Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-01-2011, 01:26   #121
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Tygrysołak jeszcze tuz przed skokiem nie wiedział czy uda mu się trafić nie płonącą linę. Na szczęście gdy się wybijał w zasięgu skoku była nie paląca się lina, w którą udało mu się wycelować i złapać. Jak było do przewidzenia, po uchwyceniu celu drow zmienił się w wahadło, które zaraz potem dodatkowo zostało rozbujane przez ruszający statek. Nie przejmując się tym mocno zaczął się jednak wspinać, jednak po dosłownie chwili wpadł na gałęzie jakiegoś drzewa. Soczyście przeklinając kapitana w drowim utrzymał się jednak po czym wznowił wspinaczkę gdy tylko miał ku temu możliwość. Gdy zobaczył jak do liny podchodzi jakiś marynarz, zaczął się zastanawiać, czy będzie w stanie po odcięciu liny uformować swoją broń w hak, który mógłby wbić w burtę statku i w ten sposób nie dać się tak łatwo zgubić, jednak na szczęście owy człowiek był na tyle zaskoczony, że Dirith spokojnie mógł dokończyć wspinaczkę i w końcu wleźć na pokład statku.
Kiedy już na nim się znajdował, oparł się o reling i oddychał dość ciężko rozglądając się przy tym po pokładzie, po którym dziwna wilczyca biegała sobie w najlepsze, a wojownik który także przeżył atak krakena leżał półprzytomny.
Wkrótce potem na pokładzie zjawiła się reszte jego aktualnej kompanii pod postacią Magini, homunkulusa, czy innego dziwadła będącego najpewniej podwładnym zgnębionego maga oraz papugi. Następnie jak to było do przewidzenia, marynarze wzięli się za rozbrojenie w sumie zaproszonych, aczkolwiek nieco olanych podczas "odbijania" od brzegu wyspy.
- Co dalej? Dalej może by tak dotrzymać tej umowy, o której wspomniałeś przed jaskinią? - odrzekł do niemogącego się zdecydować kapitana. Dirith niezbyt lubił nie mogących się zdecydować ludzi, jednak w tym wypadku nie miał większego wyboru. - A ten wilk.. - zastanowił sie przez chwile podejrzliwie przyglądając się Kiti - To chyba jedna z tych sztuczek Magini.
Następnie drow wstal spokojnie, tylko po to, aby podnosząc wzrok stwierdzić, że stoi przed nim zniecierpliwiony marynarz mający zamiar przywłaszczyć sobie jego broń.
- Czemu zawsze jak ktoś widzi drowa, to uważa, że ma przy sobie nie wiadomo ile broni? - Dirith spytał retorycznie jednocześnie wzruszając ramionami i rozkładając lekko ręce na boki w geście ni to rezygnacji, ni to mówiącym "nie mam nic do ukrycia". W tym momencie uśmiechnął się spokojnie, a gdy wykonywał owy gest, jego płaszcz rozchylił się trochę ujawniając zatknięty za pasem długi sztylet. Na szczęście niektóre gobliny słysząc wybuch pewnie narobiły w gacie oraz przy okazji niektóre porzuciły za sobą broń podczas ucieczki.
Widząc jednak niezbyt zadowoloną minę obserwującej go załogi sięgnął spokojnie pod płaszcz, po czym wyjął z za pasa nieco pordzewiały długi sztylet, który równie spokojnie obrócił rękojeścią w stronę zniecierpliwionego członka załogi, po czym podał mu go. ~Tak jak można było się tego spodziewać. ~ skwitował w myślach.
- Ale to na prawdę jedyna broń jaką przy sobie posiadam, resztę straciłem razem z łajbą jaką płynąłem do Canvas. - rzekł tym razem bez większych emocji. - Jeśli jednak komuś zachce się mnie przeszukiwać, to raczej nie będzie to dla niego miłe przeżycie, gdyż dowie się co można uczynić gołymi rękoma. - tutaj spojrzał pewnie w oczy wszystkim obserwującym go ludziom, w tym i kapitanowi.
- Nie zamierzam wszczynać kłopotów więc można zaufać mojemu słowu, tak samo jak słowu które dał wasz kapitan, o zabraniu na Canvas pod warunkiem trzymania gęby na kłódkę o tej wyspie z której odpływamy.. - w tym momencie Dirith patrzył zielonoskóremu prosto w oczy. [i]- ..zatem tak długo jak zamierzasz dotrzymać umowy, tak długo będzie tutaj spokój.
Po tej zapowiedzi ruszył spokojnie za jakims majtkiem prowadzącym go do kajuty, jednak mimowolnie spojrzał jeszcze na Maginię
- Znaczy się ja nic wszczynać nie będę.. za innych ręczyć nie zamierzam, bo większość z nich widzą na oczy pierwszy raz.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 20-01-2011, 20:44   #122
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kiti;
Słodkie psie oczka nie pomogły po raz kolejny. Zdecydowanie, kapitan Czarnej Rosy był kociarzem. Albo ornitologiem, papuga najwyraźniej go lubiła, a on o nią dbał. Twoje prośby, popiskiwania i maślane oczka na nic jednak się zdały.
- Sztuczka magini… - mężczyzna, który odebrał Dirithowi broń spojrzał na nieprzytomną kobietę. – Jakoś sobie magia będzie musiała poradzić…
I tak, zaczęto szukać postronka na wilka. Lin było na pokładzie wiele, zatem nie było problemu. Sznur na obrożę też się znalazł. Jeden z mężczyzn podszedł do ciebie z tym właśnie sznurem na obrożę, spoglądając na ciebie nieufnie. Aby nie pogorszać sytuacji nie zgrywałaś wilka uciekiniera, tylko grzecznie czekałaś.
- Nie tak – pouczył ktoś. – Zaprze się, łeb opuści i obroża się ześliźnie! – pouczył. – Zawiąż między łapami!
Tak wiec wzięłaś udział w przedstawieniu z serii bondage dla wilków. Zapakowano cię w szeleczki ze sznura, uprząż jak dla psa ciągnącego sanie. Dobre było to, że nikt nie próbował cię udusić, złe, że byłaś jednak uwiązana i to dość skutecznie w tym momencie. Sznur od szeleczek przywiązano do masztu, pozostawiając ci tak naprawdę niezbyt długi sznur i niewielkie pole do spacerów. Mogłaś odejść od masztu na jakieś dwa metry, ale to wszystko. Ponieważ byłaś grzeczna, przyzna i uległa, a żeglarze nie mieli coś pomysłu jak zmajstrować kaganiec z tak grubych lin, udało ci się ujść bez kagańca. Najbardziej wkurzało cię jednak, że obok Koza Nostra spacerowała luzem.

Dirith;

Żeglarze najwyraźniej słyszeli co nieco o mrocznych elfach, ale chyba niewielu z nich miało do czynienia z jakimś drowem osobiście. Byli jednak na swoim terenie i mieli znaczną przewagę liczebną – a ty byłeś wśród nich obecnie jedynym przytomnym, nie licząc uwiązanego wilka. Wyglądałeś zdecydowanie na kogoś, kto mógł zrobić kuku gołymi rękami , kilku najemników widziało jak rzucasz się z bronią w ręku na płonącego trolla, więc starali się utrzymać panujący chwilowo pokój. Oddałeś broń, na pomysł o przeszukaniu cię mężczyzna który zabrał twój sprzęt zerknął porozumiewawczo na kapitana, ale ten kiwnął głową na „nie”. Wskazano ci drzwiczki i odprowadzono do kajuty. W kajucie siedział homunkulus. Gość co najmniej dziwny, ale raczej niegroźny. Kajuta była mała , wyglądało na to że Ursusona i maginię zakwaterowano gdzie indziej [bez podtekstów proszę…] Macie jedno małe, okrągłe okienko na świat. Obecnie widać przez nie niezachmurzone niebo, świeci słoneczko.

Drzwi za Dirithem zostały zamknięte. Na klucz.



Mija niecała godzina podróży. Cały czas lecicie, ciągle widać jedynie niebo, statek porusza się dość szybko. Słychać brzdęk klucza w drzwiach, drzwi otwierają się i w progu staje jeden z żeglarzy. Drugi czeka na korytarzu. Ten w progu trzyma drewnianą tacę z dwoma talerzami . Coś w rodzaju zupy rybnej, z dużymi kawałkami posiekanej ryby.
- Podróż do Canvas potrwa dwa dni – powiadomił chłodno żeglarz. – Przysługuje wam w tym czasie kilka posiłków – podał wam tacę.

Kiti; Zostałaś na pokładzie sama z Kozą i najemnikami. Jedyna pocieszająca rzecz [czyżby?] to, że jest tam właśnie koza. Pierwsza godzina rejsu po niebie upłynęła spokojnie. Żeglarze zajęci byli sowimi sprawami, obserwowali cię ukradkiem, ale nikt cię nie zaczepiał, nie dręczył . Siedziałaś pod masztem, nie mogłaś zrobić nic więcej.
– Czy to coś je? – usłyszałaś pytanie.
– Hm?
– Jeśli to magiczna sztuczka to to coś je? Czy to prawdziwe zwierzę czy wiesz, Chowaniec?
– Nie wiem. Co za różnica?
– Bo jak je to zdechnie.
– A tam zdechnie, dwa dni postu go nie zabiją.
– Nie wiem. Nie chcę wkurzyć maga że mu pies padł.
– A ja po prostu jestem ciekaw, czy to je czy nie.
Jeden z żeglarzy podrzucił w twoim kierunku rybę . Ryba padła na pokład obok ciebie, wygląda na wczorajszą ale nie śmierdzi.

http://forum.przyroda.org/download.htm?id=7202
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 21-01-2011, 11:29   #123
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Drow ucieszył się trochę kiedy zapadła decyzja o nie przeszukiwaniu go, jednak nie pokazał tego po sobie. Zamiast tego ruszył spokojnie do kajuty w której miał spędzić podróż. Jak się okazało nie była ona zbyt duża i w dodatku musiał ją dzielić z tym dziwnym kimś, który najprawdopodobniej był w jakiś sposób powiązany ze zgnębionym magiem. Wszak co by robił w jego magazynie, z którego wyszedł jak gdyby nigdy nic? Słysząc za sobą zgrzyt zamka uśmiechnął się tylko pod nosem. ~ Jakby te liche drzwi miałyby mnie powstrzymać.. ~ pomyślał zastanawiając się, czy tym razem Kapitan tego latającego statku zamierza dotrzymać umowy, czy może spróbować sie z niej wywinąć zostawiając Diritha oraz resztę na pierwszej lepszej (prawdopodobnie także nie zamieszkanej) wyspie. Ale tego już prawdopodobnie nie mógł przewidzieć, a próby bardziej siłowego zmuszenia Kapitana i jego załogi do posłuszeństwa pewnie taki los by zapewniły i z układu nici. Inna sprawa, że elf nie miał pojęcia jak sterować żadnym statkiem, tym bardziej latającym, więc nie mając praktycznie wyboru musiał rozegrać to spokojnie.
Dlatego po zamknięciu kajuty rozejrzał się po niej po czym zajął miejsce siadając na wolnym łóżku. Początkowo nie odezwał się, jednak po jakimś czasie to spoglądania za okno, to podejrzliwemu przyglądaniu się sublokatorowi w końcu postanowił się dowiedzieć z kim ma do czynienia.
- Skoro twierdzisz, że nie jesteś tworem tamtego maga, to co robiłeś w jego magazynie i dlaczego miałbym zaufać Twojemu słowu? - Spytał patrząc dziwnemu osobnikowi prosto w oczy.
- I czym tak w ogóle jesteś?
Mroczny elf jednak nie doczekał się odpowiedzi, gdyż ponowny zgrzyt zamka zwiastował odwiedziny. Jak się okazało, byli to jacyś marynarze z jedzeniem, oraz informacjami odnośnie czasu podróży. Wstał więc spokojnie po czym bez wykonywania żadnych gwałtownych ruchów wziął jeden z talerzy. Jednocześnie skinął głową ni to w podziękowaniu za przyniesienie jedzenia, nie to jako gest przyjęcia do wiadomości przekazanych mu informacji. Następnie wziął się do jedzenia. Jeśli nie było łyżki, to Dirith zamierza zupę wypić. Co prawda nie była to uczta jak w wiosce tubylców, jednak zawsze coś. Dodatkowo mial nadzieję, że w ciągu dwóch następnych dni nie będzie musiał się zmieniać w tygrysołaka, więc co za tym idzie nie będzie musiał siedzieć głodny. Jeśli do zupy nie dodali żadnej łyżki, to Dirith jednak nie zamierza ją wypić i jakoś poradzić bez sztućców oraz takowych "wytwarzania".
Po posiłku mroczny elf nie mając nic lepszego do roboty położy się wygodnie na tyle na ile to możliwe i z przymkniętymi oczami zamierza spędzić tak resztę rejsu. Jednakże cały czas zamierza być czujny, gdyż tak na prawde jeszcze nie za bardzo ufa nowemu sublokatorowi, a nie zamierza dać się zaskoczyć tamtemu magowi.. o ile on jeszcze żyje..
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 22-01-2011, 15:33   #124
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Nie było łatwe życie kleryka wilka. Koza latała luzem a ona dostała tylko potwierdzenie że kapitan Czarnej Rosy nie jest zoofilem. Maślane oczka znów na nic się zdały. Zapakowano ją w szelki ze sznura i tylko gatek jej brakowało w tym momencie! Stała obrażona, robiąc dobrą minę do złej gry. Nie chciała pogarszać sytuacji więc była grzeczna. Przynajmniej nie dali jej kagańca. Stała uwiązana do masztu i po prostu czekała. Resztę oddelegowano do kajut i została z samą Kozą. Dobre było to że nikt jej nie zaczepiał. Rzadko kto zaczepia dużego psa, uwiązanego. Żeglarze mieli swoje własne zajęcia a kapitan nie był gnębicielem zwierząt. Rozumiała go, gdyby ona była kapitanem i po statku biegałby wilk rzucający beczkami z prochem, też chciałaby żeby go ktoś nad nim zapanował.
„Bywają momenty w których trafiasz na silniejszych od siebie. Niektórzy podejmują walkę wyłącznie dla zachowania czegoś co nazywają honorem i godnością. Są przypadki w których elfy i tacy jak ona nie nazywają pokory i cierpliwości godnością i honorem. Są momenty, w których spotykasz silniejszego, ale jeszcze nie wroga. Dzieci bieli wiedzą, że cierpliwość bywa wtedy lepsza od próby przekonania przeciwnika o potędze Światła. Uznawanie czyjejś wyższości nigdy nie przychodzi łatwo ani elfom ani dzieciom bieli, a elf będący dzieckiem bieli to przypadek krytyczny. Wielu popełniło ten błąd i wielu bez żalu przyjęło konsekwencje, Kiti jednak nie musiała czynić tego w tej chwili. Nie była sama a dzieci bieli które nie są same odczuwają odpowiedzialność. Tak jak powiedział Dirith, nie było sensu wszczynać burdy tylko po to, żeby po to żeby pokazać, że jest wstanie przegryźć uprząż i wymknąć się wrogowi. Bo wróg nie był jeszcze wrogiem. Poszła na ustalone zasady, skoro drow mógł oddać broń i iść na układ, tym bardziej ona może! To by było coś strasznego gdyby ktoś potem opowiadał, jak na statku drow był grzeczny a kleryk wszczynał burdy i się buntował! Tego by nie przeżyła, jakby to wyglądało!? Bracia elfy padliby ze śmiechu, a drowy miałaby kolejny pretekst by uznawać powierzchniowych za narwańców i bezmózgów. Nie, tego zepsuć nie mogła! Siedziała grzecznie, kiedy nagle tuż przed nią plasnęła ryba! Skrzywiła się widząc to coś. Przeraziła ją myśl, że miałaby zjeść coś takiego. Marynarze zastanawiali się czy jest magiczną sztuczką czy zwierzęciem. Wolała żeby wiedzieli, że nie jest samą magią i można ją skrzywdzić czy zabić, z drugiej strony ta ryba była obrzydliwa. Zastanawiała się dłuższa chwilę, w końcu jednak zostawiła rybę i ze smutnym piskiem położyła się, jakby wyglądała na chorą.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 23-01-2011, 20:52   #125
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kiti;
Olałaś rybę [jakkolwiek to brzmi]. Marynarze zastanawiali się głośno nad przyczyną twojego zachowania.
- Może wilki nie jedzą ryb?
- Może była nieświeża?
- Pewnie to jednak magiczna sztuczka.
- Wygląda na chorego, pewnie dlatego nie je.
- Ja tam nie wiem. Pewnie tresowany. Kiedyś miałem psa, mój pies nigdy by nie wziął żarcia od obcego.
Dyskusja trwała dłuższy czas, przysłuchiwałaś się tylko.

* * *
Dirith;
Do zupy dołączona była drewniana łyżka. Zjadłeś wszystko, miałeś tygrysi apetyt. Zupa okazała się całkiem smaczna, w końcu na morzu ryby musiały być świeże. Była naprawdę smaczna. Zjadłeś wszystko i uwaliłeś się na wyrku na zasłużony odpoczynek. Kto by pomyślał... Ostatnim razem zasnąłeś na innym statku, kraken, tubylcy, Szaima, smok, mag, troll... No i jesteś tu. To był pracowity dzień. Leżałeś z przymkniętymi oczami, czujny na to co działo się wokół. Ten niebieskawy gościu, ponoć homunkulus, był jakiś podejrzany... Zresztą czy jest na świecie jakiś mag któremu można ufać? Prawdopodobnie nie... kołysanie, kołysanie... zabawne, na latających statkach też kołysze!... Ciekawe, to pewnie wiatr... całkiem przyjemne... Która godzina...? Za oknem chmurki sobie płyną, kołysanie, kołysanie... wygodne to łóżko... no i ten homunkulus ymmm przyjemnie tu ciepło... No i on jakiś dziwny jest, ale czy reszta kompanii jest normalniejsza? Magini, biały wilk, kleryk wywarzający drzwi, a był jeszcze ten gnom z tym płaszczem co się zaplątywał w niego hehe i... co z tą podyuszką?! [poprawiasz ręką] No teraz lepiej i ten gnom... kołyssssanie, zieeew, jaka pszszszszyjemna cisza... Jakie przyjemne kołysanie, na wietrze bez szszszumu fallll... YH! – otworzyłeś szeroko oczy. – To był ciężki dzień... – powieki nazbyt ci ciążyły. – Dobrze że łóżka mają tu wygodne. To pewnie te przemiany... pewnie za często, za dużo przemian w tygrysołaka... Chcoiaż z drugiej strony... ymmmm ciszszsza... ten humunkulus grzecznie siedzi... cisza, kołysanie, kołysanie... – prawa powieka zamknęła się, lewa była ledwie uchylona. – Chmury za oknem... chyba pociemniało...? deszcz... jakoś tak... sennie się zrobiło... ziew... Jak to jest że zawsze coś przeszkadza w momencie kiedy znajdzie się TĘ pozycję?! Tę w ktorej jest tak wygodnie, ciepło i przyjemnie i poduszka pasuje idealnie... eh... Jak na rozgrzanym piasku... na plaży... A tak, byłeś dziś na plaży, na piasku, po tym jak ten Kraken... ta ośśśmiorniccccctssssa... hehe no i ten gnom w tym płaszczu tam był i...

Habaraganath;
Drow położył się i czuwał z przymkniętymi oczami. Leżał tak, stróżując. Zdecydowanie, wyglądał na kogoś zaprawionego w bojach i nie należało raczej drażnić tego pana... Leżał tak, gapiąc się w sufit, dłuższą chwilę. Potem zaczął się wiercić i poprawił kilka razy poduszkę, znów znieruchomiał. Kiedy zerknąłeś na niego za kilkanaście minut odkryłeś, że drow ma zamknięte oczy. Chyba zasnął...

* * *
Papuga przefrunęła przy burcie, zanurkowała w dół, pod płynący w powietrzu statek. Zawisła w powietrzu przy ciemniejszym fragmencie, gdzie widać było porysowane drewno. Dziury w dnie statku nie było, ale uszkodzenie skutecznie przykuło uwagę papugi. Napatrzywszy się, ptak poleciał wzdłuż kadłuba, by niczym ryba z fal wyskoczyć ponad burtę i dolecieć do postaci stojącej przy sterze.

Kiti;
- Ak! – papuga wylądowała na ramieniu kapitana Czarnej Rosy, z zakłopotaniem kołysząc się na boki. – Niedobrze, niedobrze!
Te słowa ptaka wywołały wśród okolicznych marynarzy niesamowite poruszenie. Wszyscy którzy je usłyszeli zamarli w bezruchu, a na ich twarzach wymalowany był lęk i niepewność. Najbliższy towarzysz kapitana zaklął i powiedział cicho:
- Miałeś rację, musiał dostać którymś z drzew jakie powalił ten troll. Pewnie korona zahaczyła i otarła o dno...
- Aaaakh! – papuga wrzasnęła z przestrachem, trzepocząc skrzydłami.
Kapitan Czarnej Rosy pogłaskał ją, aż się uspokoiła. Podszedł do niego jeden z najemników, który zdaje się wyszedł przed chwilą spod pokładu. Kapitan zerknął na niego z utrapieniem.
- Zjedli? – spytał tylko.
- Drow zjadł. Tamten drugi nie jest tak ważny, prawda?
- Dobrze.
Najemnik przestraszył się.
- A więc oberwał?
- Tak – szepnął kapitan. – Przyjdzie.
- Co z tamtymi? Są nieprzytomni.
- Więc miejmy nadzieję, że pozostaną nieprzytomni, kiedy przyjdzie...

* * *
Kiti;

Wokół zrobiło się nagle ciemniej i dużo cieplej, duszno. Odniosłaś wrażenie, że na postać kapitana Czarnej Rosy nasunął się cień chmury. Po chwili jednak odkryłaś, że cień był niewielki i w istocie... był chmurą. Gęstniejącą chmurką czarnej mgły. Myślałaś, że to iluzja czy zwykła gra świateł, ale chmurka stała się całkiem wyraźna. Papuga zaskrzeczała i zerwała się do lotu, ale ledwo odbiła się od ramienia kapitana, zamarła w powietrzu i runęła na ziemię, trzepocząc bezradnie, coraz słabiej skrzydłami, aż zupełnie znieruchomiała.

Chmurka mgły w której stał kapitan poruszała się. Przypominała teraz czarno-fioletowego węża, z wyraźnym końcem i początkiem. Jeden z wężowych końców uniósł się, a mgła wyglądała teraz jak kobra gotowa do ataku, spoglądająca w twarz niewzruszonego i stojącego nieruchomo kapitana. Zielonoskóry spokojnie wyciągnął rękę przed siebie, eteryczny wąż spojrzał niby na nią, zaczął się wokół niej owijać, łasić się, jakby domagał się głaskania. Cofnął się, w ułamku sekundy mgła przybrała wyraźny kształt ludzkiej sylwetki, a po chwili przed kapitanem stała tajemnicza postać.

Mugetsu by =tanathe on deviantART

Istota poruszyła ustami, ale nie wydobyła z siebie ani słowa. Kapitan Czarnej Rosy patrzył na nią jakby nie pierwszy raz widział coś takiego, choć wyraźnie stał się nieco nerwowy.
- Nie, nie ma tu kogoś takiego – powiedział spokojnie.
Mroczna istota znów niemo coś wypowiedziała, ale teraz wyglądała, jakby krzyczała w złości i groziła kapitanowi. Ten zachował zimną krew.
- Nie ma go tutaj – ponowił z naciskiem.
Mroczna postać uniosła ramię, zacisnęła pięść, jakby pokazywała że coś chwyta. Drugą ręką przesunęła w powietrzu obrysowując jakiś kształt i machnęła ręką, jakby zadawała niewidzialnym ostrzem. Kapitan Czarnej Rosy powoli sięgnął broni, ostrożnie wyjął wierny rapier z pochwy. Mroczna postać obserwowała. Kapitan pokazał mu swoją broń i podał mu ją zachęcająco. Demon znów poruszył ustami, bezgłośnie krzycząc w niezadowoleniu, machnął wściekle ręką, odrzucając ten prezent. Statek zadrżał, jakby uderzył o skałę.
- Nie ma tu innej szabli – powiedział zadziwiająco spokojnie kapitan. – Nie ma nikogo poza nami na pokładzie. Nie denerwuj się.
Demon zbliżył twarz do twarzy kapitana, niemo cedząc jakąś groźbę.
- Spokojnie – głos kapitana nadal był pewny i nieuległy. – Przepraszam za ranę. Mieliśmy nieoczekiwane spotkanie z trollem. Weź, wylecz ją – wyciągnął do mrocznego rękę, ale ten cofnął się. – Wystarczy? Energia Thajenki tak szybko ci pomaga?
Psionik doskonale wiedział, że jego energii starczy na wynos. Siły życiowe całej załogi nie byłyby tak dobre, jak odrobina jego własnej. Demon znów warknął coś pod nosem.
- Spokojnie. Nikogo tu nie ma – kapitan wskazał ręką na pokład. – Sam zobacz. Jeśli kogoś znajdziesz, weź go sobie. Nie denerwuj się już.
Demon spojrzał na niego zaciekle, na pokład, znów na kapitana. „Krzyknął” coś niemo, w gniewie.
- Dobrze, nie krępuj się, możesz przeszukać cały statek jeśli chcesz, przecież wiesz, że możesz – odparł swobodnie kapitan Czarnej Rosy. - Nie ma tu nikogo takiego.
Mroczny uspokoił się nieco, choć widać było, że nie odpuści. Coś mu wyraźnie nie pasowało. Rozejrzał się po pokładzie i ruszył przed siebie. Kiedy się oddalił, papuga leżąca u stóp katana zaczęła się poruszać i trzepotać skrzydłami. Ptak podniósł się chwiejnie, kapitan schylił się i posadził ją sobie na ramieniu.
- Co powiedział? – szepnął któryś z najemników.
Zielonkawoskóry pokręcił głową.
- O pasażerach, że ich tu nie chce. I mówił coś zapachu... mówił, że czuje zapach kogoś kto dotykał szabli. Nie zrozumiałem o co mu chodziło...

* * *
Szedł bezgłośnie, płynął wśród kłębków mgły pełznącej za nim. Przed nim rozciągała się szara równina, w której nieraz poruszały się niewyraźne, ciemniejsze kształty. Próbowały trzymać się jak najbardziej z dala od niego. Poszukiwał wśród nich mocniejszych odcieni, gwałtowniejszych ruchów, nietypowej reakcji. Cos błysnęło na horyzoncie, w bezkształtnej szarej mazi. Biała iskierka, rażący rozbłysk wielkości ziarenka pisku. Przystanął. Czekał, aż rozbłysk pojawi się znowu. Nie pojawiał się. Ruszył w tamtym kierunku.
* * *

Kiti;
Mroczna istota zbliżała się w twoim kierunku! Szła bardzo powoli i tajemniczo niepewnie, jej oczy nie spoglądały na ciebie, ale to nie zmieniało faktu, iż złowrogie ślepka przeraziły cię niemal do szpiku kości. Było w tej cichej, dziwnej istocie coś, co przerażało i wbijało w ziemię [w pokład tym razem]. A ty byłaś uwiązana!

* * *
Fala energii skanującej rozeszła się wokół jego stóp. Pierścień widocznego, połyskliwego fioletu rozszedł się niczym fala wybuchu po szarej przestrzeni, załamując się na pozornej pustce. Przystanął. Promień obiegł kształt grubego, wysokiego słupa, niskiej ściany, beczki... Przez ułamek sekundy szare, ciemniejsze fragmenty przybrały pod promieniem kształt ludzkich sylwetek. Rozejrzał się.
* * *
Kiti;
Mroczny zatrzymał się kilka metrów od masztu! Wyciągnął przed siebie dłoń i oparł ją na maszcie, jakby maszt interesował go teraz najbardziej! Zaczął przesuwać dłonią po powierzchni masztu, jakby ją badał. Stoisz ledwie dwa metry od niego, na tyle pozwala ci sznur!

* * *
Pod pokładem...
Otworzył drzwi.
W szarości błyszczał mały punkcik. Błyszczał słabą, fioletową iskierką.
- No nie...! Słyszysz mnie? Mości rycerzu...?! Leży! – westchnął kobiecy głos. – Nie umieraj, panie!... oh... A niech to, czym mam się teraz pożywić?! No dalej...! Szybciej! Daj z siebie więcej, potrzebuję tego życia, jeszcze trochę! Jeszcze troszeczkę i będę...! A to co?... Czy ktoś tu jest? Czy ktoś...? Co do...?
Wąż z mgły znieruchomiał, jego bezkształtny koniec celował w Ursusona, a konkretnie jego plecak. Trwało to kilka minut. Wreszcie wąż przemienił się w postać mrocznego mężczyzny, który ruszył w kierunku nieprzytomnego Ursusona.
- Oh nie! – jęknął głosik z plecaka. – Nie, nie!... Magetsu?! To ty?!
Demon uśmiechnął się jadowicie na powitanie.
- Aah, wiiitaj!... Nie, czekaj, nie! – pisnął przerażony kobiecy głosik. – Zostaw, to moje!!! Potrzebuję tego, to moja energia, zostaw ją, pierwsza ją znalazłam!!! Nie, proszę, potrzebuję jej!!!
Demon jednak nie wyglądał na skorego do dzielenia się posiłkiem.
* * *

Habaraganath;
Rejs upływał spokojnie. Siedziałeś w kajucie, z braku lepszych zajęć gapiłeś się przez okno na niebo. Towarzysz drow spał, albo czuwał z zamkniętymi oczami. Wolałeś go w każdym razie nie zaczepiać.
Odczułeś w pewnej chwili, że w kajucie się dużo cieplej i duszniej. Ciepło biło od drzwi, niczym od punktowego źródła, paleniska czy coś... Nie zdążyłeś dobrze zastanowić się nad istotą tego fenomenu, kiedy zauważyłeś że na drzwiach coś się porusza. Coś pełzało po drzwiach, jakaś plamka... robak? Po chwili urósł. Plamka, jakby coś ściekało po drzwiach, jakby...
Plamka zaczęła gwałtownie rosnąc i szybko pokryła całe drzwi! Wstrzymałeś oddech, a maź jaka wylazła na drzwiach oderwała się od nich, przyjmując dziwaczną postać! Co to u diabła jest???
elves 2 by ~youxiandaxia on deviantART

Dobra. Do kajuty wlazło właśnie... coś. Wlazło przez zamknięte drzwi. Stopniało na podłodze i zamieniło się w bezkształtnego węża z czarnej mgły. Luzik...
A Może By Tak... coś zrobić...?!
Odsunąłeś się odruchowo do tyłu, tak daleko jak mogłeś w tej ciasnej klitce. Twój towarzysz, drow, smacznie śpi na swoim łóżku. Jak on może spać, kiedy tu wlazło takie... coś?! Trąciłeś nogą krzesło, to przewróciło się. Drow ani drgnął, nie zareagował kompletnie na ten hałas...! Wąż z mgły również nie! Czy wszyscy są tu głusi?!

Mgielny wąż znów w oka mgnieniu przybrał bardziej ludzką postać. Czy raczej bardziej elficką!
Secrets by *keiiii on deviantART
Przybysz[ka?] rozejrzała się uważnie wokół. Spojrzała na śpiącego drowa, wyciągnęła ku niemu rękę... Przesunęła palcami po brzegu łóżka, na którym spał, jakby lóżko było bardziej interesujące niż drow. To samo uczyniła z twoim, pustym łóżkiem. Następnie wyciągnęła rękę przed siebie, jakby po omacku czegoś szukała. Zaczęła macać dłonią wokół siebie, po twoim pustym łóżku, po ścianie i szafie. Z racji, że klitka w której byliście była mała, poczułeś się nagle bardzo nieprzyjemnie! Czterooka elfka z mgieł skrupulatnie macała wszystko wokół siebie... i zbliżała się w twoim kierunku!!! Drow zaś śpi, jak zabity!

Dirith;
YouTube - Amv - Around the world

Ugh... co do...? Kręci ci się w głowie, jakieś koszmarne wizje, głosy...
- Znowu ten tygrys!!! Tam!!! Za nim!!!
Eh...? W ciemności... jakieś głosy...
Ukhhh!!! Zakręciło cię w głowie. Nie upadłeś, ale nim się opamiętałeś, byłeś już drowem, siedzącym na czworakach po środku ulicy! Ulica...?
- To on!!! To ten drow!!!
Zapach stęchłych murów, ciemność... kraty!
- Dajcie go tu!...
Kręciło ci się w głowie. Odzyskałeś w końcu przytomność i poderwałeś się z pryczy... Z pryczy!
http://images.wikia.com/thief/images...arrettcell.jpg

Odzyskiwałeś powoli świadomość... Więzienie. Byłeś w celi! Jak do cholery znalazłeś się w celi?! Szybko przeanalizowałeś sytuację. Cela wyglądała znajomo... zupełnie jak ta, do której zawlokła cię w sieci straż miejska po tym jak... ale w tamtej nie byłeś sam. Tu zaś byłeś sam, i to zdaje się sam w całych lochach! Ani śladu strażników, innych więźniów, idealna cisza, mrok... Pomyślałeś, że to sen. To musiał być sen, choć bardzo realny. Podszedłeś do krat i rozejrzałeś się.


Usłyszałeś kroki. Po lewej. Wyjrzałeś w korytarz i zobaczyłeś postać idącą w mroku. Kobieta. Elfka. Agh!!!...
Przebłysk wspomnienia uderzył w ciebie niczym ból głowy i skroni. Przez sekundę widziałeś znów to wspomnienie, tę elfkę z lukiem i płonącą strzałą...
Elfka odeszła za załom korytarza i straciłeś ją z oczu. Widziałeś ją przez moment ale coś krzyknęło w twojej duszy, że musisz za wszelką cenę unikać tej istoty, jeśli chcesz przeżyć!
Drzwi do twojej celi z cichym jękiem otworzyły się na oścież, choć ich nie dotknąłeś! Słyszałeś wyraźnie echo kroków elfki. Szła powoli, uważnie, a coś ci mówiło, że kogoś poszukuje. Że szuka ciebie. Że musisz uciekać.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 23-01-2011, 22:57   #126
 
Shawn's Avatar
 
Reputacja: 1 Shawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodze
- Stój! Jakem Habaraganath, stój! Zanim zbliżysz się do mnie na odległość kilku centymetrów powiedz mi kim jesteś! Wyglądasz na istotę magiczną, to pewne. Nie jesteś człowiekiem, przypominasz elfa. Jednak elfy chyba nie posiadają takich umiejętności. Jesteś w takim razie żywiołakiem, demonem, lub czymś w tym rodzaju. Nie chciałbym błędnie Cię ocenić, dlatego przedstaw mi się! Drowie, pobudka!!
Homunkulus ze stoickim spokojem siedział na łóżku wpatrując się w postać. Nie wyglądała normalnie. Wręcz przeciwnie, była to najdziwniejsza istota jaką miał możliwość kiedykolwiek oglądać. Chociaż, może kiedyś, w astralnych światach... Wszystko jest możliwe, jednak na pewno niewiele jest takich w Materii. Kiedy Istota zaczęła się zbliżać, wyciągnął przed siebie otwartą dłoń w geście nakazu zatrzymania.
- Więęęęęęęc?
 
__________________
Kiedyś ludzie byli sobie bliżsi...
Musieli...
Broń miała krótszy zasięg...
Shawn jest offline  
Stary 26-01-2011, 17:20   #127
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Sytuacja była bliska krytycznej. Istota z piekła rodem podążała w jej kierunku, a ona nie mogła zrobić nic, nic, nic! Była uwiązana do słupa i mogła co najwyżej biegać w kółko dopóki linka by się nie skróciła i nie uziemiła jej zupełnie! W pierwszym odruchu znieruchomiała zupełnie, podkuliła ogon i nastroszyła się. Mroczny kompletnie nic nie zrobił sobie jednak z jej pokazu i zajął się… macaniem masztu. Kiti miała wątpliwości, czy ta istota w ogóle coś widzi. Zachowywała się jak ślepa. Skoro jednak nie miała wzroku musiała mieć inne zmysły dzięki którym doskonale sobie radziła. Najemnicy usunęli się gdzie tylko mogli, byle z dala od tej istoty. To już o czymś świadczyło. Sam fakt że to coś pojawiło się jako mgła Inie nastrajał pozytywnie. Istota na pewno miała umiejętności przeciwko którym ostrza, czy zęby i pazury na nic się zdadzą. Kiti skuliła się, szarpnęła i zaparła się, ale szelki uprzęży trzymały ją. Próbowała przecisnąć przez sznur drżąca łapę ale nie było to możliwe. Była w pułapce! Bliskość tej mrocznej istoty przyprawiała ją o histerię. Starała się zachowywać jak najciszej i jak najspokojniej, a zarazem jak najszybciej uciec… jakoś! Pomyślała o przegryzieniu liny przywiązanej do masztu, gdyby się udało zerwałaby się i uciekła. Lina była jednak gruba i wilk mógł po prostu nie zdążyć z przegryzaniem, a wróg był tuż tuż! Wystarczyłoby aby wyciągnął rękę i mógł przypadkiem wymacać jej futro! Rozejrzała się w panice i wpadła na dziwaczny pomysł. Z masztu zwisał fragment olinowania od żagla, kilka metrów nad pokładem. Kiti w przypływie paniki pomyślała, że gdyby miała ręce mogłaby się wspiąć i chwycić tej liny. Ponieważ nie miała rąk, mogła tylko skoczyć, odbić się dodatkowo od masztu i spróbować chwycić zwisający z góry fragment olinowania, by an im zawisnąć. Miała nadzieję, że mroczna istota będąc ślepą nie będzie szukała wilka „u góry”, „ w powietrzu”! tylko „na dole”, na pokładzie! Była przerażona. Wymyśliła tylko taki plan. Nie było czasu. Postanowiła zaryzykować.
„Wszyscy święci razem wzięci!...” – zdążyła jeszcze się pomodlić i przymierzyła się do skoku.
Celowała na maszt, by tylnymi łapami zaprzeć się i odbić się wyżej od splotów liny z jej uprzęży na maszcie. Chwyci się zębami olinowania w górze i podkuli ogon i tylnie łapy z nadzieją, ze mroczny obmaca pokład wokół masztu i sobie pójdzie!

http://images50.fotosik.pl/79/3af211afef351461.jpg
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 26-01-2011, 22:18   #128
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Habaraganath;
Drow nie zareagował w żaden sposób na twoje wezwanie i próby pobudki. Zdecydowanie było coś nie tak z tym jego snem... ale miałeś w tym momencie większe problemy niż drowie chrapanie, bowiem kiedy tylko się odezwałeś, dziwaczna czterooka istota znieruchomiała i podniosłą głowę, spoglądając w twoim kierunku.
*
W szarości pojawiała się spirala, rozszerzająca się i biegnąca w powietrzu we wszystkich kierunkach z jednego punktu. Jej fragmenty pierścieniami załamały się na kształtach ścian i przedmiotów, bladnąc i zanikając. Magetsu patrzył. Ciemniejsza, szara plamka, bardzo niewyraźna, znajdowała się w okolicy skąd rozeszła się spirala.
*
Habaraganath;
Czterooka elfka spoglądała w twoim kierunku przez kilka sekund, a potem powoli uniosła prawą rękę i rozłożyła palce dłoni, jakby zasłaniała się przed czymś. Trzymałeś rękę w geście „stój”, a teraz ona podniosła rękę ,jakby mówiła „iti do domu”. Sekundę później rzuciła się w twoim kierunku z szybkością, która cię sparaliżowała!

Podskoczyłaś aż, kiedy czterooka uderzyła z potworną siłą rozłożoną dłonią o ścianę kajuty, jakieś 0,5 metra obok twojej głowy! Odruchowo próbowałeś poderwać się z łóżka i gdzieś uciec, ale z racji braku miejsca straciłeś równowagę, zaplątawszy nogi między łóżkiem a leżącym krzesłem, i przewróciłeś się na podłogę. Znieruchomiałeś w dziwnej „przewróconej” pozycji, zszokowany nagłą agresją, szybkością i siłą przybysz[ki]. Huknęło jak diabli, z taką siłą, że rozłożona dłoń istoty mogłaby zgnieść na miazgę twoją czaszkę o ścianę! Czterooka zaś znieruchomiała, z dłonią przytkniętą do ściany w miejscu uderzenia, gdzie o dziwo nie było wgniecenia. Trwała tak, jakby zdumiona własnymi poczynaniami. Przesunęła rozłożoną dłonią po ścianie, w lewo i w prawo. Powoli cofnęła rękę, jakby z zawodem, że nie znalazła tego, czego szukała. Rozejrzała się powoli i kontynuowała obmacywanie ściany i mebli, podążając znów w twoim kierunku.

Nagle wyciągnęła drugą rękę w bok i zaczęła macać brzeg drugiego łóżka, na którym leżał nieruchomo drow.

* * *
Zjawa elfki; [Kejsi]
Drow gdzieś tu był. Nie wiedziała tylko gdzie. Panująca wokół ciemność była przekleństwem. Drow na pewno w niej widział. Zawróciła i przeszła się korytarzem wzdłuż cel, spoglądając za kraty. Wszystkie cele po lewej i prawej były puste. Drow musiał się wydostać, a co gorsza wydostał się tak cicho, że tego nie usłyszała. Co ciekawe, nie skierował się po opuszczeniu celi prosto do wyjścia, na co liczyła. Nie, drow nadal gdzieś tu był. Siedział cicho. Szykował zasadzkę lub po prostu się ukrył. Ruszyła powoli korytarzem, czujnie nasłuchując. Musiał tu być. Przecież nie mógł wyjść na zewnątrz. Zastanawiała się czy ją zaatakuje, czy będzie się ukrywał. Było wiele miejsc gdzie mógł czatować na nią.
Był sprytny. Nie widziała czy zacząć poszukiwania od miejsc oczywistych czy od tych najbardziej podchwytliwych. Ostatecznie wybrała Dyżurkę. Najbliżej wyjścia. Zdawać by się mogło że nikt o zdrowych zmysłach nie próbowałby się ukryć akurat tam, kiedy ona była tuż obok, za ścianą. Ale drow mógł właśnie to zrobić. Było tu wiele miejsca na kryjówki i mógł wyskoczyć zza węgla. Postanowiła przeszukać pomieszczenie powierzchownie, szukając śladów zdradzających pobyt drowa w tym pomieszczeniu. Ślady na kurzu, ślady na podłodze, coś przesunięte, srebrny włos, cokolwiek... Zajrzała do szafy, odsunęła regał, który wydawał się zbytnio odstawać od ściany, zajrzała dla spokoju pod biurko i za biurko. Ku swemu zgorzknieniu nie znalazła nic podobnego. Chybiony trop. Postanowiła jednak upewnić się, że drowa w dyżurce nie ma i nie będzie. Znalazła w dyżurce kawałeczek sznurka i pęk kluczy. Uwiązała klucze, tworząc z nich kompozycję przypominającą dzwoneczki. Przy lekkim poruszeniu klucze obijały się o siebie, dźwięcząc, cicho, krótko, ale powinno wystarczyć. Przymknęła drzwi po czym uwiązała pęk kluczy na sznureczku na klamce od wewnątrz. Po chwili wyszła z powrotem na korytarz. Wychodząc zamknęła za sobą drzwi. Jeśli ktoś je otworzy klucze powinny spaść albo zabrzęczeć. Taki przynajmniej był plan. Nadal panowała idealna cisza. Drow był uparty, szukanie go było jak szukanie elfa w lesie czy igły w morzu siana. Musiał być jednak zdezorientowany i na pewno myślał, że to wszystko jest snem...

Dirith; [eTo]
http://311wdhiz.blox.pl/resource/zamek_12.gif
http://daszka.dicant.net/wp-content/...ala-tortur.jpg

http://wlochy.praktycznyprzewodnik.e...iniarnie-5.jpg

Dirith nawet nie zorientował się kiedy zasnął. Jedyne co mu pałętało sie na skraju świadomości, to jakiś dziwny sen, jakby był w jakimś mieście i z niewiadomych przyczyn zmienił się z tygrysa w drowa. Dodatkowo ludzkie krzyki majaczące we śnie, świadczyły, że jak zwykle dobrze się bawił. Szybko jednak sceneria trochę się zmieniła, a do jego nozdrzy wleciał stęchły zapach lochów do których był wrzucany, po czym przy kolejnych zawrotach głowy sytuacja trochę się wreszcie wyklarowała.
Tym razem widział już wyraźnie kraty i mury celi w jakiej się znajdował więc poderwał się szybko i rozejrzał się. Widok kajdan i pryczy nie nastawiał go optymistycznie.
~ Szlag, ten zgniły dupek musiał coś dosypać do jedzenia.. ~pomyślał zaciskając zęby w irytacji.
Cela wyglądała na znajomą, jednak brakowało w niej jednego elementu. Współwięźnia, który z reszta z tego co drow pamiętał, nie okazał się nazbyt użyteczny podczas ucieczki. Gdy usłyszał kroki mimowolnie podszedł do krat aby zobaczyć kto jest sprawcą tego hałasu i gdy tylko jego oczy spoczęły na elfce, ogarnęła go bolesna fala uderzeniowa, jakby wbijało się w niego kilkadziesiąt różnej wielkości pocisków, tyle że czas się jakby cofał i owe szrapnele właśnie opuszczały jego ciało. Następnie do umysłu wpadł obraz eflki stojącej z łukiem jakby właśnie oddała strzał, po czym czas znowu się cofnął i Dirith zobaczył płonącą strzałę lecącą wstecz w kierunki strzelca.
Kiedy wspomnienie wreszcie się skończyło a kobieta poszła za załom korytarza, mroczny elf wyraźnie odetchnął w ciszy. Nie rozumiał do końca co się dzieje, jednak całe jego ciało i wszystkie instynkty mówiły mu, aby znaleźć się jak najdalej od tego miejsca, a przynajmniej od tej elfki. Dirith na pewno świadomie by sie do tego nie przyznał, ale w tym momencie po raz pierwszy w życiu poczuł strach i to nie byle jaki, gdyż był niemalże na skraju paniki.
Gdy drzwi uchyliły się spojrzał gwałtownie w ich kierunku, jakby właśnie się spłoszył, jednak na szczęście nikogo w nich nie było. cichy zgrzyt oprzytomnił go lekko i zaczął myśleć bardziej trzeźwo. Lekko roztrzęsionymi dłońmi zdjął więc płaszcz i ułozył go na pryczy tak, aby na pierwszy rzut oka można było uznać iż ktoś na niej leży. Jeśli na pryczy było jakieś posłanie, to z chęcią je wykorzystuje aby przynęta mająca zająć elfkę na chwilę wyglądała bardziej realnie.
Następnie drow skradając się najciszej jak potrafił podszedł do drzwi i rozejrzał się ostrożnie po korytarzu. Nikogo w nim nie było, więc wyszedł i skierował się w prawo, aby zajrzeć do jednego z pomieszczeń, które okazało się salą tortur. Jako, że nie było tam dużo możliwości do schowania się postanowił przeszukać. Okazało się, że była to kuchnia w której miał już większe możliwości. Co prawda nie zamierzał chować się za szafkami, lub w jednej z nich, gdyż dostęp do tej kryjówki był zbyt łatwy, jednak jego uwagę przykuły worki. Rozejrzał się więc szybko w poszukiwaniu jakiegoś pustego wroka i gdy go znalazł, zaczął spokojnie przygotowywać miejsce do ukrycia się. a mianowicie przygotował pełne worki, które zamierzał na sobie położyć, gdy samemu wchodził do pustego worka jaki znalazł. Zamierzał tak je ustawić, żeby samemu byc na dnie przygnieciony innymi workami. Jednocześnie sam schował się szczelnie tak aby wyglądał na najzwyklejszy worek, po czym znieruchomiał, zamknął oczy i nasłuchiwał. lekko roztrzęsione ręce nie pomagały w tym, więc spiął się na tyle aby drżenie ustało, po czym zaczął stopniowo oddychać coraz wolniej, aby być w absolutnej ciszy.

Udało ci się bezszelestnie dostać do kuchni. Zmajstrowałeś worek. Po chwili byłeś już w niego zawinięty i poprzykrywałeś się pozostałymi workami na ile zdołałeś. Zgrywałeś grzeczną, nie wadzącą nikomu porcję ziemniaczków.
Usłyszałeś znów kroki elfki. Wstrzymałeś oddech. Miałeś przykre wrażenie, że ona cię widzi. Że patrzy na ciebie z politowaniem i czymś, co mroziło krew w żyłach. Serce biło ci mocno. Co takiego było w tej istocie, co tak paraliżowało...? Każda cząstka twojego jestestwa krzyczała, błagała, abyś znalazł się jak najdalej od tej elfki... Słyszałeś, wróciła do głównego korytarza, szła powoli i czujnie.
- Drowie – ku twemu zdumieniu zawołała, poszukując zguby. – Halo, jesteś tu?
W jej glosie wyczuwałeś wahanie i zagubienie. Miałeś wrażenie że znasz ten głos, jednak wydawał ci się obcy i nei mogłeś go skojarzyć z konkretną osobą. Słyszałeś wyraźnie niesione echem kroki elfki – poszła do pomieszczenia tuż przy korytarzu, w którym zniknęła na samym początku. Czy gdzieś w okolicy. Zdawało ci się, że jest w pomieszczeniu naprzeciwko kuchni.
- Tylko spokojnie… - poprosiła, unosząc ramiona w pokojowym geście. – Nie przyszłam tu by cie skrzywdzić…
Słyszałeś, jak elfka krąży po pomieszczeniu naprzeciwko, przesuwa i przetrząsa jakieś przedmioty, szukając czegoś. Usłyszałeś jak otwiera i zamyka szafę, przesuwa jakiś większy mebel. Mówiła coś, ściszonym głosem, nie mogłeś dosłyszeć. Po kilkunastu minutach usłyszałeś skrzypienie zamykanych drzwi i znów kroki na korytarzu. Zatrzymała się. Wstrzymałeś znów oddech. Stała na korytarzu, lub w progu kuchni.
- Wiem że tu jesteś… - powiedziała znów, nerwowo i z zagubieniem. - Nie bój się, chcę ci pomóc! – zapewniła troskliwie, z rozpaczą. – Wyjdź! Wiem kim jesteś, drowie… Nie musisz się ukrywać! To jest plan astralny, trafiłeś tu ponieważ twoje życie w planie materialnym ledwo się tli…! – zawołała z nerwową rozpaczą. - Ktoś cię otruł! Umierasz. Straciłeś przytomność, twoje ciało powoli umiera... Chcę ci pomóc, wyprowadzić cię stąd… Drowie, słyszysz mnie? Chodź ze mną, póki nie jest za późno…! – ostatnie zdania wypowiedziała spoglądając w głąb korytarza, echo to zdradzało.

* * *
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.

Ostatnio edytowane przez Almena : 26-01-2011 o 22:23.
Almena jest offline  
Stary 26-01-2011, 22:26   #129
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Zjawa elfki; [Kejsi]
Cisza. Drow nie odpowiedział. Nawet nie raczył hałasować. Cholera. Nie wyszedł jeszcze z kryjówki, ale to nie zmieniało faktu, że ziarno niepewności zostało zasiane.
A jednak. Zobaczyła, że ktoś leżał na jednej z prycz. Ostrożnie podeszła bliżej. To coś leżało nieruchomo i było nazbyt podejrzane. Wątpiła, aby był to drow. Podeszła trochę bliżej. Był to chyba zwitek czegoś przykryty płaszczem. A może to jednak drow? Taka banalna, groźna sztuczka? Jeśli to nie drow, to przynęta a więc drow może czaić się w okolicy na zasięg błyskawicznego ataku.
- Gdzie jesteś...? Musisz stąd jak najszybciej odejść, zanim twoje ciało przestanie oddychać!... Drowie!... – zatrzymała się patrząc na płaszcz. – Tu jesteś!... – podbiegła do płaszcza, przystanęła. – Drowie...? Nic ci nie jest?! – rzuciła się w panice by „ratować płaszcz”, starając się wyglądać jak najbardziej przekonująco.
Przypadła do płaszcza i „objęła” zwitek ramionami, jak rannego, by po chwili ze zdumieniem stwierdzić, że to nie drow. Czujnie obejrzała się, ale nic nie słyszała, nic nie zauważyła. Drow nie zaatakował, nie ujawnił się. Czyli musiał zaszyć się w kryjówce i zostawił przynętę. Pewnie ukrył się gdzieś daleko od tego miejsca, skoro zamierzał się ukryć. Odpadały cele naprzeciwko i pomieszczenie naprzeciwko. Możliwe że wybrał wariant najbardziej typowy, kryjówkę w pomieszczeniu najbardziej oddalonym od miejsca, z którego ona nadeszła. Pomieszczenie na końcu więzienia zamierzała przeszukać w następnej kolejności.
Wyszła na korytarz, zrozpaczona sztuczką z płaszczem. Cholerny drow. Jeśli nie wywabi go, nigdy go nie znajdzie na czas.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 26-01-2011, 22:32   #130
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Dirith; [eTo]
Drow tylko skulił się jeszcze bardziej gdy usłyszał ten dziwnie znajomy głos. Nie miał najmniejszego pojęcia co się z nim dzieje, i czemu jedyne do czego ma chęć to ucieczka. W między czasie znowu zaczął myśleć o ostatnich przebłyskach wspomnień jakie powróciły do jego świadomości. Wyraźne juz było to, że to właśnie ta elfka wysłała płonącą strzałę w stronę beczki, która wybuchła, na pewno raniąc go mocno. Nawet w przebłysku to wyczuwał. Ostatnią rzeczą jaką pamiętał to był ból i nic więcej.. Czyżby wtedy zginął?
~ Nie, to chyba nie możliwe.. nie dałbym się załatwić w tak głupi sposób.. ~próbował wmawiać sobie, jednak nie zmieniało to faktu, że Ritkel był zdolny do wskrzeszania swoich chimer. niejednokrotnie był tego świadkiem mimo, że jego twórca niezbyt przychylnie patrzył na takie twory, to jednak często je wskrzeszał aby pełniły rolę mięsa armatniego najgorszego sortu.. A przecież zanim zbuntował się po raz drugi był praktycznie najlepszą z jego chimer i pełnił funkcję jego najlepszego zabójcy.. tak jak przed pierwszym buntem..
Gdy usłyszał kolejne słowa dochodzące z korytarza lub progu kuchni oprzytomniał szybko. Jednocześnie znowu urósł w nim strach, więc zacisnął zęby z całych sił, po czym w prawej ręce zmaterializował rękojeść sztyletu, którą także ścisnął. dotyk stali w reku uspokoił go nieco. Dzięki temu miał dodatkową możliwość szybkiego ataku gdyby jego kryjówka została znaleziona, jednakże nie zamierzał się wdawać w walkę, tylko uderzyć tak aby uzyskać dostęp do drzwi i móc uciec.
Jeśli to by się udało, to spróbuje zatrzasnąć je za sobą i jeśli posiadają zamek spróbować zmienić kształt swojej broni w klucz i spróbować je zamknąć z elfką w środku. Gdyby jednak nie pasował, to mimo wszystko przytrzymując drzwi Dirith nadal próbowałby je zamknąć próbując dopasować swoją broń-klucz do zamka.
Jednakże póki co nie robi nic, poza jak najcichszym przebywaniem w kryjówce i nasłuchiwaniem.

