Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2011, 18:32   #9
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Mógł być pewien, że kogoś tutaj zabije. Mieszkańcy Martwych Wrót spoglądali na grupkę maszerującą mało przyjaznymi uliczkami jak na ścierwo, leżące w rynsztoku. Pogarda mieszała się z nienawiścią i zarazem zawiścią. W ich spojrzeniach nie było respektu zarówno dla Thrunmira, jak i nawet Alessy. Najwidoczniej takie tu panowały zwyczaje, że gości należało traktować jak potencjalną konkurencję w każdej dziedzinie życia. Byli jednak tacy, którzy nie okazywali braku szacunku. Ba wręcz przeciwnie. Masa kupców, przy swych straganach, drewnianych budach i dwukołowych wozach z towarami witała ich niskimi pokłonami, wzajemnym przekrzykiwaniem się, kto to niby ma lepsze ceny i najlepszej jakości towary. Ci jednak nie byli tak namolni jak roznegliżowane ladacznice, które próbowały przytulić się to do Eckhardta, to do Markusa, a niektóre odważniejsze próbowały szczęścia nawet z krasnoludzkim wygnańcem.


Okolice wyglądały przynajmniej nie zachęcająco. Spora kałuża, zaschniętej krwi na podłożu pod jedną z chałup świadczyła o tym iż bezprawie w tym rejonie było ewidentne i wręcz oczywiste. Zgodnie ze słowami krasnoludzkiego kusznika pod wieżą na drodze do Karak Azgal uliczki miała patrolować trój osobowa jednostka krasnoludzkich Prawodawców, charakteryzujących się wyglądem nie do przeoczenia. Choć grupka uciekinierów nie przebywała w osadzie zbyt długo, to jednak ani razu nie uświadczyła takowych strażników a to miało zarówno dobre, jak i złe strony. Mogli w każdej chwili paść ofiarą ataku miejscowych, ale jednocześnie broniąc się przed nimi nie byli narażeni na karę ze strony krasnoludów. Tego najbardziej chcieli uniknąć. Wszak zabójstwo, czy okaleczenie w samoobronie nie było w tych czasach grzechem, którym warto się było przejmować przez dłuższy czas.

-Hej! Może obstawicie walkę gladiatorów? No dalej, wiele nie stracicie a zyskać możecie sporo. Zastanówcie się. Od wielu tygodni rządzi tu Buurf Żelazna Piącha! To rosły wojak, nie ma na niego mocnych. Postawcie na niego.- zachęcał człek z paskudną blizną na twarzy. Nagle został on odepchnięty w tył, przez większego i silniejszego człeka o posturze miniaturowego ogra.
-Spierdalaj śmieciu pod swoją spelunę, to nasz rewir!- skarcił go wielkolud, po czym nagle, jak gdyby nigdy nic rozchmurzył się i wejrzał na grupkę.
-Może zagracie w kości? Gry karciane też są przewidywane. Może porzucacie sztyletem?! To dopiero przednia zabawa, a to najszybsza forma zarobku! To jak?- zachęcał, nie przejmując się groźnymi spojrzeniami krasnoluda, towarzyszącego grupie.


On z resztą też był niemile widziany w tych stronach. Ci wojownicy byli kojarzeni zasadniczo z szaleństwem trawiącym ich umysły, głupotą, nazywaną przez nich samych odwagą, oraz hańbą, którą okryli swe nazwisko. O ile ludzie widząc spory młot khazada nabierali jako takiego dystansu, to już rasowi kuzyni Thrunmira spoglądali na niego z istną pogardą i brakiem szacunku. Jeśli któreś z kompanów miało nadzieję, że dzięki towarzystwu krasnoluda będzie im łatwiej, to grubo się mylił.
-Jabłecznik zaprasza!- krzyczało dwóch niziołczych bliźniaków, na progu piętrowej karczmy. To był cel kompanii, a jako że żaden z szynków w Martwych Wrotach z pewnością nie mógł być nazwany ekskluzywnym, to wybrali pierwszą lepszą – nazwaną Jabłecznikiem.

-Aaaa! Świetny wybór mili państwo!- krzyknął jeden z malców, stojący przy drzwiach, zaś gdy kompani tylko się zbliżyli, otwarł im je na oścież okazując gościnę.
-Nie pożałujecie! Alkohole przednie, zaś jedzenie najsmaczniejsze w całych Martwych Wrotach.- zapewniał drugi, choć żaden z członków grupki jakoś nie dawał temu wiary. Wnętrze karczmy było przeciętne, z wyjątkiem niskiego baru, za którym stał kolejny niziołek, trochę starszy od dwóch bliźniaków na progu szynku. Nad głową malca, za barem wisiało kilkanaście nawet dobrze pachnących, wędzonych kiełbas. Na środku sali znajdowały się stoliki i ławy. Kilka było zajętych, ale o tej porze dnia szynk świecił jeszcze pustkami. Niziołek wycierał szmatą drewniane talerze spoglądając z zaciekawieniem na nowych gości.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline