Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-01-2011, 15:31   #121
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Po Laure słowa i pogarda Espei spłynęły niczym woda po ściance kryształowego naszyjnika Sorg, podobnie jak swego czasu Lliry Lethinen, lorda Dhelta i ... paru innych osób. Czasami trzeba pewne rzeczy wziąć po prostu na klatę i przetrzymać. Za to z prawdziwym rozbawieniem spojrzał na pół-elfiego tropiciela, któremu kąpiel i golenie najwidoczniej w głowie przewróciły. Wstał po jego perorze.
- Wbrew wrażeniu które odnieśliście, drodzy państwo, każde moje pytanie miało na celu wywiedzenie się o czymś co może uratować nam życie w Pyłach - powiedział spokojnym, równym tonem kierując swoje słowa do Starszyzny - Jeśli uraziłem was tonem czy pośpiechem - wybaczcie. Zdaje się że czas nas pogania i jeżeli zasypuję was pytaniami to dlatego że chcę przygotować się i ruszyć jak najszybciej, zanim upiór stanie się zbyt potężny byście nas kiedykolwiek jeszcze zobaczyli. Zwłaszcza tobie, Tyrionie, dziękuję za twe słowa, bowiem wiele mnie nauczyły - ukłonił się kapłanowi - i jeśli znajdziesz czas, chętnie nauczyłbym się o zagrożeniach w Pyłach jeszcze więcej.
Spojrzał na resztę Starszyzny.
- Jeśli udałoby mi się przyczynić do powstrzymania przywołania w Levelionie upiora czy zniszczenia go - chętnie przyłożę do tego ręki. Ale też macie rację - przepowiednie mówią o innych i jeśli mam być dla nich wyłącznie pomocą - z radością pomogę.

Odwrócił się do półelfa i uśmiechnął z rozbawieniem.
- Ciekawe słowa, Helfdanie-mędrcze. Ty, z troską pochylający się nad moimi błędami, zapominasz o tym jak sam się zachowujesz względem nas? Zapomniałeś też za co dostałeś od Iulusa po pysku w Zapomnianej Fortecy? Tym, którym Ruda Wiedźma zawierzyła proponowałeś "wysmagać zadki świeżymi rózgami goniąc ich do najbliższej twierdzy", przypomnę tylko jedno twoje zdanie, a sporo ich było, nieprawdaż? Domagasz się ode mnie pokory i szacunku dla tych którzy walczyli z Urgulem? To przypomnę ci twoje własne słowa o Elethienie Froren, Helfdanie-piewco herosów: "macie rekomendacje starej i zniedołężniałej wiedźmy, której głos nie jest słyszalny w Królestwie". Może dodaj też coś jeszcze na temat Tyriona, uciążliwy jest, jak sam mówisz, może od razu wyślij go do grobu?

Bardka czuła jak jej policzki stają się coraz bardziej czerwone. “Zacznie się taka sama awantura jak przy omawianiu taktyki?”, zaczęła się zastanawiać zerkając raz na Helfdana raz na Laurego. Nie miała śmiałości spojrzeć na członków Starszyzny, aby zobaczyć ich reakcje na przemowę półelfa i elfa.

Złocisty odczekał chwilę by jego słowa głębiej zapadły w umysły obecnych, po czym odwrócił się do Starszyzny, ukłonił uprzejmie i wyszedł. Może rozmowa przebiegnie bardziej gładko gdy go nie będzie? Ruszył do sklepów z magicznymi przedmiotami i księgami. Kupić wiele nie kupi, ale popytać i porozglądać się zawsze można.

Tropiciel odprowadził elfa zdziwionym wzrokiem i burknął sobie pod nosem coś w stylu – a jednak prośby mogą być wielce obraźliwe… nawet te podszyte szczerymi intencjami.

Raydgast spokojnie i flegmatycznie przyjmował rozwój sytuacji. I rozgadanego Laure i Helfdana, który o dziwo, mówił całkiem sensownie.
Paladyn zawsze miał (być może błędne) wrażenie, że elfi bard uważa się za jedynego herosa całym Faerunie. Tak jakby nikt inny nie walczył ze złem. Dramatyczne wyjście Złocistego trochę go ubawiło. Cóż... w naturze barda jest ściąganie na siebie wszelakiej uwagi, bez względu na rodzaj podejmowanych działań.
Za to odniósł się do rad półelfa i jego decyzji.- Cóż... sam zdecydowałeś się opuścić grupę. To i do ciebie decyzja powrotu należy. Mi twoja obecność nie przeszkadza. A w Pyłach każda pomoc się przyda. Nawet ta opłacona. Zresztą, jeśli mają odwagę jechać po tym co widzieli w wieży i wiedząc co ich czeka w Pyłach. To można na tyle im zaufać, zważywszy, że nie tylko my składamy nasze życie w ich rękach. Ale i oni w naszych. Pyły to nieodpowiednie miejsce na próby zdrady. Im nas więcej bowiem, tym bezpieczniej. -spojrzał w kierunku Tyriona, mówiąc spokojnym tonem głosu.- Niemniej, Helfdan ma rację. Schorowany kapłan, nieważne jak potężny, będzie większym problemem niż pomocą w Pyłach. Bo nie ma co ruszać do miejsca, które wysysa siły, nie mając ich ...w nadmiarze.

Helfdan przytaknął tylko na znak, że akceptuje to co usłyszał od paladyna. Nie pozostawało mu nic innego jak wierzyć w to że wyciągnął lekcję z przeszłych zajść i wie jak ich uniknąć.
Sorg ze zdziwieniem zerknęła w kierunku mówiącego paladyna. “Czy mi się przesłyszało czy on naprawdę ujął się za najemnikami?” Po czym zerknęła w kierunku najemnika (próbując sobie przypomnieć jego imię), który przyszedł z nimi na spotkanie ze Starszyzną, jak zareaguje na słowa Raydgasta. “Już nie będą mogli powiedzieć, że wszyscy źle o nich mówią i myślą”.

A potem była zaproponowana przez starszyznę przerwa. Którą to Raydgast przyjął z ulgą. Choć dalsze rozmowy w mniejszych gronach były dobre, to jednak on sam nie miał pytań.

Nikt się nie odniósł do słów paladyna. I narada powoli się kończyła. Ku uldze Raydgasta. Liczył na końcowe uwagi i pożegnanie. A nie kolejny raz roztrząsanie sprawy.
Jednak na to nie mógł liczyć, reszta grupy wyraźnie wolała się... miała inne plany. I chyba utknęli tu na dłużej. Ku wyraźnej niechęci Raydgasta.

***

Najważniejsze jednak, że narada się skończyła i mógł wyjść na miasto.
Amieteeil... było harmonijnie zbudowanym miastem, pełnym naturalnej równowagi pomiędzy cywilizacją, a naturą. Pełne budowli zbudowanych wedle kanonów sztuki budowlanej elfów.


Wydawały się lekkie i delikatne, tak jak całe miasto. A paladyn nie widział tu nic pięknego.
Cóż poradzić... rozumiał zachwyt Sorg, wychowanej wśród elfów, rozumiał zachwyt pozostałych kobiet. Ale w żadnym stopniu go nie podzielał.
Amieteeil było jak delikatna koronka, ale jacy mężczyźni zachwycają się koronkami?
No i było tu za zielono, a Raydgast nie przepadał za tym kolorem.” Zielony” i „las” kojarzyły mu się nieodmiennie z orkami. A te z krwią, potem i zagrożeniem.
Raydgast zdecydowanie wolał ciężkie budowle o grubych murach i potężne zamki, kojarzące mu się z siłą i potęgą. Rachityczne konstrukcje elfów nie wywołały u niego żadnej reakcji. Podobnie jak nadmiar drzew i krzewów. Przechodząc drogami elfiego miasta, czuł się jak w czyimś ogrodzie.
Co prawda nie mógł zaprzeczyć, że Amieteeil jest całkowicie pozbawione „uroków”.


Nie wtedy, gdy jeden taki jasnowłosy „urok” mijał po drodze. Raydgast uśmiechnął się bardziej do siebie niż do owej elfki. Był żonaty, więc kwestie romansów już dawno pogrzebał w pogrzebał w przeszłości. Ale nadal był czuły na kobiece wdzięki. I lubił przyglądać się ładnym dziewczętom. Ale nie przybył do tego miasta gapić się na „sikoreczki”

***

Krótka rozmowa z Tyrionem... na osobności. Paladyn zgadzał się w jednym z tropicielem. Wspólne narady ograniczyłyby się do kłótni. Poza tym pytanie Raydgasta nie dotyczyło przepowiedni, ni historii. Te sprawy zostawiał bowiem innym.
Tak naprawdę, jakie znaczenie miały dla całej wyprawy, owe niejasne wizje?
Czy z ich analizy wysnuto jakieś jednoznaczne wnioski?
Czy pobudki Sticka, Alehandry, czy też Patoxa. Czy powodody dla których oni udali się tam, mają jakiekolwiek znaczenie dla ich sytuacji?
Paladyn uznał, że nie...
Tak czy siak, problem trzeba rozwiązać bez gdybania, czemu tam poszli. O wiele ważniejsze było to, jaką siłą dysponowali. A na to pytanie, ani przeszłość, ani przyszłość nie udzieli odpowiedzi.
Można się było domyślić, że skoro wszystkie kamienie dusz są zapieczętowane i dobrze ukryte, to nie o nie chodzi Stickowi. Tylko o owy tajemniczy projekt jednego z elfich rodów.
Cokolwiek jednak kryło się za tym wszystkim ? Jaskinia w której ukryto projekt Vel’te’nelów. Miał wrażenie, że jej położenie jest akurat sekretem.

Co do reszty przepowiedni, czy miała ona tak naprawdę znaczenie? Raydgast uznał, że nie. Czasami nadmiar informacji, zaciemnia obraz sytuacji. Musieli złapać i unieszkodliwić Alehandrę i Sticka. I w sumie każdego, kogo spotkają w Pyłach. Żadna wizja nie zmieni tych faktów.
Bardziej od przepowiedni ważniejsze były same zagrożenia związane z Pyłami.
Dlatego też udał się później do Tyriona. Był co prawda pewien, że Iulus już z nim omawiał sprawy związane z niebezpieczeństwem natury samych Pyłów i ich wpływie na istoty żywe.
Dzika magia, nie interesowała paladyna. O wiele bardziej był ciekaw samego szkodliwego wpływ samego miejsca na ciało i ducha w nim przebywających. Martwił się tym bardziej niż wrogami. Bo tych chociaż mógł dosięgnąć mieczem.
Jak się okazało wpływ Pyłów to jest bardziej wpływ na umysł niż ciało. Aczkolwiek rany goiły się w tym miejscu o wiele gorzej. A im bardziej ktoś ranny tym się gorzej czuje i jego rany jątrzą się bardziej. Łatwo się w walce zarazić różnym świństwem – trudnym do wyleczenia.
I tu kapłan odsłonił lewy bok pokazując wielka czarną plamę od lewej pachy po biodro i rozlewającą się na druga stronę ciała. Przypominało to nieco poparzenie, a równocześnie ciało wydawało się nadal żywa. Dlatego też nie mógł się oddalać na długo od świątyni. A jak umrze to jego ciało poddane miało zostać kremacji, a prochy zapieczętowane w świątyni. Efekt choroby powoli zmieniał go bowiem w nieumarłego. Nie będąc odpowiednio pochowanym stałby się upiorem.
Tyrion opisał stwora, który go tą zarazą dotknął. Nieumarłego które dotyk powoduje gnicie ciała i powolną przemianę w nieumarłą kreaturę.
Kapłan wspomniał też, że ostateczną śmierć tym nieumarłym może przynieść ogień lub kwas ewentualnie lód, a potem ich ciała należał rozbić w pył.
Opisał też, gdzie owe stwory występują. Ogólnie należało unikać newralgicznych miejsc związanym z magią, tak jakich jak laboratoria, podziemia, czy też konsekrowana na przybytek Shar, była świątynia Corellona. Gdyż tam można spotkać najgorsze aberracje. Ryadgast miał nadzieję, że Stick i Alehandra też o tym wiedzą. Nie chciałby być zmuszonym podążyć za nimi do tych przeklętych miejsc.
Kolejnym miejscem więc które zamierzał odszukać w mieście elfów. Były sklepy alchemiczne. Być może uda się w nich zakupić ogień alchemiczny i fiolki z kwasem. Może też i elfi alchemicy mieli na składzie ogień orężny, którzy paladyni i rycerze z Zakonu Torma skutecznie wykorzystywali przeciw sprzymierzonym z orkami trollom.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 17-01-2011, 20:55   #122
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Post wspólny

- Sądzę, że wszystkim nam przyda się przerwa od... hm... rozmów - rzekł Tyrion z miną, która dziwnie przypominała... powstrzymywany uśmiech? - Gdybyście nas potrzebowali będziemy w sali po lewej. Pani Maeve wskaże wam drogę.

Wszystkie spędy, zwoływane wiece i narady w licznym gronie kończyły się podobnie nieważne w jakim się odbywały składzie oświeconych mędrców czy zadufanych w sobie poszukiwaczy szczęścia. Tam gdzie jest wiele istot tam jest wiele myśli i wiele pomysłów na życie. Nawet wśród elfickiej rady różnice temperamentów, doświadczeń czy spojrzenia na świat bardzo wyraźnie się prezentowały. Nawet wśród tych znających się od dziesięcioleci albo i dłużej może ktoś nagle wypalić z czymś takim jak Tyrion – stojącym w opozycji do reprezentowanego stanowiska… lub nawet tym co się mówiło wcześniej. Dlatego jeżeli ktoś sądził, że może być inaczej z nimi – zbieraniną różnych ras, zawodów, światopoglądów czy temperamentów musiał być głupcem. Oczywiście głupcem byłby ten, który nie wyciągnąłby nic z tego spotkania… Bez wątpienie po jego zakończeniu coś się dla wszystkich się zmieni. Helfdan na większość nurtujących go pytań znał odpowiedź, no może jeszcze parę szczegółów by chętnie poznał to jednak nie widział sensu aby zawracać nimi głowy wszystkim uczestnikom tego spotkania.

W sprawach magii był kompletnym ignorantem dlatego dywagacje na temat splotu, cienistego splotu czy gromadzenia magicznej energii w celu jej transformowania w jakieś byty metafizyczne były dla niego równie zrozumiałe co monogamia. Wysłuchał, kiwną głową ale się nie odezwał i nie skumał. Podobnie jak z większością zagadnień związanych z odległymi mu dziedzinami. Był zdania, że jeżeli coś omawiać to w węższych gronach osób zainteresowanych a przede wszystkim zorientowanych. Tak aby niepotrzebnie nie tracić czasu na spotkania do których przez większość czasu nie masz możliwości wnieść czegoś pozytywnego lub nowego. Słowa Tyriona przyjął z ulgą bo dawały możliwość zakończenia tej całej imprezy.

- Też tak uważam. Gdybyśmy mogli potraktować to nasze dzisiejsze spotkanie jako… takie zapoznawcze. Spotkanie, na którym wszyscy mogli się sobie przyjrzeć i powiedzieć witam. -Półelf zwrócił się do zebranych. – Niemniej jednak myślę, że w tak licznym gronie nie będzie nam łatwo rozwiązać jakiekolwiek kwestie. A wręcz przeciwnie… dlatego jestem przekonany o większej skuteczności mniej licznych spotkań a bardziej skupionych na konkretną dziedzinę. Jeżeli oczywiście uda nam się popracować nad przepływem informacji… Już miał dodać znane wszystkim przysłowie, że gdzie kucharek sześć tam nie ma co popieprzyć ale zrezygnował z tego.

Sorg na słowa Tyrionia odetchnęła z ulgą. Czuła się nietypowo jak dla niej onieśmielona, nie wiedziała sama o co chce spytać. Nie wiedziała, czy kolejne pytanie nie sprawi, że Starszyzna Atmeeilu spojrzy na nich jak na ignorantów, którzy nie potrafią zrozumieć tego co chcą im przekazać. Nie potrafiła zrozumieć nawet samej siebie, jej odczucia... od zniechęcenia do paniki, od paniki do apatii, nie potrafiła się w tym odnaleźć. Przerwa zaproponowana, więc przez elfa była chyba potrzebna jej tak samo jak i pozostałym osobom zgromadzonym na tym spotkaniu. “Muszę sobie to wszystko jeszcze raz przemyśleć, to co przekazali nam dziś rano z wczorajszego spotkania i to co dziś tutaj padło. Na spokojnie i powoli, zastanowić się, aby nie umkło mi coś ważnego. Jak już stąd ruszymy dalej, nie będzie już szansy, aby zadać pytania i uzyskać na nie odpowiedzi.”

Tua również z chęcią przystała na propozycję elfa, choć nie była pewna czy jakiekolwiek jeszcze rozmowy będą im potrzebne. Wszystkie słowa, które padły na tej sali były na temat powodu tej całej hecy albo rzeczach bezpośrednio z Pyłami nie powiązanych. Sama co prawda brała w tym czynny udział i z przyjemnością wręcz próbowała rozwiązać zagadkę, ale teraz nie była pewna czy to słuszne. Czy to ważne kto wpadł na pomysł powrotu do Pyłów? Cóż to dla nich za różnica: drow, bard spoza Królestwa czy potomek starego elfiego rodu? Nie mają pewnych informacji, wszystko opiera się na skrawkach wiadomości, na domysłach. Nie mogą być niczego pewni, a liczne hipotezy nie pomogą im w Pyłach. Czy nie jest to najwyższy czas na konkretne przygotowanie, które da im szansę na przeżycie i pokonanie tego bliżej nieokreślonego zła?

Tui coś nie dawało spokoju. Od początku rozmowy ze Starszyzną była ogarnięta dziwnym niepokojem, jakby o czymś zapomniała. Co się z nią dzieje? O czym nie może sobie przypomnieć? Nagle podniosła spuszczoną do tej pory głowę:
- A ten kupiec, z którym kontaktował się Pathox w Darrow, Arkeh... Kim on jest? - spojrzała pytająco na swoich przyjaciół. Pamiętała to imię. Nie wiedziała kto go użył, ani w jakich okolicznościach, ale ktoś przy niej mówił o nim...
Kalel chrząknął Ja znam Arkeha, czy raczej znałem dosyć dobrze. Dawno temu, zanim to wszystko się zdarzyło mieszkałem w małej wiosce. Siedziałbym tam pewnie do tej pory, gdyby nie zawitał tam kupiec o imieniu.... Arkeh. Miał pomocnika, nie pamiętam już imienia, który umarł w dziwny sposób, więc potrzebował kogoś do pomocy. Miałem już dość tego miejsca, chciałem opuścić rodzinne strony i się nająłem u niego. Z początku wszystko wyglądało normalnie. Zwykły kupiec, zwykły handel. Jednak po jakimś czasie dostrzegłem, że coś mi nie gra. Długo nie mogłem pojąć o co chodzi, w zasadzie nie wiem do tej pory, lecz któregoś dnia Arkeh dał mi coś, żebym gdzieś zaniósł. Poszedłem z przesyłką, lecz pod wskazanym adresem nikogo nie było, a gdy wróciłem, to nie było też i Arkeha. Umarł dokładnie tak samo jak wcześniej jego służący. Pomyślałem, że teraz i mi grozi niebezpieczeństwo więc uciekłem byle dalej od tamtego miejsca. Zabrałem też ze sobą przesyłkę, do której bałem się zajrzeć i dopiero u Rudej Wiedźmy się okazało, że to właśnie przeklęty kamień
- Kalel i nikt więcej cię już o tą przesyłkę nie pytał? Nie spotkałeś potem nikogo z związanego z tym kupcem? -spytała Sorg zerkając na chłopaka.
Ociągając się chłopak odpowiedział - No trochę spotkałem. Przez chwilę. Kiedyś wpadłem na kupca, który jeździł w tej samej karawanie co Arkeh - Mosir się nazywał. O! to chyba u niego kupiliśmy karmelki! - Nagle sobie przypomniał - Ale nic nie powiedział, nic chyba nie wiedział. Tyle że sobie pogadaliśmy. - Wzruszył ramionami. - W zasadzie skoro ten kamień od Arkeha dostałem, to niewykluczone, że był nieco zamieszany w sprawę Pyłów i przebudzenia umarlaków.
- Ale jak sam mówisz... on już nie żyje, to i tak się tego nie dowiemy. - stwierdziła Sorg lekko wzruszając ramionami.
- Czyli Pathox szukał Sticka, jechał w kierunku Pyłów i szukał kontaktu z kupcem, który posiadał skrawek duszy Urgula i do tego zmarł w zagadkowy sposób? - Tua pokręciła głową - Nic dziwnego, że nie dotarły tu wiadomości od Tristilla i Houruna. Tam nie mogło się wydarzyć nic dobrego.
Po chwili czarodziejka spytała Sorg:
- Na pewno nie wiesz nic o tym, po co Stick odwiedzał tych wszystkich możnych? Nigdy nic przypadkiem nie usłyszałaś?
- Niestety tak jak już to mówiłam, rozmawiał z nimi tak, abym ja nie słyszała o czym mówi. - odpowiedziała bardka na pytanie czarodziejki. - Ech... nawet się nie domyślałam, że on czegoś poszukuje co jest związane z Pyłami. Czy to informacji czy też czegokolwiek innego. - westchnęła smętnie.

Nikt nic nie mówił, o nic nie pytał. Zaległa cisza, którą przerwała czarodziejka:
- To kiedy wyjeżdżamy?
- Dajmy sobie jeszcze chwilę przed podjęciem ostatecznej decyzji... tym bardziej, że nie wiemy na jakim etapie są przygotowania barda. - Stwierdził tropiciel. Póki co nikt ich nie wyganiał.
-Nie wiemy ile czasu nam zostało, więc tym bardziej nie możemy go marnować. Ruszamy jutro z rana. Ten dzień powinien chyba wystarczyć każdemu, do zakończenia jego spraw?- stwierdził paladyn wędrując spojrzeniem po zgromadzonych.- Lepiej przybyć za wcześnie, niż... za późno.
- Będzie ciężko. Tym bardziej, że chyba też inne efy mają coś przygotować... chociażby Tyrion, jakąś imprezę w świątyni. Być może tylko dla Helfdana wydawał się niemożliwy ten termin, ale biorąc pod uwagę iż rada zaczęła się popołudniu to niewiele już tego dnia pozostało. - Jutro jest za wcześnie. Tym bardziej, że podejmowanie tej decyzji w niekompletnym składzie jest zupełnie nie w czasie.
-To pojutrze?- mruknął paladyn nieco zniechęcony tym przedłużającym się odpoczynkiem. Każdy dzień stracony na czekanie, to dzień darowany wrogom. Oni tam nie próżnowali. Ale też nie można wyruszyć, nie załatwiwszy wszystkich spraw.
- Mnie powinno wystarczyć. Nie wiem jak innym. Stwierdził półelf. - Jeżeli to wszystko to ja już się zrywam. Odczekał chwil parę czy ktoś jeszcze miał coś do niego... jeżeli nie to wstał i opuścił towarzystwo.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline  
Stary 17-01-2011, 20:58   #123
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Czas jakiś przyglądał się elfom jak się obijali. Właściwie to się nie obijali w tym swoim obijaniu. Wszelkiej maści ćwiczebna broń zarówno stalowa jak i drewniana ze stukotem lub z brzękiem odbijała się od innego oręża tudzież zbroi czy tarcz. Kilkanaście elfów i elfek w pocie czoła pracowało nad swoją techniką pod czujnym okiem Espei. Helfdan mniejszą uwagę poświęcał pchnięciom, blokom, unikom czy zastawom a większą gibkim spoconym kobiecym ciałom. Mogło to działać na wyobraźnię jednak tym razem musiał odpuścić i wybić sobie amory z głowy. Zwłaszcza, że męska część wojowników nie nastrajała do podrywu.


Tradycyjnie już podziękował za wszystkie zaproszenia do wspólnego sparingu te uprzejme jak i te brzmiące bardziej jak wyzwania. Pomimo sporej zalety tego miejsca jaką była broń ćwiczebna, to nie po to się tutaj fatygował aby pląsać z elfami na macie czy też ubitej ziemi. Cel wizyty miał jasno sprecyzowany i kiedy widział, że ów cel skończył lub zrobił sobie przerwę zdecydował się podejść. Espea odziana była w mitrilową zbroję zdobną w roślinne motywy. Może umiejscowienie niektórych listków było nieco komiczne to jednak elfka w tym pancerzu wzbudzała dużo większy respekt niż na naradzie. Przynajmniej w oczach Helfdana być może chłód stali jaki nosiła na sobie podkreślał chłód jaki nosiła w sobie… a może lepiej eksponował jej wysportowaną sylwetkę i tropiciel musiał to sobie jakoś wytłumaczyć.


Zbyt długo nie zwlekał z wyłożeniem powodu swojej obecności. Przede wszystkim chciał porozmawiać z kimś kto miał najświeższe informacje o tym co jest w Levelionie. Jak mniemał ona z łatwością mogła mu wskazać właściwą osobę. Nie interesowało go jak rozłupać czaszkę szkieleta, bo o tym doskonale wiedział. Nie dopytywał też o wszystkie niematerialne ożywieńce bo z tymi nawet z jego magicznym orężem walka będzie dość krótka. A koniec łatwy do przewidzenia. W tej kwestii będzie musiał się bardziej opierać na kapłanie i magach. A z tego co się orientował to jakieś przygotowania w tym zakresie już poczynili. Od dowódcy chciał się dowiedzieć jaka była ochrona zbrojnych, na co była nastawiona i czy odnotowali tam aktywność jakichś bardziej wrednych martwiaków, na których stal robi większe wrażenie niż magia. A może czy zadomowiły się tam jakieś stworki dla których nieumarli byli lepszym towarzystwem niż żywi.

- No. Wreszcie coś sensownego - burknęła Espea, siadając na ławce i sięgając po dzban z wodą, po czym zaczęła mówić. Bezpośrednio po wojnie, gdy próbowano jeszcze odbudować miasto, wyprawy jeździły w proporcjach: 5 wojowników i 1 paladyn na 1 maga i 1 kapłana; a grupy liczyły po kilkaset osób. Obstawa miała za zadanie bronić magów i kapłanów w czasie, gdy ci odprawiali stosowne rytuały. Stąd zapewne wzięła się uwaga Espei o “żywych tarczach”. Obecnie grupy zwiadowcze liczyły poniżej setki i składały się głównie z paladynów oraz ich wojennych kapłanów, którzy mieli za zadanie wytwarzanie mentalnej osłony całego oddziału. Kilkunastu wykwalifikowanych w tym celu magów również było włączonych w grupę.

Helfdan dowiedział się, że standardowo przeczesywano centrum miasta, świątynie, oraz wszystkie miejsca, które swą magią mogły przyciągać nieumarłych. Zamiast wdawać się w bezpośrednią walkę magowie preferowali zawalanie budynków na wrogów, co działało zwłaszcza w przypadku mało mobilnych stworzeń lub takich, które atakowały z ukrycia. Choć obecnie nie pozostało wiele do burzenia... Ponadto objeżdżano granice miasta sprawdzając, czy jego wpływ nie rozlewa się na las, oraz czy ruin nie zasiedliły inne stworzenia, np. trolle lub padlinożercy. Niestety okazało się, że wiele złych stworzeń upodobało sobie Levelion jako miejsce żerowania i obecnie tępienie ich stanowiło główny cel wypraw. “Niestety” - gdyż nieumarli zazwyczaj okazywali się silniejsi, a wojsku nie zależało na powiększaniu ich grona. Ponadto co bardziej inteligentne potwory próbowały z nieumarłych tworzyć własne oddziały... na szczęście bez większego powodzenia. Mimo to nawet po śmierci Urgula miasto stwarzało ciągłe problemy.

Zwiadowcy nie zapuszczają się nigdy w pobliże gór, gdyż po wojnie w jaskiniach skryły się niedobitki eksperymentów Urgula, zaś walka z nimi skutkuje zawsze olbrzymimi stratami. Zresztą zajmują się nimi lodowe olbrzymy lub rodowici mieszkańcy gór, jak gryfy czy asperi.

Drugim zagadnieniem były alternatywne drogi do miasta. Bardzo nie podobało mu się podążanie non stop jedną i tą samą. Zastawianie koni tu, a wchodzenie od tej strony… brzmiało to jak pakowanie się w pułapkę. Jeżeli ktoś tam był to w pierwszej kolejności będzie zabezpieczał właśnie te utarte szlaki. Helfdan nie chciał iść prosto pod nóż jak to było w fortecy… jednocześnie wiedział, że podobnie jak tam nie będą czekać i zasadzać się na kogoś, kto będzie opuszczał miasto. Ale do tego była mu potrzebna osoba, która była w Pyłach… Okazało się, że problemem nie był brak alternatywnych dróg, a zima. O tej porze roku (a za dwa miesiące będzie przecież jeszcze gorzej) nie sposób było przejechać nie tylko saniami, ale nawet i końmi. Główny trakt do Levelionu był jedynym w miarę zadbanym, choć Espea uprzedziła Helfdana, że im dalej tym więcej czasu spędzą na przedzieraniu się przez zaspy czy odwalaniu połamanych konarów. Kiedyś były boczne drogi prowadzące z Levelionu do Sepel i Vessil (położonych dalej osad), oraz do Srebrnej Rzeczki i Biblioteki, teraz jednak wszystko zarosło. Oczywiście można próbowac przedzierać się przez las by wjechać do miasta od strony starszych dróg - a równocześnie rodowych dworów - będzie to jednak trudne i czasochłonne.

Dopytał jeszcze o tę „boczną drogę” bo jakby na to nie patrzeć księżycowych drzwi miał zamiar szukać w rodzinnych włościach. Wprawdzie nie były to graniczne dwory to jednak obejście głównej drogi stanowiło dużo lepsze rozwiązanie niż brnięcie przez całe miasto. Swoim zwyczajem Espea wywróciła oczami, po czym mruknęła, że wszystko jest zaznaczone na posiadanej przez Raydgasta mapie Levelionu. Helfdan wyjaśnił, że mapę widział ale nie rozmawiał z nikim kto tam był... a uzyskane informacje od takiej osoby bardziej go interesowały. Był to na tyle niebezpieczny teren, że nie miał zamiaru opierać się tylko na mapie. Nie chciał się przekonać, że mostu już nie ma lub zawalony budynek uniemożliwia przejście. Konieczność nadłożenia nawet pół kilometra to w Pyłach mogło być zabójcze. Elfka burknęła, że nie zna topografii na pamięć, aczkolwiek z mapą w ręku zaopatrzyła tropiciela w niezbędne informacje.

Na koniec postanowił jeszcze spytać się o typowanego jegomościa… elfka walczyła w wojnie więc co nieco powinna mieć do czynienia z ważniejszymi osobistościami. Sama wyglądała na nieco niepokorną to może z taki autsajder jakim był wspomniany przez bibliotekarza elf nie był jej zupełnie obcy.

- Herafel Elten’vel, Herafel... hm... - mruczała Espea, ze zmarszczonym czołem przeszukując swoją pamięć. Z tego co kojarzyła, domniemany ojciec półelfa był w czasie wojny zwiadowcą. Słyszała, że został wysłany na wschód by prześledzić trasę wędrówki Urgula i zdobyć przydatne w walce z nim informacje. Niestety nic więcej nie wiedziała. W tamtych czasach trzy pozostałę rasy elfów nie były w dobrej komitywie ze słonecznymi i nie udzielano im wielu informacji. Kiedyś obiła jej się o uszy rozmowa dwóch złotych, które nazywały Herafela z pogardą szpiegiem, nie wiedziała jednak czy chodziło o jego pracę zwiadowcy (bardzo ważną skądinąnd), czy też jego zadania opierały się na zdobywaniu informacji nie tylko o wrogach...

Półelf miał zamiar pogadać z innymi o rewelacjach elfki odnoście składów wyprawy, alternatywnego wejścia oraz fauny Levelionu... oczywiście Herafel El Vela to była sprawa prywatna. Teraz jednak zajął się innym przedsięwzięciem. Dużo bardziej skomplikowanym i delikatnym... ale w sam raz na popołudnie.
 
baltazar jest offline  
Stary 17-01-2011, 21:19   #124
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Sorg + Helfdan = niespełnione pragnienia

Z podziękowaniem B.

Tropiciel nieomalże wpadł do pokoju poprzedzając swoje wtargnięcie namiastką pukania i oczywiście nie czekał na zaproszenie. Ostrożnie i po cichu zamknął drzwi tak by nie wydały z siebie żadnych niepożądanych odgłosów. Następnie oparł się o nie plecami i przyłożył palec do ust prosząc dziewczynę o ciszę. Z korytarza dochodził słaby dźwięk kroków.
Stał tak w skórzanych portkach i rozsznurowanej koszuli. W ręku coś trzymał, co kształtem przypominało nie za dużą karafkę… lub coś w tym stylu. Chwilę tak postał nie zdejmując palca u zaciśniętych ust. Potem podszedł do okna i zerknął przez nie jakby kogoś wypatrywał. By po paru chwilach odwrócić się z uśmiechem na twarzy i jak gdyby nigdy nic stwierdzić z wyciągniętą flaszką
- To dla ciebie. Masz jakieś kubki, lub coś z czego moglibyśmy się napić? Płyn znajdujący się w środku sprawiał wrażenie nieco oleistego o barwie głębokiej czerwieni.

Sorg siedząc na łóżku oparta plecami o ścianę patrzyła ze zdziwieniem na Helfdana. Już miała otworzyć usta i powiedzieć, że przecież nie padło “proszę” kiedy półelf dał jej do zrozumienia aby nic nie mówiła. Siedziała więc milcząc i przyglądała się jego poczynaniom. Kiedy padło pytanie o kubki bez słowa wskazała dłonią na stół i dalej obserwowała poczynania mężczyzny. Jednak ciekawość zwyciężyła:
- Wiałeś przed kimś?
- Ja? No skądże taki pomysł. Odpowiedział sięgając po naczynia. – Chciałem mieć tylko dobre wejście. Usadowił się koło niej, chociaż łoże nie należało do małżeńskich dlatego też za dużo miejsca tam nie zostało gdy usiadł obok. – Przytrzymaj. Podał jej dwa kubeczki po czym zabrał się za odkorkowywanie flaszeczki.
Trzymała więc i patrzyła dalej na poczynania półelfa - Po co ci było dobre wejście? - dociekała przy tym dalej. - Co dobrego zawiera ta flaszeczka?

- A ty nic tylko pytasz i pytasz. Jest jakiś sposób na zamknięcie ci ust? Raczej zapytał aby skoncentrować się na otworzeniu tego elfiego ustrojstwa. Gdy mu się to jednak udało to pokój wypełnił intensywny słodkawy aromat. Jakby róży… ale zmieszane z czymś cierpkim. Rozlał niewielką ilość. Wziął kubek z jej dłoni nieomieszkając „przypadkowo” musnąć jej smukłych palców. Po czym uniósł go w górę z krótkim stwierdzeniem – Twoje…
Uniosła ostrożnie swój kubek do ust, ale zanim się napiła jeszcze raz wciągnęła nosem aromat wydobywający się z niego. Po chwili upiła mały łyczek delektując się smakiem, który wypełnił jej usta i powoli spływał po gardle. Oderwała usta od naczynia i odpowiedziała Helddanowi: - Moje nie zamykające się usta odstraszyły nawet najemników od amorów. Nie jesteś pierwszy, który zwraca mi na nie uwagę. Jak inaczej mam się dowiedzieć tego co mnie ciekawi jak nie zadając pytań? Ty natomiast mam wrażenie, że niezbyt lubisz używać swoich ust - rzekła spoglądając na jego usta o których właśnie prawiła. Za późno przypomniała sobie co jego usta robiły w łaźni gdy zobaczyła go tam w towarzystwie elfki, pytanie padło, a dziewczyna poczuła jak jej policzki lekko się zarumieniły.

- No wiesz… udał urażenie. - Nie wyciągaj zbyt pochopnych wniosków. Bardzo lubię używać ust i rzadko kiedy druga strona się na to skarży. Oczywiście zza kotary mogłaś odnieść inne wrażenie. Pojawił się uśmiech i po raz kolejny nalał „substancję” trudno w niej było wyczuć alkohol ale na pewno musiał tam być. Chyba to co nalewał było jakąś elficką nalewką na bazie kwiatowej albo czymś co mogło ją imitować. – Cóż, może nie tego się spodziewałem ale chyba można się tego napić w łóżku z dziewczyną. Zażartował, będąc ubawiony jej rumieńcem.
Na wspomnienie kotary Sorg poczuła, że teraz jej policzki już całkiem zalewają się czerwienią. Odchrząknęła i rzekła - W końcu to chyba nie o moje wrażenie chodziło tylko o jej. Skąd wytrzasnąłeś ten... - nie wiedziała jak określić zawartość kubka więc podsunęła go pod nos półelfa aby wiedział czego dotyczy pytanie. Po czym przesuwając wzrokiem po jego twarzy z uwagą dodała: - Wizyta w łaźni cię odmieniła... od razu widać czego się tam pozbyłeś i chyba ci z tym lepiej.

- To… Podniósł karafkę podziwiając barwę znajdującej się w niej cieczy – to podobno niezwykle skuteczny afrodyzjak. Jeżeli się wypije jego dwa łyki to płeć przeciwną ogarnia jakaś gorączka namiętności. Po czym skierował spojrzenie na dziewczynę, a jego mina nie mówiła czy żartował czy mówił poważnie. – Dziękuję, potraktuję to jako komplement.
Sorg która akurat nabrała w usta oferowany jej przez Helfdana napój słysząc jego słowa zakrztusiła się i opryskała zarówno jego jak i siebie. Kasłała próbując odzyskać oddech, kiedy jej się już to udało wychrypiała - Że co? - i podejrzliwie zerknęła najpierw na zawartość swojego kubka potem na siedzącego koło niej mężczyznę.
- Uważasz, że taki specyfik byłby niepotrzebny? Zapytał wesoło.
Zerknęła jeszcze raz na niego podejrzliwie i odpowiedziała pytaniem na pytanie: - Pokoje ci się nie pomyliły?
- Bez obaw to tylko jakaś nalewka… sam nie jestem pewien z czego. Chyba już im się skończył mocniejszy alkohol i zaproponowali coś takiego. Odłożył na buteleczkę i zsunął się nieco niżej, zakładając ręce za głowę. Tak, że już tylko one dotykały ściany. – Muszę przyznać, że wprawia mnie w zadziwiająco dobry humor. Parę oddechów wpatrywał się gdzieś w dal, a potem przymknął powieki. – Widziałem na spotkaniu, że nie bardzo ci odpowiada wizja bycia ofiarną owieczką

Bardka popatrzyła na niego z góry i odetchnęła z ulgą słysząc jego słowa o nalewce. “Ech... od razu mogłam się domyśleć, że mnie podpuszcza”. Oparła się ponownie wygodnie o ścianę i rzekła: - A tobie by się podobała taka perspektywa? Zresztą chyba o tobie też była mowa, o twojej krwi. Choć ty chyba już masz wprawę. Czy nie upuściła już jej z ciebie ta lodowata czarownica co przez żołądek ci się do serca pchała?
- Tyle już jej przelałem, że chyba jej wartość spadła. Otworzył oczy i przypatrywał się jej. Dość długo jak na standardy kulturalnej rozmowy. – Meyaia nie tylko jedną wróżbę z naszym udziałem stawiała… Chociaż kobiety różną wróżą mi przyszłość i z reguły nie za dobrą. W przeciwieństwie do czarnowłosej.
Sorg zapatrzyła się w w drzwi i rzekła w zamyśleniu: - Pewnie im podpadasz, to i wróżby różne słyszysz. Z tego co pamiętam czarnowłosa same pochwały o tobie nam przekazywała. Helfdanie a co będzie jak ta przepowiednia jednak okaże się prawdziwa? Myślisz, że nas pokroją czy coś takiego? Albo zabiją i jako nieumarłym każą walczyć z Kalelem, Tuą, Meavę... - głos jej niebezpiecznie zadrżał.

Ciągłe spoglądanie na znajdującego się niżej tropiciela zaowocowały tym, iż jakieś niesforne kosmki włosów opadły jej na twarz. Ten chyba odruchowo skierował dłoń by je odgarnąć. Zawahał się na ułamek sekundy czy to zrobić… jednak zdecydował się je odgarnąć. I pogłaskać ją po policzku. – Chyba nie sądzisz, że bym na to pozwolił. Bardziej stwierdził niż zapytał głosem pozbawionym typowej szorstkości. W dalszym ciągu gładząc jej policzek, przesuwając dłoń w stronę jej włosów. – Zresztą wróżby mówią o pomyślnym zakończeniu…
Gest mężczyzny wyrwał ją z zadumy. Spojrzała na niego speszona i pospiesznie uniosła dłoń, aby wepchnąć niesforne kosmyki na miejsce. Ujęła swoją ręką głaszczącą jej policzek dłoń półelfa. Wiercąc się niespokojnie podciągnęła kolana do góry i opierając na nich brodę stwierdziła:
- Jak nie pozwolisz? A pozwoliłeś tej... Alehandrze aby cię rozkroiła? - chciała machnąć ręką w kierunku jego brzucha i uświadomiła sobie, że nadal ściska jego dłoń. Zarumieniła się, rozluźniła palce uwalniając ją i mówiła dalej:- Podejrzewam że nie, a i tak to uczyniła, więc jak zamierzasz nie pozwolić?

Przed oczami stanęły mu te wszystkie narady, omawianie taktyki i planowanie… jak do tego to się ma dzisiaj sprowadzić to chyba poszuka sobie jakiejś twardej skały żeby móc na niej łeb rozwalić. Dodawanie „dopóki żyję” było zbyt nadęte i takie teksty Helfdan był w stanie sobie odpuścić. – Jak? … Jak najlepiej będę potrafił. Stwierdził bez ironii w głosie podnosząc się na powrót zrównując z nią wysokością. – Jedni preferują gadanie o tym co zrobią, jak to zrobią i kiedy. Ja do nich nie należę. Stanowczo wolę mniej mówić, a więcej robić.
- Yhmmm... - mruknęła dziewczyna zerkając na niego. - Czyli już zdecydowałeś na pewno, że z nami jedziesz do Pyłów? - i dodała przesuwając wzrokiem po jego twarzy: - Bez brody wyglądasz inaczej... - po czym opuściła wzrok niżej i zerknęła na jego pierś widoczną w rozsznurowanej koszuli, ale jej widoku nie skomentowała gryząc się w ostatniej chwili w język. Opuściła nogi i siadła przodem do niego bokiem opierając się o ścianę.

Już miał jej odpowiedzieć, że na pewno to w życiu nic nie ma jednak odpuścił. Była przecież bardką i na takich zabawach słownych mogliby spędzić całe popołudnie. Dosyć słów już krążyło w tym pokoju. Uciszył je wszystkie palcem delikatnie przyłożonym do jej warg. – Szzzzzzzz, spróbujmy porozmawiać teraz inaczej. Druga ręka powędrowała w kierunku jej głowy, przeczesała jej rdzawe włosy by następnie nieśpiesznie skierować jej usta w stronę jego ust.
Poczuła jego palec na swoich wargach, usłyszała jego słowa, zarejestrowała jeszcze zbliżające się powoli jego usta w stronę swoich ust. Chciała zareagować tak jak zawsze, ale jej ciekawość... ciekawość zwyciężyła. Poczuła jego usta na swoich ustach, poczuła jak zaczynają jak to on określił “rozmawiać inaczej”. Smakował nalewką którą przed chwilą pili, ale nie tylko. Przymknęła oczy i zaczęła brać czynny udział w tej “rozmowie”.

Z początku delikatny i czuły pocałunek zaczął poddawać się namiętności i pożądaniu… jednak dość niespodziewanie tropiciel oderwał się od ust półelfki. Uchwycił jej dłoń, musnął delikatnie wargami jej wnętrze po czym pozwolił by opuszki palców poczuły gładkość ogolonego policzka. Drugie ramię powędrowało za jej plecy przyciągając drobną sylwetkę bliżej tak by mógł czuć jej ciepło. Jej zapach. Jej bliskość… Pożądanie w nim wzbierało tak, iż ledwo powstrzymywał się by nie przylgnąć do niej całym sobą. Dał jej jeszcze szansę wycofania się. Popatrzył w oczy oczekując zdecydowania.
Zerknęła w jego oczy i uśmiechnęła się. Jednak ta chwila wahania z jego strony uświadomiła jej do czego właśnie zmierzają. Przypomniały jej się słowa wuja “tak jak matka wrócisz z brzuchem”, przypomniały jej się słowa Atoliego “Wejdź mu naga do łóżka, przytul się, dotknij tymi swoimi jedwabistymi, cholera, rączkami”, przypomniało jej się jak jego usta całowały dzisiejszego ranka elfkę w łaźni. Odwróciła dłoń tak, że przesuwała jej grzbietem po jego policzku i wyszeptała:
- To chyba nie jest najlepszy pomysł Helfdanie... Myślę... - przełknęła nerwowo ślinę - Myślę... że powinieneś już iść.

Nie mógł się z nią nie zgodzić. Miała rację. Powinien wyjść i to jak najszybciej. Miał jednak nieodpartą ochotę tutaj zostać i kontynuować to co zaczęli. Nachylił się nad jej uchem i przyznał jej absolutną rację muskając wargami jej ucho. – Wiem, ale chyba jednak zostanę… jego pocałunki ześlizgnęły się niżej. Po jedwabistej szyi, obojczyku, by odsłonić alabastrowe ramię…
Pokusa... Ogromna pokusa, ogarniająca ją z każdą mijającą chwilą, z każdym przesunięciem jego ust. Pokusa... a może, może jednak nie pokusa. Przymknęła oczy na chwilę i pozwoliła, aby odczucia wzięły górę nad rozsądkiem. Jednak głos rozsądku kołaczący się jeszcze w jej głowie ostatnim echem sprawił, że wysunęła się z jego ramion i opierając mu dłoń o pierś, czując ciepło jego skóry, rzekła drżącym głosem:
- Któreś z nas powinno opuścić jednak ten pokój. Ty albo ja... jak ty zostajesz... to ja - zająkała się - ja... wyjdę. I zaczęła się przesuwać w stronę krawędzi łóżka, aby z niego zejść.

Helfdan chwilę się jej przyglądał ze zmarszczonymi brwiami jakby nie do końca rozumiał to co się stało. Jakby to tylko on w tym uczestniczył. Jakby to tylko jego usta, dłonie i ciało przemawiało... Oczywiście nie przeszkadzał dziewczynie aby zajęła bezpieczną pozycję. Miał jednak wrażenie, że to nie jego się obawia tylko siebie. – Powinieneś… lepiej by było… A co z tobą? Czego ty chcesz… przed czym się bronisz… Już nie pytał przed czym Sorg ucieka, czy przypadkiem nie przed tym o czym tak chętnie wszyscy bardowie śpiewają. Chciał usłyszeć czego ona chce lub nie chce, bo w sumie to w tej chwili sprowadzało się do jednego.
Bardka zerknęła na niego słysząc pytanie, które jej zadał. Mimowolnie uniosła palce i przesunęła nimi po swoich ustach. Czuła na nich smak jego pocałunków, czuła ciepło ramion, które jeszcze przed chwilą ją obejmowały, czuła... “Czego ja chce... przed czym się bronię...” przemknęły jej ponownie przez myśl słowa wypowiedziane przez mężczyznę. - Ja... - zawahała się - myślę... - podjęła i ponownie przerwała - chyba nie wiem czego chcę Helfdanie - rzekła uczciwie to co w tej chwili wiedziała. Po czym schyliła się wciągnęła pospiesznie buty na nogi i ruszając w stronę drzwi powiedziała jeszcze - Pójdę się przejść...
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.

Ostatnio edytowane przez Vantro : 17-01-2011 o 21:24.
Vantro jest offline  
Stary 18-01-2011, 17:05   #125
 
Lynka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemu
Dziewczyna wyszła z zebrania i szła niespiesznie w kierunku karczmy. Wręcz się wlokła. Udzielił jej się nastrój ze spotkania z Starszyzną Atmeeil - była przygnębiona i rozdrażniona, a do tego... jakoś beznadziejnie bierna i obojętna na wszystko. Jakoś w tej chwili już jej nie obchodziło nic.

Z jednej strony Starszyzna uważa ich za ludzi, których przeznaczeniem jest ostatecznie pokonać koszmar z poprzednich lat, z drugiej zaś oburzają się, gdy proszą o pomoc, rugają tego, który szuka najwięcej informacji.
Tua miała tego dośc.

Skręciła. Odbiła od drogi prowadzącej do gospody i skierowała się w stronę obrzeży Atmeeil. Po pewnym czasie doszła do budynków otoczonych wydzielonymi fragmentami terenu. Na niektórych widziała młodych i dojrzalszych elfów pojedynkujących się i ćwiczących pod czujną obserwacją nauczycieli. Zaciekawiona Tua szła powoli wokół terenów cwiczebnych przystając od czasu do czasu i przyglądając się trenującym elfom i elfkom. Nigdy wcześniej nie podobało jej się to aż tak bardzo jak teraz. W czasie podróży miała okazję obserwowac Sorg i Kalela uczących się fechtunku pod okiem paladyna, ale nie zainteresowało jej to wcale, wręcz ją nudziło. To, co widziała teraz nie przypominało jej szermierki, a raczej taniec. Elfy były zwinne i szybkie, a do tego, jak oceniała czarodziejka, miały ogromne umiejętności.

Widoczne było, że mieszkańcy Atmeeil są doskonale przygotowani do walki. W razie ataku nie polegną tak jak dawniej, a napewno dłużej będą się bronic. W razie ataku... który może mieć miejsce, gdyby w Pyłach im się nie udało...

Szła dalej. Wyszła zza rogu budynku i ujrzała ogrodzone pole, nieporośniętej niczym i pokrytej białym puchem ziemi. Daleko, kilkaset kroków od niej widać było kukły i tarcze. Znacznie bliżej niej stało kilku, oddalonych od siebie, ćwiczących łuczników. Na niebie ujrzała ptaka. Znajomego ptaka. Rozejrzała się za jego właścicielem i zdawało jej się, że faktycznie jeden z łuczników to Laure. Wypuszczał jedną strzałę za drugą nie bacząc na nic.

Może i Starszyzna miała rację w swoim oburzeniu? Laure z pewnością nie był dziś wzorem taktu i uprzejmości, ale za wścibskość i szukanie wiedzy rugać go nie powinni. Przecież wiedzieli, że robi to nie ze zgubnej ciekawości, a w poszukiwaniu informacji, które pomogłyby im w Pyłach. To znów doprowadziło do kłótni. A może to wszystko któryś z bogów nam zsyła? Przecież te wszystkie kłótnie i sprzeczki się zaczęły jak tylko ich spotkali na trakcie do Pyłów. Wcześniej to kłótnie były tylko jak z Lususem podróżowali, to może to po prostu przez to, że chłopami są? Z Kalelem kłótni nie było, choć czasem głupot narobił... ale on prawie jak baba wygląda.

Szła dalej, ale teraz już w stronę karczmy i żwawszym krokiem. Mrozik zaczął ją szczypac po twarzy, długo już spacerowała. Niska temperatura jednak nie przeszkadzała dzieciom, które bawiły się na śniegu. Lepiły fortyfikacje i szykowały śnieżki, a co spokojniejsze nieco z boku rzeźbiły białe figury. Nim Tua zdążyła się dobrze zbliżyć usłyszała dwa okrzyki, gwizd i rozpoczęła się hałaśliwa wojna na śniegowe kule. Przystanęła i obserwowała.

Sama też brała udział w takich bitwach, uwielbiała zabawy na śniegu. Zimą zawsze było mniej roboty w domu no i spac można było dłużej, bo i noce dłuższe. Dzieciństwo nie trwa wiecznie. Jej, jak się zdawało, trwało krótką chwilę i to wieki temu. No i niszczone jest przecież tak często, ciężką pracą, gdy w domu bieda, chorobami lub wojną...
Jak wyglądałoby życie tych dzieci, gdyby w Pyłach odrodził się Urgul, albo potęgę zyskał jakiś inny niespełna rozumu? Ile by trwało jeszcze ich dzieciństwo? Jak żyłyby po śmierci swych bliskich? Jak długo udałoby im się przeżyć?

Walka traciła na zaciętości, dzieciaki były już zmęczony, a amunicja już się wyczerpywała. Tua chciała odejść, gdy nagle jeden z bięgnących wzdłuż frontu elfiątek poślizgnął się, upadł jak długie i przejechał pare ładnych metrów na śniegu. Zlecieli się wszyscy uczestnicy zabawy zaniepokojeni widowiskowym ślizgiem na brzuchu. Na szczęście okazało się, że krwi nigdzie nie widać, ale:
- Łoooo, ale dziura!
- Noo, spodnie to ładnie zdarłeś.

Czarodziejka uśmiechnęła się pod nosem. Dziury w spodniach... żadna matka nie cieszy się na ich widok.
- Pokażcie. Może uda się naprawić - zbliżyła się do dzieciarni górując nad nimi. Kucnęła i przyjrzała się kolanu małego elfa. Dziura faktycznie była imponująca, aż dziw, że mały nie uszkodził sobie też nogi. Mruknęła pare słów i przesunęła ręką nad uszkodzeniem.
- Nie ma dziury! - krzyknął głośno, któryś z młodszych i zaraz dostał kuksańca żeby się tak nie wydzierał.
- A tamten pan - zaczęła mała elfka z dwoma długimi blond warkoczami - też przyjezdny chociaż elf, to też robił czary i to przy nas.
- A coś takiego robił? - Tua zaczęła poruszać rękami w powietrzu tworząc w powietrzu nie zbyt dużą roślinę zrobioną jakby z dymu, która rosła, wypuszczała pnącza, zakwitała. Twarze dziewczynek skupionych wokół czarodziejki wyraźnie wskazywała, że im się to bardzo podoba. Chłopcy też byli pod wrażeniem, choć nie aż tak dużym. Tua poruszyła palcami jednocześnie szepcząc cicho jedno słowo. Roślina wybuchła jasnym, zielonym płomieniem, który znikł tak szybko i nagle jak się pojawił.

Niektóre dzieci krzyknęły cicho zaskoczone, zaraz jednak zaczęły wydawać odgłosy aprobaty. Pokaz najwyraźniej się podał. Czarodziejka w dużo lepszym humorze powróciła do karczmy.
 
__________________
"A może zmieszamy wszystko razem i zobaczymy co się stanie?"
Lynka jest offline  
Stary 18-01-2011, 22:00   #126
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
część 1

Raydgast siedział na parterze przy jednym ze stolików. Rozłożył przed sobą mapę Pyłów, którą spoglądał i na kartce obok wodził piórem rysując jakieś bohomazy i coś obliczając. Był wyraźnie zamyślony.
Sorg zbiegła ze schodów i z impetem wpadła do izby w której siedział paladyn. W jej uszach cały czas brzmiały słowa Helfdan “Czego ty chcesz… przed czym się bronisz…” Szła energicznym krokiem w stronę drzwi. “Czego chcę? Czego się boję? Czego chcę?”, kołatało jej się po głowie. Minęła Raydgasta i ujęła klamkę drzwi aby wyjść na dwór. Odwróciła głowę i zerkając w kierunku siedzącego nad rozłożonymi kartkami i napotkała jego zdziwione spojrzenie. Zatrzymała się i zaczęła nad czymś zastanawiać.
Raydgast zauważył cień nad sobą, zerknął w górę i spostrzegł Sorg. -Nie przeszkadzasz mi. Jeśli chcesz o coś zapytać, to pytaj śmiało.
“Może... może rzeczywiście jego zapytam...” Przygryzła nerwowo wargę po czym wypaliła szybko, tak jakby bała się że pytanie jednak nie padnie: - Co robisz? - i słysząc je sama się zdziwiła, że tak zabrzmiało i że o to spytała.
-Próbuję obmyślić taką trasę, która pozwoli nam obejść wszystkie punkty na mapie zaznaczone przez Starszyznę i opuścić Pyły w jak najkrótszym czasie. Niestety w tego typu planowaniach nie jestem tak dobry jak moi przełożeni.- westchnął Ryadgast przekreślając kolejny szkic.
Bardka klapnęła koło niego zerkając na pokreślone kartki. - A gdyby... gdyby ktoś z tych przepowiedni tam nie dotarł? Myślisz, że to by było gorsze niż gdyby dotarł? Czy przepowiednie mogłyby się wtedy nie spełnić? A może... - sama już nie wiedziała o co chce spytać.
-Nie można opierać swego życia na przepowiedniach Sorg. Nie jesteśmy pionkami bogów.- odparł paladyn.-Rozumiem, że wizja jest ważna dla was, ale problem z przepowiedniami jest taki, że najłatwiej odczytać je po spełnieniu. -Spojrzał jej w oczy.-Coś cię gnębi Sorg? Jesteś jakaś nieswoja.
Słysząc pytanie paladyna usłyszała za chwilę znów pytanie, które parę chwil wcześniej zadał jej Helfdan “Czego ty chcesz...” zmieszała się i odparła: - Muszę się przejść... Może w czasie przechadzki rozjaśni mi się w głowie. - i zaczęła się podnosić.
Raydgast wstał i zostawiwszy mapę rzekł.- Mi też się przyda trochę świeżego powietrza. I przerwa.
Podał ramię bardce. Zawahała się po czym ujęła go pod ramię. - Powiesz mi coś? - rzekła w zamyśleniu ruszając z nim na dwór.
-Co mam ci powiedzieć?- Raydgast spytał gdy wyszli na dwór. Martwił się nieco o Sorg, wydawała się jakaś taka rozbita wewnętrznie. Szła zastanawiając się jak zadać mu pytanie, na które chciała usłyszeć odpowiedź. - Skąd wiedziałeś... Kiedy wiedziałeś... - odchrząknęła i zaczęła od nowa - Wiedziałeś, że twoja żona to ta, z którą chcesz być?
-To raczej przyszło z czasem. Wiesz, najpierw się zaprzyjaźniliśmy, potem coraz częściej o niej myślałem i miałem sny. Ale nie zawsze tak jest. Czasami to uderza jak grom z jasnego nieba.- odparł Raydgast wspominając.- Czujesz to w sercu. Żar który narasta, gdy ona jest... to znaczy, gdy on w twym przypadku. Gdy on jest blisko. Silne bicie serca, gdy cię dotyka... całuje. Nie strach, a radość i ekstazę. Szczęście. Czujesz coś takiego wobec kogoś? W czyjejś obecności?
Słysząc odpowiedź paladyna i jego pytanie przez głowę dziewczyny przeleciało wspomnienie pocałunków. Wraz z nim starała sobie przypomnieć co czuła. Co czuła czując jego usta na swoich. Przypomniała sobie namolnego pana młodego i jego obcałowywanie... wtedy czuła... czuła chęć, aby go zamordować za tego całusa. Przypomniał jej się całus jaki tego ranka skradł jej Laure i to co czuła wtedy... przypomniały jej się pocałunki Helfdana. I ten w obozie w jego namiocie i te dzisiejsze... takie inne niż tamten. Inne przynajmniej dla niej. Zerknęła na paladyna i przełykając nerwowo ślinę zaczęła: - Ray... - przerwała zwalniając kroku i zaczęła znów - Mam prośbę... Choć nie to chyba nie jest dobry pomysł. - ruszyła energicznie do przodu.
-Poprosić zawsze możesz... najwyżej odmówię.- odparł paladyn ruszając za dziewczyną. Martwił się o nią. Coś ją wyraźnie dręczyło. Zerknęła na niego nerwowo i otworzyła usta aby mu powiedzieć, po czym zamknęła jej nerwowo nic nie mówiąc. Rozważała wszystkie za i przeciw. Otworzyła usta i puszczając jego ramię zaczęła gestykulować rękami równocześnie tłumacząc. - Bo widzisz... Jedziemy do tych przeklętych Pyłów, może przeżyjemy, a może nie przeżyjemy. I ja... i ja... ech... sama nie wiem... - zerknęła na niego ponownie i spytała - Kochasz swoją żonę prawda? - w napięciu czekała na jego odpowiedź.
-Bardzo kocham.- przyznał się Raydgast patrząc na bardkę nieco zdziwiony jej zachowaniem i nerwowością.-Ale nie o to chcesz zapytać, prawda?
- Nie. Nie o to. - zapewniła go i zapytała znów - Czyli tylko jej pocałunki są dla ciebie drogie i coś znaczą?
-Wiesz... Jeśli kogoś kochasz to jej pocałunki są czymś wspaniałym i cudownym. Jeśli kogoś pożądasz to pocałunki są bardzo przyjemne. Jeśli kogoś całujesz bez żadnego z tych uczuć, to pocałunki są zetknięciem warg... bez znaczenia.- Raydgast wytłumaczył swoje podejście do tych spraw wyliczając na palcach. Dziewczyna przyglądała się mu z uwagą. Ponownie przełknęła nerwowo ślinę i rzekła: - Skąd mam wiedzieć, że są wspaniałe cudowne? Może... może powinnam sprawdzić jakie są inne? Ray... - zawahała się zerkając na niego i wyrwała jej się z ust prośba: - Pocałujesz mnie? a przez myśl przeleciało. “Powiedział, że kocha żonę, więc ten pocałunek nic dla niego nie będzie znaczył, a ja... muszę porównać, muszę zobaczyć...” Stała nerwowo zerkając na paladyna zastanawiając się czy jednak nie zwiać.
Paladyna zamurowało. Wpierw chciał rzec.”Nie, kategorycznie nie..co ty sobie wyobrażasz?” Spojrzał jednak na wyraźnie smętną dziewczynę i zrobiło mu się jej żal. Westchnął i rzekł.- Jesteś pewna, że... na pewno tego chcesz? To w końcu może nie być dla ciebie przyjemne.
Już samo to że jej nie wyśmiał, już samo to, że się na nią nie wydarł oburzony i obrażony sprawiło, że pokiwała głową zapewniając, że chce. - Muszę... muszę po prostu sprawdzić. Nie mam kogo poprosić. Jednak jeżeli uważasz, że będzie ci nieprzyjemnie, czy też nie chcesz. To po prostu powiedz. To chyba... chyba jednak nie najlepszy pomysł. Przepraszam... -zakończyła smętnie zerkając pod nogi i nerwowo kopiąc jakiś kamyk.
-Jestem pewien, że Laure albo Hel... Laure chętnie by cię pocałował.- paladyn chciał powiedzieć, że nie chce, ale wtedy czułby się jakby zabił młode kocię. Potarł czoło w irytacji.-Niech ci będzie, pocałuję cię, tylko gdzieś w mroku, bo rzeczywiście ktoś nas może zobaczyć. A wtedy najemnicy i nie tylko, przyszyją ci łatkę mojej kochanki.
Dziewczyna rozejrzała się nerwowo dookoła. - To gdzie? -zapytała, bała się, że albo jej zabraknie odwagi, albo on się rozmyśli jak będą to odwlekać. A potrzebowała tego pocałunku, miała nadzieję, ze dzięki niemu odpowie na dzwoniące jej w uszach pytanie....”Czego ty chcesz...
Paladyn chwycił za dłoń półelfki, w duchu się zastanawiając jakim cudem się wpakował w tą szczeniacką sytuację. I zaciągnął ją tam gdzie Atoli twierdził, że ją mógłby zgwałcić. Do stajni. Sprawdził czy nikogo nie ma i mrucząc pod nosem.- Czuję się jakbym znów miał szesnaście lat i umawiał się na całusy z Ritą.
- Z jaką Ritą... czy twoja żona nie nazywa się Helena? - podchwyciła od razu ciekawska bardka.
-Nie wierz w te bajki bardów, że na swą ukochaną trafia się za pierwszym razem. Przed małżeństwem z Heleną byłem w różnych z związkach z kilkoma kobietami i zaliczyłem, głównie po pijaku, parę wizyt w zamtuzach. I tak, moja żona o tym wie.-odparł szybko paladyn aby zamknąć temat.
Raydgast wciągnął bardkę do pustego końskiego boksu. Objął w pasie dłońmi i lekko przyciągnął do siebie mówiąc. - Po pierwsze rozluźnij się po drugie, połóż dłonie na moich ramionach, po trzecie rozchyl wargi lekko.
“Łatwo powiedzieć rozluźnij się... Może to jednak nie najlepszy pomysł? Ech... muszę sprawdzić, po prostu muszę”. Oparła mu dłonie na ramionach i lekko rozchyliła usta pytając - Tak?
-Tak.-potwierdził paladyn.-Pocałuję cię tylko raz, więc... zróbmy to porządnie i miejmy za sobą, dobrze?
Po czym pogłaskał ją po głowie, mówiąc.-Nie denerwuj się. Przecież ten pocałunek nie ma żadnego znaczenia uczuciowego, prawda?
- Nie ma... muszę coś sprawdzić... po prostu sprawdzić. - zapewniła pospiesznie dziewczyna.
Raydgast nachylił się. Jego usta dotknęły jej ust pieszczotliwie. Niepiesznymi ruchami czubkiem języka wodził po jej wargach. Potem zaś zaczepił wargami o jej wargi.


I wtedy coś się stało... sytuacja wymknęła się paladynowi spod kontroli. Przycisnął ciało bardki do siebie. A jego pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny i gorący. Przedłużał go z bijącym jak bęben sercem i rozkoszując się miękkością warg Sorg. I panikując w duchu.
Przymknęła oczy i poddawała się ogarniającym ją odczuciom jakie wywołał pocałunek Raydgasta. Całowała go pamiętając, że to w celach porównawczych... przynajmniej na początku, bo potem coś się zmieniło. Już nie myślała, wszystkie myśli ulotniły się z jej głowy. Objęła szyję paladyna ramionami i przytulając się poddała się jego ustom.
Wreszcie wysiłkiem woli Raydgast oderwał usta swe od ust bardki i dysząc przez chwilę jak topielec patrzył w jej oczy. Dopiero po minucie opanował się na tyle by rzec.-Tak. To był … właśnie... pocałunek. Porządny pocałunek, jaki kochanek obdarza kochankę. Ale... dopiero, gdy ktoś kogo... pragniesz lub kochasz, dopiero wtedy... poczujesz w pełni jego... słodycz.
Sorg tylko pokiwała głową i oparła się o ścianę znajdującą się za jej plecami. Zerknęła na Raydgasta i wyszeptała - Dziękuję... chyba już wrócę do swojego pokoju. Dobrej nocy Ray... - i wyminąwszy go przyspieszyła kroku wychodząc ze stajni.
Nie odezwał się Nieposzedł za nią. Nie pogonił, oparł się o barierkę boksu i patrzył w górę dziękując wszystkim bogom, za to że wyszła. Nie wiedział jakby się to skończyło, gdyby została. Nie wiedział, czemu poczuł taką namiętność wobec niej. Nie wiedział, czemu stracił panowanie nad sytuacją.
-To tęsknota za Heleną. To tylko i wyłącznie tęsknota z nią. W końcu po ciemku, jest... musiałem sobie wyobrażać, że całuję Helenę.- jest tylko jeden sposób, na to by paladyn skłamał nie łamiąc reguły. Musi wierzyć, że kłamstwo jest prawdą. I właśnie w stajni Raydgast okłamywał samego siebie.
Bardka raźnym krokiem szła w kierunku karczmy. “Już wiem... teraz już wiem czego chcę”, pomyślała z uśmiechem. Pocałunek paladyna uświadomił jej to w całej okazałości. Weszła do karczmy i usiadła za jednym ze stołów i podpierając brodę na splecionych dłoniach upewniła się w podjętej przez siebie decyzji.
Raydgast wszedł do karczmy, kilka minut później, ciężkim krokiem. Zupełnie jakby pocałunek Sorg wyssał z niego siły. Usiadł za stołem z mapą i zamówił coś, mocniejszego. Popijając trunek starał się skupić, na tym co robił przed chwilą. Ale zupełnie mu nie szło.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 26-01-2011 o 23:29.
abishai jest offline  
Stary 18-01-2011, 22:04   #127
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
zawiera fragment 18+ dzięki za pomoc Vantro i Baltazar

Bardka podeszła do paladyna i siadając po drugiej stronie stołu rzekła: - Dziękuję ci jeszcze raz za to... Sam wiesz, za co. I... i przepraszam, że poprosiłam, chyba nie powinnam. Ale wiesz... już teraz wiem, czym się różnią... - rozejrzała się na boki i pochylając się do przodu wyszeptała - ... pocałunki. Już wiem co chciałeś mi powiedzieć tłumacząc jakie one mogą być. Dziękuję bardzo. Pomóc ci z tymi mapami? - spytała pokazując palcem na pokreślone kartki.
W ciemnościach stajni, ukrył rumieniec. Tu już było trudniej. Gdy wyszeptała “pocałunki,” Raydgast szybko wychylił kielich, by zaczerwienie ukryć pod płaszczykiem alkoholu. Po czym dodał.- Bez przesady Sorg. To tylko pocałunki. Nie liczy się co robisz. Ale z kim. Nawet...- urwał i zmienił temat.-Może i pomoc się przyda. Otóż... wiesz w Pyłach jest wiele zagrożeń. Ale i same Pyły są groźne, dla umysłu. Mamy kilka miejsc, gdzie mogą działać nasi wrogowie. Próbuję opracować taką trasę, byśmy je... obeszli jak najszybciej, jak najmniej narażając się na zgubny wpływ Pyłów. Ale chyba to już mówiłem, prawda?
Dziewczyna odetchnęła z ulgą, że nie gniewa się na nią za tą prośbę i że pocałunek nic dla niego nie znaczył. Pokiwała z zapałem głową, że już mówił i spytała - A nie sądzisz, że oni wiedząc o tym iż możemy się dowiedzieć o tych miejscach właśnie... wybiorą inne miejsce,aby... aby nas zaskoczyć?
-Jeśli prowadzą wykopaliska, to zależy im na czasie. Jeśli przeprowadzają rytuał, miejsce ma znaczenie. Tak czy siak w oby przypadkach najwygodniej będzie rozbić obozowisko w pobliżu miejsca, które przeszukują.-odparł Raydgast skupiając swe spojrzenie na mapie i unikając jej wzroku.-Jedynie co może być problemem, to że działają w innych miejscach niż wskazała Starszyzna. A wtedy... przyjdzie nam przeszukać całe miasto.
- Ray... -dziewczyna wzdrygnęła się przypominając sobie o nieumarłych elfach, które obróciły się przeciw swoim najbliższym i wyjąkała jeszcze jedną prośbę: - Czy... czy jak by się tak zdarzyło, że... że zginę, czy obiecasz mi, że jak będziesz mógł to nie pozwolisz, abym jako nieumarła obróciła się przeciwko wam?
-Jesteś bardką Sorg, będziesz chroniona ścianą mieczy. Zanim ty zginiesz, zginą inni. Poza tym...-mruknął nalewając sobie wina.-...nie zamierzam dać tam komukolwiek zginąć.- zerknął na moment na półelfkę i opuścił twarz patrząc uparcie w mapę.-Ale, niech ci będzie. Nie dam ci stać się nieumarłą.
- Dziękuję.... -kolejny raz tego wieczoru to słowo padło z ust dziewczyny. - Jak sam rzekłeś jestem bardką, nie znam się na walce, nie znam się na taktyce, nie wiem kto będzie chronił kogo. Jeszcze wiele się muszę nauczyć, wiele dowiedzieć, a Pyły coraz bliżej i czasu coraz mniej. Nie mogę go już zmarnować, ani minuty, ani sekundy... nic a nic. - po czym nachylając się do przodu utkwiła oczy w mapie mówiąc - To pokaż mi te miejsca na mapie... proszę.
-Strażnica w której zostawimy konie jest, na obrzeżu. Tutaj.- palec paladyna wędrował po mapie.-Tu mamy domy rodów szlachecki, z których najbardziej prawdopodobny jest dom Vel’te’nel, ale inne też trzeba brać pod uwagę, świątynia Shar i ...plac główny.- jakkolwiek się Raydgast starał nie mógł uniknąć tego, że zetknął się Sorg czołem. Mruknął cicho.-To chyba wszystko... teraz trzeba znaleźć drogę, które obejmie miejsca i zajmie możliwie najmniej czasu na przebycie.
- A jak wyznaczymy tą drogę tutaj teraz, na mapie - postukała palcem w jeden z punktów na leżącej przed nią mapie i kontynuowała - A na miejscu okaże się, ze jednak nie można tą drogą podążyć? Wiele tam mogło się zmienić... ten stos co widzą Tua i Maeve...
-Zdaję sobie z tego sprawę... być może marnuję czas, ale... to miejsce wypacza umysły. Im dłużej tam będziemy, tym...-uniósł nieco głowę, spojrzał w oczy bardki. I zaczerwienił się mocno, bowiem ich twarze niemal się stykały. Wyprostował natychmiast i nalał wina do kielicha. Wypił jednym haustem i kontynuował.-To jest tak jak … z tym wszystkimi wizjami i historią. Skrawki informacji. Bezużyteczne skrawki, dające więcej domysłów niż faktów. Wiem, że moja teoria pewnie rozbije się o mur rzeczywistości. Ale cóż robić ? Mamy jechać bez planu trasy? Narażać życie i umysły zanim jeszcze napotkamy wroga?
- No nie... wiesz my... Meave, Tua, Kalel i ja, jechaliśmy tam bez planu. Cieszę się że was spotkaliśmy. Teraz mamy większą szansę, że nie jedziemy tam na pewną śmierć. Każdy z nas da z siebie to co będzie mógł. Myślę, że teraz wszyscy razem jakoś się uzupełniamy, nie będzie to tak, że jesteśmy całkiem bezbronni. Nawet te codzienne ćwiczenia, które z nami prze prowadzasz też dużo dają, uczymy się. - jak zwykle dużo słów wypłynęło z ust dziewczyny.
-Uzupełniamy. Niewatpliwie...- wymamrotał niewyraźnie paladyn wspominając “genialną w swym chaosie” dotychczasową współpracę czwórki “bohaterów”. I miał wrażenie, że Pyłach będzie jeszcze gorzej. Westchnął ciężko, przypominając sobie, że... odkąd utknęli w mieście elfow, skończyły się ich treningi. Zawsze było coś pilniejszego.
- Sam widzisz... nasze szanse wzrosły. Przygotujemy się tutaj i... i może... może jednak uda nam się stamtąd wrócić - westchnęła bardka z nadzieją spoglądając w twarz paladynowi.
Raydgast był zaskoczony tą przemianą Sorg. Przed chwilą smętnie człapała niczym skazaniec. A teraz była cała w skowronkach. W tym radosnym entuzjazmie była śliczna... i miała miękkie usta. Przyjemne w dotyku. Paladyn odruchowo potarł wargi palcami, zdając sobie, że jego myśli zbaczają na nieodpowiednie tory. Kiwnął głową.- Mam... nadzieję, że wrócimy. A ty wtedy... możesz chyba zostać tu. Wśród elfów. W tym mieście. Nie musisz udawać się do Królestwa ze mną.
- Wiesz... jak wrócimy, to pojadę do domu. Tu, to miasto to nie jest moje miejsce. Myślę, że już nadszedł czas abym tam wróciła. Nie sądzę aby udało mi się odnaleźć ojca. I nawet nie wiem czy chcę go odnaleźć już. Wujo był dla mnie zawsze jak ojciec, a ja po prostu tego nie rozumiałam. Teraz zaczynam rozumieć coraz więcej i mam nadzieję, że nie jest za późno na to. Nie raz potrafimy docenić coś dopiero wtedy gdy to stracimy, albo gdy myślimy, że straciliśmy. - rzekła dziewczyna w zamyśleniu.
-To co wiesz o swym ojcu, że go szukałaś?- mruknął paladyn, zerkając trochę na bok.
- Kiedyś ci opowiem, jak będziesz chciał posłuchać. Ale w sumie nie wiem czy jest sens. Już nie chcę go szukać. Bo co to za ojciec, jak oprócz tego, że sprowadził mnie na ten świat nic go nie obchodziłam. Po co mi on właściwie? - wzruszyła ramionami.
Paladyn wstał i zaczął zwijać mapy.- Masz rację...chyba. I wiesz co? Za dużo dziś wypiłem. Chyba...pójdę już spać. A ty?
- Chyba też i jeszcze raz dziękuję Ray... za wszystko - uśmiechnęła się promiennie i razem z nim ruszyła w kierunku schodów prowadzących na piętro do ich pokoi i nagle stanęła. “A co jak Helfdan jest nadal w moim pokoju?” przeleciało jej nagle przez głowę. Popatrzyła w stronę piętra zastanawiając się czy jednak nie zostać na dole.
-A co do twego ojca..może kiedyś mi...- paladyn zatrzymał się i spytał.-Coś się stało?
Zerknęła na niego i odpowiedziała - Nie... nic... Idziemy? i pomyślała o swoim ewentualnym gościu w pokoju: “Po prostu mu powiem jaka jest odpowiedź na jego pytanie.”
Ruszyli na piętro karczmy, Raydgast zamierzał eskortować bardkę do jej pokoju. A potem udać się do swego i położyć spać. Dzień bowiem był męczący, zwłaszcza jego końcówka, zupełnie dla Raydgasta nieoczekiwana.

Paladyn odprowadził półelfkę pod same drzwi. W końcu tak postępują rycerze.
Otworzył jej drzwi mówiąc.-Dobranoc.
I... zdębiał, widząc w jej pokoju Helfdana. Po czym spojrzał na bardkę.
Sorg stojąc za Raydgastem nie zauważyła jeszcze, że w pokoju nadal ma gościa. Zerknęła na mężczyznę, który przytrzymał jej drzwi i zaczęła mówić: - Dobrej... - jednak nie dokończyła dostrzegając jego minę. Zerknęła do pokoju i wodząc w nim Helfdana zawahała się czy wejść do środka.
-Helfdanie, czy ty nie pomyliłeś przypadkiem pokoju, czy też jesteś tu z czyjegoś... zaproszenia?- przy ostatnim słowie spojrzał badawczo na bardkę. Cicha woda brzegi rwie?

Tropiciel leżał na łóżku rozchełstany na równi z pościelą. Wyglądał jakby dopiero co się obudził… chyba się musiał zdrzemnąć. Podniósł się na łokciach, spuścił nagi na podłogę i przetarł twarz. – O, chyba mi się kimnęło. Ale już na mnie pora… Dziękuję za bezpieczne schronienie. Mrugnął do dziewczyny i ruszył w stronę drzwi.

-Chyba wszystkim przyda się sen.-odparł Raydgast, przepuszczając tropiciela.
Bardka zerknęła na mrugającego do niej tropiciela uśmiechnęła się najpiękniej jak umiała (a przynajmniej miała nadzieję, że jej się to udało) i odrzekła: - Nie ma sprawy... polecam się na przyszłość. Jak znowu będziesz potrzebował się skryć. Miała ochotę wejść do pokoju i z całej siły zatrzasnąć drzwi za sobą, jednak weszła powoli i odwróciła się w kierunku stojących w korytarzu mężczyzn.
-Dobrej nocy Sorg.-
rzekł paladyn najpierw zerkając na bardkę, potem na tropiciela. Miał wiele pytań i wiele podejrzeń co do tej sytuacji. Ostatecznie jednak wzruszył ramionami. Ich wzajemne relacje nie była wszak jego sprawa.

- Niestety nic panienko nie mogę obiecać… Wiesz, że tacy jak ja nie często wracają. Półelfa zaśmiał się i ruszył korytarzem do szynkwasu. – Grzechem jest życzyć młodej kobiecie spokojnej nocy… zatem niech będzie ona taka jaką chcesz żeby była. A ty paladynie zaszczycisz mnie swoim towarzystwem przy jakimś winie?

-Jutro może..dziś już za dużo wypiłem. Mnie dla odmiany przyda się spokojna noc.-
odparł Raydgast. Zamyślił.- Może jutro albo przed wyjazdem?
Jeszcze raz jej wzrok powędrował od jednego mężczyzny do drugiego. - Życzę więc wam takiej nocy jakiej sobie chcecie. - odparła - Może być dobra, może być spokojna, może być przepita...
- A może być pełna niespełnionych pragnień. Nie zostaje mi zatem nic innego jak poszukać innego towarzystwa.
-Trudno było jednoznacznie stwierdzić czy było to powiedziane, bardziej do dziewczyny czy rycerza.
- Owocnego szukania. - wyrwało się jeszcze dziewczynie zanim ugryzła się w język. Miała zamiar zamknąć drzwi, ale wolała poczekać, aż mężczyźni rozejdą się każdy w swoją stronę. Przynajmniej tak jej się wydawało z wymiany uprzejmości jakie między sobą właśnie zakończyli.
-Na pewno się jakieś znajdzie.- odparł paladyn Helfdanowi i udał do swego pokoju.

Właściwie dopiero teraz Helfdan się jej uważnie przyglądnął. Tak jakby chciał się upewnić czy wszystko w porządku. Z jego twarzy zmył się tradycyjny szelmowski wyraz twarzy… chyba zobaczył to co chciał bo jakby sam sobie przytaknął, odwrócił się i odszedł.
Kiedy obaj mężczyźni zniknęli z jej pola widzenia, bardka jednak nie wytrzymała i z głośnym hukiem zamknęła za sobą drzwi do pokoju.

A paladyn i Helfdan się rozeszli. Każdy swoją drogą. Raydgast, był zmęczony tym dniem.
I wydarzeniami, zwłaszcza ostatnimi. Szybko zdjął z siebie szaty i poskładawszy je położył się spać. Sen przyszedł szybko, ale...
Śnił o niej, nagiej, pięknej rudowłosej … prawdziwe wcielenie Sune.
Skrzypnęły drzwi i ona weszła... naga, z nieśmiałym uśmiechem.


Księżyc sprawiał, że cienie nocy podkreślały, szczupłość jej talii krągłość piersi i pośladków, oraz zgrabne nogi. Przyszła do niego, a on je pragnął. Wpierw były pocałunki, ale nie wystarczyły by ugasić żar. Pieszczoty stały się odważniejsze. Raydgast znał swą kochankę i pieścił ją stojąc z nią obok łoża. Wkrótce zresztą wylądowali na łożu i zaczęli figlować. Powoli i wyuzdanie. Wzbogacając wspólne igraszki jękami i lubieżnymi pieszczotami. Dwa spocone ciała wiły się na łóżku, spragnione wzajemnych czułości. Wreszcie z ust Raydgasta wyrwał się jęk.-Jesteś cudowna Sorg.
I paladyn się obudził. Rozejrzał przestraszonym spojrzeniem dookoła. W ciemnościach nocy, nie dojrzał gołej bardki, ani w ogóle żadnych śladów jej obecności. Przyłożył dłoń do czoła oddychając ciężko. Raydgastowi zdarzały się erotyczne sny o kobietach, ale były one zwykle anonimowe. Lub śnił o żonie. A teraz... śnił o Sorg. I ten fakt, nieco go zatrwożył.
Raydgast położył się i próbował zasnąć...lecz sen nie przychodził.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 19-01-2011 o 12:41. Powód: poprawki
abishai jest offline  
Stary 24-01-2011, 20:24   #128
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Sorg skrzywiła się słysząc jak mocno trzasnęły drzwi do jej pokoju. Niestety nic jej ten gest nie pomógł. Podeszła do lustra i zdjęła kolczyki, chwilę później już obok nich leżał kryształ podarowany jej przez Laurego. Ujęła wisiorek ponownie w dłonie i spojrzała przez niego na promień świecy rozświetlający mrok pokoju. Uśmiechnęła się na widok błyszczącej w nim tęczy. Położyła wisiorek obok kolczyków na toaletce i zerknęła w lustro. Spojrzała sobie w oczy i skrzywiła się sama do siebie. Zerkając na swoją twarz wzruszyła ramionami i odwróciła się tyłem do lustra. “Najlepiej chyba zrobię jak się położę. Wystarczy mi tych atrakcji na dziś. Tak sen to jest to co mi się teraz najbardziej przyda”, przekonywała samą siebie powoli rozpinając koszulę. Ściągnęła ją z siebie i odłożyła na krzesło stojące obok łóżka. Usiadła na nim i jeden but po drugim upadł na podłogę, a zaraz za nimi powędrowały spodnie. Pochyliła się i położyła je na koszuli. Ujęła w dłonie poduszkę i kilka razy energicznie ją strzepując położyła spowrotem na łóżku. Wsunęła się pod przykrycie i ułożyła twarzą do dopalającej się świecy. Leżała wpatrując się w niewielki ogarek.


Niespokojne myśli znów zaczęły krążyć po jej głowie. Niepokój znów zaczynał ją brać w swoje władanie. "Czy dobrze zrobiłam prosząc Raydgasta aby mnie pocałował?" Odwróciła się na plecy i podłożyła ramiona pod głowę. Patrzyła w sufit starając się nie myśleć o zdarzeniach minionego dnia. Łatwo było się starać, cóż z tego, że bezowocne. Przed otwartymi oczami, a potem przed zamkniętymi gdy zacisnęła powieki przesuwały się jej kolejne obrazy, przypominając emocje jakie im towarzyszyły. Odwróciła się ponownie na bok i zobaczyła na stole dwa kubki, które Helfdan napełniał nalewką, którą ze sobą przyniósł. Uniosła się na łokciu i jeszcze raz spojrzała w kierunku naczyń. Odsunęła przykrycie i podnosząc się z łóżka podeszła do stołu zaglądając do wnętrza kubków. Zerknęła na czerwoną barwę nalewki znajdującą się w jednym z nich i uśmiechnęła się do siebie ujmując kubek w dłonie. “Może ona pomoże mi zasnąć”, pomyślała wypijając zawartość kubka do samego dna. Odstawiła puste naczynie na stół i podreptała spowrotem do łózka po drodze zdmuchując świecę. Położyła się na boku i przykryła po same uszy. Minuta... dwie... trzy... i położyła się na plecach wpatrując w niewidoczny w ciemności sufit. Kolejne minuty i kolejny bok, a potem znowu plecy i znowu bok. Nawet nalewka nie pomogła... sen po prostu nie chciał nadejść. Nadchodziły za to myśli i emocje, których dziewczyna nie chciała teraz roztrząsać. Odwróciła się na brzuch i wtuliła twarz w poduszkę. Poczuła... zapach Helfdana, który jeszcze nie tak dawno spał na niej w najlepsze. Usiadła ponownie na łóżku i zapatrzyła się na okno, przez które wpadały promienie księżyca przesuwającego się po niebie. Westchnęła zrezygnowana i odrzucając przykrycie wstała z łózka. Kilka chwil później miała już na sobie koszulę, spodnie i wciągała ponownie na nogi buty. Ruszyła w stronę drzwi pokoju i cicho je uchyliła. Wystawiwszy głowę na korytarz spojrzała najpierw w jedną a potem w drugą stronę. Kiedy nikogo na nim nie zobaczyła wyśliznęła się z pokoju i cicho zamykając za sobą drzwi ruszyła w kierunku pokoju Kalela. Ujęła klamkę w dłoń i... zawahała się. Oparła czoło o drewniane drzwi, przymknęła oczy i zaczęła się zastanawiać, po chwili puściła klamkę z dłoni. Odwróciła się i cicho poszła w kierunku schodów. Zeszła ostrożnie na dół i przemknęła przez izbę, zamykając za sobą drzwi wyjściowe oparła się o nie i rozejrzała wokoło. Odetchnęła rześkim nocnym powietrzem i skierowała w stronę stajni. Odnalazła znajdujące się tuż przy wrotach łuczywo i zapaliła je wchodząc do środka. Mijając kolejne boksy mruczała uspokajająco do znajdujących się w nich koni. Weszła do boksu w którym stała Skat i umocowała płonące łuczywo w uchwycie na ścianie. Podeszła do klaczy i przytuliła twarz do jej grzywy. Chwilę później wyszeptała do ucha konia: - Nie mogę usnąć Skat, przyszłam ci się wyżalić i po marudzić. Rozejrzała się za zgrzebłem. Zaczęła wyczesywać boki klaczy i szeptać jej swoje dylematy. Energicznie przesuwała dłonią uzbrojoną w zgrzebło po bokach konia, a z jej ust płynął do ucha Skat potok słów. Wyczesawszy jeden bok przeniosła się na drugą stronę i takim samym zabiegom poddała drugi jej bok. Gdy skończyła odwiesiła zgrzebło na miejsce i podeszła do żłobu, aby napełnić go sianem. Już miała wrzucić je do środka kiedy zobaczyła że coś się w nim rusza. Upuściła siano na ziemię, pochyliła się i uśmiechnęła. Ostrożnie wsunęła palec do środka, aby nie wystraszyć małego intruza. Kiedy zwierzątko się go uczepiło podniosła palec ku światłu aby mu się przyjrzeć.


- Też nie możesz spać, czy może jesteś “nocnym markiem"?- spytała cicho przyglądając się małemu intruzowi - Wiem, kto się ucieszy na twój widok - dodała i poklepała Sakt po boku w geście pożegnania. Zabrała płonące łuczywo i zgasiła je w wiadrze z wodą stojącym przy wrotach stajni. Wyszła na zewnątrz i raźnym krokiem ruszyła do karczmy.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.

Ostatnio edytowane przez Vantro : 24-01-2011 o 20:26.
Vantro jest offline  
Stary 26-01-2011, 23:13   #129
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Post pisany z pomocą Lynki:)

