Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2011, 17:47   #31
Saverock
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
Sposobu w jaki Ankarian uciekał z resztą towarzyszy, na pewno nie chciał on zapamiętać. Ten zjazd kanałami do bajora, zmył z niego resztki jego elfiej dumy, którą stracił prawie całą po śmierci żony. Już nawet przez to wszystko, co działo się wczoraj, zapomniał o piwie, które obiecała mu Sharlene. Jednak i tak odechciało mu się jakichkolwiek alkoholi. W ogóle miał już dosyć niemal wszystkiego. Nie mógł patrzeć na jedzenie, bo ciągle przypominał mu się zapach z kanałów i wiedział, że po zjedzeniu czegoś, od razu by to zwrócił. Ciuchów, które miał wtedy na sobie pozbył się od razu, bo nie pozbyłby się z nich smrodu chyba do końca swojego życia, które trwać powinno jeszcze długo. Chociaż po tym wszystkim co się ostatnio działo, to może jednak tak długo nie potrwać. Jednak elf i tak się tym nie przejmował. W końcu i tak nie miał po co, ani dla kogo żyć, więc nikt nie rozpaczałby po jego śmierci. Jakoś wcale nie mógł spać. Może przez ten smród, albo przez coś innego. Raczej to drugie. Znowu wspomnienia nie pozwalały mu odpocząć nawet przez chwilę. Gdy schodził na śniadanie ledwo rozumiał co działo się wokół. Słysząc informację, która przekazał mu i reszcie, karczmarz, nawet nie zwrócił na to uwagi i od razu zamówił butelkę wody. Dopiero, gdy upił z niej duży łyk, trochę się rozbudził i poprosił karczmarza, aby powtórzył to co przed chwilą mówił. Gdy gospodarz spełnił jego prośbę, rozejrzał się i dostrzegł jakąś kobietę. Ruszył za resztą towarzyszy do stolika przy którym ona na nich czekała. Wysłuchał rozmowy, którą przeprowadziła ona z Sharlene i nie wtrącał się prawie wcale.

Chwilę po tym jak Diana Valnor opuściła lokal Ernest pożegnał się z resztą grupy, tłumacząc, że musi coś załatwić i sam również wyszedł z karczmy.

Zaraz po wyjściu tajemniczej kobiety naradzający się wcześniej Ankarian i Sharlene zauważyli ich znajomego niziołka, który po wejściu do tawerny bezpośrednio udał się do zajmowanego przez nich stolika.

- Przepraszam za niezapowiedzianą nieobecność. Musiałem coś załatwić. Mam nadzieję, że nic mnie nie ominęło... - rzekł malec z szerokim uśmiechem patrząc na pełny kufel stojący przed elfem.

- Widziałeś może na zewnątrz naszą rudą znajomą? - spytała Sharlene odstawiając kufel.

Gdyby tylko elf był równie szczęśliwy z powodu kufla stojącego przed nim, jak niziołek, to wszystko byłoby dobrze. Jednak mu jakoś przeszła ochota na to piwo. Starał się nawet na nie nie patrzeć.

- Trochę Cię ominęło - powiedział do niziołka.

- Skoro tak to streśćcie mi pokrótce co to jest. Nie wyszedłbym gdybym nie miał ważnego powodu... - rzekł niziołek delikatnie się uśmiechając.

Sharlene streściła mu rozmowę sprzed paru minut.

- Jutro spotkamy się z człowiekiem, który prawdopodobnie pomoże nam złamać szyfr - skończyła wypowiedź sięgając po swoje piwo.

- Ciekawe. Jak rozumiem dyskrecja przed Dianą nie wchodzi w rachubę. Ogólnie zamierzamy przystać na jej propozycję? Płaci nieźle. - powiedział z ekscytacją halfling.

- Każdy bonus się przyda - mrugnęła Sharlene. - Co do bonusów... Wygląda na to, że dla ciebie są dziś dwa piwa. - Rzuciła elfowi pytające spojrzenie.

- Tak, bierz to ode mnie. - Odparł elf natychmiast, podsuwając kufel z piwem do niziołka i napił się swojej wody, na co Sharlene uśmiechnęła się szeroko.

- Miło... - powiedział uśmiechnięty niziołek. - Czasem przestaję was rozumieć, ale uznajmy to za gest czysto kurtuazyjny.

Dziewczyna potrząsnęła głową, chcąc jakby powiedzieć “Sama nie bardzo rozumiem”.

- Cały czas chodzi mi po głowie to co stało się w Jamie... Czy was ten człowiek zaczepiał? - zwróciła się do elfa i Eugena.

- My mieliśmy dużo kłopotów z tymi zbirami, którzy nas gonili. Żaden człowiek nas nie zaczepiał - odparł po chwili Ankarian. - Poza tym bardziej musieliśmy się przejmować otworzeniem drzwi , bo inaczej pewnie nas by tu nie było - dodał.

- Prawdę mówiąc mnie też ten człowiek cały czas trapi. Obawiam się, że to nie było nasze ostatnie spotkanie. Poza tym wydawał się sprawiać wrażenie bardzo wolnego, jeżeli wiesz o co mi chodzi. - powiedział z smutną miną niziołek.

- “Czuję na tobie jego myśli”... Tak właśnie powiedział? - odezwała się Sharlene

- Tak, ale co to znaczy? Sam nie wiem kogo miał na myśli. Może tego kto najprawdopodobniej śledzi każdy nasz krok? Mam tu na myśli osobę, która ogłuszyła Ankariana. - odparł hobbit.

- Możliwe, ale wtedy chyba na nich też by napadł - tu spojrzała na Ankariana i Eugena. - Najpierw zaczepił mnie. Nie jestem pewna, ale możliwe, że wyczuł twoją obecność zanim cię zaatakował. Ankarian był chyba wtedy za drzwiami, to całkiem blisko, więc o jego obecności też powinien wiedzieć... Możliwe też, że tylko my mieliśmy styczność z osobą, której szukał.

- Szkoda, że nie ma w stolicy mojego bliskiego przyjaciela. On by nam pomógł go namierzyć a nawet może by się go skutecznie pozbył. - rzekł pewnie halfling błyszcząc uzębieniem. - Niestety nie widziałem go od bardzo dawna i wydaje się, że długo nie zobaczę. Może powinniśmy poszukać tego łowcy, któremu Magnar sprzedał strzałę, którą został ogłuszony nasz przyjaciel. Nazwał go Falkenberg, o ile dobrze pamiętam.

Sharlene zamyśliła się na chwilę.

- Wiesz co? - zwróciła się do Oskara. - Myślę, że moglibyśmy sprawdzić jeszcze piwnicę na Hebrenstasse. Nawet, jeśli nic tam nie znajdziemy, to warto się upewnić.

- Najpierw znajdźmy tego łowcę - wyrwał się od razu elf. - Muszę mu się ”odwdzięczyć” za to co mi zrobił - dodał po chwili.

- Spokojnie! Mamy czas. Jeśli tak ci zależy, to najpierw załatwimy sprawę łowcy - powiedział Sharlene

- Mógłbym się dowiedzieć czegoś więcej o tym człowieku poprzez kontakt z osobą z jego towarzystwa. Broń często kupowana u Magnara trafia w ręce osób otwierających takie listy gończe jakimi łowcy nagród się kierują przy podejmowaniu jakiś działań. Mam tu na myśli wyłapywanie zbirów... - powiedział halfling, sięgając po pierwszy z jego kufli.

- Postaraj się o nim dowiedzieć, jak najwięcej. Potem ja się nim zajmę - powiedział szybko elf i upił trochę wody. - Pożałuje, że ze mną zadarł - dodał już dużo ciszej.

- Nie uraź się elfie, ale nie wiem czy powinniśmy pozwolić Ci działać w taki sposób. Jak ten człowiek ma za sobą podobnych sobie możemy kiepsko skończyć. Z tego co wiem są niepozorni, ale dzięki temu już niejeden osiłek się już przeliczył - powiedział malec po opróżnieniu kufla. - Cóż... Skoro najpierw zajmujemy się tym człowiekiem to może dobrym pomysłem będzie zabrać się za to jutro, po spotkaniu z Dianą i jej znajomkiem. Jak byśmy mieli tego łowcę z głowy moglibyśmy we dwójkę wybrać się do tej piwnicy. Jakieś inne pomysły?

- Z Dianą spotykamy się wieczorem - przypomniała Sharlene cicho. - To spotkanie może zająć nam trochę czasu, a nie sądzę, żeby włóczenie się po nocy w poszukiwaniu łowcy było dobrym pomysłem.

- Ehh... Myślałem, że z rana. Skoro tak będzie trzeba zająć się tym dzień później. Pojutrze z rana. Co wy na to? - spojrzał pytająco po drużynie niziołek.

- Mi tam wszystko jedno. Pójdę z wami, ale to wy ustalcie kiedy - oznajmiła Sharlene

- Ja wolałbym się tym zająć jak najszybciej, ale mogę już poczekać ten jeden dzień. Chociaż nocą też mógłbym się nim zająć - powiedział Ankarian po krótkim namyśle.

- Oh, nie bądź już taki mściwy! Trzeba zastanowić się jeszcze, co zrobimy z listem gończym. Cała dzielnica będzie nas tropić. Diana mówiła, że trzech ochroniarzy przeżyło napad szaleńca, ale wygląda na to, że hycel też się wylizał. Będziemy mieć go teraz na głowie. Myślicie, że pamięć osiłków wystarczy, żeby sporządzić nasze portrety? - uśmiechnęła się kpiąco.

- Ty nie wiesz co to znaczy być mściwym - odezwał się elf po chwili. - Zabiłem kilku strażników dlatego, że jeden z ich patrolu zabił moją żonę - wyrwało mu się trochę za dużo i zamilkł natychmiast.

Dziewczynie zrzedła mina, ale nie odezwała się do niego.

- Jak myślisz, Oskar?

- Uważam, że nie sporządzili mojego portretu na tyle dobrze abym musiał się o siebie obawiać. W końcu moja charakteryzacja była dość dobra aby jej nie przejrzeli. Szukając niziołka o parędziesiąt lat ode mnie starszego. Martwi mnie jednak fakt, że szukają go w towarzystwie babki wyglądającej identycznie jak ty. Jak ja bym został wynajęty aby nas znaleźć nie zajęłoby mi to dłużej niż tydzień. Pewnie szuka nas więcej osób więc za parę dni powinni nas znaleźć. Chyba, że przeniesiemy się do innej dzielnicy i w całkowicie spokojne miejsce, na co nas nie stać. - mówiąc to Oskar zdał sobie sprawę jak łatwym są teraz celem.

- Eh... Rozpuszczę włosy i naciągnę kaptur na twarz. Poza tym, makijaż zmienia człowieka. Może będą szukać ladacznicy, wtedy będziemy mieć więcej czasu... - mruknęła zmartwiona. - Szlag by to...

- Zamówcie mi coś do picia. Ale coś mocniejszego od piwa - powiedział elf cicho i westchnął. Może i nie był wypytywany o to co mu się wyrwało, ale samo wspomnienie o tym go dobijało i musiał się napić.

- Rumu? - spytała Sharlene niemrawo.

- Może być rum - Odparł od razu Ankarian. Nawet się nie zastanawiał, bo chciał po prostu coś wypić.

Dziewczyna machnęła do barmana i parę minut później podano im butelkę rumu. Sama też miała ochotę się napić.

- Cholera, że nie pomyślałam wcześniej...

Elf chwycił butelkę rumu i pociągnął z niej kilka dużych łyków. Czuł gorszy ból niż ból, który powodowały wszystkiego jego rany, które zdobył na wojnie.

- Dzięki - mruknął cicho, odkładając butelkę na stół.

Oskar wydawał się jakby zamyślony aż do teraz. Nagle poruszył się i szybko powiedział:

- Coś mi się przypomniało! Jak ty odwiedzisz psich braci aby zdobyć interesujące nas informacje? I nie obraź się, ale w sumie makijaż i rozpuszczenie włosów to za mało aby nie zostać wykrytym. Jeżeli łowcy znają chociaż jednego stałego bywalca tej tawerny już o nas wiedzą. Myślę, że ciężko będzie nam się wykaraskać. Szkoda, że nie mamy więcej pieniędzy znalazłbym nam dobry azyl.

- Nie kop leżącego, proszę... Coś wymyślimy - mruknęła sięgając po rum. - Hmmm... A co do azylu... Myślę, że mogłabym spróbować załatwić nam inną kryjówkę. Mam... znajomego, który może udzieli nam schronienia.

- Dobrze. Jestem zmuszony zgodzić się na każdą dobrą kryjówkę. W sumie mam parę takich na oku, ale niestety są one w posiadaniu moich znajomych krasnoludów. Nie wiem czy Ankarianowi by to nie przeszkadzało. Wiadomo jakie są wśród nich poglądy po tej, jak to nazywali, wojnie - rzekł Oskar po czym opróżnił drugi z kufli.

Elf przez moment się nad czymś zastanawiał, ale nie nad kryjówką u krasnoludów. Nagle zerwał z szyi sznurek na którym wisiały dwie złote obrączki.

- Jeśli potrzeba pieniędzy, to weźcie to - powiedział, kładąc je na stole.

Sharlene uniosła brwi.

- Zachowaj to. Równie dobrze mogłabym ukraść pierścienie tamtemu - wskazała kciukiem za siebie - i byłyby więcej warte. Doceniamy to, ale zachowaj je - powtórzyła.

Ankarian sięgnął po obrączki, ale nagle cofnął rękę.

- Za dużo przypominają i nie są mi już potrzebne - rzekł po chwili, zostawiając je na stole.

- Może ja je wezmę a za pieniądze z sprzedaży będę mógł nam załatwić jakąś dobrą kryjówkę? Co prawda będę musiał się nieco wysilić, ale nie powinno być problemu. Priorytet to zmiana otoczenia, mam tu na myśli dzielnicę - powiedział Oskar z nietęgą miną.

Sharlene złapała obrączki i schowała je do kieszeni.

- Sugerujesz, że kryjówka, którą ja proponuję nie będzie dobra? Karczma w dzielnicy kupieckiej będzie w sam raz.

- Karczma to miejsce publiczne i zawsze będzie znacznie mniej bezpieczna od spokojnego domostwa lub choćby słabiej urządzonego lokum w dzielnicy kupieckiej. Jednak muszę się zgodzić, że jest to o niebo lepsze wyjście niż pozostanie tutaj - odparł niziołek po czym zamówił sobie spory posiłek.

- Zaufajcie mi - uśmiechnęła się Sharlene.
 
Saverock jest offline