Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2011, 01:28   #30
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Przyłożywszy kawałek szmaty do nosa, zaczął wyjmować kolejne noże z organicznych resztek jakie zostały po mutancie. Smród był obrzydliwy. Mieszanina ługów, kwasu, ognia i chuj wie czego jeszcze strawiły większość stworzenia, a to co pozostało dymiło żółtawymi przyprawiającymi o mdłości smużkami. Czymkolwiek to bydlę było i jakkolwiek powstało, można było mieć nadzieję, że stanowiło ostatnią rzecz jaką powołał do życia kwiczący teraz boleśnie Brillenglotzer.

Wszystkie ostrza dało się zręcznie wygrzebać i względnie wyczyścić. Pozostało jeszcze tylko to stłuczone ramię, które bolało cholernie, ale wyglądało na nieuszkodzone. No i gość z automatem w dłoniach. Na początku można było odnieść wrażenie, że to może jakiś asystent doktora, ale już następny rzut oka rozwiewał te wątpliwości. Wysoki i wyprostowany jakby na jakiejś musztrze stał, a do tego utykający i w ciężkiej kamizelce bojowej. Czegoś tu szukał, ale na pewno nie problemów z nieznajomymi. To już jednak była jego sprawa, czego. Przynajmniej tak długo jak nie zacznie celować z tego automatu do nich. Jego powitanie Niklas skwitował zażyciem tabletki fentanylu.

Gdy doktor zaczął swój bełkot pożałował, że chcieli wyciągnąć z niego informacje. Zaraz pół swojego życia okraszonego gorzkimi żalami im tu wyłoży. Ideowiec jebany... Kątem ucha zaczął przeszukiwać laboratorium rozglądając się jeszcze za jakimś ciekawszym sprzętem jak ta rękawica... No i może bateriami do niej. Takie Wunderwaffe dobrze by było mieć zawsze załadowane do pełna... Tamten coś dalej pierdolił. Tym razem o specjalnych genotypach. Jeśli chciał po prostu powiedzieć, że Niklas był inny, to nie było w tym nic dziwnego. Ani dla niego, ani dla medów federacji. Co innego młody. Niklas obejrzał się na przysłuchującego się opowieści Gołębiowskiego, Pawła. Powinien walić grzmoty jednego za drugim i posuwać młode, naspawane naturałki pod drzewkami Bezimiennych. W końcu przecież to teraz dzieciaki robią... a nie zapierdalać po podziemiach za jajogłowym pojebem, który chciał mu głowę oderżnąć. W duchu wzruszył jednak ramionami i odpaliwszy licznik na ciągłe namierzanie umocował na ramieniu plecaka. Poszedł sprawdzić całe laboratorium. Oderwał się od tego dopiero gdy padło imię Tędlarza. Ten oślizgły cwel w Elyzium? Od jak dawna? Jak go znalazł? Kim jest ten Mobios dla którego pracowali? Od tego momentu historia zaczęła nabierać złego obrazu, który z nieprzyjemnym gorącem gromadził się gdzieś na wysokości grdyki Niklasa. Perspektywa końca Elyzium, oraz jego osoby kończącej jako podobna tej obok dymiąca biobreja przeważyły.

***

W świetle nowych niesprawdzonych informacji udzielonych im przez Gołębiowskiego, Bestandiger musiał zrewidować swoje plany. Dostanie się do Volpe w Officinae może się okazać w tej chwili niemożliwe. Ordnungdienst pewnie poblokowało kennkarty co gorszym obywatelom, a na górze i tak i jedni i drudzy strzelają do każdego na widoku... Ponadto jeśli w podwalinach Unterstadt faktycznie znajduje się jakieś wielkie nekrogówno, a on ma z tego powodu mieć jakieś wizje, to należy...
- Stacja... – powtórzył za Fingstem przez chwilę się zastanawiając – A skąd wiesz, że nam do porządkowych nie śpieszno? - parsknął, choć wyraźnie nie było mu do śmiechu – No dobra. Prowadź Fingst. A jestem Niklas.

***

Odwiert nie był jakiś wielkoskalowy, ale i nie musiał być przecież głównym i jedynym. Był jednak wystarczająco istotny by mieć swoją obstawę. Żołnierze Federacji ze standardowym wyposażeniem do pacyfikacji. Wielki rusek od Nadii nie ściemniał. Swoją drogą fakt, że go spotkali po przymusowym rozstaniu się i rozejściu w nieznanych kierunkach w Unterstadt, zakrawało na cud. A obserwując reakcję Nadii miało się wręcz wrażenie jednej z tych starych audiosłuchanek, którymi handlowali artefakciarze ze wschodu. Tych co to kurwa każda jedna się wesoło kończyła. Trzask, prask, oto jedna z nich. Ludzie to kiedyś mieli wyobraźnię...
Przypatrywanie się wykopaliskom nie trwało długo. Na jednym z rusztowań stała dwójka ludzi, która... najwyraźniej była doskonale znajoma jego współtowarzyszom. I to ich najpierw zauważyli żołdacy.
Niklas osobiście pierdolił tę dwójkę, ale Fingst gotów był jak widać poświęcić całkiem sporo. Zaczął granatem. Jebło solidnie, a chwilę później zagrał hakler ogniem zaporowym. Plan Fingsta byłby o wiele prostszy gdyby nie musieli przy okazji osłaniać tamtej dwójki. Ale z drugiej strony był wykonalny, a najwięcej ryzykował on jako ostatni.
- Pobiegnę przygotować i uruchomić kolejkę jak już generator zaskoczy. Jeśli będzie git, to wracam wam pomóc – rzucił jeszcze do Fingsta.
Przesunęli się z Nadią i młodym szybko wzdłuż gruzowiska do pierwszej przerwy. Zdjął pompkę z pleców. Dziewczyna wybiegła. Shotgun huknął głośno wypluwając w kierunku żołnierzy poza pociskami trochę dymu ze zleżałego prochu. Ale działał. Bez zarzutów. Dzień spod znaku niekończących się niespodzianek.
Oby limit niemiłych był już wyczerpany.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline