Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2011, 14:06   #14
Aarine
 
Aarine's Avatar
 
Reputacja: 1 Aarine nie jest za bardzo znanyAarine nie jest za bardzo znany
Płomienie rozpalonego z wielkim trudem ogniska dałoby się dostrzec już ze znacznej odległości.Na tle bijącej w niebo jasnoczerwonej łuny majaczyły leniwie sylwetki dwóch postaci otulonych szczelnie w grube płaszcze.Co raz to jedna z nich energicznym ruchem ciskała w rozpalony żar grube polana wzbijając tym samym pęk iskier wznoszący się ponad głowy obozowiczów.W oddali z cicha parskały uwiązane konie wyraźnie czymś zaniepokojone,spoglądające panicznie w nieprzeniknioną czerń lasu.
Jeden z mężczyzn,znacznie starszy od swego towarzysza siedział cieżko,oparty oburącz o pękate podróżne sakwy,jego pokryta zmarszczkami twarz lśniła od potu.Długie siwe włosy swobodnie opadały na ramiona,a jego spieczone usta wykrzywiał grymas bólu.Mężczyzna co raz to pociągał z pokaźnej wielkości antałka trzymanego kurczowo w lewej ręce.–Mówie ci,jestem już na to za stary.-westchnął starzec,chwytając za ramię pochylonego nad nim towarzysza.Ten jakby zamyslony,skupiony nad tym co robi zdawał się nie zwracać uwagi na to co do niego mówiono.Około trzydziestoletni,rosły mężczyzna znacznej postury o jasnych błękitnych oczach i czarnej zmierzwionej czuprynie pieczołowicie zaciskał świeży opatrunek na piersi towarzysza.Co raz tylko przytakiwał głową mrucząc coś pod nosem,bez reszty pochłonięty tym co robi.-Tyle żeśmy razem zwojowali,młody,dobra była z nas para.-ciągnał starzec,spluwając siarczyście w światło ogniska.-A tu proszę,przyszła na mnie pora,szlag by to trafił,może i łeb siwy ale do miecza ręka pewna-Zacisnął gwałtownie dłoń na skórzanym bukłaku,by nastepnie cisnąć go między drzewa,poza światło obozu.-Leż spokojnie Braiwhor,wyliżesz się z tego,a bo to chyba pierwszy raz cie tak poharatali.-Starzec zaśmiał się donośnie, a na jego ustach na przemian gościł wymuszony uśmiech oraz wykrzywiony grymas bólu.Brego,zamyślony usiadł cieżko na skórzanej derce wzrok wbijając w żar ogniska.-Cholerna robota-pomyślał,przeszli taki kawał drogi na darmo,tłukąc się tygodniami przez lasy i wąwozy,tylko po to aby dostać szypem w pierś.Cholerny informator z którym mieli się spotkać okazał się podstawionym zabójcą.Ktoś najwyraźniej ma tutaj jakieś rachunki do wyrównania.A szkoda,bo to była podobno dobrze płatna robota,łatwa,lekka i przede wszystkim opłacalna.-Brego chwycił odruchowo skromną sakiewkę macając palcami kilka znajdujących się w środku monet.Trudno było ostatnio o jakąś sensowną prace,nawet dla najemników.-Przeczesał dłonią gęste tłuste i mokre od potu włosy.Szukając jakiejś alternatywy zaczerpnął nieco języka w przydrożnych karczmach,słyszac to i owo o tutejszych okolicznych problemach.Podobno w Novigradzie kroi się jakaś wieksza afera,to zaledwie kilka dni drogi stąd.Brego nienawidził wręcz miejskiego zgiełku i tłoku,smrodu rynsztoków tłumów na jarmarkach,ale cóż-pomyślał-taka praca,a innego wyjścia raczej nie widać.Na dodatek jego towarzysz od miecza jest cieżko ranny,a w mieście zapewne znajdzie się pomoc.Stary dobry Braiwhor,to on go wszystkiego nauczył,zarówno fachu jak i fechtunku,był dla niego prawie jak ojciec.Nie mogę zatem narażać jego życia-pomyślał,wizyta w Novigradzie jest zatem wskazana.


Przedarcie się przez głowną bramę było dla nich nie lada klopotem,niewielki oddział strażników na wejściu dokładnie przeszukiwał przyjezdnych,przez co tłoczący się w tym miejscu ludzie tworzyli ogromną kolejkę mającą swój koniec aż w dolnym mieście.Najwyraźneij czegoś,lub kogoś poszukiwali,atmosfera robiła się nerwowa.Tuż przed nimi kilku „mundurowych” w kolczugach i spiczastych hełmach bezlitośnie okładało drewnianymi pałkami mężczyzne który się zbytnio gorączkował.Kiedy opadł już bez ruchu na brukowaną drogę,zbrojni bez słowa powlekli go w stronę strażnicy.Brego beznamiętnie odprowadził ich wzrokiem po czym mocniej ścisnął w dłoni wodze spiętych ze sobą objuczonych koni.Głownia oburęcznego miecza przytroczonego do boku wierzchowca sprawiała że ludzie z dystansem,szepcząc coś między sobą torowali im droge.
-Skąd i dokąd to włóczęgo?-poczuł na swym ramieniu zbrojną rękawicę,po czym szybkim ruchem uwolnił się z uścisku nieznajomego.Odwracając się na pięcie zmierzył wzrokiem stojacego przed sobą chudego,pryszczatego strażnika,komicznie wręcz prezentującego się w spiczastym szyszaku.
-Do miasta,mój toważysz ranny-Wskazał ruchem głowy siedzącego na jednym z koni chwiejącego się mężczyznę.Dopiero teraz kątem oka zauważył dwóch zbrojnych szperających starannie po sakwach i jukach.Nagle odeszła mu ochota na jakiekolwiek stawianie oporu,kiedy to przed oczami stanął mu obraz tłuczonego przed kilkoma chwilami awanturnika.
-Nie macie czego szukać panowie,prosto ze szlaku wracam,pozwólcie przejść dziesiętniku bo mi kompan zaraz zemrze.-Brego wbił wzrok w zakłopotanego chudzielca zerkającego co raz na chwiejącego się półprzytomnego Braiwhora.
Dziesiętnik gestem odprawił zbrojnych,niesfornie poprawiając opadający na oczy hełm.-Widze żeście rębacze,nie szukacie może aby roboty?Przełożony kazał mi co tęższych wojów werbować,kawał grosza można zarobić podobno,eh gdyby nie służba to sam bym się do tej kompaniji zaciągnął,ale cóż,przysięga przysięgą..
-Obiło mi się conieco o uszy,prowadzcie zatem do przełożonego ,pierwej jednak medyka co rychło mi tu dajcie.
-Mówie wam,nie pożałujecie ,a kompana na nogi w mig się postawi-Pokraśniał nagle na twarzy pryszczaty ruchem głowy wyprawiając swoich ludzi-nie takie to rany nasz fleczer łatał,to i nim się zajmie.Za mną zatem.
Nastepnego ranka,tuż po zapisach Brego po raz pierwszy od dawna obudził się w miękkim łożu,czystej pościeli,jego nozdrza miło drażnił zapach strawy dobywający się z parteru oberży.Rekrutacja do rzekomej wyprawy organizowanej przez Kompanie Delty Pontaru poszła wyjątkowo gładko,bez zbędnych pytań,szczegółów,w sumie nie wszystko było dla niego do końca jasne,coś tutaj tęgo śmierdzi-pomyslał Brego przewracając się na lewy bok wbijając wzrok w przymkniete okiennice przez które do pokoju wpadało światło wstającego dnia.Pozostało mu jedynie czekac na rozpoczęcie akcji i stawic się w wyznaczonym terminie i wyznaczonym miescu.
 
__________________
-Bo ja też cię kocham głupku.A co to byłaby za miłość,gdyby kochającego nie było stać na trochę poświęcenia.-"Miecz Przeznaczenia"

Ostatnio edytowane przez Aarine : 25-01-2011 o 19:44.
Aarine jest offline