Rei siedział nieco zmęczony sytuacją, przyklejał oczy do szyby z miną jakby miał zaraz zasnąć.
Znudzony brakiem wszelkiej aktywności którą mógłby uznać za życie opuścił gildię jako pierwszy, wszystko było spoko gdyby nie jeden mały problem: zapomniał biletu.
W dodatku nie poprosił o niego gdy wrócił po wskazówki drogowe, których i tak w końcu nie wziął, bo przez pierwsze pół minuty po zadaniu pytania wszyscy byli czymś zajęci.
Plątanina po mieście była dosyć kłopotliwa, Rei zawsze miał problem aby zapamiętać gdzie co jest i jak tam trafić, miał problem nawet aby znaleźć gildię, choć słychać ją na dobre pół miasta.
W efekcie stracił wszystkie pieniądze jakie mu zostały aby trafić do wioski, zaś z wypłaty będzie musiał kupić bilet w drugą stronę...
Pokładał się na oknie tak że hełm zaczął mu się zsuwać z głowy, więc co rusz go poprawiał.
Trwał w takim stanie niczym na kacu dobrą chwilę, z grubsza nie interesując się Dantem z którym przy okazji trafili na te same miejsca.
Choć w sumie mogli kogoś poprosić aby zwolnił miejsca dla całej ekipy, ewentualnie proponując przeniesienie rzeczy na wolne miejsca. W końcu będą jechać dwa dni, ludzie nie są chamscy na tyle aby odrzucić tak proste prośby.
Po jakimś czasie wpadło mu do ucha co mówiła dwójka przed nimi. O tych podróżnikach wspominał mu mistrz Markov...czy tam Malkov....oj, karzełek.
Teoretycznie po dobrych dwóch-trzech latach od straty rodziny pogodził się z tym, choć powstawała coraz to nowsza nadzieja...Czy istniał ktokolwiek kto mógłby tworzyć coś z niczego nie będą w jego rodzinie? Choć w teorii mogło chodzić o maszyny drewniane...No i tamta dwójka powinna być od niego starsza, choć nie był tego pewien, pamiętał wszystkich jak przez mgłę.
Nim się zorientował miał łzę w oku, nie pragnął jej, więc jednym ruchem ją wytarł, po czym odwrócił się do dwójki przed nimi.
- Przepraszam państwa, czy chodziło o coś takiego - tu klasnął w dłonie szepcząc coś, po czym wyjął z nich małego ptaka z żelaza, pokręcił kilka razy kluczem w jego plecach a ten zaczął lekko się unosić machając skrzydłami.
Kobieta w fikuśny kapeluszu spojrzała na metalowego ptaszka i uśmiechnęła się.- No prosze jaki zdolny młodzieniec! Niestety nie wiem czy tworzyli takie rzeczy, bowiem słyszałam tylko plotki. Ale z tego co wiem to chyba właśnie coś takiego umieli wytworzyć. - powiedziała dalej zaciekawionym spojrzeniem obserwując metalowe stworzenie.
"eh, no tak" zmartwił się Rei, patrząc na swój twór, lekko unoszący się nad jego ręką.
Po półtora minuty po prostu zniknął, a jego autor z powrotem położył głowę na szybie niczym na oparciu łóżka.
- Mogę wiedzieć gdzie można poznać więcej takich plotek? - dopytał.
- Na wschodzie dużo osób o tym mówi. Stamtąd przyjeżdżamy. - odpowiedziała kobieta wskazując ruchem głowy na swego towarzysza.
- Wschód, huh? - zamyślił się Rei. - To chyba nie w tą stronę... - mruknął do siebie po dłuższej chwili raczej ciężkiego myślenia. - Ah, tak! Berm miało być na północy. Szkoda że nie mam przy sobie notatnika... - Odwrócił się do Dantego. Z potwornie słooodkim i szeeerokim uśmiechem i oraz oczyma jak dwie perły, składając ręce niczym do modłów - Przypomnisz mi abym następną misję brała gdzieś na wschodzie~~~? I pomógłbyś mi w niej przy okazji~? Na tym poziomie nie ma sensu abym sam jakąś brała...
Uśmiech z jego twarzy jednak zszedł po jakiejś sekundzie przez którą nikt się nie odzywał, wyraz twarzy zastąpiła tylda a oczy zwęszyły się w znużeniu
- Kiedy ty zasnąłeś...?
Rei podniósł się z miejsca jednym ruchem i przecisnął się na korytarz, bowiem jak było powiedziane zaklepał miejsce przy oknie. Dla pewności aby nikt go nie podsiadł, szturchnął Dantego, aby zsunął się i spał na dwóch siedzeniach - Popilnuj mi chociaż miejsca - stwierdził bardziej niż poprosił kierując się w stronę sąsiednich wagonów, mały spacer mu nie zaszkodzi. |