Wrzaski i zamieszanie przerwało miłą pogawędkę z piersiastą dziewką do posług, oraz wlewanie w siebie konkretnych ilości wina. Zamieszanie i chaos były straszne, ludzie biegali i starali się odsunąć jak najdalej od feralnego kufra. Jean-Blaise był dostatecznie daleko ale stanie bezczynnie nie bardzo mu się uśmiechało, co więcej leniwy na wskroś Szelma uniósł się na łapkach i zamiauczał bacznie rozglądając się wokół. To był chyba najlepszy dowód na to iż sprawa jest poważna.
Choć paź chwiał się lekko a oczka wesoło świeciły mu się od sporej ilości wina, umysł wciąż miał sprawny i obserwując hordę panikarzy to biegających naokoło, to przepychających się na dziedziniec, to (jak Zygryd) wydających wojnę muchom, stwierdził, że wyjścia są trzy: obrać kurs samodzielny, dryfować z wiatrem, lub się zakotwiczyć. Krzyki o zbrojnych i inkwizytorze jacy odcięli zajazd, niosące się wśród ludzi, oraz widok beznadziejnej bieganiny kazały mu odrzucić instynkt stadny, należało przylepić się do kogoś kto mógł mieć spore szanse na wyjście z tego bez szwanku. Rudzielec od razu skierował wzrok ku swemu nowemu pryncypałowi i majordomowi, a gdy zauważył że ten wspólnie z jakimś uczonym mężem kierują się do schodów na galeryjkę w kierunku właściciela zajazdu nie czekał na nic. O mało nie gubiąc kota puścił się za halflingiem doganiając go u szczytu schodów. - Panie, uciekajmy na nana-najjaśniejszą panienkę! Ja niejedno widziałem, w niejejednym miejscu byłem. - prawie że się nie jąkał, choć z drugiej strony bardzo uważne ucho mogło wychwycić zaczątki plątania się języka - Rzadko kto z nich ryzyzykuje by zdrowych ood chorych odzielać. Spalą nas jak nic. Ja pomogę, mam i koncept jeden jak stąd czmychnąć, ale na miecz Gillesa uchodźmy mości Tutupik, uchodźmy! - bystrym wzrokiem potoczył też po Młokosie i profesorze stojących przy niziołku.
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" |