Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2011, 15:05   #3
Ribesium
 
Ribesium's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znany
Ekspedycja ruszała z jej rodzinnego Londynu. Nawet o tej porze roku miasto nawiedzały z rana gęste mgły i spadki temperatury do zaledwie kilku stopni powyżej zera. Nadmorski klimat i prądy opływające wyspę sprawiały, że Londyn znany był w świecie z chwiejnej pogody i porywistych wiatrów. W dniu wyprawy niebo nie zwiastowało większych niespodzianek, jednak rozsądnie było mieć się na baczności i nie ufać zbytnio zmiennej aurze.

Najtrudniejsze było pożegnanie z rodziną. Rodzice nadal nie mogli w pełni zaaprobować jej decyzji i zrozumieć, dlaczego dobrze ułożona panna, mająca niebawem wyjść a mąż, zaczyna wykazywać raptem nadmierne skłonności autonomiczne i pragnie wyruszyć w towarzystwie osób nieznanego pochodzenia i statusu do wrogiego państwa w nie do końca jasnym celu. Z niepokojem patrzyli na Henry’ego, narzeczonego Louise, jakby za pomocą niewerbalnego przekazu próbowali go namówić do nakłonienia ich córki do pozostania. Henry jednak nic nie powiedział – wzruszył tylko lekko ramionami i potrząsnął lekko głową dając familii do zrozumienia, że sprawa jest i tak przegrana.

Na pożegnanie z rodzeństwem nie było niestety sposobności. Młodsza siostra Louise nadal była w szkole, a starszy brat, jak to wojskowy, stacjonował gdzieś ze swoją jednostką w innej części Anglii. Panna (jeszcze) Montgomery uściskała więc rodziców i wsiadła do powozu, w którym czekały już zapakowane walizki i torba podróżna. Stangret cmoknął na konia i tylko stukot kopyt na kamiennym bruku przerwał niezmąconą dotąd niczym poranną ciszę miasta.

***

Upadek był bolesny. Czy to zawirowania pogodowe, czy brak kompetencji przewoźnika, a może całkiem inne okoliczności sprawiły, ze musieli awaryjnie lądować. Po chwili oszołomienia i próby uświadomienia sobie, co się właściwie stało, Louise została podniesiona do pozycji siedzącej przez czyjeś silne ramię. Jan. Jak dotąd sprawiał wrażenie odpowiedzialnego i opanowanego. Ogorzała twarz i ostre rysy mężczyzny świadczyły o tym, że podróżnik niemało w swoim życiu przeżył i widział. Również teraz sprawnie kierował akcją reanimacyjną. Wyglądało na to, że wszyscy są cali. Niestety, poza przewoźnikiem. Louise, podpierając się prawą ręką o wrak promu, zawiesiła spojrzenie na długowłosej cygance o ponętnych ustach, która spokojnie zbierała swoje rzeczy porozrzucane we wnętrzu i wokół wraku. Panna Montgomery poszła za jej przykładem. Na szczęście bagaż, spięty solidnie skórzanymi paskami na klamry, nie doznał większego uszczerbku. Gorzej miała się torba podróżna – wypchana do granic możliwości nie wytrzymała siły zderzenia i teraz oczom zebranych prezentowała swoje wnętrzności. Dobrze, że nie miała pod ręką niczego kompromitującego. Na szczęście zamek nie był zepsuty. Dziewczyna poukładała wszystko w misterną kompozycję i dopięła torbę.

Willem, pupil profesora, którego kojarzyła mniej niż więcej z opowiadań tego ostatniego, wydawał się nieco pogrążony w myślach. Louise rozejrzała się wokół nasłuchując. Dziwne. Miasto wydawało się głęboko uśpione i obojętne na katastrofę, jaka się zdarzyła. Nie było gapiów wytykających ich palcami, nie było ludzi spieszących z pomocą. Ich nagłe przybycie zdawało się być niezauważone i nie wzbudziło nie tylko sensacji ani wręcz żadnego zainteresowania.

- Proponuję południe – przerwał ciszę aksamitny i głęboki głos Andrei. Cyganka wertowała mapę i bez skrępowania przyjęła rolę lidera grupy. Louise również sięgnęła do papierów. Południe… Dzielnica Luksusowa. Tak, jeśli Profesor miał się gdzieś zatrzymać to bynajmniej nie w dzielnicy biedoty. Przy odrobinie szczęścia może uda im się znaleźć informatora. A także hotel, w którym będą mogli odświeżyć się, zjeść i zostawić bagaże.

- Dzielnica Luksusowa wydaje się dobra na rozpoczęcie poszukiwań – Louise przewiesiła torbę przez ramię, w obie dłonie wzięła pozostałe walizki. Głos miała niski i spokojny, a jej akcent i sposób mowy wyraźnie świadczył o starannie odebranym wykształceniu – Panowie? – zasięgnęła opinii u pozostałych członków ekspedycji.
 
Ribesium jest offline