Wątek: [D&D +18] Limbo
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2011, 19:27   #45
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Gabriel


Odpoczynek wraz z elfką w pobliżu drzewnej jaskini mijał Ci spokojnie. Było tu cicho, a dopiero teraz ujrzałeś ukryte piękno tego miejsca. Ze skamieniałych drzew co chwile spadały kolorowe pyłki, które opadając na ziemie w magiczny sposób zamieniały się od razu w kwiat lub grzyba, który kamieniał w mgnieniu oka. Z tego co powiedziała Ci elfka wynikało, że w tym miejscu jedynie polana na której wylądowałeś nie była przemieniona w litą skałę. Zdałaś sobie również sprawę że z każdą minutą ilość mgły się zwiększa, kobieta jednak wyjaśniła Ci to zjawisko. Ponoć zwiększająca się ilość mgły oznaczała że obszar niedługo zniknie, tak więc wasz czas pobytu w tym miejscu nieubłaganie się zmniejszał. Rozmawiałeś z dziewczyną o różnych rzeczach, a ona zdawała się coraz bardziej tkwić pod wpływem twego uroku osobistego. W pewnym momencie poruszyła kwestię która bardzo Cię zainteresowała.
Wyjęła bowiem zza pazuchy wyrwaną kartkę, widocznie z jakiegoś starego tomu.
- Znalazłam to w rezydencji o której Ci wspominałam. Była tam książka która jako jedyna nie była pokryta grubą warstwą kurzu. Na każdej stronicy zapisane było to samo. Proszę zobacz. – mówiąc to wręczyła Ci stary papirus. A ty spojrzawszy na niego ujrzałeś dobrze znany Ci wiersz.



Litery pulsowały delikatnym blaskiem bez przerwy, a elfka z kwaśną miną stwierdziła.
- Nic z tych słów nie rozumiem, ale może ty na to wpadniesz. Zatrzymaj sobie tą kartkę ja znam ten tekst na pamięć.

Po około dwóch godzinach mgła sięgała wam już po kostki, a elfka stwierdziła że to miejsce nie przetrwa dłużej niż kwadrans. Wyprostowaliście się stojąc pośród kamiennych drzew i wtedy do waszych uszu dotarł szmer, odgłos jak gdyby tysiące malutkich nóżek szurało po kamiennym podłożu. Twoja nowa towarzyszka podróży zrobiła przerażoną minę i szepnęła cicho.
- Tylko nie tutaj... przecież tu się nie zapuszczały... – po tych słowach błyskawicznie wyciągnęła łuk i spojrzała w stronę gdzie ponoć była granica z częścią lasu potworów. Twój wzrok podążył za jej oczyma i wtedy ujrzałeś wielki kształty na tle mgły. Każdy z nich wielkości dużego niedźwiedzia, a tych niewyraźnych sylwetek były setki. Szuranie zaś narastało, a monstra szybko zbliżały się do was, gdy jedno wynurzyło się z mgły na tyle byś mógł je zobaczyć przeszły Cię ciarki obrzydzenia. Wielki robak, o zmutowanym ciele, poruszający się na setka malutkich nóżek tuż przy ziemi. Jego skrzydła złożone były przy ciele ,a on z pierwotną dzikością pędził przed siebie wprost na was.



- Na polanę! – krzyknęła elfka i puściła się biegiem w stronę jedynego nie skamieniałego miejsca w tym lesie.


Profesor i Grefen

Profesor skupiając swoją energię magiczną spróbował ustabilizować obszar, jednak ta próba nic mu nie dała. Chwilę porozmawiał ze swoim krasnoludzkim przyjacielem który powiedział mu o tym co spotkał za miastem. Podzielił się z naukowcem informacjami o wieży pełnej chodzących lalek, o tym że wrota jak gdyby oddalały się od niego, oraz wspomniał o upływie czasu, który dla niego jak i Profesora był różny. Naukowiec zastanowił się nad tym, grzebiąc w swej pamięci zdołał stwierdzić, iż może być to skutek zaburzenia linii upływu czasu, albo też wieża znajdowała się w innym wymiarze, lub przestrzeni niż miasto. Jednak były to tylko przepuszczenia, bowiem bez oględzin piaszczystego pustkowia na którym znajdowała się drzewo-podobna wieża, mag nie był w stanie stwierdzić nic konkretnego.
Z każdą minuta pobytu na tym dziwnym bagnie ilość mgły powiększała się. Opar pokrywał drzewa, wodę oraz wysepkę na której się znajdowali. Coś mówiło naukowcowi by nie opuszczać tej bezpiecznej przestrzeni. Wszak nigdy nie wiadomo co może wyskoczyć z bajora. Tak więc dwójka poszukiwaczy siedziała na wysepce rozmyślając nad tym co dalej zrobić.



Trochę ponad kwadrans po przybyciu do tego miejsca do waszych uszu dotarł dziwny dźwięk. Jak gdyby uderzanie wielkich skrzydeł o powietrze. Rozejrzeliście się podejrzliwie zaś Profesor w pamięci przygotował potrzebne formuły zaklęć ochronnych. Oczy naukowca lekko rozszerzyły się gdy zobaczył co powoduje ten dźwięk. Otóż z lasu po drugiej stronie jeziora, wyłonił się podłużny smoczy pysk. Pokryty czymś przypominającym bagienne liany, z rzędem ostrych wystających kłów, rogami wyrastającymi z czaszki oraz świecącymi żółtymi ślepiami. Z mgły zaczęła wysuwać się reszta cielska gada, podłużny wężowaty kształt o potężnych błoniastych skrzydłach, które głuchymi łupnięciami unosił smoczysko nad powierzchnią bajora. Zaś na grzbiecie stworzenia siedziała zakapturzona postać unosząc do góry drewnianą laskę. Ręką tego osobnika wyglądała jak gdyby była stworzona z tego samego materiału co laga, zaś spod kaptura jegomościa wylewało się niebieskie światło.



Smok powoli leciał w waszą stronę zaś ze strony jego jeźdźca dobiegł was dudniący, potężny głos.
- Kim jesteście i czego szukacie na moich bagnach wędrowcy! To miejsce nie utrzyma się już długo, po co tu przybyliście!
 

Ostatnio edytowane przez Ajas : 22-01-2011 o 19:29.
Ajas jest offline