Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2011, 20:52   #125
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kiti;
Olałaś rybę [jakkolwiek to brzmi]. Marynarze zastanawiali się głośno nad przyczyną twojego zachowania.
- Może wilki nie jedzą ryb?
- Może była nieświeża?
- Pewnie to jednak magiczna sztuczka.
- Wygląda na chorego, pewnie dlatego nie je.
- Ja tam nie wiem. Pewnie tresowany. Kiedyś miałem psa, mój pies nigdy by nie wziął żarcia od obcego.
Dyskusja trwała dłuższy czas, przysłuchiwałaś się tylko.

* * *
Dirith;
Do zupy dołączona była drewniana łyżka. Zjadłeś wszystko, miałeś tygrysi apetyt. Zupa okazała się całkiem smaczna, w końcu na morzu ryby musiały być świeże. Była naprawdę smaczna. Zjadłeś wszystko i uwaliłeś się na wyrku na zasłużony odpoczynek. Kto by pomyślał... Ostatnim razem zasnąłeś na innym statku, kraken, tubylcy, Szaima, smok, mag, troll... No i jesteś tu. To był pracowity dzień. Leżałeś z przymkniętymi oczami, czujny na to co działo się wokół. Ten niebieskawy gościu, ponoć homunkulus, był jakiś podejrzany... Zresztą czy jest na świecie jakiś mag któremu można ufać? Prawdopodobnie nie... kołysanie, kołysanie... zabawne, na latających statkach też kołysze!... Ciekawe, to pewnie wiatr... całkiem przyjemne... Która godzina...? Za oknem chmurki sobie płyną, kołysanie, kołysanie... wygodne to łóżko... no i ten homunkulus ymmm przyjemnie tu ciepło... No i on jakiś dziwny jest, ale czy reszta kompanii jest normalniejsza? Magini, biały wilk, kleryk wywarzający drzwi, a był jeszcze ten gnom z tym płaszczem co się zaplątywał w niego hehe i... co z tą podyuszką?! [poprawiasz ręką] No teraz lepiej i ten gnom... kołyssssanie, zieeew, jaka pszszszszyjemna cisza... Jakie przyjemne kołysanie, na wietrze bez szszszumu fallll... YH! – otworzyłeś szeroko oczy. – To był ciężki dzień... – powieki nazbyt ci ciążyły. – Dobrze że łóżka mają tu wygodne. To pewnie te przemiany... pewnie za często, za dużo przemian w tygrysołaka... Chcoiaż z drugiej strony... ymmmm ciszszsza... ten humunkulus grzecznie siedzi... cisza, kołysanie, kołysanie... – prawa powieka zamknęła się, lewa była ledwie uchylona. – Chmury za oknem... chyba pociemniało...? deszcz... jakoś tak... sennie się zrobiło... ziew... Jak to jest że zawsze coś przeszkadza w momencie kiedy znajdzie się TĘ pozycję?! Tę w ktorej jest tak wygodnie, ciepło i przyjemnie i poduszka pasuje idealnie... eh... Jak na rozgrzanym piasku... na plaży... A tak, byłeś dziś na plaży, na piasku, po tym jak ten Kraken... ta ośśśmiorniccccctssssa... hehe no i ten gnom w tym płaszczu tam był i...

Habaraganath;
Drow położył się i czuwał z przymkniętymi oczami. Leżał tak, stróżując. Zdecydowanie, wyglądał na kogoś zaprawionego w bojach i nie należało raczej drażnić tego pana... Leżał tak, gapiąc się w sufit, dłuższą chwilę. Potem zaczął się wiercić i poprawił kilka razy poduszkę, znów znieruchomiał. Kiedy zerknąłeś na niego za kilkanaście minut odkryłeś, że drow ma zamknięte oczy. Chyba zasnął...

* * *
Papuga przefrunęła przy burcie, zanurkowała w dół, pod płynący w powietrzu statek. Zawisła w powietrzu przy ciemniejszym fragmencie, gdzie widać było porysowane drewno. Dziury w dnie statku nie było, ale uszkodzenie skutecznie przykuło uwagę papugi. Napatrzywszy się, ptak poleciał wzdłuż kadłuba, by niczym ryba z fal wyskoczyć ponad burtę i dolecieć do postaci stojącej przy sterze.

Kiti;
- Ak! – papuga wylądowała na ramieniu kapitana Czarnej Rosy, z zakłopotaniem kołysząc się na boki. – Niedobrze, niedobrze!
Te słowa ptaka wywołały wśród okolicznych marynarzy niesamowite poruszenie. Wszyscy którzy je usłyszeli zamarli w bezruchu, a na ich twarzach wymalowany był lęk i niepewność. Najbliższy towarzysz kapitana zaklął i powiedział cicho:
- Miałeś rację, musiał dostać którymś z drzew jakie powalił ten troll. Pewnie korona zahaczyła i otarła o dno...
- Aaaakh! – papuga wrzasnęła z przestrachem, trzepocząc skrzydłami.
Kapitan Czarnej Rosy pogłaskał ją, aż się uspokoiła. Podszedł do niego jeden z najemników, który zdaje się wyszedł przed chwilą spod pokładu. Kapitan zerknął na niego z utrapieniem.
- Zjedli? – spytał tylko.
- Drow zjadł. Tamten drugi nie jest tak ważny, prawda?
- Dobrze.
Najemnik przestraszył się.
- A więc oberwał?
- Tak – szepnął kapitan. – Przyjdzie.
- Co z tamtymi? Są nieprzytomni.
- Więc miejmy nadzieję, że pozostaną nieprzytomni, kiedy przyjdzie...

* * *
Kiti;

Wokół zrobiło się nagle ciemniej i dużo cieplej, duszno. Odniosłaś wrażenie, że na postać kapitana Czarnej Rosy nasunął się cień chmury. Po chwili jednak odkryłaś, że cień był niewielki i w istocie... był chmurą. Gęstniejącą chmurką czarnej mgły. Myślałaś, że to iluzja czy zwykła gra świateł, ale chmurka stała się całkiem wyraźna. Papuga zaskrzeczała i zerwała się do lotu, ale ledwo odbiła się od ramienia kapitana, zamarła w powietrzu i runęła na ziemię, trzepocząc bezradnie, coraz słabiej skrzydłami, aż zupełnie znieruchomiała.

Chmurka mgły w której stał kapitan poruszała się. Przypominała teraz czarno-fioletowego węża, z wyraźnym końcem i początkiem. Jeden z wężowych końców uniósł się, a mgła wyglądała teraz jak kobra gotowa do ataku, spoglądająca w twarz niewzruszonego i stojącego nieruchomo kapitana. Zielonoskóry spokojnie wyciągnął rękę przed siebie, eteryczny wąż spojrzał niby na nią, zaczął się wokół niej owijać, łasić się, jakby domagał się głaskania. Cofnął się, w ułamku sekundy mgła przybrała wyraźny kształt ludzkiej sylwetki, a po chwili przed kapitanem stała tajemnicza postać.

Mugetsu by =tanathe on deviantART

Istota poruszyła ustami, ale nie wydobyła z siebie ani słowa. Kapitan Czarnej Rosy patrzył na nią jakby nie pierwszy raz widział coś takiego, choć wyraźnie stał się nieco nerwowy.
- Nie, nie ma tu kogoś takiego – powiedział spokojnie.
Mroczna istota znów niemo coś wypowiedziała, ale teraz wyglądała, jakby krzyczała w złości i groziła kapitanowi. Ten zachował zimną krew.
- Nie ma go tutaj – ponowił z naciskiem.
Mroczna postać uniosła ramię, zacisnęła pięść, jakby pokazywała że coś chwyta. Drugą ręką przesunęła w powietrzu obrysowując jakiś kształt i machnęła ręką, jakby zadawała niewidzialnym ostrzem. Kapitan Czarnej Rosy powoli sięgnął broni, ostrożnie wyjął wierny rapier z pochwy. Mroczna postać obserwowała. Kapitan pokazał mu swoją broń i podał mu ją zachęcająco. Demon znów poruszył ustami, bezgłośnie krzycząc w niezadowoleniu, machnął wściekle ręką, odrzucając ten prezent. Statek zadrżał, jakby uderzył o skałę.
- Nie ma tu innej szabli – powiedział zadziwiająco spokojnie kapitan. – Nie ma nikogo poza nami na pokładzie. Nie denerwuj się.
Demon zbliżył twarz do twarzy kapitana, niemo cedząc jakąś groźbę.
- Spokojnie – głos kapitana nadal był pewny i nieuległy. – Przepraszam za ranę. Mieliśmy nieoczekiwane spotkanie z trollem. Weź, wylecz ją – wyciągnął do mrocznego rękę, ale ten cofnął się. – Wystarczy? Energia Thajenki tak szybko ci pomaga?
Psionik doskonale wiedział, że jego energii starczy na wynos. Siły życiowe całej załogi nie byłyby tak dobre, jak odrobina jego własnej. Demon znów warknął coś pod nosem.
- Spokojnie. Nikogo tu nie ma – kapitan wskazał ręką na pokład. – Sam zobacz. Jeśli kogoś znajdziesz, weź go sobie. Nie denerwuj się już.
Demon spojrzał na niego zaciekle, na pokład, znów na kapitana. „Krzyknął” coś niemo, w gniewie.
- Dobrze, nie krępuj się, możesz przeszukać cały statek jeśli chcesz, przecież wiesz, że możesz – odparł swobodnie kapitan Czarnej Rosy. - Nie ma tu nikogo takiego.
Mroczny uspokoił się nieco, choć widać było, że nie odpuści. Coś mu wyraźnie nie pasowało. Rozejrzał się po pokładzie i ruszył przed siebie. Kiedy się oddalił, papuga leżąca u stóp katana zaczęła się poruszać i trzepotać skrzydłami. Ptak podniósł się chwiejnie, kapitan schylił się i posadził ją sobie na ramieniu.
- Co powiedział? – szepnął któryś z najemników.
Zielonkawoskóry pokręcił głową.
- O pasażerach, że ich tu nie chce. I mówił coś zapachu... mówił, że czuje zapach kogoś kto dotykał szabli. Nie zrozumiałem o co mu chodziło...

* * *
Szedł bezgłośnie, płynął wśród kłębków mgły pełznącej za nim. Przed nim rozciągała się szara równina, w której nieraz poruszały się niewyraźne, ciemniejsze kształty. Próbowały trzymać się jak najbardziej z dala od niego. Poszukiwał wśród nich mocniejszych odcieni, gwałtowniejszych ruchów, nietypowej reakcji. Cos błysnęło na horyzoncie, w bezkształtnej szarej mazi. Biała iskierka, rażący rozbłysk wielkości ziarenka pisku. Przystanął. Czekał, aż rozbłysk pojawi się znowu. Nie pojawiał się. Ruszył w tamtym kierunku.
* * *

Kiti;
Mroczna istota zbliżała się w twoim kierunku! Szła bardzo powoli i tajemniczo niepewnie, jej oczy nie spoglądały na ciebie, ale to nie zmieniało faktu, iż złowrogie ślepka przeraziły cię niemal do szpiku kości. Było w tej cichej, dziwnej istocie coś, co przerażało i wbijało w ziemię [w pokład tym razem]. A ty byłaś uwiązana!

* * *
Fala energii skanującej rozeszła się wokół jego stóp. Pierścień widocznego, połyskliwego fioletu rozszedł się niczym fala wybuchu po szarej przestrzeni, załamując się na pozornej pustce. Przystanął. Promień obiegł kształt grubego, wysokiego słupa, niskiej ściany, beczki... Przez ułamek sekundy szare, ciemniejsze fragmenty przybrały pod promieniem kształt ludzkich sylwetek. Rozejrzał się.
* * *
Kiti;
Mroczny zatrzymał się kilka metrów od masztu! Wyciągnął przed siebie dłoń i oparł ją na maszcie, jakby maszt interesował go teraz najbardziej! Zaczął przesuwać dłonią po powierzchni masztu, jakby ją badał. Stoisz ledwie dwa metry od niego, na tyle pozwala ci sznur!

* * *
Pod pokładem...
Otworzył drzwi.
W szarości błyszczał mały punkcik. Błyszczał słabą, fioletową iskierką.
- No nie...! Słyszysz mnie? Mości rycerzu...?! Leży! – westchnął kobiecy głos. – Nie umieraj, panie!... oh... A niech to, czym mam się teraz pożywić?! No dalej...! Szybciej! Daj z siebie więcej, potrzebuję tego życia, jeszcze trochę! Jeszcze troszeczkę i będę...! A to co?... Czy ktoś tu jest? Czy ktoś...? Co do...?
Wąż z mgły znieruchomiał, jego bezkształtny koniec celował w Ursusona, a konkretnie jego plecak. Trwało to kilka minut. Wreszcie wąż przemienił się w postać mrocznego mężczyzny, który ruszył w kierunku nieprzytomnego Ursusona.
- Oh nie! – jęknął głosik z plecaka. – Nie, nie!... Magetsu?! To ty?!
Demon uśmiechnął się jadowicie na powitanie.
- Aah, wiiitaj!... Nie, czekaj, nie! – pisnął przerażony kobiecy głosik. – Zostaw, to moje!!! Potrzebuję tego, to moja energia, zostaw ją, pierwsza ją znalazłam!!! Nie, proszę, potrzebuję jej!!!
Demon jednak nie wyglądał na skorego do dzielenia się posiłkiem.
* * *

Habaraganath;
Rejs upływał spokojnie. Siedziałeś w kajucie, z braku lepszych zajęć gapiłeś się przez okno na niebo. Towarzysz drow spał, albo czuwał z zamkniętymi oczami. Wolałeś go w każdym razie nie zaczepiać.
Odczułeś w pewnej chwili, że w kajucie się dużo cieplej i duszniej. Ciepło biło od drzwi, niczym od punktowego źródła, paleniska czy coś... Nie zdążyłeś dobrze zastanowić się nad istotą tego fenomenu, kiedy zauważyłeś że na drzwiach coś się porusza. Coś pełzało po drzwiach, jakaś plamka... robak? Po chwili urósł. Plamka, jakby coś ściekało po drzwiach, jakby...
Plamka zaczęła gwałtownie rosnąc i szybko pokryła całe drzwi! Wstrzymałeś oddech, a maź jaka wylazła na drzwiach oderwała się od nich, przyjmując dziwaczną postać! Co to u diabła jest???
elves 2 by ~youxiandaxia on deviantART

Dobra. Do kajuty wlazło właśnie... coś. Wlazło przez zamknięte drzwi. Stopniało na podłodze i zamieniło się w bezkształtnego węża z czarnej mgły. Luzik...
A Może By Tak... coś zrobić...?!
Odsunąłeś się odruchowo do tyłu, tak daleko jak mogłeś w tej ciasnej klitce. Twój towarzysz, drow, smacznie śpi na swoim łóżku. Jak on może spać, kiedy tu wlazło takie... coś?! Trąciłeś nogą krzesło, to przewróciło się. Drow ani drgnął, nie zareagował kompletnie na ten hałas...! Wąż z mgły również nie! Czy wszyscy są tu głusi?!

Mgielny wąż znów w oka mgnieniu przybrał bardziej ludzką postać. Czy raczej bardziej elficką!
Secrets by *keiiii on deviantART
Przybysz[ka?] rozejrzała się uważnie wokół. Spojrzała na śpiącego drowa, wyciągnęła ku niemu rękę... Przesunęła palcami po brzegu łóżka, na którym spał, jakby lóżko było bardziej interesujące niż drow. To samo uczyniła z twoim, pustym łóżkiem. Następnie wyciągnęła rękę przed siebie, jakby po omacku czegoś szukała. Zaczęła macać dłonią wokół siebie, po twoim pustym łóżku, po ścianie i szafie. Z racji, że klitka w której byliście była mała, poczułeś się nagle bardzo nieprzyjemnie! Czterooka elfka z mgieł skrupulatnie macała wszystko wokół siebie... i zbliżała się w twoim kierunku!!! Drow zaś śpi, jak zabity!

Dirith;
YouTube - Amv - Around the world

Ugh... co do...? Kręci ci się w głowie, jakieś koszmarne wizje, głosy...
- Znowu ten tygrys!!! Tam!!! Za nim!!!
Eh...? W ciemności... jakieś głosy...
Ukhhh!!! Zakręciło cię w głowie. Nie upadłeś, ale nim się opamiętałeś, byłeś już drowem, siedzącym na czworakach po środku ulicy! Ulica...?
- To on!!! To ten drow!!!
Zapach stęchłych murów, ciemność... kraty!
- Dajcie go tu!...
Kręciło ci się w głowie. Odzyskałeś w końcu przytomność i poderwałeś się z pryczy... Z pryczy!
http://images.wikia.com/thief/images...arrettcell.jpg

Odzyskiwałeś powoli świadomość... Więzienie. Byłeś w celi! Jak do cholery znalazłeś się w celi?! Szybko przeanalizowałeś sytuację. Cela wyglądała znajomo... zupełnie jak ta, do której zawlokła cię w sieci straż miejska po tym jak... ale w tamtej nie byłeś sam. Tu zaś byłeś sam, i to zdaje się sam w całych lochach! Ani śladu strażników, innych więźniów, idealna cisza, mrok... Pomyślałeś, że to sen. To musiał być sen, choć bardzo realny. Podszedłeś do krat i rozejrzałeś się.


Usłyszałeś kroki. Po lewej. Wyjrzałeś w korytarz i zobaczyłeś postać idącą w mroku. Kobieta. Elfka. Agh!!!...
Przebłysk wspomnienia uderzył w ciebie niczym ból głowy i skroni. Przez sekundę widziałeś znów to wspomnienie, tę elfkę z lukiem i płonącą strzałą...
Elfka odeszła za załom korytarza i straciłeś ją z oczu. Widziałeś ją przez moment ale coś krzyknęło w twojej duszy, że musisz za wszelką cenę unikać tej istoty, jeśli chcesz przeżyć!
Drzwi do twojej celi z cichym jękiem otworzyły się na oścież, choć ich nie dotknąłeś! Słyszałeś wyraźnie echo kroków elfki. Szła powoli, uważnie, a coś ci mówiło, że kogoś poszukuje. Że szuka ciebie. Że musisz uciekać.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline