Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2011, 21:00   #32
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
A więc byli żywi i to całkiem niedaleko. Tylko nie miał pewności czy to na pewno oni, jego rodzina. Mógł to być zwyczajny przypadek. Do tego zostali pojmani przez jakiegoś wielmożę, słynącego ze srogości. Ale żyli! Nie było co czekać, zwłaszcza że, wedle słów czarodzieja, drogi były niebezpieczne i pojmani Albiończycy mogli oczekiwać na statek w porcie. Maria, mimo iż ta decyzja kosztowała ją wiele, zdecydowała się dołączyć do Edgara. O dziwo, magister Bauer również. W jego głosie, gdy oznajmiał swą decyzję, nie słychać było już paniki, tylko entuzjazm. Edgar zastanawiał się skąd ta nagła zmiana nastroju u maga. Może spowodowała to perspektywa zejścia z oczu, żądnemu zemsty Braunowi a może obudził się w nim awanturnik. Na nic zdały się protesty. Mag uparł się i już.

Gdy przyprowadzono wierzchowce, okazało się, że Bauer dysponuje jakimś marnym mułem, który gustuje w śmieciach. Przy rosłym Persifalu, wierzchowcu Marii, zwierzę maga wyglądało mizernie. Ale przynajmniej było, Edgar w ogóle nie posiadał konia, przez co musiał korzystać z uprzejmości strażniczki. Krzywiąc się z bólu, wspiął się na grzbiet Persifala i objął Marię w pasie. Zrobiło mu się gorąco, gdy wspomniał chwilę, kiedy trzymał kamień. A gdyby tak, to stało się prawdą? Podobała mu się, ale raczej bez wzajemności. Dodatkowo, to on stał się przyczyną jej ucieczki z miasta. Nic z tego nie będzie, pomyślał.

Mag wydał bojowy okrzyk godny wojowniczych Skatha, ruszających do boju i pognał w kierunku bram. Za sobą usłyszeli krzyki zbrojnych. Ludzie barona albo pachołkowie Brauna wpadli na ich trop. W powietrzu świsnęła strzała. Maria popędziła konia, a Edgar chwycił ją jeszcze mocniej. Stukot kopyt na bruku rozbrzmiewał na ulicach, gdy gnali pomiędzy domami. Pościg został z tyłu, ale ich kłopoty nie skończyły się. Z uliczki znajdującej się przed nimi, wybiegła kolejna grupa. Kilku mężczyzn uzbrojonych w halabardy zabiegło im drogę. Rozpędzony muł wpadł pomiędzy żołnierzy, tratując dwóch z nich. Pozostali rozpierzchnęli się. Mag skręcił i znikł z oczu. Maria ponagliła Persifala, ten jednak stanął dęba powalając kolejnego żołnierza. Edgar nie utrzymał się w siodle i runął na ziemię. W jego kierunku biegł jeden z napastników. Albiończyk szybko pozbierał się z ziemi. Rana pulsowała bólem. Uniknął ciosu długiej, drzewcowej broni i zanurkował ku strażnikowi. Szybkim ruchem wyrwał z buta sztylet i pchnął, celując w pachwinę. Poślizgnął się na mokrym bruku i nie trafił. Maria zawróciła i najechała na mężczyznę, obalając go. Ci, których wcześniej stratował muł, pozbierali się i wracali do walki.
- Szybko! Wskakuj! - krzyknęła Maria i wyciągnęła rękę do Edgara. Złapał ją i podciągnął się. Poczuł jak rana rozłazi się, a krew cieknie mu po boku. Zacisnął zęby, a strażniczka już gnała, lawirując między napierającymi napastnikami. W oddali dostrzegli Bauera. Zatrzymał się i czekał na nich. Krzyki pogoni nie milknęły. Widać było bramę miejską, a na blankach nad nią grupę łuczników, szykujących się do strzału.
- Naprzód, zamykają bramę! - darł się czarodziej. Pociski uderzyły o bruk. Dwóch ludzi napierało na potężne wrota, starając się je zamknąć. Szczelina pomiędzy skrzydłami bramy, malała z każdą chwilą. Kolejna salwa z murów była celniejsza. Bauer jęknął trafiony w ramię. Jednak nie zwolnił i jego muł już forsował bramę. Wierzchowiec Marii był tuż za nim. Kopniakiem obaliła jednego z pachołków, siłujących się z wrotami. W galopie wypadli na trakt, prowadzący na wschód. Edgar, podziękował Bogini za okazaną łaskę. Znaleźli się między wozami wyładowanymi towarem, łucznicy nie strzelali obawiając się trafić wozaków i kupców. Przez dłuższą chwilę gnali na złamanie karku, a Edgar odwracał się co chwilę chcąc sprawdzić czy nikt ich nie goni. Zdawało mu się, że na murach dostrzegł wysoką sylwetkę Brauna, wymachującą rękoma. A potem miasto zniknęło przysłonięte drzewami. Wjechali do lasu.

Zwolnili nieco, ale nie zatrzymali się aż do momentu, w którym zapadły ciemności. Nocą podróżować nie mogli, a do tego Edgar i mag byli ranni. Maria na obozowisko wybrała niewielką polankę, na której widniało wiele śladów po ogniskach. Edgar, gdy zatrzymali się, nieomal spadł z konia. Nie miał siły nic robić. Krwawił i jęczał, gdy magister opatrywał go ponownie. Maria w tym czasie nazbierała drwa i rozpaliła niewielkie ognisko.
- Śpijcie - powiedziała. - Ja będę czuwać. Jestem przywykła do zarwanych nocy.


WW strażnika k100: 67
WW Edgara k100: 67
 
xeper jest offline