Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2011, 21:50   #40
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Doppler zerknął na nią i zanim coś powiedział, syknął i skoczył do przodu. Nie wykonał jednak żadnego wrogiego gestu.
- Ten kamień! Szukam podobnego. One są z nami związane, ktoś kto zatopił go w swoim mieczu, musiał być znany mojej rasie. Mój jest zielony, mag musiał ukryć go gdzieś w tych podziemiach, bo tu sprowadził mnie czar. Zaskoczyłem elfa, na co prawdę mówiąc także liczyłem.
Jeśli bliżej się przyjrzeć, prawie każda sztuka broni była zespolona z jakimś klejnotem. Ten w mieczu wiedźmińskim był największy, wielkości kciuka. Inne nie były większe od paznokcia, choć na krzywym ostrzu ściągniętym ze ściany przez Marka także miał pokaźne rozmiary. Alez wykonał kilka płynnych ruchów.
- Chyba zakocham się tej broni. Nasz mag był najwyraźniej nietypowym kolekcjonerem.
- Pomogę Ci znaleźć twój kamień
- Arina ostrożnie odłożyła wiedźmiński miecz na stół, ignorując zachwyty wojownika - Razem pewnie łatwiej nam pójdzie. Zacznę od obszukania samego elfa, chyba że już to zrobiłeś?
- Nie, przy nim nie ma. Myślałem, że zapisał to gdzieś w księgach, ale tu są same niepotrzebne idiotyzmy o bezsensownych badaniach.

Mark zdejmował ze ściany pochwę do swojego nowego miecza i przy okazji opukał pobliską ścianę.
- Kiedyś słyszałem, że te magiczne mruki lubią robić sobie tajne pomieszczenia. Może i ten tutaj miał taki pomysł?
- Hmm... to całkiem możliwe. Nic nie zaszkodzi trochę postukać.
- Arina nie marnując czasu zdjęła ze ściany jeden ze sztyletów i zaczęła nim opukiwać ściany. Jednocześnie obserwowała swój medalion - To może być jakoś magicznie ukryte. Może mój amulet coś wykryje?

Zmiennokształtny kiwnął głową, wracając jednak do przeglądania kolejnej księgi. Opukiwanie ścian nie przynosiło żadnych efektów, ale skoro było to ukryte przez tak potężnego maga, tak prymitywny sposób nie był skuteczny. Za to amulet wiedźmiński, nasączony swoją własną mocą, okazał się już skuteczniejszy. Po przesunięciu obok jeden z szafek, zadrgał lekko. Przesunęli regał, ale za nim wciąż były tylko kamienie ściany, nie wykazujące, po opukaniu, by była tam jakaś pusta przestrzeń. Ale amulet nie mógł się mylić, tu drgał znacznie mocniej, niż gdziekolwiek indziej w tym pomieszczeniu, pomijając rzecz jasna wciąż otwarty portal.
- Może coś jest w podłodze? - Wiedźminka uklęknęła i zaczęła badać rękami podłoże czy nie było tam jakichś szczelin. Zaczęła też opukiwać. kamienną posadzkę. Zawieszony na jej szyi medalion muskał delikatnie powierzchnię.
Działania te jednak nie przyniosły pożądanego rezultatu. Doppler warknął.
- Może to się otwiera po jakimś głupim słowie. Nie mam pojęcia co ten świr wymyślił.
Bystre oczy Ariny wyłapały szczelinę pomiędzy kamieniami, trochę szerszą od pozostałych. Ale wciąż nie dawały rozwiązania. Mark zerknął na wiszący na ścianie ciężki topór.
- Może spróbujemy bardziej tradycyjnie?
Dziewczyna wstała i skinęła głową:
- Na pewno nie wymyślimy żadnego magicznego słowa, a odszukanie go nawet jeśli w przypływie niewiary w swoją pamięć go zapisał, mogłoby zając lata. - Wzruszyła ramionami - Zresztą i tak nie rozumiemy jego języka. Spróbuj, ale bądź ostrożny. To może być jakoś zabezpieczone przed otwarciem. Jak coś ci się wyda podejrzane szybko odskakuj.

Mark mrugnął wesoło i ściągnął wielką broń, zacierając dłonie. Dał im znak, aby się odsunęli, a potem wziął wielki zamach i z impetem oraz dźwiękiem tarcia metalu o kamień, rąbnął w ścianę. Posypały się odłamki kamienia i zaprawy. Mag nie zabezpieczył tej ściany przed taką inwazją, może nie biorąc pod uwagę możliwości zwyczajnego przebicia się na drugą stronę? Alez w każdym razie rąbał w przejście z całą siłą, aż krople potu pokryły mu twarz, ale w końcu odłupał kilka pierwszych kamieni. Potem poszło już łatwo, choć zrobił tylko taką dziurę, aby można było się przez nią przecisnąć. Odetchnął z ulgą, odstawiając na bok topór, który nawet się nie poszczerbił, jakby kamień w jego rękojeści nadawał mu niezwykłej odporności.
Przejście zaś było całkiem ciemne, choć można było poznać korytarz, taki sam, jak wszystkie w tych podziemiach. Gdzieś na jego końcu dostrzegali tylko słabą poświatę, podobną do tej z portalu, aczkolwiek znacznie słabszą.
- To pewnie jakieś magiczne zabezpieczenie. Nie zrobił go tutaj, ale nie zostawił swojej skrytki całkiem bez ochrony. - Stwierdziła wiedźminka rozglądając się za pochodnią, którą przyniósł ze sobą wojownik.
- Nie cierpię magii. - Dodała lekko się krzywiąc - Nigdy nie wiadomo co może Cię spotkać... To kto idzie pierwszy? A może spróbujemy czymś w to rzucić?

Doppler nie zastanawiał się długo. Wsunął się do środka, ignorując potrzebę posiadania źródła światła i ostrożnie zaczął posuwać się do przodu. Mark mruknął coś niezrozumiałego na temat głupiego dziwaka, ale sam także podążył za Ariną, która odnalazła pochodnię i wsunęła się w wyrwę w ścianie. Zmiennokształtny tymczasem dotarł już do niewielkiej komnaty, z której pochodziła poświata, nie napotykając po drodze żadnych przeszkód. Mag faktycznie został zaskoczony, w końcu będąc pewnym swojego bezpieczeństwa nie musiał uruchamiać pułapek.
Niewielkie pomieszczenie na końcu korytarza było puste, nie licząc dwóch ścian, przy których znajdowały się regały. Jeden zastawiony był całkowicie kolejnymi woluminami, drugi zaś, ten wydzielający poświatę, miał przeszkloną gablotę, za którą stały... kryształy. Wszystkie zatopione były w szkle lub jakimś przeźroczystym krysztale, promieniując jasnym światłem. Doppler stał oniemiały.
- Jego zbrodnie były większe, niż przypuszczałem. To kryształy mojego ludu i ja je stąd zabiorę.
Spojrzał na nich groźnie.
- Możecie zachować broń i wszystko inne z tych piwnic. Zgadzacie się, czy będziemy walczyć?
Mark cofnął się nieco, ale uniósł dłonie w pokojowym geście.
- Dla mnie te błyskotki nic nie znaczą, prawda Arina?
Dziewczyna także przytaknęła i uśmiechnęła się lekko:
- Skoro tyle wiesz. Powinieneś wiedzieć, że wiedźmini nie gromadzą bogactw. Wystarczy tyle by przeżyć. Czasami coś ekstra na odrobinę luksusu. Bardziej interesuje mnie wiedza, rozwój umiejętności... i przyjaźń. To cenne dla tych, których inni traktują jak dziwaków i odszczepieńców.
Doppler odetchnął trochę, ale nie stracił czujności.
- Słowa, słowa. Różne słuchy chodzą o was, wiedźminach, choć dawno nie byliście widziani. A te kryształy tu, to wiedza. Myślisz, że ten elf kolekcjonował je dla ładnego wyglądu?
Prychnął i kręcąc głową wrócił do poprzedniego pomieszczenia, gdzie najwyraźniej szukał czegoś, w co mógłby to wszystko zapakować. W końcu wrócił z workiem. Mark tymczasem przyjrzał się księgom.
- Myślisz, że coś mogłoby się nam przydać? Niektóre są w ludzkim języku. Każdy mag ma chyba księgę z zaklęciami, czy coś takiego... może ona byłaby sporo warta? W końcu taki jak on musiał znać potężne zaklęcia.
- Potężne i niebezpieczne. Pamiętasz wilkołaka?
- Dziewczyna popatrzyła na niego z uwagą - Nie jestem pewna czy bym chciała to komuś sprzedać, a potem się dowiedzieć, że wykorzystał to do skrzywdzenia innych. Potęga może być zbyt niebezpieczna.
Odpowiedziało jej wzruszenie ramion.
- Zabić równie dobrze można wałkiem do ciasta, wszystko zależy od osoby używającej tego. Za to potrafię zrozumieć twoją niechęć do magii.
Wyszczerzył się, jakby myślał, że ją rozszyfrował. Uniósł zamiast tego swój nowy miecz.
- Ale to zabierzemy ze sobą, nie przekonasz mnie do ich zostawienia. Te niepotrzebne możemy sprzedać, przynajmniej niektóre. Z czegoś żyć trzeba.
Spojrzał na nią, ale nie mówił w pełni poważnie. Za to doppler spakował już wszystkie kryształy i poświata wydzielała się tylko z jego worka. Skłonił się lekko.
- Dziękuję za pomoc.
I zniknął w nagłym błysku, wykonując jakiś gest. Najwyraźniej zaklęcie, które go tu sprowadziło, miało także wersję powrotną.
- No i jesteśmy sami. Kto pierwszy wchodzi do tego piekielnego portalu?
- Może na wszelki wypadek trzymajmy się za ręce?
- Arina uśmiechnęła się do Marka. - Ale najpierw spakujmy broń skoro mamy ją zabrać. Trochę to będzie ważyć, zwłaszcza topory - mrugnęła do niego - więc powinniśmy wymyślić jakieś odpowiednie juki do noszenia. Chciałabym przejrzeć te księgi mimo wszystko. Może coś jednak weźmiemy. Zobaczmy co tu jest ciekawego. Interesują mnie zwłaszcza takie wyglądające na osobiste zapiski. Może będzie coś na temat tamtego wiedźmina?

Najbardziej na osobiste zapiski wyglądały te księgi, które zmiennokształtny już zdążył nieco przetrzebić. Wszystkie były w niezrozumiałym, najpewniej elfim języku, nie było też autora, a w niektórych wciąż pozostały puste stronice. Pobieżne przejrzenie tych w osobnej sali wykazywało, że tamte raczej pisane były przez kogo innego, często samym wyglądem zdradzając, że są bardzo stare. Nawet jeśli traktowały o czymś zwyczajnym, ich wartość była pewnie jeszcze większa, niż wartość oręża, związanego razem przez Marka i przygotowanego do przeniesienia przez portal. Pozostawił tu tylko kilka sztyletów.
- Ich wolę nie tykać, wyglądają jak te do sztyletowania, a ostrze wciąż pokrywa jakiś cholerny, magiczny płyn, pewnie trucizna. Znalazłaś coś ciekawego?
- To chyba jego zapiski
- dziewczyna pozbierała z ziemi powyrywane kartki i zniszczone dzienniki. - Zabiorę je, ale raczej nie wszystkie... dużo tego i byłoby strasznie ciężkie. - Popatrzyła na księgi, a potem wyjęła jedna na chybił trafił. Tak samo postąpiła ze starymi woluminami. Zdając się na los sięgnęła po jedną.
- Na pamiątkę - powiedziała do przyglądającego się jej mężczyzny - Może kiedyś nauczę się elfiego. To sobie poczytam - uśmiechnęła się przekornie.
- To co ryzykujemy przejście przez portal? Chyba i tak nie mamy innego wyjścia - podała mu rękę.
Skinął głową i pocałował ją.
- Zawsze to jakaś otucha. Powinni powiesić tego, który wymyślił ten sposób podróży.
Przeszli przez portal, znikając w nagłym błysku.
 
__________________
The lady in red is dancing in me.
Eleanor jest offline