Kania pobiegł na lewo w kierunku jakichkolwiek gruzów. "Ja pierdolę, sajens fikszyn". Coś wybucha. Coś się pojawia i się bawi.
- Osłaniaj mnie, coś spróbuję - Krzyknął do swojego kompana. Gdy tylko znalazł się za jakąś osłoną ściągnął swoją nową broń i spojrzał się na nią. Nie znał instrukcji obsługi, więc poprzeciągał, co się tylko dało w nadziei, że własnie przeładował broń i wymierzył zza osłony w kierunku tego czegoś nucąc sobie pod nosem wierszyk Stoi na stacji lokomotywa
Zaraz się zacznie kontrofensywa
Ruskie spieprzają gdzie pieprz rośnie
...
__________________ Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski. |