Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2011, 19:56   #210
Merigold
 
Merigold's Avatar
 
Reputacja: 1 Merigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skał
Zdążyli na napisy końcowe. Tak w sumie można byłoby to ująć. Ominęły ich fajerwerki, popisy FX, przydługie sceny walki i wszystkie te bajery towarzyszące finałowemu starciu dobra ze złem.
Migające światła ambulansów, płonący wrak samochodu, obok drugi, umazany czymś … wołałaby pozostać w błogiej nieświadomości co to było. Zgiełk GSRów wokół domu, gromadzący się gapie, a nad tym wszystkim formująca się ciężka aura nawiedzenia. Czuła jak żołądek podchodzi jej do gardła.
Przyjechali za późno.
Informacje uzyskane w chwilę po zaparkowaniu były już trochę bardziej uspokajające. Doszło do starcia. Kawaleria spóźniła się z misją ratunkową, lecz główni bohaterowi tej akcji udowodnili jakimi są twardzielami i sami ochronili swoje tyłki. Świetna robota. Zabili również głównego evila i oprócz własnych uratowali również dupska tych których oryginalnie mieli chronić. Choć raz … Dwoje funkcjonariuszy MR; Emma Harcout, wyszła bez szwanku, twarda babka,jak jakiś rzeźnik pocięła mordercę. Mniej szczęścia miał jej partner… przed chwilą odwieziono go na sygnale do szpitala. Nieźle oberwał, teraz wszystko w rękach siostrzyczek… Jednak i on miał więcej szczęścia od tych biedaków rozsmarowanych dookoła na murawie, zbierających się już ochoczo i chmurnie w komitet nawiedzeniowy… Przypominająca mgłę mlecznobiała poświata zagęszczała się nad gsrowym humvee.

Czekał.
Zauważyła go po chwili. Ubrany w oczywisty aż do bólu długi prochowiec, ćmiący papierosa i napawający się własną tajemniczością. Finch O’Hara we własnej osobie. Stał w cieniu, w oddali, przy parkanie oddzielającym jedną z posesji przy ulicy, praktycznie niezauważalny w całym tym zgiełku.
Gdy ich oczy spotkały się skinął głową i rzucając na ziemię niedopałek ruszył w boczną uliczkę.

„No taaa”

Audrey nie potrzebowała kolejnego zaproszenia by podążyć za swoim widmem. Mimo wszystko ono nastąpiło, wraz z pokazem imponujących umiejętności rozpraszania duchowych zgromadzeń. Pstryk palcami i mgła nad wozem GSR rozwiała się.

Niezła sztuczka panie Finch… imponujące…

„Idziesz czy nie?” – usłyszała przy uchu głos O’Hary, dość popisowy sposób na zmuszenie ją do pośpiechu.
Całkowicie zresztą niepotrzebne. No chyba że chodziło o kolejne zaprezentowanie swoich nadzwyczajnych umiejętności i udowodnieniu że przy jednym Finchu całe MR to banda nic nie wartych popaprańców…
Czekał za rogiem, ćmiąc kolejnego fajka. Ten sam koleś którego oglądała rankiem w kostnicy, w tej chwili jak najbardziej żywy. Żywy. No właśnie. Nie żywy "inaczej", zombiak, pijawa czy inne ustrojstwo. Żywy w sensie NIE EMANUJACY. Nic w nim nie było, nic nie wskazywało na to że koleś jeszcze niedawno był martwy jak… trup i kradł ciała rannych wiedźm by załatwić własne brudne sprawunki…

Kolejna sprawa to informacja jaką miał jej do przekazania imć Finch.

W MR jest kret. Ktoś z wysoko postawionych. Sługa Mythosa.

"Nie ufaj starej gwardii. Nikomu spośród tych wysoko w hierarchii MR. Nikomu. Tam gdzieś jest sługa Mythosa. Kret"

To byłoby na tyle. Informacja o krecie i przeprosiny za porwanie ciała były celem ich spotkania i jedynymi kwestiami jaki pan „legenda” Finch był łaskawy z nią omówić. Jeśli chodzi o resztę pytań jakie miała do niego, czy choćby rozwinięcie kreciego tematu, facet okazał się totalnym dupkiem i bufonem. W skrócie kazał im zejść z drogi i nie wtrącać się w jego robotę. Po kiego im w ogóle MR? Wystarczy sam jeden Finch O’Hara…

Wróciła w momencie gdy jeden z wozów GSrów ruszał z podjazdu. Jak ją poinformowano, odtransportowano nim całą rodzinę trojaczek w asyście Emmy Harcout. Prost do MRu. Cholera.
Drugi z pojazdów szykował się właśnie do drogi. Dołączyła do nich zajmując miejsce tuż obok czarnego worka na zwłoki i jego rozczłonkowanego lokatora. Poszukiwanego mordercy jej trojaczek i niedoszłego kolejnych. Bez słowa odcięła kosmyk włosa z warkocza trupa i po zapakowaniu w torebkę na dowody schowała do kieszeni.
 

Ostatnio edytowane przez Merigold : 23-01-2011 o 21:12.
Merigold jest offline