Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2011, 21:42   #39
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Mark uśmiechnął się lekko, ale nie stracił czujności. Skinął głową wiedźmince i ruszył przed siebie, trzymając miecz w jednej i pochodnię w drugiej dłoni. Piwnice, w których się znaleźli, nie były szczególnie duże, odgłosy bowiem szybko przybierały na głośności, w końcu znajdując się zaraz za załomem, zza którego także dostrzegli migoczące czerwienią i żółcią, mocne światło. Teraz rozróżniali dźwięk tłuczonego szkła, przewracanych mebli i rozrzucanych sprzętów. Jakaś miska głośno poturlała się po kamiennej posadzce. Alez odrzucił pochodnię, tutaj widząc już dobrze bez niej. Mogli zbliżyć się niepostrzeżenie, podchodząc do otwartych drzwi do sporego pomieszczenia, urządzonego na gabinet. Gabinet teraz demolowany, przez szarego, oślizgłego humanoida. Doppleganger, zmiennokształtny. Arina łatwo go rozpoznała, ale mężczyzna tylko obserwował go z otwartymi ustami.
Stwór właśnie przeglądał wściekle jakąś księgę, prawie wyrywając przy tym jej karki. A w głębi pomieszczenia, w przeciwległym niemal jego rogu, migotała na czerwono magia, otwierająca tam najwyraźniej inny portal, choć tego tylko mogli się domyślać.
Widząc zaskoczenie towarzysza dziewczyna zbliżyła się cicho do Marka:
- Zmiennokształtny, istota która może się zmienić we wszystko co zechce. Może nagle stać się jednym z nas do tego stopnia, że nie będziemy w stanie się rozpoznać. Mnie osobiście interesuje to co mógłby nam powiedzieć, więc dobrze byłoby mieć go żywego. No ale w takim przypadku musimy go złapać zanim dopadnie portalu i umknie nam w niewiadomym kierunku. Spróbuję odciąć mu tamtą drogę. Ty pilnuj tych drzwi.
Starając się poruszać jak najciszej i w cieniu wiedźminka zaczęła skradać się do portalu.

Wykorzystując wszelkie swoje zdolności, wiedźminka ruszyła przed siebie, nie wydając żadnego dźwięku. Wiedziała jednak, jak niesamowite zmysły posiadają te szare stworzenia i to, co było niesłyszalne dla jej uszu, mogło być bardzo wyraźne dla zmiennokształtnego. Ten, nawet nie posiadając uszu, musiał w końcu zarejestrować jej obecność i obrócił się nagle, sycząc wściekle. Chciał rzucić się ku portalowi, ale Arina przeszła już połowę drogi i teraz skoczyła, blokując mu drogę. Mimo, że zaskoczona, magiczna istota nie straciła nerwów, natychmiast przybierając wygląd wiedźminki i odzywając się do niej, jej własnym głosem.
- Czego tu chcesz?
- Porozmawiać
- Arina przygotowana na taką przemianę nawet drgnieniem powieki nie okazała zdziwienia. Choć musiała przyznać, oglądanie siebie stojącej obok było przeżyciem dość osobliwym.
Mark stanął w drzwiach, ale tylko na chwilę przyciągnął uwagę zmiennokształtnego. Ten doskonale wiedział, kto tu był poważnym zagrożeniem.
- Po co? Nie mamy wspólnych spraw.
- Powiedzmy że... przypadkiem wdepnąłeś w moją sprawę
- dziewczyna patrzyła uważnie w swoje własne oczy. Naprawdę były niezwykłe. Nic dziwnego, ze ludzie odnosili się do niej z taka rezerwą. Nie tylko kocie i pozbawione białek, ale jeszcze do tego w różnych kolorach.
Roześmiał się. A raczej, roześmiała się. A może, roześmiało się? Ostry, krótki śmiech. Nieszczególnie przyjemny w słuchaniu go.
- W twoją? Nie sądzę. Prędzej wy w moją. Niewiele wiecie, nawet nie wiecie kim był tutejszy mag, co? Tylko niewielu wie. Teraz odzyskam, co moje, bo jego już ukarałem. A wy zejdziecie mi z oczu.
- Może jednak zechcesz nas oświecić w naszej niewiedzy?
- Dziewczyna uśmiechnęła się nieznacznie. Miała nadzieję, że jej śmiech brzmi jednak nieco przyjemniej niż to co wydobyło się z ust imitatora. I prawdopodobnie brzmiał, gdy miał być milszy. Ten tutaj nie chciał.
- Po co? Nic nie znaczysz, wiedźminko. Nie zapłacono ci też za mnie, bo byś zaatakowała a nie chciała zablokować portal. Potrzebuję tylko tego, co mi ukradziono. Nie potrzebna niczyja śmierć.
- Przecież nie mówimy o śmierci. Powiedz mi tylko co wiesz o tym magu i o tym co tutaj planował. Potem zabierzesz co zechcesz i odejdziesz. Mnie potrzebne informacje dla moich zleceniodawców nic więcej tylko pewność, że kłopoty o których rozwiązanie mnie poproszono już się nie powtórzą.
- Jest martwy, możecie sobie zabrać jego głowę. Nic nie wiem o problemach tutejszych wieśniaków. Ten mag uciekał mi długo i przez wiele krajów, nie obchodzą mnie jakieś lokalne idiotyzmy.

- Możesz chociaż powiedzieć jak się nazywał? To chyba nie tajemnica?
- Dziewczyna doszła do wniosku, że ten doppler uwielbia tworzyć wokół siebie aurę tajemniczości. Z drugiej strony okoliczności nie sprzyjały towarzyskim konwersacjom. - Jestem Arina, tamten to Mark - skinęła głową na stojącego przy drzwiach mężczyznę. - Może zechcesz nam się przedstawić - ponownie uśmiechnęła się lekko - Nikt nie powiedział, że musimy być dla siebie niemili.
- Elf nosił ostatnio imię Alturiel, ale było tak samo kłamliwe, jak wszystkie inne. Pewnie w tych księgach napisane jest więcej, bo część sam prowadził. Nie obchodzi mnie to. A moje imię? Po co? Powinniście wiedzieć, ty powinnaś wiedzieć, że podajemy swoje imiona tylko przyjaciołom. A innego nie chce mi się wymyślać. Ale masz rację, nie musimy być niemili. Więc poznajcie moją dobrą wolę.

Wskazał mieczem Ariny na migoczący portal.
- Nie wiem gdzie to prowadzi. Twój ruch był dobry, ale nie zamierzałem przez to uciekać. Dostałem się tu w inny, znacznie kosztowniejszy sposób. A teraz, czy mogę wrócić do poszukiwań?
Wiedźminka skinęła głową, a potem ostrożnie wsunęła miecz do pochwy.
- Możemy przejrzeć te jego papiery Mark, ale chyba na niewiele nam się to zda. Nie wiem jak ty, ale ja zupełnie nie znam elfiego... chyba że... zabierzemy coś ze sobą i przetłumaczą nam to inne elfy. Tylko gdzie mogą być jakieś interesujące informacje?

Trochę bezradnie rozejrzała się po pomieszczeniu. Alez opanował wreszcie zdumienie, obserwując jeszcze, jak doppler z powrotem wraca do swojej naturalnej postaci. Nie odrywał od nich spojrzenia przynajmniej jednego oka, jednocześnie znów przeglądając księgi, choć niewątpliwie to nie księgi szukał. Mark spojrzał po pomieszczeniu i wzruszył ramionami.
- Nigdy nie przykładałem wagi do ksiąg i nie wiem nawet co dałyby nam te od maga. Pewnie dla niektórych byłyby sporo warte i tylko dlatego można kilka zabrać. Bardziej mnie interesuje to.
Wskazał dłonią na przeciwległą ścianę, gdzie wisiała broń, zawieszona jak trofea.
- Patrz, jeden wygląda bardzo podobnie jak twój.
Faktycznie, jeden z mieczy był wyraźnie wiedźmiński, choć jeszcze lepiej wykonany od tego należącego do Ariny. Cały czarny, z rzeźbieniami w kształcie głowy drapieżnego zwierzęcia, o długim pysku i ostrych kłach. W rękojeści miał wtopiony także czarny, połyskujący kamień szlachetny. Poza nim, na ścianie wisiały także dwa topory, kilka zabójczo groźnie wyglądających sztyletów, a także długi, zakrzywiony miecz o cienkim, jednosiecznym ostrzu. Kolekcja zdobyta na zabitych przez maga? Tak to wyglądało, wątpliwe, by używał tego sam elf.
Dziewczyna podeszła do miecza i przejechała delikatnie po klindze ledwie muskając jej powierzchnię. Przez jej twarz przebiegł skurcz jakby odczucie bólu.
- Musiał go zabić... wiedźmini nigdy nie oddają swoich mieczy. zwłaszcza kiedy są takie niezwykłe i cenne.
Zdjęła do ostrożnie ze ściany na chwilę przyciskając do piersi i zamykając oczy:
- Vesemir albo Eskel na pewno będą wiedzieć do kogo należał. Na pewno do kogoś z Kaer Morhen... jest taki lekki...
Chwyciła go pewnie w dłoń i wykonała kilka sztychów na próbę.
- Piękny!
Popatrzyła na pozornie niezainteresowanego ich działaniami zmiennokształtnego:
- Dziękuję że go zabiłeś. Skoro był taki potężny my na pewno nie dalibyśmy mu rady.
 
Sekal jest offline