Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2011, 22:18   #128
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Habaraganath;
Drow nie zareagował w żaden sposób na twoje wezwanie i próby pobudki. Zdecydowanie było coś nie tak z tym jego snem... ale miałeś w tym momencie większe problemy niż drowie chrapanie, bowiem kiedy tylko się odezwałeś, dziwaczna czterooka istota znieruchomiała i podniosłą głowę, spoglądając w twoim kierunku.
*
W szarości pojawiała się spirala, rozszerzająca się i biegnąca w powietrzu we wszystkich kierunkach z jednego punktu. Jej fragmenty pierścieniami załamały się na kształtach ścian i przedmiotów, bladnąc i zanikając. Magetsu patrzył. Ciemniejsza, szara plamka, bardzo niewyraźna, znajdowała się w okolicy skąd rozeszła się spirala.
*
Habaraganath;
Czterooka elfka spoglądała w twoim kierunku przez kilka sekund, a potem powoli uniosła prawą rękę i rozłożyła palce dłoni, jakby zasłaniała się przed czymś. Trzymałeś rękę w geście „stój”, a teraz ona podniosła rękę ,jakby mówiła „iti do domu”. Sekundę później rzuciła się w twoim kierunku z szybkością, która cię sparaliżowała!

Podskoczyłaś aż, kiedy czterooka uderzyła z potworną siłą rozłożoną dłonią o ścianę kajuty, jakieś 0,5 metra obok twojej głowy! Odruchowo próbowałeś poderwać się z łóżka i gdzieś uciec, ale z racji braku miejsca straciłeś równowagę, zaplątawszy nogi między łóżkiem a leżącym krzesłem, i przewróciłeś się na podłogę. Znieruchomiałeś w dziwnej „przewróconej” pozycji, zszokowany nagłą agresją, szybkością i siłą przybysz[ki]. Huknęło jak diabli, z taką siłą, że rozłożona dłoń istoty mogłaby zgnieść na miazgę twoją czaszkę o ścianę! Czterooka zaś znieruchomiała, z dłonią przytkniętą do ściany w miejscu uderzenia, gdzie o dziwo nie było wgniecenia. Trwała tak, jakby zdumiona własnymi poczynaniami. Przesunęła rozłożoną dłonią po ścianie, w lewo i w prawo. Powoli cofnęła rękę, jakby z zawodem, że nie znalazła tego, czego szukała. Rozejrzała się powoli i kontynuowała obmacywanie ściany i mebli, podążając znów w twoim kierunku.

Nagle wyciągnęła drugą rękę w bok i zaczęła macać brzeg drugiego łóżka, na którym leżał nieruchomo drow.

* * *
Zjawa elfki; [Kejsi]
Drow gdzieś tu był. Nie wiedziała tylko gdzie. Panująca wokół ciemność była przekleństwem. Drow na pewno w niej widział. Zawróciła i przeszła się korytarzem wzdłuż cel, spoglądając za kraty. Wszystkie cele po lewej i prawej były puste. Drow musiał się wydostać, a co gorsza wydostał się tak cicho, że tego nie usłyszała. Co ciekawe, nie skierował się po opuszczeniu celi prosto do wyjścia, na co liczyła. Nie, drow nadal gdzieś tu był. Siedział cicho. Szykował zasadzkę lub po prostu się ukrył. Ruszyła powoli korytarzem, czujnie nasłuchując. Musiał tu być. Przecież nie mógł wyjść na zewnątrz. Zastanawiała się czy ją zaatakuje, czy będzie się ukrywał. Było wiele miejsc gdzie mógł czatować na nią.
Był sprytny. Nie widziała czy zacząć poszukiwania od miejsc oczywistych czy od tych najbardziej podchwytliwych. Ostatecznie wybrała Dyżurkę. Najbliżej wyjścia. Zdawać by się mogło że nikt o zdrowych zmysłach nie próbowałby się ukryć akurat tam, kiedy ona była tuż obok, za ścianą. Ale drow mógł właśnie to zrobić. Było tu wiele miejsca na kryjówki i mógł wyskoczyć zza węgla. Postanowiła przeszukać pomieszczenie powierzchownie, szukając śladów zdradzających pobyt drowa w tym pomieszczeniu. Ślady na kurzu, ślady na podłodze, coś przesunięte, srebrny włos, cokolwiek... Zajrzała do szafy, odsunęła regał, który wydawał się zbytnio odstawać od ściany, zajrzała dla spokoju pod biurko i za biurko. Ku swemu zgorzknieniu nie znalazła nic podobnego. Chybiony trop. Postanowiła jednak upewnić się, że drowa w dyżurce nie ma i nie będzie. Znalazła w dyżurce kawałeczek sznurka i pęk kluczy. Uwiązała klucze, tworząc z nich kompozycję przypominającą dzwoneczki. Przy lekkim poruszeniu klucze obijały się o siebie, dźwięcząc, cicho, krótko, ale powinno wystarczyć. Przymknęła drzwi po czym uwiązała pęk kluczy na sznureczku na klamce od wewnątrz. Po chwili wyszła z powrotem na korytarz. Wychodząc zamknęła za sobą drzwi. Jeśli ktoś je otworzy klucze powinny spaść albo zabrzęczeć. Taki przynajmniej był plan. Nadal panowała idealna cisza. Drow był uparty, szukanie go było jak szukanie elfa w lesie czy igły w morzu siana. Musiał być jednak zdezorientowany i na pewno myślał, że to wszystko jest snem...

Dirith; [eTo]
http://311wdhiz.blox.pl/resource/zamek_12.gif
http://daszka.dicant.net/wp-content/...ala-tortur.jpg

http://wlochy.praktycznyprzewodnik.e...iniarnie-5.jpg

Dirith nawet nie zorientował się kiedy zasnął. Jedyne co mu pałętało sie na skraju świadomości, to jakiś dziwny sen, jakby był w jakimś mieście i z niewiadomych przyczyn zmienił się z tygrysa w drowa. Dodatkowo ludzkie krzyki majaczące we śnie, świadczyły, że jak zwykle dobrze się bawił. Szybko jednak sceneria trochę się zmieniła, a do jego nozdrzy wleciał stęchły zapach lochów do których był wrzucany, po czym przy kolejnych zawrotach głowy sytuacja trochę się wreszcie wyklarowała.
Tym razem widział już wyraźnie kraty i mury celi w jakiej się znajdował więc poderwał się szybko i rozejrzał się. Widok kajdan i pryczy nie nastawiał go optymistycznie.
~ Szlag, ten zgniły dupek musiał coś dosypać do jedzenia.. ~pomyślał zaciskając zęby w irytacji.
Cela wyglądała na znajomą, jednak brakowało w niej jednego elementu. Współwięźnia, który z reszta z tego co drow pamiętał, nie okazał się nazbyt użyteczny podczas ucieczki. Gdy usłyszał kroki mimowolnie podszedł do krat aby zobaczyć kto jest sprawcą tego hałasu i gdy tylko jego oczy spoczęły na elfce, ogarnęła go bolesna fala uderzeniowa, jakby wbijało się w niego kilkadziesiąt różnej wielkości pocisków, tyle że czas się jakby cofał i owe szrapnele właśnie opuszczały jego ciało. Następnie do umysłu wpadł obraz eflki stojącej z łukiem jakby właśnie oddała strzał, po czym czas znowu się cofnął i Dirith zobaczył płonącą strzałę lecącą wstecz w kierunki strzelca.
Kiedy wspomnienie wreszcie się skończyło a kobieta poszła za załom korytarza, mroczny elf wyraźnie odetchnął w ciszy. Nie rozumiał do końca co się dzieje, jednak całe jego ciało i wszystkie instynkty mówiły mu, aby znaleźć się jak najdalej od tego miejsca, a przynajmniej od tej elfki. Dirith na pewno świadomie by sie do tego nie przyznał, ale w tym momencie po raz pierwszy w życiu poczuł strach i to nie byle jaki, gdyż był niemalże na skraju paniki.
Gdy drzwi uchyliły się spojrzał gwałtownie w ich kierunku, jakby właśnie się spłoszył, jednak na szczęście nikogo w nich nie było. cichy zgrzyt oprzytomnił go lekko i zaczął myśleć bardziej trzeźwo. Lekko roztrzęsionymi dłońmi zdjął więc płaszcz i ułozył go na pryczy tak, aby na pierwszy rzut oka można było uznać iż ktoś na niej leży. Jeśli na pryczy było jakieś posłanie, to z chęcią je wykorzystuje aby przynęta mająca zająć elfkę na chwilę wyglądała bardziej realnie.
Następnie drow skradając się najciszej jak potrafił podszedł do drzwi i rozejrzał się ostrożnie po korytarzu. Nikogo w nim nie było, więc wyszedł i skierował się w prawo, aby zajrzeć do jednego z pomieszczeń, które okazało się salą tortur. Jako, że nie było tam dużo możliwości do schowania się postanowił przeszukać. Okazało się, że była to kuchnia w której miał już większe możliwości. Co prawda nie zamierzał chować się za szafkami, lub w jednej z nich, gdyż dostęp do tej kryjówki był zbyt łatwy, jednak jego uwagę przykuły worki. Rozejrzał się więc szybko w poszukiwaniu jakiegoś pustego wroka i gdy go znalazł, zaczął spokojnie przygotowywać miejsce do ukrycia się. a mianowicie przygotował pełne worki, które zamierzał na sobie położyć, gdy samemu wchodził do pustego worka jaki znalazł. Zamierzał tak je ustawić, żeby samemu byc na dnie przygnieciony innymi workami. Jednocześnie sam schował się szczelnie tak aby wyglądał na najzwyklejszy worek, po czym znieruchomiał, zamknął oczy i nasłuchiwał. lekko roztrzęsione ręce nie pomagały w tym, więc spiął się na tyle aby drżenie ustało, po czym zaczął stopniowo oddychać coraz wolniej, aby być w absolutnej ciszy.

Udało ci się bezszelestnie dostać do kuchni. Zmajstrowałeś worek. Po chwili byłeś już w niego zawinięty i poprzykrywałeś się pozostałymi workami na ile zdołałeś. Zgrywałeś grzeczną, nie wadzącą nikomu porcję ziemniaczków.
Usłyszałeś znów kroki elfki. Wstrzymałeś oddech. Miałeś przykre wrażenie, że ona cię widzi. Że patrzy na ciebie z politowaniem i czymś, co mroziło krew w żyłach. Serce biło ci mocno. Co takiego było w tej istocie, co tak paraliżowało...? Każda cząstka twojego jestestwa krzyczała, błagała, abyś znalazł się jak najdalej od tej elfki... Słyszałeś, wróciła do głównego korytarza, szła powoli i czujnie.
- Drowie – ku twemu zdumieniu zawołała, poszukując zguby. – Halo, jesteś tu?
W jej glosie wyczuwałeś wahanie i zagubienie. Miałeś wrażenie że znasz ten głos, jednak wydawał ci się obcy i nei mogłeś go skojarzyć z konkretną osobą. Słyszałeś wyraźnie niesione echem kroki elfki – poszła do pomieszczenia tuż przy korytarzu, w którym zniknęła na samym początku. Czy gdzieś w okolicy. Zdawało ci się, że jest w pomieszczeniu naprzeciwko kuchni.
- Tylko spokojnie… - poprosiła, unosząc ramiona w pokojowym geście. – Nie przyszłam tu by cie skrzywdzić…
Słyszałeś, jak elfka krąży po pomieszczeniu naprzeciwko, przesuwa i przetrząsa jakieś przedmioty, szukając czegoś. Usłyszałeś jak otwiera i zamyka szafę, przesuwa jakiś większy mebel. Mówiła coś, ściszonym głosem, nie mogłeś dosłyszeć. Po kilkunastu minutach usłyszałeś skrzypienie zamykanych drzwi i znów kroki na korytarzu. Zatrzymała się. Wstrzymałeś znów oddech. Stała na korytarzu, lub w progu kuchni.
- Wiem że tu jesteś… - powiedziała znów, nerwowo i z zagubieniem. - Nie bój się, chcę ci pomóc! – zapewniła troskliwie, z rozpaczą. – Wyjdź! Wiem kim jesteś, drowie… Nie musisz się ukrywać! To jest plan astralny, trafiłeś tu ponieważ twoje życie w planie materialnym ledwo się tli…! – zawołała z nerwową rozpaczą. - Ktoś cię otruł! Umierasz. Straciłeś przytomność, twoje ciało powoli umiera... Chcę ci pomóc, wyprowadzić cię stąd… Drowie, słyszysz mnie? Chodź ze mną, póki nie jest za późno…! – ostatnie zdania wypowiedziała spoglądając w głąb korytarza, echo to zdradzało.

* * *
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.

Ostatnio edytowane przez Almena : 26-01-2011 o 22:23.
Almena jest offline