Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2011, 21:38   #12
Karmazyn
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Oprócz niego na stacji stawiło się pięć osób. Niebieskooki, ślepy muzyk, koto-czkłowiek, czerwonowłosy chłopak, dziewczyna z chustą zasłaniającą twarz i… i ten ktoś. Ishir nie był w stanie rozpoznać płci ostatniego z zebranych nowicjuszy.
„Doliczając tego jednego, który twierdził, że będzie czekać na miejscu daje to sześć osób, o których magii dowiem się czegoś na tej misji. Szkoda, że nie wszyscy nowicjusze wzięli to zlecenie. Tym jednym będę musiał zająć się w innym terminie.”
Ishir nie znał imienia żadnego z zebranych. Nie przysłuchiwał się rozmowie w gildii na tyle dobrze, by wychwycić tego typu informacje. Z resztą wcześniej czy później z pewnością dowie się tego. Na razie bardziej od imion liczyła się moc reszty nowicjuszy.
Tłum pchający się do pociągu nie napawał niebieskowłosego optymizmem. Ilość osób na metr kwadratowy zdecydowanie przekraczał normy Ishira dotyczące ludzi przebywających w jego otoczeniu. Starając się odgrodzić od nich umysłem zwiększył głośność muzyki dobywającej się z jego słuchawek. Metal działał uspokajająco na chłopaka. Przynajmniej niektóre kawałki. Inne stymulowały się do walki. Muzyka była dobra na wszystko.

Atmosfera była sielska. Dwie staruszki plotkujące na przeciwnych siedzeniach, dziewczyna siedząca obok i on słuchający muzyki i zapatrzony w migające za oknem widoki. Wydawać by się mogło, że Ishir jest jakimś posągiem. Chłopak nie ruszał się. Jedynie rzadkie mrugnięcia świadczyć mogły o tym, że jeszcze żył. Pojawienie się dwóch nowych osobników zakłóciło jednak spokój w przedziale.

**********

Dziewczyna spojrzała ukradkiem na siedzących naprzeciwko niej mężczyzn. Miała odkryte tylko jedno oko, opleciona była szalem. Było to na tyle udane zawiązanie, że wyglądało to bardziej jakby było jej zimno, niż miałaby coś do ukrycia. Popatrzyła okiem to na jednego, to na drugiego, nie odzywając się wcale. Jednak po chwili, sięgnęła po coś do kieszeni. Wyjęła małą książeczkę o brązowej okładce. Grzecznie, zakładając nogę na nogę, otworzyła i zagłębiła się w lekturę.
„Luxus to idiota. Luxus to idiota” Te słowa tłukły się po głowie chłopaka sprawiając, że Ishir powoli tracił nad sobą panowanie. Iskry zaczęły przeskakiwać po jego skórze wywołując ciche trzaski. Iskry sprawiły, że wszystkie jego włoski stanęły na baczność, a jego fryzura lekko zwiększyła swoją objętość. Oczami, z których bez trudu dało się wyczytać niebezpieczeństwo, niebieskooki wpatrywał się w klatkę piersiową osobnika z mieczem.
- Przeproś- wysyczał przez zęby. – Słyszysz? Przeproś! Ostatnie słowo wykrzyczał.
Facet z mieczem spojrzał na Ishira unosząc brew do góry.- Za co niby mam przepraszać dzieciaku? Pogięło Cię czy co?- a jego dłoń pogłaskała rękojeść miecza.
Towarzysz tego mężczyzny zaś zabsorbowany był oglądaniem nóg dziewczyny. Dopiero po chwili z wesołym uśmiechem zagadał. - Co tam czytasz ślicznotko?
Ishir zacisnął pięści. Jego wzrok nie zmienił celu obserwacji. Bam, bam. Bam, bam. Serce zaczęło bić coraz szybciej. Ilość impulsów nerwowych płynących przez ciało chłopaka zwiększyła się. Ishir zdawał sobie z tego sprawę. Wraz z impulsami młodzieniec posłał moc magiczną do czubków palców. Czekała tam aż zostanie uwolniona w odpowiednim momencie.
- Za to, że ty i twój kolega jesteście debilami. – Niebieskowłosy uśmiechnął się zaczepnie. - Więc jak? Przepraszasz czy żałujesz?
Anette nie przejmując się słowami samca, który przeglądał się jej wdziękom, przewróciła kartkę na następną stronę. Widać było, jak jej błękitne oko przegląda kolejne linijki swej książki.
Mężczyzna dzierżący miecz uniósł brew i spojrzał na Ishira.
- Coś Ci się chyba w łepku po przewracało chłoptasiu. - stwierdził i pogładził rękojeść swojego miecza. - Rozmawiam sobie z kolega, a ty nagle zaczynasz szczekać. Nie podskakuj za wysoko, bo spadniesz. - dodał z wrednym uśmieszkiem.
Drugi mężczyzna jakoś nie zwracał na to uwagi, bowiem za wszelką cenę próbował zajrzeć pod szal dziewczyny, aby zobaczyć resztę jej twarzy.
- Uważasz, że szczekam? – Ishir wyprostował palce rąk. – Skoro umiem szczekać to i umiem drapać.
Chłopak popatrzył się na mężczyznę wzrokiem podobnym do wzroku wygłodniałego psa patrzącego na jedzenie.
- Lightning Claws – wyszeptał niebieskowłosy. Moc zgromadzona w palcach ukazała się pod postacią trzydziestocentymetrowych szponów w kształcie błyskawicy. W tym samym momencie Ishir ruszył w stronę mężczyzn. Szpony z prawej dłoni zatrzymały się tuż przed twarzą mężczyzny z mieczem. Lewa dłoń skierowana była w stronę drugiego mężczyzny.
- I co, podobają się moje pazury? – chłopak uśmiechnął się z satysfakcją.
Facet z mieczem zrobił zeza by spojrzeć na szpony, po czym głośno przełknął ślinę.
- Spokojnie kolego... spokojnie... - począł uspokajać Ishira. - Ty i my nie chcemy mieć przecież kłopotów. Może lepiej cofnij te pazury...- mówiąc to wtulił się mocniej w ścianę.- Jeżeli nasz szef dowie się, że coś nam zrobiłeś to nie będzie to dla Ciebie miłe.- dodał wojownik, a jego towarzysz przytaknął energicznie patrząc z przerażeniem na elektryczne pazury Ishira.
Słychać było jedynie przełożenie strony. Dziewczyna nawet przez chwilę nie oderwała swojego błękitnego oka od lektury. Jednak poruszyła się po krótkim czasie, ukazując większą część ud, które po chwili zostały ponownie zasłonięte przez jej spódniczkę. Poprawiając pozycję, zmieniła nogę na nodze. Można było wyczytać z lektury napis: ”Biblia”, który był na okładce napisany złotym, zawijającym drukiem.
Ishir zbliżył jeszcze bardziej swoje pazury do twarzy mężczyzn.
- Jesteś pewien, że ja również nie szukam kłopotów? – Chłopak uśmiechając się. – Nie boję się waszego szefa. Zapewniam was, że po tym, co z wami zrobię nie będziecie w stanie mu o niczym powiedzieć – Niebieskowłosy zaśmiał się dziko.
Mina wojownika stężała jak gdyby zdał sobie sprawę, że Ishir nie żartuje. - Nie lubie bić dzieci, ale prosisz się o lanie chłopczyku. - mówiąc to szybko uniósł nogę i kopnął chłopaka w pierś odrzucając go na siedzenie, a sam poderwał się do góry mocując się z mieczem, który nie chciał wyskoczyć z pochwy.
Ishir wbił się w fotel. Chłopak jęknął cicho. Jego głowa opadła na jego pierś. Elektryczne pazury znikły. Wydawać by się mogło, że cios wykluczył go z gry. Nic bardziej mylnego.
- Zamknij oczy.– wyszeptał do dziewczyny.
Nie sprawdzając czy jego towarzyszka go posłuchała, samemu mając zamknięte oczy klasnął w dłonie.
- BLIND! – krzyknął jednocześnie.
Coś trzasnęło w powietrzu. Niemal białe światło wypełniło przedział. Nie czekając na rozwój wydarzeń Ishir wyprostował przed sobą ręce.
- THUNDER CANNONADE!
Z dłoni chłopaka wystrzeliły pioruny kuliste, które pomknęły w stronę gdzie powinni znajdować się mężczyźni.
Słysząc ostrzeżenie, zamknęła oko. Trafiła idealnie w czas, gdyż wyglądało to bardziej jak mrugnięcie niż zamknięcie oka. Nie podnosząc nadal głowy, przerzucała coraz szybciej kartki. Można by stwierdzić, że szuka czegoś w swojej książeczce. Całość obserwowana z boku mogła wydać się dosyć komiczna. Dziewczyna, siedząca pod oknem, a w przedziale walka. Walka toczyła się do momentu, który niedługo zakończy całość przedstawienia...
Wagon pierw zalało oślepiające światło, a potem rozległ się łoskot i seria wyładowań elektrycznych. Anette aż poczuła mrowienia na palcach a kilka włosów pod szalem stanęło jej dęba. Zaś dwójka mężczyzn poczuła już więcej niż mrowienie, a mianowicie potężny wstrząs elektryczny. Aktualnie leżeli oni ze sterczącymi w różne strony włosami na podsmalonych siedzeniach. Po ich ciele przebiegały jeszcze wyładowania elektryczne zaś ich przytomność postanowiła wziąć sobie długi urlop. Posiadacz miecza otworzył jeszcze usta wypuszczając z nich kłębek dymu, po czym zsunął się z siedzenia na ziemię. Ishir był jednak pewien. że obaj mężczyźni przeżyli, co trochę uspokoiło jego jak i towarzysząca mu Anette.
Chłopak odetchnął głęboko.
- Chyba trochę przesadziłem – powiedział patrząc na zniszczone siedzenia. – Mogli przeprosić, gdy dałem im szanse. Teraz chyba tego już nie zrobią.
Ishir sięgnął po słuchawki. Zaczął zakładać je na uszy, lecz zatrzymał je w połowie drogi.
- Mam nadzieje, że nic Ci się nie stało – zwrócił się do siedzącej obok dziewczyny.
Jej wzrok zatrzymał się. Zdjęła nogę z nogi i podniosła się. Widać było jej sylwetkę w całej okazałości. Była dosyć wysoka jak na dziewczynę, bo mierzyła ponad 1.75 metra. Jej kwiatek we włosach, po wyładowaniach także stanął dęba. Cały czas trzymając w ręku książkę popatrzyła okiem, najpierw na jednego, potem na drugiego, na końcu odwracając głowę do Ishira.
- Niczym wrogowie, tak traktujecie siebie. Pan nas zbawił, zostawiając nam pokój swój. Wy go niszczycie, atakując siebie nawzajem. - jej głos był ciężki do określenia. Wydawało się, że mówi spokojnie i otulnie, lecz w każdej chwili mogłaby zmienić ton na operowy. Macie się miłować jak bracia, a nie ze sobą walczyć.
Jej wzrok teraz skupił się na osobie Ishira.
- A Pan, niech nie zapomni o tym wspomnieć na spowiedzi w niedzielę. Rozgrzeszę wtedy z czystym sercem. - dodała.
Po tych słowach stanęła tyłem do okna, tak, by każdy w przedziale ją widział.
- Bo góry mogą się poruszyć i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi Ciebie i nie zachwieje się moje przymierze pokoju, mówi Pan, który ma litość nad tobą. - wyrecytowała ze swojej książki. Po tych słowach spojrzała pytająco na zebranych, czy zrozumieli jej przekaz.
Ishir siedział z otwartymi ustami wpatrując się w Anette. Gdy ta spojrzała na niego pytająco, jedynie pokiwał głową. Wszystkiego się spodziewał, lecz nie takiego wykładu. Cóż przynajmniej miał pewność, że jego towarzyszce nie stało się nic poważnego.
Nie założył trzymanych do tej pory w rękach słuchawek na uszy, lecz na powrót zawiesił je na szyi. Wolał nie prowokować dziewczyny do dalszego monologu.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline