Posępny Las. Kargan od razu wyczuł dziwną aurę tego złowróżbnego miejsca. Odkąd tylko znaleźli się pod ciemnymi koronami nienaturalnie szumiących drzew zaczęło narastać w nim napięcie i nieznany mu dotąd niepokój. Nawet śpiew Wietrznego Ojca, będący mu do tej pory wiernym doradcą, brzmiał tam dziwnie obco. Mamił i szydził z niego, podsuwając mu fałszywe tropy i ostrzeżenia. Z tego też powodu zbyt późno dojrzał pobliską watahę wilków. - Twych oczu nie powstydziłby się nawet jastrząb - pochwalił chłopaka, który w porę wykrył zagrożenie.
Zbliżył się do dzieci na odległość szeptu, wskazując im spokojną grupę zwierząt. - Wilk to mądra bestia. Skoro się nas nie boi, to pewnie ma racje. Polując na nich ryzykowalibyśmy życiem, a do nocy zostało już niewiele czasu.
Ponownie spojrzał w stronę watahy, starając się nie patrzyć bezpośrednio na najaktywniejszego z samców. - Czują tylko nas i pozostają spokojnie - stwierdził po obserwacji. - Więc nie ma w pobliżu bestii, o których opowiadaliście. Możemy więc podjąć podróż. - nie ruszył się jednak jeszcze, spoglądając w zamyśleniu na malców. - Trzymajcie się bardzo blisko i wyprostujcie, byście wydawali się wyżsi. - nakazał w końcu. - Inaczej mogą wziąć was za młode, które odłączają się od stada i wyczuć łatwy łup. |