Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2011, 23:13   #129
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Post pisany z pomocą Lynki:)

Paladyn był zmęczony. Pół nocy męczył go koszmar, który w innych okolicznościach i z inną główną postacią byłby całkiem przyjemnym snem. Drugą połowę spędził bezsennie, więc nic dziwnego, że humor Raydgasta porankiem był kiepski. Potrzebował pomocy. Zapewne zwróciłby się o nią do Iulusa, ale... miał wrażenie, że kapłan Tyra przy okazji wyciągnąłby z niego, zbyt wiele. Zaklinacze odpadali, jako że nie można by ich uznać za uczonych. Poza tym Maeve była przybita, a Laure nie był osobą do której paladyn zwróciłby się w sprawie osobistej. Pozostawała Tua. Młodziutka czarodziejka, ale... jednak czarodziejka.
Więc Raydgast wyszukał ją rano i podszedł z nieco speszoną miną.- Panno Meravel czy... możemy porozmawiać na, osobności?
Tua ze zdziwieniem spojrzała paladyna, nie miała pojęcia co za sprawę może on do niej miec.
- Oczywiście - odpowiedziała.
Oddalili się kawałek od karczmy, nim paladyn spytał. -Znasz się może na... ziołach? Ostatnio mam problemy ze snem. I... myślałem o jakimś naparze nasennym. Nic silnego. Coś ułatwiającego spokojny sen.
- To coś poważnego? - zaniepokoiła się czarodziejka - Dręczą cię jakieś sny, wizje? Może to wpływ Pyłów?
-Sny?-Raydgast nieco zbladł, potem zaczerwienił się. Następnie zerknął na bok unikając spojrzenia Tui.-Tak. Sny mnie dręczą, ale... to nie są wizje. I nie dotyczą Pyłów.
Dziewczyna z zaskoczeniem przyglądała się reakcji paladyna. Nigdy wcześniej nie miała okazji zobaczyć go speszonym, co z resztą wprawiło ją w pewne zakłopotanie. Zrozumiała jednak, że nie powinna dopytywać o szczegóły. Odchrząknęła i odpowiedziała:
- Nie bardzo znam się na zielarstwie, chociaż na wsi się wychowałam. - zerknęła na Raydgasta - Mogę ci powiedzieć cośmy w takich sytuacjach robili, ale dużo bardziej na ziołach się pewnie Helfdan zna, to tropiciel w końcu. Albo do jakiejś tutejszej zielarki idź. Chyba, że starczą ci nasze wiejskie sposoby.
-Helfdan? Zapewne zna się na ziołach...ale raczej afrodyzjakach niż nasennych, albo... -nie dokończył. Pokręcił głową zaprzeczając.- Nie chcę testować jego umiejętności. Nie chcę też brać silnych ziół na sen.-paladyn zaczął rozważać różne opcje.-To może... te wiejskie sposoby?
- Jak wolisz - wzruszyła ramionami Tua patrząc na paladyna- choć nie wierzę żeby miastowi i szlachetnie urodzeni ich nie znali. Nam babka zawsze melisy parzyła, a młodszym dzieciom to mleka ciepłego z miodem mieszała. Choć sama to zwykle sięgała po jakieś naleweczki - uśmiechnęła się na swoje wspomnienia - Ale czy to wszystko działało to nie wiadomo. W końcu to nawet i bez tego kiedyś się zasypiało.
-Dotąd nie miałem problemów ze spaniem.-odparł paladyn wzruszając ramionami i... pogłaskał czarodziejkę po włosach.-A ty nie powinnaś się przejmować swym pochodzeniem. Wszak czarodzieje to mędrcy. A ty zaczynasz zaliczać się do ich grona, prawda?
Zaskoczona gestem paladyna dziewczyna drgnęła. Przypomniał jej się ojciec... Tak samo ją głaskał, gdy coś jej dolegało. Spojrzała w górę na twarz Raydgasta i się uśmiechnęła. Co prawda jej chłopskie pochodzenie właściwie jej nie przeszkadzało, ale doceniała próby pocieszenia.
- Karczmarz penie będzie miał w swoich zapasach melisę. Mam nadzieję, że pomoże na twoje... problemy - powiedziała z troską.
-Na niektóre na pewno.- odparł ze śmiechem paladyn. Zamyślił się.-Może ty wiesz, jaka jest właściwie relacja między Sorg a Kalelem. Raz zachowują się jak sobie obcy ludzi, raz jak... stare małżeństwo.
Czarodziejka spojrzała badawczo na mężczyznę, odpowiadała z zastanowieniem.
- Widziałam, żeby zachowywali się jak przyjaciele, jak rodzeństwa, może nawet jak stare małżeństwo, ale raczej nie jak kochankowie. Dlaczego o to pytasz?
Paladyn podrapał się po karku. No właśnie. Dlaczego? Powodów było wiele. Ale jaki z nich był najważniejszy?-Z tego całego pomysłu z giermkowaniem. Rycerz odpowiada za swojego giermka. Poza tym... nieważne.- uśmiechnął się i rzekł.- W sumie to głównie z powodu Kalela. Głupio mi było się spytać o to jego. Bo wszak ojcem Sorg nie jestem, ni stroną zainteresowaną.
Zmienił szybko temat na inny.- Dobrze się tutaj bawisz?
“Skoro rycerz odpowiada za giermka to chyba jednak właśnie jego powinien o takie rzeczy wypytywać?” Tua nie wypowiedziała na głos swoich myśli. Raydgasta nie musiało interesować jej zdanie na ten temat, a ona nie czuła się odpowiednią osobą do pouczania paladyna.
- Trudno mówić o zabawie, gdy we dnie wisi nad tobą groźba Pyłów, a w nocy twój umysł podróżuje do tego przeklętego miasta. - odpowiedziała poważnie - Z resztą sam widziałeś, na czym spełzły próby zorganizowania zabawy. Choć mi udało się na chwilę zapomnieć o tym wszystkim. Ale na ciebie chyba to miasto zbyt dobrze nie wpływa?
-Groźba...to zawsze wisi nad Królestwem. Jak nie Pyły, to orki. Jak nie orki to drowy. Do groźby już dawno przywykłem. A Amieteeil... przywykłem do innych miast. Nie tak może pięknych, ale mających swój nieuchwytny urok, którego brakuje elfim siedzibom.- odparł Raydgast i spojrzał na dziewczynę.-Myślałem, że sny was już nie gnębią.
- Może i dla ciebie życie w ciągłym niebezpieczeństwie to już norma, ale ja wcześniej nie musiałam się kłopotać o takie rzeczy. I to z resztą dzięki wam, paladynom - dodała z uśmiechem - A sny wróciły jakiś czas temu.
-Współczuję...-odparł paladyn, po czym spytał.-Co zamierzasz, je...jak powrócisz z Pyłów?
Spojrzał dookoła i machnął ręką.- To dobre miejsce, na przezimowanie. Nie widzę, powody byście potem musiały wracać do Królestwa od razu.
- Będzie trzeba oddać Rudej Wiedźmie jej magiczną kulę. Nie wiem na ile to będzie pilne, a podróż zimą do jej domu na pewno byłaby bardzo męcząca, więc może faktycznie dobrze by było tu przezimować? - zastanowiła się głośno Tua - A ty? Powrócisz od razu do przełożonych i potem do rodziny? Może też przeczekasz zimę tutaj?
-Ja mam raport do złożenia. No i gdy Sorg będzie tu, to będę mógł rozwiązać sprawę tych nieszczęsnych listów gończych, bez ciągania jej ze sobą.- odparł Raydgast i uśmiechnął się kwaśno.-A samo Amieteeil to nie jest miejsce gdzie chciałbym spędzić zimę, przy całym jego uroku.
Tua skinęła głową.
- Przyjdziesz na spotkanie w sprawie magii? - zapytała zmieniając temat.
-Nie... magia to jest coś, co jest mi obce równie mocno, jak Helfdanowi celibat.- odparł krótko paladyn zaprzeczając głową.-Nie potrzeba wam milczącego uczestnika. Widza.
- A ja uważam, że powinieneś być tam obecny. Chyba warto wiedzieć jakie mamy zdolności? Nie wiadomo co nas będzie czekać w Pyłach. Przynajmniej na początku spotkania dobrze, by było żebyś był. Potem, gdy zaczniemy się zagłębiać w bardziej techniczne szczegóły nie będziemy ci zawracać głowy.
-Szczerze powiedziawszy, wystarczy jeśli Iulus i Laure będą wiedzieli. O ile w kapłańskiej magii mam rozeznanie to... magia wtajemniczeń. Powiedzmy, że...- paladyn westchnął i pokręcił na boki głową.- Dla mnie nawet nazwy czarów są tylko wyrazami bez znaczenia. Nie będę miał rozeznania o czym prawicie, już na samym początku.
- Nie przyda ci się znajomość naszych umiejętności jako głównego stratega drużyny?
-Strategów się słucha, dowódców się słucha zwłaszcza podczas bitwy. A ja mam wrażenie, że posłuchu nie mam. Helfdan zrobi co mu przyjdzie do głowy, Laure pójdzie za swymi głupimi porywamy serca naiwnie wierząc, że jego sztuczki czynią go nietykalnym. A wy?- zwrócił się wprost do Tui.-Wy też będziecie posłuszne? Najemnicy słuchają mnie, bo im płacę. Ale na ciebie Maeve czy Sorg wpływu nie mam. Jaki więc ze mnie strateg, skoro jestem ignorowany? Po co mam planować, skoro wszyscy i tak zrobią po swojemu?
- Twoje plany z pewnością nie zostały zignorowane, a zmodyfikowane stosunkowo do zaistniałej sytuacji - powiedziała wesoło dziewczyna - A ja oczywiście, że będę stosować się do planu. O ile nie zdarzy się coś w tym planie nie uwzględnionego. Chyba nie chcesz iść do Pyłów bez żadnego planu? - zapytała ze zdziwieniem patrząc na paladyna.
-Już przedstawiłem swoje plany Tuo, chyba pamiętasz czym się to skończyło.-odparł nieco cierpkim tonem paladyn. Spojrzał prosto w oczy czarodziejki.-To prawda, nie wiem jaką magią władacie, ale... też i nie sądzę, by ta wiedza w znaczący sposób zmieniła przedstawione przeze mnie zamysły. A na kolejną pyskówkę, szczerze powiedziawszy... nie mam ochoty.
Czarodziejka wzruszyła ramionami..
- Skoro jesteś tego pewien. - nie powiedziała na głos tego co o tym sądziła. Paladyn wydawał się pewny swoich decyzji i zdawało się, że jej argumenty go od tego nie odwiodą, więc Tua nie będzie strzępić języka na próżno.
-Jestem... nie martw się. Poza tym... Maeve miała rację mówiąc, że ty jesteś ich przywódczynią. Masz silny charakter i jesteś uparta, no i dryg do dyplomacji. A to ważne.- odparł paladyn próbując...cóż... poprawić młodej czarodziejce humor.
- Jaa? - zdziwiła się Tua. Zdecydowanie nie uważała siebie za przywódczynię, choć może chwilowo przejęła tą rolę przy spotkaniu z mężczyznami. - U nas nie ma przywódcy, a ostatni, który próbował narzucić wszystkim swoje racje już z nami nie podróżuje. - wspomniała Lususa - Z resztą ja się do tego nie nadaję. To tacy jak ty, wyszkoleni i doświadczeni są do tego stworzeni, a nie nastoletnie chłopki co ledwo co na szlak ruszyły.
-Więcej wiary w swe możliwości Tuo.-paladyn pogłaskał dziewczynę po głowie i rzekł.- Chyba ci już dość czasu zabrałem. Dziękuję za radę.
- To nie ma nic wspólnego z wiarą, a raczej ze znajomością swoich cech - czarodziejka spojrzała z uśmiechem na mężczyznę - Cieszę się, że mogłam ci doradzić i mam nadzieję, że melisa pomoże, a jeśli nie.. Mama śpiewała nam czasem kołysanki, a my mamy przecież bardów w kompanii. - mrugnęła nieświadoma rozterek Raydgasta.
-To prawda... ale jakoś... chyba z ich pomocy nie skorzystam.- przerażony wizjami kołysanek serwowanej przez Laure lub co gorsza...Sorg. Pierwsza wizja była przerażająca, druga przerażająco kusząca.
Tua się roześmiała.
- W takim razie ja już idę, co by nie spóźnić się na to spotkanie - i wciąż w dobrym humorze pomachała mu i wróciła do karczmy.
Paladyn pomachał jej dłonią w odpowiedzi i ruszył do swoich obowiązków.
Pierwotnie chciał zrobić zakupy, lecz cóż...kiedy monet brak. W sklepach alchemiczne przedmioty były, ale Raydgast kiesę miał już ją prawie pustą. No cóż... wyprawa nie miała w planach wpadnięcia po drodze na zakupy do elfiej osady. A bycie paladynem nie polega na użeraniu się przy podziale łupów. Noblesse oblige. Niestety.

Kolejną sprawą byli najemnicy. O dziwo, zachowujący się grzecznie. Mimo że jedyną rozrywką dla nich w Amieteeil, był alkohol. A jak wiadomo alkohol i brak zajęć, prowadzą do głupich pomysłów.
Dlatego, też paladyn znalazł im zajęcie. Z pomocą jednego z podwładnych Espei zebrał grupkę sparingpartnerów dla swych podwładnych. Sparingpartnerów do walki grupowej dla najemników. Trzeba im pokazać na czym polega współdziałanie, gdzie każdy wie jakie jest jego miejsce w oddziale. Trzeba im pokazać wartość dyscypliny.
Elfy pewnie były wyćwiczone w walkach grupowych, jego najemnicy nadal byli grupą osobników walczących zasadą „kupą mości panowie”. Elfy zaś walczyły jak jeden mąż.

Raydgast był więc ciekaw, kto zwycięży w tym pojedynku. A przede wszystkim najemnicy będą mieli okazję się wyżyć w przyjacielskiej walce na kije i zabić czas w przyjacielski i pozytywny sposób. Do tej walki zamierzał też zaprosić Sorg i Kalela. Co prawda młodzik, jako giermek nie miał wyboru, ale jeśli by odmówił Raydgast darowałby mu bój. Bardka zgodziła się z dużym entuzjazmem. Tak więc na niewielkim placyku boju, miały się spotkać dwie grupy, najemnicy i elfy. A Raydgast zamierzał to obserwować z boku. Chyba że go najemnicy wciągną ( w co wątpił) lub bardka wciągnie (co już było bardziej prawdopodobne) w bezpośrednie uczestnictwo.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 27-01-2011 o 11:33. Powód: poprawki
abishai jest offline