Usłyszałeś znów kroki. Oddalały się. Elfka nie weszła do kuchni! Uspokoiłeś nieco oddech, podniesiony na duchu.
- Gdzie jesteś...? – echo niosło znów głos elfki. – Proszę! Musisz stąd jak najszybciej odejść, zanim twoje ciało przestanie oddychać!...
Nasłuchiwałeś. Kroki oddalały się miarowo, aż ustały.
- Drowie!... Tu jesteś!...
Serce zabiło ci mocno. Usłyszałeś, jak elfka biegnie. Ale odgłos ten oddalał się, aż ustał, zatrzymała się gwałtownie.
– Drowie...? Nic ci nie jest?!
Usłyszałeś jak coś szeleści i spada na podłogę. Pewnie znalazła twój płaszcz. Przez chwilę panowała cisza. Potem znów usłyszałeś nerwowe i szybkie kroki na korytarzu.
- Proszę!... – zawołała znów. – Drowie, to nie jest sen!... To dzieje się naprawdę! Zostałeś otruty, musisz się z tego wyrwać, musisz się ratować!... Choć ze mną, pokażę ci wyjście, wyprowadzę cię z tego koszmaru!... – nawoływała, idąc do końca korytarza. – Nie bój się, nie mam broni! Nie chcę cię skrzywdzić! Chodź ze mną, zanim utkniesz tu na zawsze!
Usłyszałeś, jak elfka krąży przez chwilę krąży w kółko, z zagubieniem i frustracją. Potem kroki oddaliły się, chyba weszła do jednego z pomieszczeń na końcu korytarza. Przez kilkanaście minut słyszałeś hałas, musiała przeszukiwać pomieszczenie. Słyszałeś brzdęk jakiegoś metalu, spadanie/strącanie czegoś na podłogę, zatrzaskiwanie drzwi szaf i szafek, ogólny hałas towarzyszący przeszukiwaniu/demolowaniu.
- Proszę cię, wyjdź, czas się kończy! – usłyszałeś ją znów na korytarzu.
Trzask drzwi oznaczał, że zamknęła je za sobą. W jej zdyszanym głosie wyczuwałeś narastająca frustrację i panikę.

* * *
Dirith; [eTo]
Mimo, że elfka nie weszła do kuchni tylko poszła gdzieś dalej, drow spiął sie mocniej, gdy usłyszał jak elfa podniesionym głosem go woła a następnie gdzieś biegnie. Miał w tej chwili wrażenie, że jest tuż obok i zaraz będzie musiał walczyć aby móc od niej uciec. Na szczęście zdrowy rozsądek wziął górę nad spanikowanym instynktem i mroczny elf tylko wstrzymał oddech przysłuchując się krokom przeciwniczki z bezpiecznej, póki co kryjówki. Następne słowa i odgłosy utwierdziły go w przekonaniu, że dobrze zrobił zostawiając płaszcz w postaci prowizorycznego "drowa". Dzięki temu wiedział przez chwilę gdzie na prawdę dokładnie się znajduje oponentka. Gdy po upadku płaszcza nastała cisza, przez głowę drowa przeleciało kilka myśli w ojczystym języku, które odnosiły się do dławienia znalezioną garderobą, niewybrednymi epitetami i stwierdzeniem, że póki co nigdzie się nie ruszy.
Taki też miał zamiar, po prostu siedzieć cicho, gdy elfka przeszukuje inne pomieszczenia. Zastanawiał się co prawda, czy słowa tej kobiety mogą w jakimś stopniu być prawdziwe, jednak póki co nie miał na tyle odwagi, aby wyjść z ukrycia. A nawet jeśli, to nie zamierzał tego sprawdzać gdy Ona kręci się w pobliżu.
Jednak po kolejnej chwili namysłu, postanowił jednak zadziałać. Wpierw sprawdził, czy ma przy sobie swoją zmiennokształtną broń, nakazując jej zmienić się w jakiś klucz. W worku co prawda nie było zbyt jasno, jednak dla przedstawiciela tej podziemnej rasy nie stanowiło to dużego problemu. Następnie miał zamiar poczekać, aż elfka zabierze się za przeszukiwanie kolejnego pomieszczenia. Z tego co zauważył, nie starała się być zbyt cicho ani nie robiła tego zbyt szybko, więc jego plan miał szanse się udać. A zamierzał zamknąć ją w jednym z pomieszczeń, podczas gdy Ona zajęta by była przeszukiwaniem.
Dlatego gdy zaczną się hałasy, Dirith zamierza wyjść z ukrycia i cicho podkraść się do przeszukiwanego pomieszczenia. Dzięki hałasom towarzyszącym przeszukiwaniom, najprawdopodobniej nie stanowiłoby to dużego problemu. Jednakże, teraz miała nastąpić najgorsza część planu. A było to ciche zamknięcie drzwi, które mogłoby zostać zauważone, lub wejście do pomieszczenia aby zamknąć drzwi. Następnie trzeba jeszcze szybko je zamknąć na klucz, co także mogłoby być dosłyszane, jednakże jeśli drzwi nie okazałyby się kratą, była szansa na uniknięcie kontaktu wzrokowego. Potem już tylko wystarczy poświęcić część swej broni, aby zostawić kawałek jej w zamku co uniemożliwiłoby elfce skorzystanie z klucza, jeśli taki by posiadała.
Potem już tylko wystarczyło odetchnąć i sprawdzić, czy w którymś z wolnych pomieszczeń faktycznie nie znajduje się wyjście.
Jeśli jednak coś poszłoby nie tak, to Dirith zamierza spróbować szybko, a przede wszystkim cicho uciec do sali tortur, gdzie zamierza sie schować pod roboczym blatem.

** *
Zjawa elfki; [Kejsi]
Cholera. Znowu nic. Dramat trwał, drow prędzej czy później wymięknie... Jest zdezorientowany, nie wie co się dzieje... Jedyna nadzieja w jego desperacji. Czas się kończył, iskierka wygasała, lyrium zaczynało działać i drow zapadał w coraz głębszy sen, zaraz go zgubi...

Weszła do pomieszczenia naprzeciwko. Był to magazyn. Pech, drow mógł się tu głęboko zakopać w tych skrzyniach i pakunkach... A czas się kończył...

Wybrała wielką szafę, zajmującą całą ścianę. Trzymano tam robocze ubrania, pościel, szmaty, ogólnie nieziemsko brudne i cuchnące rzeczy. Otworzyła szafę i zaczęła ją przetrząsać. Zamarła w bezruchu, kiedy usłyszała, jak drzwi magazynu zamykają się cichutko.
Jest!!! Nie do wiary, głupiec!...
- Grzeczny drow...! – pochwaliła z szerokim uśmiechem, obracając się w kierunku drzwi.
Ku swemu zdumieniu usłyszała przekręcanie klucza w zamku masywnych, okutych drzwi. Skąd on wziął klucz...!? Chrząknęła z niezadowoleniem.
- Niegrzeczny drow... – mruknęła.
No to po zabawie. Podniosła rękę ku drzwiom.
- Chodź no tu do mnie... – syknęła do siebie.

Dirith; [eTo]
Wyszedłeś z bezpiecznej kryjówki. Przytłaczało cię wrażenie, że elfka za chwilę cię znajdzie. Słyszałeś wyraźnie, jak przerzuca jakieś rzeczy w pomieszczeniu po prawej, na końcu korytarza. Zakradłeś się do drzwi. Zajrzałeś. Był to magazyn. Wielka szafa zajmowała całe jedno skrzydło pomieszczenia. Elfka dosłownie kopała w niej, niedbale wyrzucając z niej prześcieradła, worki i jakieś szmaty. To twoja szansa! Pozostając na korytarzu zamknąłeś masywne, okute drzwi do magazynu i błyskawicznie zabrałeś się za tworzenie klucza.
- Grzeczny drow...! – usłyszałeś zadowolony głos elfki.
Szybko!... Chyba się... udało...? [klik!] Tak, chyba działa, zamknąłeś drzwi!...

Ulżyło ci. Nie zamierzałeś jednak tracić ani chwili, szybko przebiegłeś się korytarzem, zaglądając do nieznanych ci jeszcze pomieszczeń i poszukując wyjścia...
Kiedy naraz rozległ się potworny huk i całe lochy zadrżały w posadach!!!

Zdezorientowany zasłoniłeś głowę ramionami przed spadającym z sufitu gruzem! W ostatniej chwili uskoczyłeś, fragment sufitu zawalił się, a ty niby w zwolnionym tempie zobaczyłeś, jak wygięte i wyłamane drzwi od magazynu wyrzucone z potworną siłą do korytarza rozbijają się na ścianie. Ułamek sekundy stałeś jak zahipnotyzowany. A potem rzuciłeś się ku najbliższym drzwiom, ku sali tortur...

Zjawa Elfki; [Kejsi]
Stanęła w progu, gdzie nie było już drzwi. Fragment sufitu zawalił się, kurz i pył unosily się wokół. Cholerny drow. Zdołał zbiec, ale nie uciekł daleko...
Drzwi od magazynu broni i rzeczy ukradzionych/znalezionych były zamknięte, tak jak je zostawiła. Drzwi od dyżurki także. W magazynie z którego właśnie wyszła drowa na pewno nie było. Wątpiła, aby schronił się w celi, za kratami, gdzie był bardzo widoczny. Musiał schować się w sali tortur lub w kuchni.
Po akcji z płaszczem i podpuchą podejrzewała, że drow przez cały czas ukrywał się właśnie w sąsiedniej do cel sali tortur. Stamtąd też wypełzł, by zamknąć ją w magazynie. Albo tam powrócił, do bezpiecznie przygotowanej i sprawdzonej kryjówki, ale spłoszony wywarzeniem drzwi uciekł jak najdalej, do kuchni.
Cholerny drow.
Czas mijał, ale była jeszcze szansa.
Ostatecznie założyła, że drow chciał zamknąć ją w magazynie i rzucić się do wyjścia z lochów. Po tym jak fragment sufitu runął, drow nie zdążył dobiec na miejsce i uciekł do kuchni, blisko wyjścia.
Ten cholerny drow śmiał podjąć próbę zamknięcia jej w magazynie! Był odważny. Założyła, że i kryjówkę wybrał sobie nietypową. Teraz kiedy to już wiedziała, odrzuciła wszelkie szafy i szafki, miejsce gdzie z reguły chowają się śmiertelnicy.
Czas się kończył.
- Wiem że tu jesteś, wyjdź!... – powiedziała z rozbawieniem, ruszając do sali tortur.

* * *
Habaraganath;
Czterooka elfka zachowywała się jak niewidoma pomimo dwóch par oczu! Stojąc pomiędzy łóżkami, dłońmi macała brzegi obu, próbując określić swoje położenie w przestrzeni. W pewnym momencie lewą ręka trąciła ramię śpiącego drowa. Cofnęła rękę, jakby zdumiona tym odkryciem. Przesunęła się bliżej śpiącego nieprzytomnie mrocznego elfa, dotknęła znów jego ramienia, badawczo przesunęła po nim ręką. Drugą dłoń powoli opuszczała, badając powietrze, aż natrafiła na opór, na pierś śpiącego drowa. Zaintrygowana, przyłożyła rozłożoną dłoń na wysokości mostka mrocznego elfa, drow drgnął nagle, skrzywił twarz i wydał z siebie stłumione, bolesne stęknięcie.

* * *
Zjawa elfki; [Kejsi]
Czas się kończył. Wybrała najdziwniejszą kryjówkę w sali tortur. Podeszła do stalowej dziewicy, czujnie, jakby drow mógł wyskoczyć z wnętrza kopuły ze sztyletem w ręku. Z zamachem otworzyła narzędzie tortur i syknęła z zawodem, widząc ziejące pustkami, naszpikowane kolcami wnętrze.
- Jeszcze mi nie uciekłeś... – syknęła do siebie. – Jeszcze się odezwiesz, piśniesz, przygnieciony gruzem!!!
Z wściekłością machnęła ręką na odlew. Mury zadrżały, słaby sufit znów nie wytrzymał, podłoga zadrżała pod uderzeniami walącego się miejscami gruzu. Nasłuchiwała. Syknęła znów. Czas się kończył. Wściekła, zamaszystym krokiem wyszła na korytarz. Gruz zawęził przejście, drow nie leżał przygnieciony kamieniami. Cholera. Ruszyła do kuchni. Stanęła w progu, nasłuchując.
- Wyłaź, szczurze!!! – wycedziła z desperacją.
Wątpiła jednak, aby wyszedł. Czas się kończył. Chwyciła lampkę oliwną. Zauważyła bałagan przy stercie worków, ale uznała to za kolejną podpuchę. Jeśli gdzieś mógł się schować ktoś tak nietypowy jak ten drow, to tylko w szybie nad paleniskiem. Podeszła do zgaszonego paleniska, ostrożnie zajrzała w górę szybu, przyświecając sobie lampą. Cholera, pusto! Krzyknęła ze złością, cisnęła lampą o podłogę, rozbijając ją...

* * *
Czarna Rosa była darem od Mgieł. Oczywiście, Chaos nie miał zdolności tworzenia przedmiotów z drewna z Mgieł, ale to w niczym nie przeszkadzało. Czarna Rosa była statkiem niezatapialnym. Czy rzec by należało – nieśmiertelnym. Jej nieśmiertelność, zdolność lotu i własna zdolność reagowania wynikały z faktu że statek był „nawiedzony”. Choć Może to złe słowo w tym momencie. Statek był raczej opętany.

Pani demonów ofiarowując prezent znalazła kozła ofiarnego, który zawalił powierzoną mu misję – zamiast go zlikwidować, nakazała mu opiekować się Czarną Rosą i mieć oko na statek i kapitana, ulubieńca Mgieł. Demon za karę musiał opętać statek i Czarna Rosa żyła teraz jego energią, naprawiała się jego nieśmiertelnością, unosiła się w przestworzach i inne takie. Kapitan statku utrzymywał demona z ryzach, bowiem ten był tu za karę i Pani Mgieł nie chciała słyszeć o jego złym zachowaniu. Demon zaś żywił się energią załogi i samego kapitana – bardzo specyficzną energią… Kapitan był psionikiem, mógł dawać demonowi to czego ten potrzebował bez większej szkody dla swojego zdrowia. Ale ci, którzy psionikami nie byli, cóż… niektórzy nie opuścili pokładu Czarnej Rosy.

Magetsu – bo tak zwał się demon Czarnej Rosy – nie tolerował obcych na swoim pokładzie. Obrażony na cały świat za przymus pilnowania tego statku, był bardzo agresywny w stosunku do obcych – gdyż Pani Mgieł nakazała mu dbać o kapitana, nie zaś o załogę, a zwłaszcza nie o obcych. Byli to wiec jedyni, na których mógł rozładowywać swoją złość. Kapitan zabierał czasem pasażerów – czasem by rozładować gniew Magetsu i sprawić mu przyjemność, czasem odwrotnie – by go podrażnić i podroczyć się z nim. Magetsu bowiem był specyficznym demonem i miał problem z pewnym rodzajem ofiar.

Kapitan wyjął z kieszeni mały, płócienny woreczek i zważył go w ręce. Zastanawiał się, czy dosypał wystarczająco dużo lyrium do zupy rybnej i czy drow rzeczywiście zjadł wszystko. Lyrium było używką, która pozwalała magom na szybką regenerację many. U istot niemagicznych wywoływało halucynacje i bardzo głęboki sen. A także niewielkie zaniki pamięci. Drow miał się obudzić i mieć pewność że po prostu zasnął i miał zły sen. Lyrium nie miało zapachu ani smaku, więc jest szansa, że drow nie wie co go dopadło…

* * *

Magetsu był zły. Jest taki stan umysłu, przy którym energia istoty żywej staje się dla niego niewidoczna, nienamacalna, a co za tym idzie – nie może jej uszkodzić. Istoty magiczne rodzą się z taką tarczą, a niemagiczne osiągają ją w medytacji lub bardzo głębokim śnie, kiedy świadomość, jaka jest w stanie reagować na obecność demona, zanika. Przekleństwem Magetsu było to, iż nie mógł dostrzec ani skrzywdzić istot których umysł, jak to nazywał, zamykał się. Kapitan Czarnej Rosy był inteligentny i złośliwy – czasem faszerował swoich pasażerów lyrium, fundował im halucynacje i nieprzytomny sen, tym samym odcinając ich umysł od doznawania najprostszych doznań i uczuć. Dla Magetsu stawali się niewidoczni i nieosiągalni. Nie zawsze jednak kapitan zdążył zaaplikować odpowiednią dawkę i nie zawsze lyrium zdążyło zadziałać. Magetsu nauczył się odszukiwać tlące się wciąż iskierki i atakować je, wabić, aby odezwały się do niego, aby się zbudziły. Ich niematerialna niewidoczność doprowadzała go do szału. Póki ich nie widział, nie mógł wyrządzić im krzywdy w planie materialnym, nawet, jeśli fizycznie znalazł położenie ich ciał. To była jego klątwa i ktoś tam u góry miał z całej sytuacji wielki ubaw, kiedy potężny demon nie mógł zabić śmiertelnika stojącego o krok od niego.

Spoglądał w szarość. Fala rozeszła się promieniem wokół, obrysowując zarys ludzkiej sylwetki leżącej na łóżku. Podniósł dłoń, przesunął raz jeszcze po powierzchni szarości. Przez moment wydawało mu się, że widzi jakąś różnicę... Zarysy ludzkiej sylwetki szybko jednak rozmyły się w bezkształtną masę. Diagnoza; obiekt nie jest żywy.

* * *
Habaraganath;
Czterooka wyprostowała się, odjęła ręce od leżącego drowa. Zaczęła znów macać twoje, puste łóżko.

Kiti;
Plan był ryzykowny i drastyczny. Uznałaś jednak że nie zdążysz przegryźć żeglarskiej liny i postanowiłaś się ewakuować. Sznur pozwalał ci odejść na 2 metry od słupa... ale była szansa na zawiśniecie na linie od żagla i pozostanie w ukryciu NAD wrogiem! Zaryzykowałaś. Odbiłaś się od splotów liny na słupie i zdołałaś dosięgnąć pyskiem liny od żagla! Wbiłaś się w nią zębami i... wisisz. Sukces!!!
Podkuliłaś ogon, tylnie łapy i podciągnęłaś tyłek w górę na ile mogłaś. Mroczny obmacał maszt dookoła, wymacał sploty sznura na nim. Przesunął ręką od splotu kawałek po twojej smyczy, ale wyczuwszy że idzie w górę, od masztu, zostawił sznur w spokoju. Okrążył maszt, w utrapieniu się rozglądając wisiałaś nad nim, nie zwrócił na to najmniejszej uwagi! Kiedy odszedł spod masztu odetchnęłaś głęboko w duchu.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172