Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2011, 21:52   #8
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Krasnolud udzielił odpowiedzi na wszystkie zadane przez Zachariasa pytania. Okazało się, że cała ta Smocza Skała znajduje się całkiem niedaleko, zaledwie pięć furlongów od wieży, pod którą rozmawiali. Niziołek bardzo ucieszył się z tej nowiny. Nie trzeba będzie daleko drałować z przeklętym kufrem i wcale szybko znajdzie się miejsce, gdzie będzie się można spokojnie zatrzymać. Dowódca krasnoludzkiej warty zwrócił jeszcze ich uwagę na, jak to określił, Prawodawców. Chyba chodziło o coś w rodzaju strażników miejskich, a z takimi Zacharias miał już do czynienia. Jego pociotek Ruffi Apfelstrutz był strażnikiem pól w Krainie Zgromadzenia.

Koszty wkroczenia do twierdzy wynosiły pięć złotych koron, od osoby. Pieniądze zostały odliczone ze wspólnej kasy, a potem ruszyli do Martwych Wrót, przedsionka twierdzy. Krasnolud przestrzegał, że jest to miejsce niebezpieczne, pełne złoczyńców i mętów społecznych, kryjących się w osadzie przed imperialnym prawem. Swój glejt, wzorem towarzyszy, niziołek ukrył w kapeluszu. Było to miejsce ze wszech miar bezpieczne, gdyż kapelusz doskonale przylegał do głowy węglarza, tak że nawet silne podmuchy wiatru nie były w stanie go porwać, a jego ogólny stan odrzucał postronnych od dotykania go. Kilka minut po upuszczeniu strażnicy Marcus zdecydował o pozostawieniu kufra i rozdzieleniu pozostałych pieniędzy, dla bezpieczeństwa. Zacharias nie miał nic przeciwko temu, ale szkoda trochę było pozostawiać przy drodze kufer. W końcu był to całkiem nieźle wykonany pojemnik, z mocnymi zawiasami i okuciami. Gdyby go sprzedać, można by otrzymać za niego co najmniej pięć złotych koron, a tak zgnije sobie w krzakach. Szkoda.

Osada, jaką dostrzegli sprawiała wrażenie zbudowanej zupełnie przypadkowo. Wielka ilość rozpadających się, marnych i wykonanych byle jak budynków, stłoczona była wzdłuż zabłoconych, krzyżujących się pod różnymi kątami, ulic. Ciężko byłoby w tej plątaninie ulic, uliczek i zaułków cokolwiek odnaleźć. Na szczęście główna droga była dobrze widoczna. Wiodła ona w górę, ku znajdującej się wysoko, pośród skał potężnej twierdzy. Gdy Zacharias patrzył na mury i bramę, przyszedł mu na myśl smok, taki o jakich słyszał w bajkach opowiadanych przez dziadka Frodda i innych starych niziołków.

Spojrzenia ludzi, jakich mijali wjeżdżając do osady były nieprzyjazne, jeśli nie wrogie. Zarośnięte facjaty i zaciskane pięści, raczej nie oznaczały niczego przyjaznego. Wręcz przeciwnie... Zacharias co chwila poprawiał za pasem siekierkę, jakby ten gest miał odpędzić kłopoty i zupełnie nie po niziołczemu, posyłał złowrogie spojrzenia spode łba.
 
xeper jest offline