Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2011, 00:00   #41
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Ktokolwiek wymyślił portale, uczynił je także rzeczą nieprzewidywalną. To było jak wejście na most, którego drugą stronę zasnuwała bardzo gęsta mgła, a pierwszy krok po tamtej stronie sprawiał, że droga powrotna waliła się w przepaść. Tak było i tym razem. Gdziekolwiek się znaleźli, nie była to ta sama magiczna dolina. Raczej zwyczajna łąka, choć i na niej znajdowały się niewielkie ruiny, pomiędzy którymi obecnie stali.
Słońce wisiało na niebie, wciąż całkiem wysoko, a wszędzie wokół widać było tylko las. Temperatura nie różniła się zbytnio od tej, którą zapamiętali, jeśli zaś byli w miejscu choć przybliżonym, należałoby kierować się na południe. Ale ten las także różnił się od tamtego.
- No to ładnie. Te drzewa są inne, chyba większe. Mniej tu iglaków. Pieprzona magia.
Wiedźminka wzruszyła ramionami:
- Przynajmniej jesteśmy na powierzchni. Wolę to niż przejście w jedną stronę. Wyobraź sobie, że nie byłoby żadnego portalu...
Usiadła na ziemi i sięgnęła do sakwy:
- Nie wiem jak ty, ale ja zgłodniałam. Może zjemy, a potem poszukamy jakiejś bardziej otwartej przestrzeni i poczekamy na gwiazdy?
Mark wzruszył ramionami, kładąc na ziemi swoje bagaże.
- Czemu nie, nie widzę lepszego sposobu na orientację w terenie, chociaż z gwiazd pamiętam głównie widziane wczoraj układy. Pójdę po jakiś chrust, nikt nie powiedział, że musimy marznąć.
Wszedł do lasu, ale niezbyt daleko. Wkrótce już wracał z naręczem gałęzi.
- Wszystko tu mokre, jakby jeszcze po zimie nie wyschło, albo niedawno przeszła ulewa. Czyli niewiele nam to daje.
Wziął się za rozpalanie ognia, co wcale nie było łatwe w tych warunkach.
- Myślę, że wystarczy nam ta wiedza. Mam nadzieję, że rozpoznamy coś znajomego i będziemy się mogli zorientować gdzie iść. Jeśli nic nie rozpoznamy... - wzruszyła ramionami pomagając mu rozniecić ogień - to będzie znaczyło, że wywaliło nas po drugiej stronie kontynentu. Ciekawe czy sprzedadzą nasze konie zanim wrócimy z powrotem?
Uśmiechnęła się do niego lekko:
- Jakoś by mnie to bardzo nie zaskoczyło.
- Gdy tak się uśmiechasz, wyglądasz niezwykle drapieżnie. Chyba mi się to podoba.


Zaśmiał się, gdy wreszcie udało się rozpalić ogień i podłożył jeszcze więcej drewna. Dymiło się mocno, ale dawało ciepło, którego wciąż brakowało tej wczesnej wiosny.
- Daleko nie możemy być, w końcu musiał zrobić ten portal dla wygody. A po wilkolaku można sądzić, że ostatnio wychodził przynajmniej raz. Miejmy więc nadzieję, że potworni i zachłanni ludzi nie zdążą sprzedać naszych drogocennych wierzchowców.
Mrugnął do niej i usiadł tuż obok, zaglądając do swojej sakwy i wyjmując z niej prowiant. Popatrzyła na niego:
- Myślisz, że się za bardzo uprzedzam?
Przechyliła się do tyłu i oparła na łokciach:
- Chyba staję się cyniczna... i chyba trochę za wcześnie. Mówiłam Ci, że dopiero niedawno skończyłam osiemnaście lat? Aż się boję jaka będę zanim minie kolejne... oczywiście zakładając optymistycznie, że tyle dożyję.
Mark, który właśnie próbował ugryźć kęs twardego, wędzonego mięsa, prawie się zakrztusił i spojrzał na nią, wciąż rozbawiony.
- Nadal jesteś w miarę młodą panną na wydanie!
Pokręcił głową z czymś na kształt niedowierzania.
- I nie wiem dlaczego się uprzedzasz. Przecież to oczywiste, że ludzie to ciemna, głupia masa, która wszędzie pójdzie za złotem. Trzeba to uznać za fakt i się nim nie przejmować, zwłaszcza, gdy nie jest to istotne w danej chwili.
- Pewnie masz rację
- Dziewczyna usiadła i wgryzła się w pasek mięsa. - Może po prostu chciałabym, by było w nich trochę więcej... zrozumienia, wdzięczności... tolerancji.
Przełknęła twardy kęs, którego pogryzienie prawie graniczyło z niemożliwością.
- Lubię swojego konia. Dostałam go od Eskela na pożegnanie, a nie dostałam w życiu wielu prezentów. - Wzruszyła ramionami.
- Chcesz dla siebie rzeczy, których nie ma prawie nikt, Arina. Jeden chłop nie szanuje i nienawidzi drugiego chłopa, bo ten podebrał mu trochę pszenicy z sąsiadującego pola. Nie możesz się cieszyć tym co masz? Wy, wiedźmini, nie jesteście inni, nie licząc tych oczu. No i ta ponurość, każdy jest taki? Cholera, dziewczyno, otwórz oczy i bierz to co masz, a nie smęć o tolerancji.

Westchnął. Nie uniósł głosu ani na chwilę, ale widać było, że to wszystko go poruszyło. Nie wydawał się uważać, że wiedźmini mają gorzej, niż wszyscy inni. Parsknęła śmiechem:
- Ależ ja jestem bardzo pogodna. Razem z Jurgenem robiliśmy psikusy starszym wiedźminom kiedy tylko się dało, zwłaszcza kiedy byliśmy dziećmi. Oni... nie uśmiechali się często, ale czasami widziałam, że Eskel z trudem zachowywał powagę, gdy zrobiliśmy coś szczególnie zabawnego. Nie było jednak wiele czasu na zabawę. Ćwiczenia były wykańczające, wieczorem po prostu padaliśmy z wyczerpania, a ci którzy przychodzili, a potem znikali po próbach... - na chwilę pogrążyła się w dalekich wspomnieniach. - Woleliśmy udawać, że ich nie było.
- Wybacz. Zapomniałem, że jesteś kobietą. Huśtawka nastrojów ci się należy. To co było, to już było, choć czasami sam mam problemy, by odrzucić wspomnienia. Jak wtedy, całkiem niedawno, w stajni. Gdy się żyje z miecza, albo się ginie, albo patrzy jak giną inni. Trzeba się przyzwyczaić, bo wszystkich nie ochronisz nigdy. Czasem wystarczy ochronić jedną osobę.

Spojrzał w jej oczy bez lęku, uprzedzeń czy czegokolwiek innego tego typu, prócz znacznie przyjemniejszego, wręcz czułego.
- Teraz przynajmniej tyle wiem, swojego czasu.... nie ochroniłem nikogo.
Uniósł dłoń, dając znak, że nie chce drążyć tego tematu i zamykając mocno oczy na kilka chwil.
Dziewczyna pochyliła się i złożyła pocałunek na ustach mężczyzny:
- Cieszę się, że cię spotkałam Marku Alezie - szepnęła.
Oddał pocałunek, a jego myśli szybko zmieniły tor. Wsunął do ust kolejny kawałek mięsa, żując go przez dłuższą chwilę.
- Myślisz, że możemy trochę potrenować? Nasz pierwszy trening wspominam bardzo dobrze.
Wesoła iskra znów pojawiła się w jego oczach, gdy objął ją w pasie.
- Regularne treningi to część moje natury - odpowiedziała powoli rozsznurowując swoją kurtę.
 
Sekal jest offline