Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-01-2011, 19:40   #31
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
- Ach, no tak, oczywiście! - obudził się nagle czarodziej pod wpływem jadowitego spojrzenia. - Wszystko przygotowałem, przyjacielu Edgarze, wszystko jest tutaj! - z pakowanego pośpiesznie wora drżącymi rękoma wydobył podłużny rulon z pokreśloną mapą.


- Tu jesteśmy - wskazał Hargendorf. - Twoich rodaków pochwycono pod miastem, nieopodal Ueblingem. Z żalem przyznać muszę, iż mieli wyjątkowego pecha. Natrafili bowiem na orszak Hrabiego Wandersteina - zawiesił głos, spoglądając badawczo na ich oblicza. - To wyjątkowo srogi sługa Sigmara - wytłumaczył w końcu. - Ponoć jest doradcą samego Elektora w sprawach bezpieczeństwa Prowincji Nordlandu. Po wojnie Jego Wysokość Książę stał się wyjątkowo podejrzliwy, stąd zapewne i wybór takiego fanatyka.
Widząc, iż jego słowa tylko pogarszają nastrój obcokrajowca, czarodziej pospiesznie zmienił temat.
- A teraz pozytywy. - uśmiechnął się nerwowo, choć widać było, że pot występuję na jego rozpalone czoło grubymi kroplami. - Wiemy, jaki jest ich cel. Zmierzają na dwór Księcia, do Salzenmundu gdzie siedzibę ma i sam hrabia. Droga jaką muszą przebyć nie jest jednak taka prosta. Ostatnimi czasy mało kto wybiera trakt przez Zweedorf. Ze względu na ataki elfów zrobiło się tam niebezpiecznie. Droga graniczącą z Teufelsumpf raczej też jest unikana. Czarcie Bagna cieszą się złą sławą. Zapewne będą chcieli więc dostać się w Dietershafen na statek i wybrać trasę północną. To wielki port, jednak o tej porze roku ciężko trafić od razu na transport. Możliwe będzie więc zapewne dogonienie jego i jego orszaku, gdy oczekiwać będą na rejs. Wątpię jednak byś był w stanie przekonać hrabiego o niewinności swych pobratymców - czarodziej uśmiechnął się przepraszająco, kończąc wywód.

- Pojadę z tobą - podsumowała opowieść Maria, choć widać było, iż ta decyzja kosztowała ją naprawdę wiele. - Nawet nie wiesz jak chciałabym dopaść tego łotra - ciężko było stwierdzić, czy mówi o Hargenfelsie, czy o Braunie -... lecz w tej sytuacji nie mamy chyba wyjścia.
Czarodziej pokiwał głową uradowany.
- A ja, moi przyjaciele, pojadę z wami! Dla naszego wzajemnego bezpieczeństwa! - ogłosił z entuzjazmem.
Strażniczka wymieniła spojrzenia z Albiończykiem.
- Nie ma mowy! - burknęła.
Bauer nie dawał jednak za wygraną.
- Nie zdołacie poradzić sobie z tak potężnym wrogiem bez magicznej ochrony prawdziwego mistrza! Poza tym - wskazał kulącego się z bólu Albiończyka. - Potrafię moimi eliksirami uśmierzyć jego ból i uzdrowić ciało! - Maria przechyliła głowę, sondując maga od stóp do głów. - On może mieć rację - zwróciła się do Albiończyka. - Widziałam jak czaruje, może się przydać, jeśli Braun za nami ruszy...

Nie zdążyli jeszcze dojść do porozumienia, gdy na zewnątrz pachołkowie przyprowadzili konia Marii z ich wspólnym dobytkiem. Szlachetnemu zwierzęciu towarzyszył siwy, podstarzały muł zajadający właśnie jakieś napotkane przy ulicy śmieci.
- Co to niby ma być!? - wyjechał na pachołka otyły czarodziej. - Wierzchowca mi miałeś nabyć, a nie takiego dziada! - spojrzał z niesmakiem na degustujące odpadki zwierze. Chłop nie miał jednak zamiaru ugiąć się przed gniewem maga.
- Taki koń, jaka moneta - wzruszył obojętnie ramionami. - Trza było więcej wykiesać z mieszka.
- Ja ci dam!!! -
Nie zdążyli dowiedzieć się czym czarodziej miał zamiar obdarzyć pomocnika, ku nim runęła bowiem liczna pogoń, złożona ze zbrojnych Hargenfelsa.
- Na muuuuł!!! - zawył bojowo mag, pędząc na szlachetnej bestii ku bramom miasta.
Nim Edgar się spojrzał, Maria wciągnęła go już na grzbiet Persifala.

+300pd
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 26-01-2011 o 09:33.
Tadeus jest offline  
Stary 25-01-2011, 21:00   #32
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
A więc byli żywi i to całkiem niedaleko. Tylko nie miał pewności czy to na pewno oni, jego rodzina. Mógł to być zwyczajny przypadek. Do tego zostali pojmani przez jakiegoś wielmożę, słynącego ze srogości. Ale żyli! Nie było co czekać, zwłaszcza że, wedle słów czarodzieja, drogi były niebezpieczne i pojmani Albiończycy mogli oczekiwać na statek w porcie. Maria, mimo iż ta decyzja kosztowała ją wiele, zdecydowała się dołączyć do Edgara. O dziwo, magister Bauer również. W jego głosie, gdy oznajmiał swą decyzję, nie słychać było już paniki, tylko entuzjazm. Edgar zastanawiał się skąd ta nagła zmiana nastroju u maga. Może spowodowała to perspektywa zejścia z oczu, żądnemu zemsty Braunowi a może obudził się w nim awanturnik. Na nic zdały się protesty. Mag uparł się i już.

Gdy przyprowadzono wierzchowce, okazało się, że Bauer dysponuje jakimś marnym mułem, który gustuje w śmieciach. Przy rosłym Persifalu, wierzchowcu Marii, zwierzę maga wyglądało mizernie. Ale przynajmniej było, Edgar w ogóle nie posiadał konia, przez co musiał korzystać z uprzejmości strażniczki. Krzywiąc się z bólu, wspiął się na grzbiet Persifala i objął Marię w pasie. Zrobiło mu się gorąco, gdy wspomniał chwilę, kiedy trzymał kamień. A gdyby tak, to stało się prawdą? Podobała mu się, ale raczej bez wzajemności. Dodatkowo, to on stał się przyczyną jej ucieczki z miasta. Nic z tego nie będzie, pomyślał.

Mag wydał bojowy okrzyk godny wojowniczych Skatha, ruszających do boju i pognał w kierunku bram. Za sobą usłyszeli krzyki zbrojnych. Ludzie barona albo pachołkowie Brauna wpadli na ich trop. W powietrzu świsnęła strzała. Maria popędziła konia, a Edgar chwycił ją jeszcze mocniej. Stukot kopyt na bruku rozbrzmiewał na ulicach, gdy gnali pomiędzy domami. Pościg został z tyłu, ale ich kłopoty nie skończyły się. Z uliczki znajdującej się przed nimi, wybiegła kolejna grupa. Kilku mężczyzn uzbrojonych w halabardy zabiegło im drogę. Rozpędzony muł wpadł pomiędzy żołnierzy, tratując dwóch z nich. Pozostali rozpierzchnęli się. Mag skręcił i znikł z oczu. Maria ponagliła Persifala, ten jednak stanął dęba powalając kolejnego żołnierza. Edgar nie utrzymał się w siodle i runął na ziemię. W jego kierunku biegł jeden z napastników. Albiończyk szybko pozbierał się z ziemi. Rana pulsowała bólem. Uniknął ciosu długiej, drzewcowej broni i zanurkował ku strażnikowi. Szybkim ruchem wyrwał z buta sztylet i pchnął, celując w pachwinę. Poślizgnął się na mokrym bruku i nie trafił. Maria zawróciła i najechała na mężczyznę, obalając go. Ci, których wcześniej stratował muł, pozbierali się i wracali do walki.
- Szybko! Wskakuj! - krzyknęła Maria i wyciągnęła rękę do Edgara. Złapał ją i podciągnął się. Poczuł jak rana rozłazi się, a krew cieknie mu po boku. Zacisnął zęby, a strażniczka już gnała, lawirując między napierającymi napastnikami. W oddali dostrzegli Bauera. Zatrzymał się i czekał na nich. Krzyki pogoni nie milknęły. Widać było bramę miejską, a na blankach nad nią grupę łuczników, szykujących się do strzału.
- Naprzód, zamykają bramę! - darł się czarodziej. Pociski uderzyły o bruk. Dwóch ludzi napierało na potężne wrota, starając się je zamknąć. Szczelina pomiędzy skrzydłami bramy, malała z każdą chwilą. Kolejna salwa z murów była celniejsza. Bauer jęknął trafiony w ramię. Jednak nie zwolnił i jego muł już forsował bramę. Wierzchowiec Marii był tuż za nim. Kopniakiem obaliła jednego z pachołków, siłujących się z wrotami. W galopie wypadli na trakt, prowadzący na wschód. Edgar, podziękował Bogini za okazaną łaskę. Znaleźli się między wozami wyładowanymi towarem, łucznicy nie strzelali obawiając się trafić wozaków i kupców. Przez dłuższą chwilę gnali na złamanie karku, a Edgar odwracał się co chwilę chcąc sprawdzić czy nikt ich nie goni. Zdawało mu się, że na murach dostrzegł wysoką sylwetkę Brauna, wymachującą rękoma. A potem miasto zniknęło przysłonięte drzewami. Wjechali do lasu.

Zwolnili nieco, ale nie zatrzymali się aż do momentu, w którym zapadły ciemności. Nocą podróżować nie mogli, a do tego Edgar i mag byli ranni. Maria na obozowisko wybrała niewielką polankę, na której widniało wiele śladów po ogniskach. Edgar, gdy zatrzymali się, nieomal spadł z konia. Nie miał siły nic robić. Krwawił i jęczał, gdy magister opatrywał go ponownie. Maria w tym czasie nazbierała drwa i rozpaliła niewielkie ognisko.
- Śpijcie - powiedziała. - Ja będę czuwać. Jestem przywykła do zarwanych nocy.


WW strażnika k100: 67
WW Edgara k100: 67
 
xeper jest offline  
Stary 28-01-2011, 05:17   #33
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację

Rozdział I: Zabili go i uciekł



Wczesnym rankiem obudziły go podniecone krzyki czarodzieja.
- Hahahaha! Poznaj potęgę mojej magii, Braun! Giń, giń! Hahahah! Jestem niepokonany! Wij się niczym robak u mych stóp i błagaj o łaskę Wielkiego Mistrza Hieronimusa Bauera!
Czarodziej z szaleństwem w oczach skakał po obozie, wymachując łapami jakby ciskał w imaginowanego wroga całe serie morderczych zaklęć. Dopiero po chwili Albiończyk dojrzał w jego dłoni znany mu magiczny kamień. Nim zdążył jednak zareagować do maga doskoczyła Maria, wymierzając mu otwartą dłonią potężny cios w głowę. Hasający niczym rozradowana nimfa Bauer pod siłą uderzenia wywinął imponującego orła, lądując twarzą w zmarzniętej ziemi obozowiska. Kamień wylądował zaraz przy nim.
- A co to niby ma być?! - wściekła się strażniczka nie na żarty, łypiąc okiem to na jednego, to na drugiego z towarzyszy. - Edgar, nie mów, że... - pokręciła głową załamując ręce, choć złość jej wcale nie minęła..
W tym czasie czarodziej zdążył już odzyskać zmysły i dźwigał się na nogi.
- To moi drodzy, jest kamień Osoga, bardzo rzadki i cenny artefakt, w nocy wyczułem jego aurę i... - umilkł pod wpływem jej lodowatego spojrzenia.
- To zboczeństwo? Nie ma mowy byśmy wzięli to ze sobą! - kopnęła przedmiot w pobliskie krzaki.
- Jakie znowu zboczeństwo? - obruszył się urażony mag, który nadal odczuwał resztki przyjemności, wynikającej z użytku kamienia. - Toż on jedynie pokazuję ukryte pragnienia użytkownika...
Strażniczka oblała się rumieńcem.
- Bzdura! - burknęła, odchodząc speszona do Persifala.


Jaka by nie była prawda, ten drobny incydent pozwolił im wstać wcześniej niż zamierzali i szybciej przygotować się do dalszej drogi.
- Tylko to mi zostało - odrzekł ze smutkiem czarodziej, rozkładając swój dobytek na ziemi. - Cztery eliksiry i zwrócona przez was księga. Wszystko inne zmuszony byłem porzucić. Wszystkie bezcenne artefakty, pisma i magiczne narzędzia, całe bogactwo i majątek, zabytki, dzieła sztuki i cenne klejnoty...
- Bauer... - strażniczka rzuciła mu kpiące spojrzenie. - Przecież byłeś bankrutem...
- Ale bolesne wspomnienia pozostały! - zawył żałośnie.
Maria parsknęła, przewracając oczami.
- Mów lepiej co tam masz i jak nam to się przyda - wskazała fiolki z grubego kryształu.
Czarodziej, nadal urażony, chwycił dwie identyczne mikstury. - To moi drodzy......jest Aqua Nubiniata! - eliksir leczący. Po opatrzeniu naszych ran zostało nam jeszcze na dwie kuracje. Nasącza się nią bandaże.
- A to... - zaprezentował następna fiolkę z czarną substancją. - Potocznie zwane jest Końcem Węglarza. - Po stłuczeniu, wybucha jasnym błyskiem i daje dużo gryzącego dymu. Poza tym jest jednak niegroźne.
- I ostatnia... - wskazał niebieską mgiełkę unoszącą się w fiolce. - Ta, odkorkowana dość szybko usypia pobliskich ludzi. Jednak, mimo mojego mistrzowskiego kunsztu bywa czasem zawodna.

Ja mam już tylko pięć karli i proch na pół tuzina strzałów - stwierdziła krótko Maria. - Zapewne jeszcze dzisiaj dotrzemy do stanicy mytnika, znaczącej koniec ziem Hargenfelsa. Niemożliwe, by dotarły tam już wieści o polowaniu na nas, ale zapewne wymagać będą od was myta, no i w ten sposób ewentualny pościg dowie się gdzie i kiedy byliśmy... Chyba, że pójdziemy lasami, ale to spowolni naszą ucieczkę i nie musi być wcale bezpieczne, szczególnie dla wierzchowców...tereny wokół traktu są tam wyjątkowo zdradzieckie.
Spojrzała pytającym wzrokiem na Edgara.
- To po twoich rodaków jedziemy. Decyduj więc ty.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 30-07-2011 o 11:26.
Tadeus jest offline  
Stary 29-01-2011, 10:42   #34
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Noc minęła spokojnie. Rankiem obudziły Albiończyka krzyki. Nie do końca rozbudzony nasłuchiwał przez chwilę, starając się rozpoznać głos. Należał on do maga, który wykrzykiwał coś biegając po obozowisku i wymachując rękoma. Odbiło mu, pomyślał Edgar. Bauer wymachiwał rękami, wywrzaskiwał obelgi i groźby pod adresem Brauna i ogólnie zachowywał się tak, jakby postradał rozum. Maria przez chwilę patrzyła na niego oniemiała ze zdumienia, po czym solidnym ciosem w głowę, powaliła go na ziemię. Z ręki maga, wypadł na ziemię kamień. Taki sam, jaki Edgar zabrał z rezydencji Brauna. Albiończyk pomacał kieszeń. Kamyczka nie było.

- Ty podły złodzieju - warknął w stronę leżącego. Mag wyjaśnił w końcu, czym jest kamień. Nie było do końca tak, jak początkowo myślał Edgar. Kamień nie wywoływał lubieżnych obrazów, a tylko pokazywał ukryte pragnienia. Czy on pragnął strażniczki? Chyba tak... Ale czy ona? Zdenerwowanie i rumieniec na twarzy Marii, świadczyły, że tak. Edgar uśmiechnął się, a Maria wykopała kamień w krzaki. Może nie będzie już potrzebny, pomyślał młodzieniec.

Trzeba było podjąć jakieś decyzje, odnośnie dalszej drogi. Pościg mógł już za nimi podążać. Nie mieli zbyt dużo, zarówno pieniędzy, jak i wyposażenia, a dodatkowo zdradziliby się, gdyby zajechali do mytnika, pobierającego opłaty na granicy ziem barona. Nie mogli dalej podążać traktem. Ale ponoć lasy były niebezpieczne i zdradzieckie. Co robić, myślał Edgar. To na niego zwalili obowiązek wybrania drogi. Najchętniej schowałby się w krzakach i przeczekał. Musiał jednak podjąć decyzję, jego rodacy czekali.
- Jeźdźmy lasem - powiedział w końcu. To było chyba lepsze rozwiązanie, przynajmniej znikną Hargenfelsowi i Braunowi z oczu. A jak Bogini da, to w lasach nie napotkają żadnego niebezpieczeństwa.

Spakowali manatki i wyruszyli w drogę, zagłębiając się pomiędzy drzewa, w wilgotny, mroczny las. Koń i muł stąpały powoli, ostrożnie przekraczając powalone pnie i omijając porośnięte kolczastymi krzakami wykroty. Mimo iż słońce stało wysoko na niebie, tutaj, pośród drzew panował nadal półmrok.
- Wybacz - zwrócił się do strażniczki, za którą siedział. - Nie chciałem, aby tak wyszło, ale ten kamień... To było takie przyjemne...
 
xeper jest offline  
Stary 02-02-2011, 06:32   #35
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Strażniczka przewróciła oczami.
- Mężczyźni... - wysyczała tylko pod nosem, wracając do ostentacyjnego ignorowania pasażera.
Wygodna jazda na końskim grzbiecie też niestety dość szybko dobiegła końca. W nierównym leśnym terenie znacznie bezpieczniej było prowadzić wierzchowce za uzdę, samemu badając drogę przed nimi. Przymusowa piesza wędrówka, w którą niespodziewanie przerodziła się podróż niezbyt przypadła do gustu nieprzywykłemu do ruchu czarodziejowi.
- Chyba... - zaczął już po niespełna godzinie, całkiem oblany potem i zasapany. - Chybaście się na mnie uwzięli! - zajęczał, padając ciężko tyłkiem na ściółkę. - Ja wam pomóc chciałem, a wy ducha ze mnie wytrząsnąć chcecie! - oskarżycielsko powiódł po nich drżącą z wysiłku ręką. - O Bogowie, za co mnie tak doświadczacie!
W ten oto sposób z szybkiej ucieczki zrobiła się całodniowa podróż pełna marudzenia i cogodzinnych postojów... wypełnionych dalszym marudzeniem.

Dopiero na parę godzin przed zmrokiem Maria zatrzymała pochód, wskazując szerokie jary na północy.
- To tamtędy wiedzie szlak i tam znajduje się stanica mytnika.
W oddali faktycznie dostrzec dało się potężna kamienną wieżę, wyzierającą nad korony otaczających ją drzew.
- Z tej odległości nie powinni nas dojrzeć - stwierdziła mrużąc oczy. - Najczęściej mają tam cały oddział straży, dobrze by więc było, by nie ruszyli naszym śladem.
Jakby wykrakała, na trakcie od Hargendorfu pojawił się nagle ledwo widoczny czarny kształt pędzący w pośpiechu do stanicy.
- No, to teraz na pewno się o nas nie dowiedzą... - dodała z przekąsem. - Na szczęście jednak baron Koehler, do którego należą ziemie przed nami niezbyt przepada za Hargenfelsem i zapewne nie pozwoli, by zbrojni rywala urządzali na jego włościach polowanie. A przynajmniej taką mam nadzieję...
Dopiero teraz zauważyli dziwny wyraz twarzy posiniałego z wysiłku Bauera. Rozłożysty, ciężko sapiący mężczyzna, wydawał się wyjątkowo skupiony i spięty. Spoglądał prosto na gońca, znikającego właśnie w bramie stanicy.
- Czuję od niego coś dziwnego - dodał poważnym tonem. Nie był jednak w stanie sprecyzować spostrzeżeń.

Obóz rozbili o zmroku, wśród leśnych piaszczystych wydm. Mądrzy ludzie gadali, że nasypy tego typu były pozostałością po wielkim lodzie, który zszedł kiedyś z przepełnionych Chaosem północnych krain, zakrywając niemal cale tereny obecnego Nordlandu. Dla mieszkańców Imperium były to jednak bzdury. Poza tym, jakie to miało znaczenie?
- Nie uwierzycie cożem wyczytał w pewnej mądrej księdze, ponoć ten piasek u naszych stóp to... - zaczął podekscytowany Bauer z tonem gawędziarza. - ... czy ktoś mnie w ogóle słucha?
Nie słuchali. Skupieni byli na zauważonej przypadkiem wystającej z piasku kości. Ludzkiej piszczeli. Rozkopany piasek ukazał dalsze szczątki... i dalsze... pod sypką warstwą znajdowała się ilość kości wystarczająca do odtworzenia połowy populacji średniej wioski.
- O Vereno... - czarodziej zachwiał się na nogach o mało nie mdlejąc. Pospiesznie przytknął do ust haftowaną chusteczkę.
- Są strasznie stare - rzekła strażniczka fachowym okiem. - Pewnie się tu już wieki temu powybijali w jakiejś bitwie albo coś... - dodała uspokajającym tonem, choć i w jej głosie dało się dosłyszeć nieznaczne drżenie.
- Ach tak... pani mądralińska? - zaciągnął czarodziej szyderczo. - To gdzie się podział ich oręż?
- Zabrali go wygrani? - spróbowała.
Żadna z możliwych opcji nie była jednak dla nich specjalnie uspokajająca.
- Musimy czym prędzej stąd uciec! - zawył w końcu Bauer.
- A uciekaj se nocą w las! Po stu krokach wierzchowca okulawisz!
Tymczasem Mannslieb schronił się za gęstymi chmurami, otulając polanę smolistym mrokiem.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 02-02-2011 o 07:20.
Tadeus jest offline  
Stary 02-02-2011, 10:42   #36
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Podróż, wbrew wcześniejszym przypuszczeniom, przebiegała całkiem spokojnie. Jazda przez porośnięte lasem wykroty, jary i wzniesienia okazała się jednak niemożliwa i musieli iść piechotą, prowadząc wierzchowce za uzdy. Maria, po incydencie z kamykiem, obraziła się na Edgara i zupełnie go ignorowała. Kobiety, pomyślał Albiończyk, a sama co dostrzegła gdy trzymała kamień? Dwa czy trzy razy starał się do niej zagadać, przeprosić, ale mimo tych prób, jej zachowanie nie zmieniło się. Edgar tylko wzruszył ramionami i wlókł się dalej, chcąc nie chcąc wysłuchując narzekań maga. Stary tłuścioch miał wyraźne problemy z kondycją. Co chwilę musieli zatrzymywać się i dawać mu zaczerpnąć tchu. Spocony czarodziej cały czas utyskiwał i złorzeczył.
- A myślisz, że mi łatwo? - w końcu zapytał go Edgar. - Poraniony jestem, bok doskwiera, ale idę. A ty co? Lekkie draśnięcie i tyle gadania. Wyczaruj sobie coś, co ci pomoże!

Ostra reprymenda nic nie dała. Narzekania trwały nadal, aż do postoju zarządzonego przez Marię. Z miejsca, w którym stali mieli doskonały widok na okolicę, w tym na zabudowania, wyznaczające granicę włości Hargenfelsa. A więc nie zostało dużo drogi, aby poczuć się bezpieczniej, ujść z rąk barona. Niepokojące były słowa Bauera i jego wyraz twarzy. Kim był jeździec, który zajechał do strażnicy, tego czarodziej nie wiedział, ale coś wskazywało, że jest kimś wyjątkowym. Ale na czym ta wyjątkowość polegała, nikt nie wiedział. Edgar postanowił się tym na razie nie przejmować. Usiadł i wytrzepał z butów liście i kawałki gałązek, które uwierały go podczas marszu. Z ulgą wyciągnął się na pożółkłej trawie, ale odpoczynek nie trwał zbyt długo. Trzeba było ruszać w dalszą drogę.

Wieczorem, obóz rozbili na rozległej łasze piachu. Nadal nic nie wskazywało, aby miały ich spotkać jakieś niebezpieczeństwa. Bajania maga o lodzie, Edgar skwitował śmiechem. Jaki lód? Przecie tu jeno piach, kamienie i wkoło las... I kości, wystające gdzieniegdzie z piachu. Stare, zmurszałe i rozsypujące się ludzkie szczątki. Najwidoczniej trafili na starożytne pole bitwy lub cmentarzysko. Podobne miejsce Edgar kiedyś odwiedził. Nazywało się Polem Umarłych i druidzi przestrzegali przed nim, jako miejscem nawiedzonym. Tu mogło być podobnie.
- Bogini, chroń nas przed duchami - wyszeptał. Bauer optował za ucieczką. Edgar, wyjątkowo zgadzał się z nim. - Nie zatrzymujmy się tu. Odejdźmy, zostawmy umarłych samym sobie...

Ignorując słowa Marii, ruszył po stoku wydmy w dół, pomiędzy drzewa. Mimo iż księżyc schował się za chmury, Albiończyk widział co nieco. Dotarł do pierwszych drzew i zatrzymał się, patrząc czy tamci idą za nim.
- Złaźcie na dół! - krzyknął. - Zatrzymamy się na skraju lasu. O, tutaj!
 
xeper jest offline  
Stary 04-02-2011, 14:01   #37
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
I znowu przydatny okazał się rzadki dar Albiończyka. Za sprawą zrządzenia losu widział nocą niemal jak za dnia, co w tym przypadku pozwoliło mu bezpiecznie opuścić rozległe łachy piachu i wraz z towarzyszami oddalić się na ich obrzeża, i dalej, w okryty mrokiem las. Tutaj jednak nawet on zmuszony był się poddać. Drzewa rosły zbyt gęsto, a runo lasu niewątpliwie obfitowało w ogromne ilości pułapek groźnych dla nóg ich i - przede wszystkim - wierzchowców.

Już mieli zamiar rozbić obozowisko, gdy nagle za rękaw pociągnęła go wyraźnie poruszona Maria.
- Patrz. - wskazała tereny za nimi.
Powiódł wzrokiem za jej dłonią, dostrzegając dwa płomienie unoszące się nad opuszczonymi właśnie widmami.
- Duchy! - zawył przestraszony czarodziej. - A nie mówiłem?! - wskazał oskarżycielsko Marię. - Gdybyśmy cię posłuchali już byłoby po nas! O Bogowie!
- Cicho! - zakryła mu momentalnie usta, nasłuchując.

Nie tylko ona usłyszała coś, co nie pasowało do całej sytuacji. Piskliwy, jakby dziecięcy chichot. Czarodziej zaszamotał się, uwalniając usta.
- To zjawy zmarłych dzieci! - wyszeptał panicznie, chowając się pospiesznie za mułem. - Idą po nas! Na Morra, nasze dusze są stracone!

Wbrew obawom maga właściciele głosów pozostali jednak tam gdzie byli, na środku piaszczystego obszaru. Edgar wytężył wzrok próbując dojrzeć jakieś szczegóły. I faktycznie z mroku nocy udało mu się wychwycić jeden interesujący fakt. Płomienie, które wydawały się unosić w powietrzu tak naprawdę tkwiły na końcach długich tyczek.

Niepostrzeżenie niczym cień podkradł się do źródła hałasu* i wyjrzał zza wydmy, dostrzegając niemal od razu dwie niskie postacie, z trudem wykopujące z przelewającego się piasku wielki wór.


- Aleśmy ich przednio nastraszyli! - wybuchnął chichotem jeden z niziołków. - Chybaśmy już dawno śmiesznych nie mieli! - pociągnął za worek nadal próbując powstrzymać atak śmiechu.


- Najlepszy był ten grubas! - wspomniał z rozczuleniem jego uzbrojony kompan. - Tak uciekał, że myślałem, że gacie zgubi! A i dobrze by się stało, byśmy mieli wreszcie porządny namiot! - ryknął śmiechem, klepiąc się po udach.
- Ano i krewni by się zmieścili! - zawtórował radośnie pierwszy.
- Ach ci głupi duzi ludzie... - zamyślił się. - W Krainie nikt by się na taką starą sztuczkę nie dał zrobić... myślisz, że kiedyś zmądrzeją?
- Oni? No coś ty! Ta kryjówka będzie zawsze bezpieczna! Póki będą się bać tych trupków, szmugielek będzie szedł jak z płatka.
- Dalej nie rozumiem, co oni widzą takiego strasznego w tych kościach - wziął do ręki jedną z czaszek, zaglądając z zaciekawieniem do pustych oczodołów.
- No już - pospieszył go kompan. - Nie myśl tyle, tylko pomóż mi ciągnąć tę bretońską whisky!

*Skradanie się 1k100: 15
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 05-02-2011 o 07:16.
Tadeus jest offline  
Stary 04-02-2011, 21:55   #38
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Wszystko to było grubymi nićmi szyte. Na piaszczystym polu pełnym starych, zmurszałych kości, pojawiły się jakieś ogniki. Wyglądało na to, że duchy ożyły. Ale było jedno ale. Te dziecięce, piskliwe głosiki. Za nic nie pasowały Edgarowi to całej sytuacji. W jego mniemaniu duchy nie powinny chichotać, tylko zawodzić i ewentualnie dzwonić łańcuchami, w jakie te nieszczęsne istoty zostały zakute za życia. Nie przyjął do wiadomości twierdzenia przerażonego maga, że to duchy dzieci. Wiedziony ciekawością Albiończyk postanowił sprawdzić co tak naprawdę czai się pośród wydm.

- Bogini, miej mnie w swej opiece - wymruczał, skulony sunąc między niewysokimi brzózkami porastającymi skraj lasu. Im bardziej zbliżał się, tym więcej szczegółów słyszał i dostrzegał. Płomienie nie były żadną magią, a pochodniami przytwierdzonymi do długich tyczek. Głosy natomiast nie należały do jakichś eterycznych istot, a do dwóch niskich, baryłkowatych jegomościów. Dla Edgara wyglądali oni jak tłuste dzieciaki. Nigdy wcześniej nie widział niziołków, więc nie mógł wiedzieć, że tych dwóch to właśnie przedstawiciele owej rasy. Przez chwilę słuchał rozmowy, dowiadując się, że ma do czynienia z przemytnikami i wycofał się niezauważony z powrotem do lasu.

- Spokojnie, wszystko w porządku - relacjonował swoim towarzyszom. - To dwóch malców, chyba młode krasnoludy sądząc z wyglądu. Wystraszyli nas udając duchy, gdyż tu mają kryjówkę. To przemytnicy. Z twoich spodni planowali zrobić namiot...
Edgar wybuchnął śmiechem, Maria po chwili dołączyła do niego. Czarodziej spiorunował ich wzrokiem.
- I co zrobimy? - spytał.
- A co mamy zrobić? Poczekamy aż sobie pójdą, potem sprawdzimy co mają w tym piachu pochowane. - Planował Edgar. Na chwilę zapomniał o celu ich wyprawy, o pościgu jaki z pewnością wysłano za nimi. Posmętniał, gdy sobie przypomniał. - A potem ruszymy dalej, do tego portu, odszukać mych rodaków...
 
xeper jest offline  
Stary 07-02-2011, 08:29   #39
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Przeczekanie obecności obu niziołków brzmiało w teorii rozsądnie, w rzeczywistości okazało się jednak wyjątkowo nużącym i długotrwałym zajęciem. Najwyraźniej mali ludzie zbyt zachłannie wypchali wór drogocennymi butelkami, ogromny ładunek poruszał się bowiem wyjątkowo opornie i mozolnie. Wiele chwil minęło nim przemytnicy - jęcząc i złorzecząc - wreszcie dotargali przemycona whisky w pobliże skraju piaszczystego obszaru.
- O nie... - jęknął nagle czarodziej, spoglądając na srebrną tarczę Mannslieba.
Wydawało się, jakby ta przesunęła się nieznacznie, ustępując miejsca zielonej poświacie bratniego, złowróżbnego księżyca. Upiorne światło wysączyło się na nocne niebo, spływając ledwo dostrzegalnymi promieniami na pola piasku.
I wtedy te zaczęły się poruszać. Sypki materiał zapulsował, wzniósł się, opadł i zawirował. A w następnym momencie... wyrwały się z niego kościste dłonie, podciągając reszty martwych ciał na powierzchnie.


- Milo! Uciekaaaaj
- Ajjiiii! On mnie ma! Kuzynie, Ratuuuuj!
- A masz! A masz! -
rozległ się dźwięk metalu uderzającego o kość. - Puść ten worek! Puszczaj, bo cię wciągną!

Przemytnicy najwyraźniej byli w poważnych tarapatach. Wszędzie wokół nich z piasku wystrzelały następne kościste dłonie, wciągając niziołki i ich drogocenny ładunek - o który nadal zażarcie walczyli - pod ziemię. Mali ludzie wydawali się być na z góry przegranych pozycjach. Ich drobna broń nie była w stanie wyrządzić większych szkód rozbudzonym martwym.
 
Tadeus jest offline  
Stary 07-02-2011, 15:02   #40
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Czas jaki spędzili w krzakach, czekając i obserwując siłujących się z kontrabandą niziołków, przedłużał się. Dwóch malców spakowało do wora tyle towaru, że aż nie byli w stanie go ciągnąć. Edgar zastanawiał się gdzie starają się dociągnąć ładunek. Z pewnością musieli mieć w pobliżu jakieś wierzchowce albo wóz, którym przemycali towar. Jego rozmyślania przerwał czarodziej, który w chwili gdy światło księżyca zmieniło się ze srebrnego na zielonkawe, jęknął głośno. Edgar podążył za wzrokiem maga. O Bogini! To rzeczywiście było pole umarłych. Albiończyk przypatrywał się ze zgrozą jak z oświetlonego poświatą księżyca piachu, wysuwają się kościste ręce, a za nimi ku powierzchni suną całe szkielety. Niziołki spanikowały i rzuciły się do ucieczki. Z krzyków jakie dobiegały na skraj lasu można było wywnioskować, że nieumarli pochwycili jednego z przemytników, który nadal starał się ratować kontrabandę. Chciwość cię zgubi, pomyślał Edgar.
- Zrób coś - zwrócił się do maga. - To magia tutaj działa, więc jesteś najlepszą osobą aby ich uratować. Spopiel te szkielety albo coś...

Nie czekał na dalszy rozwój wypadków. Podniósł się z ziemi i pognał w górę wydmy. Jak im pomogą, to przemytnicy z pewnością będą się chcieli odwdzięczyć. A tacy mogą mieć sporo kontaktów w porcie. Ich pomoc może okazać się bezcenna...

Gdy dotarł na szczyt piaszczystego pagórka, spojrzał w dół. Niziołki były otoczone przez zgraję rozklekotanych szkieletów. Ich kościste dłonie rozrywały ubrania przemytników, starając się ich pochwycić i powalić na ziemię. Edgar, wciąż czując ból w boku, wyciągnął pałasz i pognał w dół stoku. Musiał zrobić wyrwę w kręgu nieumarłych, tak aby mogli uciec z okrążenia.
- Hey, lads! - krzyknął w swym ojczystym języku, porwany bitewną gorączką. - Tutaj!
 
xeper jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172