Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2011, 10:20   #18
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Mężczyzna śmiał się tak, że aż łzy płynęły mu z oczu, żłobiąc głębokie bruzdy w brudzie pokrywającym policzki. Uderzał rekami w uda, a tłusty brzuch trząsł się, obijając się o stolik, przy którym siedzieli werbownicy.

- I czym się byś chciała zajmować, dziecko? – zapytał w końcu, kiedy udało mu się złapać oddech – Kurew nasza Kampania nie zatrudnia, przynajmniej oficjalnie – puścił do Mariny oko.

- Nie znam się na kurestwie – wyjaśniła Marina i zadbało o to, żeby na jej twarzy pojawiło się zażenowanie. Zarumieniła się tez lekko.
Było to prawdą, przynajmniej w większej części – zdarzało jej się, po prawdzie, sypiać z mężczyznami, którzy się jej nie podobali, ale zawsze wynosiła z tego jakąś korzyść. Choć nigdy finansową.

- Potrafię za to walczyć – powiedziała głośno i z zapałem. Teraz już wszyscy werbownicy zwrócili na nią spojrzenie.

Po kąpieli i wygodnej nocy spędzonej w najlepszej izbie gospody dziewczyna była czysta, wypoczęta, włosy miała starannie rozczesane i upięte wysoko przy pomocy mnóstwa zapinek. Wyprała koszulę, wychodząca spod kamizelki i teraz w słabym swietle magazynu wyglądała ona na prawie białą; rozpięła ją też możliwie głęboko, eksponując piersi. Buty miała wyglancowane, ubranie oczyszczone z kurzu i błota, a sztylet schowany pod ubranie. Rzemyk przytrzymujący poły kamizelki związała tak ściśle, ze ta opinała jej ciało prawie jak gorset.
Generalnie wyglądała jak przebrana panienka z dobrego domu, która zapragnęła bawić się z wojaczkę.

- Pozwólcie, że wam pokażę, panie.
Mężczyzna, ciągle z rozbawieniem malującym się na twarzy, wyszedł zza stolika. Teraz już większość zgromadzonych tam ludzi (nieludzi zresztą też) patrzyła na nich. Rozstąpili się, żeby zrobić trochę miejsca.

- Zaatakujcie mnie, panie – poprosiła. A nawet zażądała.
Mężczyzna spojrzała na nią, już poważny. Był o dwie głowy wyższy niż Marina i ze dwa razy cięższy. Nie uśmiechało mu się bicie tej panienki na oczach tłumu. Ale skoro już wstał, to nie miał wyboru, musiał się odnaleźć w tej sytuacji. Zamachnął się, lekko, nie zamierzał przecież trwale jej uszkodzić. Marina odskoczyła. Zamachnął się jeszcze raz, celując w żołądek. Jego pięść znów przecięła powietrze.
- Uniki masz opanowane – mruknął rozzłoszczony – a co z walką?
Okrążył ją i ustawił się w taki sposób, żeby Marina za plecami miała stolik, a z boku ścianę magazynu. Nadspodziewanie szybko, jak na jego tusze, ruszył w kierunku dziewczyny. Marina znów usunęła się z drogi jego pięści, a kiedy mijał ją w rozpędzie uderzyła go czubkiem buta w łydkę. Są miejsca na ciele człowieka, których umiejętne uderzenie, nawet stosunkowo lekkie powoduje wiele bólu. Mężczyzna wrzasnął, miesień łydki odmówił mu posłuszeństwa i upadł na kolano. Próbował chwiejnie wstać, ale Marina przyskoczyła i wbiła czubek buta w miejsce, które – w zależności od potraktowania – potrafi przysporzyć mężczyźnie równie wielu bólu, co rozkoszy.

Werbownik zawył. – Trzymajcie tą dziwkę! - wrzasnął. Mężczyźni zawahali się, co dało Marinie czas na reakcję.
- Spokojnie panie – powiedziała – potrafię jeszcze coś lepszego niż walka.
Dotknęła jego skroni i coś wymruczała. Ból minął natychmiast. Mężczyzna spojrzał na nią, zdziwiony, ale i wdzięczny – choć przecież to ona była sprawczynią jego cierpienia.
- Potrafię leczyć rany. Nawet takie, które wyglądają na śmiertelne. Pilnować, żeby się nie zakaziły, a także zwalczać zakażenie. Koić ból.

Mężczyzna bez słowa usiadł na powrót przy stoliku i podsunął Marinie papier. Przeczytała go szybko i podpisała się we wskazanym miejscu. Przesunął w jej stronę pieniądze, które ta schowała do sakiewki.

- Tam jest punkt zbiórki – machnął ręka wskazując kierunek.

Marina poszła we wskazanym kierunku, a werbownik wbijał wzrok w jej plecy.
- Marina Crest – przeczytał podpis – No, Marino Crest , nie zamierzam zapomnieć ci tego upokorzenia.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline