występował tutaj oficjalnie, gdy mógł już swobodnie mówić, a atmosfera choć trochę uspokoiła się Młokos kontynuował:
- Szanowni goście, liczę na to, że z waszą pomocą, na którą bardzo liczę, uda się nam tę nietypową i odrażającą sprawę szybko wyjaśnić. - Przerwał na chwilę dając przebrzmieć echom spuszczanej kraty i zatrzaskiwanych wyżej drzwi. Wszystko działało jak w dobrze naoliwionym mechanizmie. Korzystając z zaskoczenia kontynuował:

- Straż otrzymała przed chwilą rozkaz strzelania do każdego kto opuści to pomieszczenie, a zamek jest już całkowicie odcięty od świata. - nie była to cała prawda, a już tym bardziej tylko prawda, ale tego nikt poza nim i jego ludźmi tego nie wiedział. Prawdą było, że zamek odcięto, a straż miała rozkaz strzelania do każdego... kto stanie na moście. - Jesteście na mojej ziemi i w moim domu, radzę mieć to na uwadze. Chciałbym uniknąć rozlewu krwi, jednak w tym przypadku zapewniam, że nie będę miał oporów przed tępieniem kultystów i wszystkich który z nimi trzymają, albo są o to podejrzewani! Sytuacja zostanie opanowana! Służba zgromadzi się w małej sali biesiadnej. Gości proszę o pozostanie przy swoich stolikach.

- Ty - wskazał na ciekawskiego najemnika, którego interesował układ pomieszczeń - jesteś aresztowany, pod zarzutem współudziału w przygotowaniu tego czynu. W przypadku stawiania jakiegokolwiek oporu, albo nawet czegoś co będzie na opór wyglądało, straż po prostu cie ukatrupi, pokażcie panu ciekawskiemu loch szczurów - tam jeszcze nie był. Tych dwu co skrzynie dostarczyło przed aresztowaniem ją wyniosą na zewnątrz celem natychmiastowego spalenia.

- Kapitanie Kress, mości Tupiku, czy mogę panów prosić tu na piętro? Powinniśmy porozmawiać. TERAZ.

Na galerii pojawiło się czterech łuczników i Aramil, wyraźnie wkurwiony.
- Ktokolwiek się ruszy bez pozwolenia - strzelać, aby zabić. - Młokos zdawał sobie sprawę, że ma za mało ludzi, aby jednocześnie pacyfikować gości i bronić zamku, ale cóż. Coś trzeba będzie wykombinować.
 

Ostatnio edytowane przez Aschaar : 22-01-2011 o 14:12.
Aschaar jest offline  
Stary 21-01-2011, 19:58   #26
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Zygfryd zatrzymał się widząc wycelowaną w niego kuszę, podobnie zrobił towarzyszący mu Guiscard.

-Gówno! - zaklął rycerz pod nosem, ale nie ruszył się z miejsca. Ten kto mógłby teraz spojrzeć na twarz de Leve z pewnością by się przestraszył.

"Co ten prostak sobie kurwa myśli, że jest jakimś udzielnym księciem czy co?! Jeżeli myśli że traktowanie szlachetnie urodzonego rycerza, jak jakiegoś chudopachołka ujdzie mu płazem to jest kurwa w błędzie!"

W Zygfrydzie narastała złość, a stojący obok Guiscard modlił się żeby nie wybuchła. Na szczęście instynkt samozachowawczy był silniejszy od zranionej dumy i de Leve zdołał się jakoś opanować.
 
Komtur jest offline  
Stary 21-01-2011, 20:20   #27
 
Erissa's Avatar
 
Reputacja: 1 Erissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputację
Niektóre rzeczy się czuje i trudno to jakoś wytłumaczyć tak było też tym razem, Juliette od kiedy tylko wyruszyła z domu wiedziała, że nie zdąży, cóż, złośliwość rzeczy martwych, jeśli coś się zaczyna komplikować to na całej linii… Niezwykle zdziwiła się, gdy została zaproszona na tak ciekawe spotkanie, z tego, co wiedziała miały być tam same znamienite osobowości, nie mogła nie skorzystać z takiej okazji. Była w podróży już dwa dni, gdy wreszcie w oddali zamajaczyły jej zabudowania, jeszcze kawałek do przejechania, a uczta już pewnie się zaczęła… Miała nadzieję, że choć podarek, który wiozła nieco osłodzi gospodarzowi gorycz jej późniejszego przybycia. W każdym razie potrzebne było jej trochę odpoczynku, biorąc pod uwagę wydarzenia ostatnich tygodni, oderwanie się choć na chwilę od problemów było kuszącą perspektywą…Westchnęła tylko, czas gonił.

Strażnicy stojący przed drzwiami nawet jej nie zatrzymali, może ją poznali, a może zostali uprzedzeni? Nie miała teraz ochoty ani czasu o tym myśleć, stała przed drzwiami prowadzącymi do sali, gdzie zebrali się już goście. Przeczesała palcami czarne włosy, które łagodnymi falami opadały na ramiona i plecy, wzięła głęboki oddech i weszła starając się nie zwracać na siebie uwagi przybyłych, cichy szelest jej błękitnej, eleganckiej sukni mieszał się z dźwiękami pieśni bardów, bardzo lubiła przebywać w towarzystwie muzyków, tych także znała, uśmiech pojawił się nagle na jej twarzy, cicho nucąc melodię ruszyła wolno przed siebie, lustrowała wzrokiem salę, trzeba przyznać, była bardzo gustownie przystrojona. Ponownie dyskretnie powiodła oczami po zebranych, zauważyła, że kilka ciekawskich osób się jej przygląda, posłała do nich tylko delikatny uśmiech. No cóż, nie znała tu nikogo, a nie miała ochoty podchodzić do grupy wesoło konwersujących osób, zazwyczaj uchodziło to za niegrzeczne, a już na samym początku nie chciała być wytykana palcami jako osoba nieszanująca etykiety, pozostało przeczekać jeszcze chwilę i ewentualnie taktownie wyjść, gdy przybyli będą już w lekko weselszym nastroju. Nagle jakby z nikąd pojawił się przed nią sługa, który podał jej kielich z winem, kiwnęła głową na znak podziękowania, nie odmawiało się pierwszego toastu za zdrowie gospodarza. Odeszła jeszcze kawałek mieszając się z tłumem, stawiała lekkie, drobne kroki dostojnie przechadzając się między rozmawiającymi ludźmi, zamyśliła się, na chwilę przed jej oczami stanął widok który ostatnimi czasy ciągle ją prześladował…krew… lecz do rzeczywistości przywrócił ją gromki śmiech dochodzący gdzieś z kąta, poczuła na plecach chłodny dreszcz. Aby odpędzić od siebie nieprzyjemne wspomnienia delikatnie zatoczyła kielichem małe kółko, trunek leniwie rozlał się po ściankach. Dziewczyna z aprobatą skinęła głową, świetny rocznik. Lekko uniosła naczynie do ust i musnęła je karminowymi ustami zostawiając na brzegu delikatny ślad. Delektowała się smakiem trunku, tak, to zdecydowanie jedno z jej ulubionych win.

Przegląd podarunków nie należał do najciekawszych elementów uczty, wszyscy dostojnicy prześcigali się tylko w tym, kto ofiaruje coś droższego, piękniejszego, oryginalniejszego… Lekko znudzona Juliette odrzuciła niesforne pasemko włosów opadające jej na oko, wtedy to wniesiono dziwną skrzynię, która przyciągnęła jej uwagę, coś było nie tak jak powinno… Nastąpiła krótka prezentacja, wieko odskoczyło, wypuszczając całą chmarę much. Szlachcianka skrzywiła się z obrzydzeniem, lecz krzyk i zachowanie ludzi stojących bliżej obudził w niej obawę, że to jednak nie koniec atrakcji. Kiedy zdała sobie sprawę co jest główną zawartością kufra przymknęła tylko oczy czując, że opuszczają ją wszelkie siły, wiedziała, że pobladła, jedyne o czym teraz myślała to choć łyk świeżego powietrza… Wyciągnęła białą chusteczkę, na chwilę ukazując widniejący na niej herb, zasłoniła nią nos i usta, oddychała płytko starając się oddalić od siebie mrok, który nagle zaczął gęstnieć przed jej oczami, kielich z cichym brzękiem upadł na podłogę…
 

Ostatnio edytowane przez Erissa : 22-01-2011 o 19:35.
Erissa jest offline  
Stary 21-01-2011, 21:54   #28
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
Wydarzenia nastąpiły po sobie niemalże lawinowo. Nudna prezentacja prezentów i do tego muzyka, ot standardy klas wyższych. Nudne jak diabli. Błędny rycerz pociągnął solidny łyk wina i począł zastawiać się co dalej. Miał misję do wypełnienia, a bez tego nie mógł wracać do siebie i zostać pasowany na Rycerza. Siedział tak spoglądając to raz na gości to raz na dziewki służebne. Z tego co mówili goście, jakby się najął teoretycznie mógłby skończyć swe zadanie. No i Du'Ponde. Najwidoczniej nie tylko on trafił na parszywca. Widać cały ród powinien zostać oczyszczony świętym ogniem inkwizycji. To już jednak go przerastało. Prosto jest wziąć miecz i przebić nim kogoś albo po prostu skrócić o głowę. Od tego były miecze, jednak nie tak prosto już jest z herezją.

Nagły krzyk przerażenia wyrwał De'lavegę z zamyślenia. Pudełko, zdobione upadło na podłogę z głuchym stukotem uwalniając przy tym stado much. Jakaś szlachcianka zemdlała, pełno osób rzuciło się do panicznej i bezładnej ucieczki. Tavesson podbiegł do damy i wziął ją na ręce, ktoś wrzeszczał coś o zarazie, o łapaniu tych przeklętych much. Błędny rycerz poszedł do jednego z pomieszczeń dla gości i położył damę na łóżku, ignorując tymczasem wszystkich i wszystko w okół. W końcu musi być rycerzem i zachowywać się jak na takiego przystało w co wlicza się pomoc damom, szczególnie tym potrzebującym.

Gdy tylko znalazł się w pomieszczeniu, a dama leżała na łóżku, począł ją delikatnie cucić. Gdy ta doszła do siebie rzucił coś pod nosem, że zaraz wraca i pobiegł do swego pokoju przebrać się w zbroję, ubrać miecz i tarczę po czym wrócił do pokoju szlachcianki i przemówił do niej na w pół przytomnej:
- Jestem Tavesson De'lavega, Błędny Rycerz, będę bronił twego honoru pani, przy mnie nic ci się nie stanie. Gwarantuje, że włos z głowy nie spadnie, gdy poczujesz się lepiej sugeruję wyjść do reszty osób i radzić co czynić dalej.
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.
one_worm jest offline  
Stary 21-01-2011, 23:04   #29
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jak nie urok, to...
Zdaje się, że Peter mógłby sobie wypisać sobie takie powiedzenie jako motto. Ledwo coś zaczęło się układać... i od razu wszystko się pokomplikowało.
Stawało się coraz nudniej i już zaczął sobie uświadamiać, że wnet trzeba będzie odświeżyć nieco zapomnianą umiejętność drzemania z otwartymi oczami, jakże przydatną na wykładach, z prawa szczególnie, którymi, nie wiedzieć czemu, dręczono przyszłych adeptów magii, a tu nagle niespodzianka. Kolejny prezent zdecydowanie wyrwał go ze snu.

Znany i wytrawny medyk z pewnością zdołałby przekonać obecnych, że bąble i wypryski to wynik radosnej działalności bagiennego robactwa. Że nie może to być Czarna Śmierć, bo brak typowego 'odoris vulgaris'. Że skrzywienie ust i wytrzeszcz oczy świadczą o tym, iż nieboszczyk nie od zarazy umarł, tylko został uduszony. I tak dalej.
Peter, niestety, choć był znany, to nie jako medyk i jego słowa okazałyby się wołaniem na puszczy, zaś głos jak nic zginąłby wśród okrzyków przerażonych mieszczan. Poza tym każdy wnet mógłby stwierdzić, iż ten, który zaprzecza istnieniu moru nawet głowy nie widział.

Osobnym urozmaiceniem był stary znajomy, Głos, który, nie znając się na zasadach dobrego wychowania i nie mając za głos wyczucia czasu, wpieprzył się w nie swoje sprawy.
Witam. Dawno się nie widzieliśmy, odpowiedział Peter.
Peterze, suczysynie, wierz mi, gorzko pożałujesz swego wyboru, zabrzmiała odpowiedź.
Odzywka była nimiła i nieprawdziwa w części dotyczącej pochodzenia Petera, ale jej adresat nie zamierzał z głosem dyskutować. Aż za dobrze pamiętał poczynania Głosu na plaży i zdawał sobie sprawę z tego, że jego niemiły rozmówca jest w stanie spełnić swą groźbę. Wolałby jednak, by nie zrobił tego tu i teraz.

Może odezwała się w nim żyłka dziadka-wojaka z krwi i kości. Warto było, bez względu na sytuację, zadbać o zaopatrzenie, jeśli tylko była szansa.
Zgarnął ze stołu trochę wiktuałów i nie otwartą jeszcze flaszkę wina i ruszył za Yavandirem.

Opuszczenie miejsca zdarzenia i udanie się jak najdalej w obojętnym kierunku zdało się Peterowi najbardziej słusznym rozwiązaniem. Niestety wielu prostych ludzi, a tych bardziej wykształconych również, uważało, że najlepszą metodą poradzenia sobie z ogniskiem zarazy było otoczenie wszystkich ewentualnie zarażonych, wystrzelanie lub zagłodzenie, a następnie spalenie siedliska zarazy do gołej ziemi.
Pogląd i sposób z pozoru słuszny, lecz nie zawsze skuteczny, jeśli chodziło o pozbycie się zarazy. Mimo tego często i chętnie stosowany.

Elf widać miał dar przekonywania, bo żaden ze strażników nie oponował, gdy stawiali drabinę, chcąc dostać się na szczyt muru.Stamtąd widzieli wszystko w nowym świetle, co nie znaczyło, że widok był optymistyczny.
- Co tu się, na demony, dzieje? - spytał cicho Peter, widząc, nawet stąd, stojących pod bramą jeźdźców. I kolejnych - czekających nieco dalej i podjeżdżających wzdłuż fosy aż do brzegów jeziora. - Skąd tak szybko dowiedzieli się o zarazie?

Jedyną zaletą całej sytuacji było to, że tamci jak idioci trzymali zapalone pochodnie, których blask nie sięgał dalej niż pięć metrów, a które poza tym skutecznie oślepiały znajdujące się w pobliżu osoby.
Gdyby tak zsunąć się do wody... Nikt by nic nie zauważył.
Oczywiście gdy ktoś chciał zaryzykować takie zejście z wysokości trzeciego piętra.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 22-01-2011 o 00:17.
Kerm jest offline  
Stary 22-01-2011, 01:24   #30
 
Erissa's Avatar
 
Reputacja: 1 Erissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputację
Poczuła, że ziemia ucieka jej się spod stóp, później już tylko ciemność, przez chwilę słyszała głosy dochodzące jakby z oddali, wydawało jej się, że jest głęboko pod wodą, spada w dół…

Poczuła delikatne poklepywanie po policzku, lekko uniosła powieki i odruchowo złapała za dłoń osoby, z którą była… no właśnie…
- Gdzie …gdzie ja jestem…? – poruszyła ustami, ale czy wydobył się z nich jakiś dźwięk?
W odpowiedzi usłyszała tylko cichy głos mężczyzny. Co on powiedział, że za chwilę wróci? Zebrała siły i usiadła na łóżku, zaschło jej w gardle, lecz na wspomnienie tego, co zobaczyła znowu poczuła nieprzyjemny skurcz gdzieś w okolicach żołądka. Kto mógł zrobić coś tak okropnego…? Ukryła twarz w dłoniach, by dojść do siebie, zawroty głowy ustały, czuła się już całkiem nieźle, zastanawiała się nawet, czy nie wrócić do zebranych gości, zobaczyć co się dzieje, gdy usłyszała, że ktoś wchodzi znowu do pokoju, podniosła wzrok i spojrzała na przybysza, był ubrany w zbroję, miał też przy sobie miecz i tarczę
O Bogini, ktoś nas atakuje? – przemknęło jej przez myśl

- Jestem Tavesson De'lavega, Błędny Rycerz, będę bronił twego honoru pani, przy mnie nic ci się nie stanie. Gwarantuje, że włos z głowy nie spadnie, gdy poczujesz się lepiej sugeruję wyjść do reszty osób i radzić co czynić dalej – przemówił mężczyzna
Dziewczyna dopiero po chwili zrozumiała sens jego słów, wstała powoli
- Juliette D’Apauter – dygnęła lekko – Jestem ci winna podziękowania panie – uśmiechnęła się zapominając niemal o wydarzeniach sprzed kilku chwil – Proszę, przyjmij to jako skromny dowód wdzięczności – wyciągnęła chustkę, ta jednak była bardziej elegancka niż poprzednia, wykonana prawdopodobnie z drogiego materiału, ozdobiona znakiem miecza i gołębicy na czarnym tle, domyślić się można, że wykonana została specjalnie z myślą o podobnej okazji
 

Ostatnio edytowane przez Erissa : 22-01-2011 o 01:28.
Erissa jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172