Paladyn był zmęczony. Pół nocy męczył go koszmar, który w innych okolicznościach i z inną główną postacią byłby całkiem przyjemnym snem. Drugą połowę spędził bezsennie, więc nic dziwnego, że humor Raydgasta porankiem był kiepski. Potrzebował pomocy. Zapewne zwróciłby się o nią do Iulusa, ale... miał wrażenie, że kapłan Tyra przy okazji wyciągnąłby z niego, zbyt wiele. Zaklinacze odpadali, jako że nie można by ich uznać za uczonych. Poza tym Maeve była przybita, a Laure nie był osobą do której paladyn zwróciłby się w sprawie osobistej. Pozostawała Tua. Młodziutka czarodziejka, ale... jednak czarodziejka.
Więc Raydgast wyszukał ją rano i podszedł z nieco speszoną miną.- Panno Meravel czy... możemy porozmawiać na, osobności?
Tua ze zdziwieniem spojrzała paladyna, nie miała pojęcia co za sprawę może on do niej miec.
- Oczywiście - odpowiedziała.
Oddalili się kawałek od karczmy, nim paladyn spytał. -Znasz się może na... ziołach? Ostatnio mam problemy ze snem. I... myślałem o jakimś naparze nasennym. Nic silnego. Coś ułatwiającego spokojny sen.
- To coś poważnego? - zaniepokoiła się czarodziejka - Dręczą cię jakieś sny, wizje? Może to wpływ Pyłów?
-Sny?-Raydgast nieco zbladł, potem zaczerwienił się. Następnie zerknął na bok unikając spojrzenia Tui.-Tak. Sny mnie dręczą, ale... to nie są wizje. I nie dotyczą Pyłów.
Dziewczyna z zaskoczeniem przyglądała się reakcji paladyna. Nigdy wcześniej nie miała okazji zobaczyć go speszonym, co z resztą wprawiło ją w pewne zakłopotanie. Zrozumiała jednak, że nie powinna dopytywać o szczegóły. Odchrząknęła i odpowiedziała:
- Nie bardzo znam się na zielarstwie, chociaż na wsi się wychowałam. - zerknęła na Raydgasta - Mogę ci powiedzieć cośmy w takich sytuacjach robili, ale dużo bardziej na ziołach się pewnie Helfdan zna, to tropiciel w końcu. Albo do jakiejś tutejszej zielarki idź. Chyba, że starczą ci nasze wiejskie sposoby.
-Helfdan? Zapewne zna się na ziołach...ale raczej afrodyzjakach niż nasennych, albo... -nie dokończył. Pokręcił głową zaprzeczając.- Nie chcę testować jego umiejętności. Nie chcę też brać silnych ziół na sen.-paladyn zaczął rozważać różne opcje.-To może... te wiejskie sposoby?
- Jak wolisz - wzruszyła ramionami Tua patrząc na paladyna- choć nie wierzę żeby miastowi i szlachetnie urodzeni ich nie znali. Nam babka zawsze melisy parzyła, a młodszym dzieciom to mleka ciepłego z miodem mieszała. Choć sama to zwykle sięgała po jakieś naleweczki - uśmiechnęła się na swoje wspomnienia - Ale czy to wszystko działało to nie wiadomo. W końcu to nawet i bez tego kiedyś się zasypiało.
-Dotąd nie miałem problemów ze spaniem.-odparł paladyn wzruszając ramionami i... pogłaskał czarodziejkę po włosach.-A ty nie powinnaś się przejmować swym pochodzeniem. Wszak czarodzieje to mędrcy. A ty zaczynasz zaliczać się do ich grona, prawda?
Zaskoczona gestem paladyna dziewczyna drgnęła. Przypomniał jej się ojciec... Tak samo ją głaskał, gdy coś jej dolegało. Spojrzała w górę na twarz Raydgasta i się uśmiechnęła. Co prawda jej chłopskie pochodzenie właściwie jej nie przeszkadzało, ale doceniała próby pocieszenia.
- Karczmarz penie będzie miał w swoich zapasach melisę. Mam nadzieję, że pomoże na twoje... problemy - powiedziała z troską.
-Na niektóre na pewno.- odparł ze śmiechem paladyn. Zamyślił się.-Może ty wiesz, jaka jest właściwie relacja między Sorg a Kalelem. Raz zachowują się jak sobie obcy ludzi, raz jak... stare małżeństwo.
Czarodziejka spojrzała badawczo na mężczyznę, odpowiadała z zastanowieniem.
- Widziałam, żeby zachowywali się jak przyjaciele, jak rodzeństwa, może nawet jak stare małżeństwo, ale raczej nie jak kochankowie. Dlaczego o to pytasz?
Paladyn podrapał się po karku. No właśnie. Dlaczego? Powodów było wiele. Ale jaki z nich był najważniejszy?-Z tego całego pomysłu z giermkowaniem. Rycerz odpowiada za swojego giermka. Poza tym... nieważne.- uśmiechnął się i rzekł.- W sumie to głównie z powodu Kalela. Głupio mi było się spytać o to jego. Bo wszak ojcem Sorg nie jestem, ni stroną zainteresowaną.
Zmienił szybko temat na inny.- Dobrze się tutaj bawisz?
“Skoro rycerz odpowiada za giermka to chyba jednak właśnie jego powinien o takie rzeczy wypytywać?” Tua nie wypowiedziała na głos swoich myśli. Raydgasta nie musiało interesować jej zdanie na ten temat, a ona nie czuła się odpowiednią osobą do pouczania paladyna.
- Trudno mówić o zabawie, gdy we dnie wisi nad tobą groźba Pyłów, a w nocy twój umysł podróżuje do tego przeklętego miasta. - odpowiedziała poważnie - Z resztą sam widziałeś, na czym spełzły próby zorganizowania zabawy. Choć mi udało się na chwilę zapomnieć o tym wszystkim. Ale na ciebie chyba to miasto zbyt dobrze nie wpływa?
-Groźba...to zawsze wisi nad Królestwem. Jak nie Pyły, to orki. Jak nie orki to drowy. Do groźby już dawno przywykłem. A Amieteeil... przywykłem do innych miast. Nie tak może pięknych, ale mających swój nieuchwytny urok, którego brakuje elfim siedzibom.- odparł Raydgast i spojrzał na dziewczynę.-Myślałem, że sny was już nie gnębią.
- Może i dla ciebie życie w ciągłym niebezpieczeństwie to już norma, ale ja wcześniej nie musiałam się kłopotać o takie rzeczy. I to z resztą dzięki wam, paladynom - dodała z uśmiechem - A sny wróciły jakiś czas temu.
-Współczuję...-odparł paladyn, po czym spytał.-Co zamierzasz, je...jak powrócisz z Pyłów?
Spojrzał dookoła i machnął ręką.- To dobre miejsce, na przezimowanie. Nie widzę, powody byście potem musiały wracać do Królestwa od razu.
- Będzie trzeba oddać Rudej Wiedźmie jej magiczną kulę. Nie wiem na ile to będzie pilne, a podróż zimą do jej domu na pewno byłaby bardzo męcząca, więc może faktycznie dobrze by było tu przezimować? - zastanowiła się głośno Tua - A ty? Powrócisz od razu do przełożonych i potem do rodziny? Może też przeczekasz zimę tutaj?
-Ja mam raport do złożenia. No i gdy Sorg będzie tu, to będę mógł rozwiązać sprawę tych nieszczęsnych listów gończych, bez ciągania jej ze sobą.- odparł Raydgast i uśmiechnął się kwaśno.-A samo Amieteeil to nie jest miejsce gdzie chciałbym spędzić zimę, przy całym jego uroku.
Tua skinęła głową.
- Przyjdziesz na spotkanie w sprawie magii? - zapytała zmieniając temat.
-Nie... magia to jest coś, co jest mi obce równie mocno, jak Helfdanowi celibat.- odparł krótko paladyn zaprzeczając głową.-Nie potrzeba wam milczącego uczestnika. Widza.
- A ja uważam, że powinieneś być tam obecny. Chyba warto wiedzieć jakie mamy zdolności? Nie wiadomo co nas będzie czekać w Pyłach. Przynajmniej na początku spotkania dobrze, by było żebyś był. Potem, gdy zaczniemy się zagłębiać w bardziej techniczne szczegóły nie będziemy ci zawracać głowy.
-Szczerze powiedziawszy, wystarczy jeśli Iulus i Laure będą wiedzieli. O ile w kapłańskiej magii mam rozeznanie to... magia wtajemniczeń. Powiedzmy, że...- paladyn westchnął i pokręcił na boki głową.- Dla mnie nawet nazwy czarów są tylko wyrazami bez znaczenia. Nie będę miał rozeznania o czym prawicie, już na samym początku.
- Nie przyda ci się znajomość naszych umiejętności jako głównego stratega drużyny?
-Strategów się słucha, dowódców się słucha zwłaszcza podczas bitwy. A ja mam wrażenie, że posłuchu nie mam. Helfdan zrobi co mu przyjdzie do głowy, Laure pójdzie za swymi głupimi porywamy serca naiwnie wierząc, że jego sztuczki czynią go nietykalnym. A wy?- zwrócił się wprost do Tui.-Wy też będziecie posłuszne? Najemnicy słuchają mnie, bo im płacę. Ale na ciebie Maeve czy Sorg wpływu nie mam. Jaki więc ze mnie strateg, skoro jestem ignorowany? Po co mam planować, skoro wszyscy i tak zrobią po swojemu?
- Twoje plany z pewnością nie zostały zignorowane, a zmodyfikowane stosunkowo do zaistniałej sytuacji - powiedziała wesoło dziewczyna - A ja oczywiście, że będę stosować się do planu. O ile nie zdarzy się coś w tym planie nie uwzględnionego. Chyba nie chcesz iść do Pyłów bez żadnego planu? - zapytała ze zdziwieniem patrząc na paladyna.
-Już przedstawiłem swoje plany Tuo, chyba pamiętasz czym się to skończyło.-odparł nieco cierpkim tonem paladyn. Spojrzał prosto w oczy czarodziejki.-To prawda, nie wiem jaką magią władacie, ale... też i nie sądzę, by ta wiedza w znaczący sposób zmieniła przedstawione przeze mnie zamysły. A na kolejną pyskówkę, szczerze powiedziawszy... nie mam ochoty.
Czarodziejka wzruszyła ramionami..
- Skoro jesteś tego pewien. - nie powiedziała na głos tego co o tym sądziła. Paladyn wydawał się pewny swoich decyzji i zdawało się, że jej argumenty go od tego nie odwiodą, więc Tua nie będzie strzępić języka na próżno.
-Jestem... nie martw się. Poza tym... Maeve miała rację mówiąc, że ty jesteś ich przywódczynią. Masz silny charakter i jesteś uparta, no i dryg do dyplomacji. A to ważne.- odparł paladyn próbując...cóż... poprawić młodej czarodziejce humor.
- Jaa? - zdziwiła się Tua. Zdecydowanie nie uważała siebie za przywódczynię, choć może chwilowo przejęła tą rolę przy spotkaniu z mężczyznami. - U nas nie ma przywódcy, a ostatni, który próbował narzucić wszystkim swoje racje już z nami nie podróżuje. - wspomniała Lususa - Z resztą ja się do tego nie nadaję. To tacy jak ty, wyszkoleni i doświadczeni są do tego stworzeni, a nie nastoletnie chłopki co ledwo co na szlak ruszyły.
-Więcej wiary w swe możliwości Tuo.-paladyn pogłaskał dziewczynę po głowie i rzekł.- Chyba ci już dość czasu zabrałem. Dziękuję za radę.
- To nie ma nic wspólnego z wiarą, a raczej ze znajomością swoich cech - czarodziejka spojrzała z uśmiechem na mężczyznę - Cieszę się, że mogłam ci doradzić i mam nadzieję, że melisa pomoże, a jeśli nie.. Mama śpiewała nam czasem kołysanki, a my mamy przecież bardów w kompanii. - mrugnęła nieświadoma rozterek Raydgasta.
-To prawda... ale jakoś... chyba z ich pomocy nie skorzystam.- przerażony wizjami kołysanek serwowanej przez Laure lub co gorsza...Sorg. Pierwsza wizja była przerażająca, druga przerażająco kusząca.
Tua się roześmiała.
- W takim razie ja już idę, co by nie spóźnić się na to spotkanie - i wciąż w dobrym humorze pomachała mu i wróciła do karczmy.
Paladyn pomachał jej dłonią w odpowiedzi i ruszył do swoich obowiązków.
Pierwotnie chciał zrobić zakupy, lecz cóż...kiedy monet brak. W sklepach alchemiczne przedmioty były, ale Raydgast kiesę miał już ją prawie pustą. No cóż... wyprawa nie miała w planach wpadnięcia po drodze na zakupy do elfiej osady. A bycie paladynem nie polega na użeraniu się przy podziale łupów. Noblesse oblige. Niestety.

Kolejną sprawą byli najemnicy. O dziwo, zachowujący się grzecznie. Mimo że jedyną rozrywką dla nich w Amieteeil, był alkohol. A jak wiadomo alkohol i brak zajęć, prowadzą do głupich pomysłów.
Dlatego, też paladyn znalazł im zajęcie. Z pomocą jednego z podwładnych Espei zebrał grupkę sparingpartnerów dla swych podwładnych. Sparingpartnerów do walki grupowej dla najemników. Trzeba im pokazać na czym polega współdziałanie, gdzie każdy wie jakie jest jego miejsce w oddziale. Trzeba im pokazać wartość dyscypliny.
Elfy pewnie były wyćwiczone w walkach grupowych, jego najemnicy nadal byli grupą osobników walczących zasadą „kupą mości panowie”. Elfy zaś walczyły jak jeden mąż.

Raydgast był więc ciekaw, kto zwycięży w tym pojedynku. A przede wszystkim najemnicy będą mieli okazję się wyżyć w przyjacielskiej walce na kije i zabić czas w przyjacielski i pozytywny sposób. Do tej walki zamierzał też zaprosić Sorg i Kalela. Co prawda młodzik, jako giermek nie miał wyboru, ale jeśli by odmówił Raydgast darowałby mu bój. Bardka zgodziła się z dużym entuzjazmem. Tak więc na niewielkim placyku boju, miały się spotkać dwie grupy, najemnicy i elfy. A Raydgast zamierzał to obserwować z boku. Chyba że go najemnicy wciągną ( w co wątpił) lub bardka wciągnie (co już było bardziej prawdopodobne) w bezpośrednie uczestnictwo.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 27-01-2011 o 11:33. Powód: poprawki
abishai jest offline  
Stary 28-01-2011, 08:21   #130
 
Epimeteus's Avatar
 
Reputacja: 1 Epimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znany
Sorg weszła do karczmy trzymając delikatnie swoje małe znalezisko w dłoni. Przeszła przez główną izbę i pospiesznie wbiegła schodami na górę. Tym razem nie zatrzymała się przed drzwiami, ujęła klamkę w dłonie i już po chwili zamykała drzwi pokoju. Blask z dopalających się w kominku szczep drewna oświetlił jej drogę do łózka. Podeszła do niego powoli i położyła zwierzątko delikatnie na poduszce. - Poczekaj tu chwilkę, aż zapalę świeczkę, aby było jaśniej. - szepnęła do niego. Podeszła do stołu i skrzeszając płomień zapaliła znajdujący się na nim ogarek. Ujęła go w dłonie i odwracając się parsknęła śmiechem widząc, jak jej nowy “przyjaciel” z zainteresowaniem obwąchuje nos śpiącego Kalela.
- Tylko go nie dziabnij bo... wrzaskiem postawi wszystkich na nogi - szepnęła konspiracyjnie do zwierzątka - Poza tym nie wiem czy będzie ci smakował, więc może nie warto tak ryzykować.
Konspiracyjny szept Sorg, w połączeniu z łaskotaniem obudziły Kalela. Powoli otworzył oczy i zezując spojrzał w kierunku czubka swojego nosa. Widok jaki ujrzał zrobił na nim wrażenie, lecz udało mu się zachować godność i zamiast wyskoczyć z wrzaskiem z łóżka, powoli nabrał oddechu i wypuszczając go wyszeptał - Sorg, a co to za paskudztwo? Zabieraj to sprzed mojego nosa.
- Kiedy nie mogę go zabrać... - rzekła dziewczyna, po czym starając się nie roześmiać dodała - On jest jako twoja ochrona przed złem w Pyłach... wiesz taki amulet z przeznaczeniem dla konkretnej osoby. Szukał ciebie to mu pomogłam w odnalezieniu. Jak nic jesteś mu... przeznaczony
“Wiedziałam, że powie paskudztwo... wiedziałam zanim jeszcze otworzył oczy”, przemknęło bardce przez myśl.
Słowa bardki zdziwiły Kalela i nie od razu dotarło do niego, co właściwie znaczą. - Sorg... mogłabyś powtórzyć, bo chyba jeszcze śpię. To coś chodziło po mieście i się pytało o mnie? . Z niedowierzaniem spoglądał to na twarzy przyjaciółki to na włochatą istotkę.
- Ahaaaaaaaaaa... mruknęła dziewczyna bojąc się,że nie uda jej się zachować powagi i energicznie do tego pokiwała głową na “tak”
Chłopak ostrożnie się uniósł i przetarł oczy, następnie odsunął delikatnie na bok dłoń Sorg i się przeciągnął szeroko ziewając. - Ściemniasz. Mów zaraz o co chodzi. Nie wierzę w ani jedno twoje słowo - Ostrożnie spróbował pogłaskać istotkę - jej futerko było mięciutkie i puszyste.
- Nooooooooooo coś ty! Jakie ściemniasz? Nie mogłam usnąć więc poszłam do stajni wyczesać Skat. Czeszę ją i czeszę i tak sobie czeszę. A tu nagle słyszę jak koś mówi: “Kalel to ty?” Wydawało mi się że się przesłyszałam, więc czeszę sobie Skat dalej, a tu znów ten sam głosik. “Kalel to ty?” Rozglądam się... patrzę a na żłobie siedzi sobie Paskudeki patrzy na mnie. Podchodzę a on na to: “A nie tyś nie Kalel, nie wiesz, gdzie on się podziewa?” Pokiwałam głową, że wiem i go do ciebie przyniosłam. Pod drodze mi opowiedział o tym przeznaczeniu i takie tam jeszcze... - snuła swoją opowieść Sorg siadając na brzegu łóżka i wciskając zwierzątko chłopakowi w garść.
Kalel rozbawiony gadaniem bardki pokiwał ze zrozumieniem głową i zwrócił się do futrzaka - I co ty na to? Potwierdzasz to co mówi? - Nachylił się tak jakby chciał usłyszeć zbyt cicho wypowiadane słowa i się dopytywał - Co mówisz? Powtórz głośniej bo nie słyszę! Trzymał głowę przez chwilę tak jakby się wsłuchiwał, pokiwał ze zrozumieniem głową i odezwał się do Sorg - [/i] - Powiedział mrrr, wrrr i piii. Nie mam pojęcia co to znaczy, i będę bardzo pod wrażeniem, jeśli ty sobie z tym poradzisz.. - Zastanawiał się, co Sorg wymyśli, bo co do tego, że nie rozumie mowy zwierząt nie miał żadnych wątpliwości.
Bardka pokiwała energicznie głową i wypaliła: - Powiedział: “Mówi wiarygodną prawdę”. Sam widzisz... potwierdził moje opowiadanie - po czym nie wytrzymała i parsknęła śmiechem.
Chłopak też nie wytrzymał i roześmiał się. -
Sorg, ty bajerantko. Przez ciebie brzuch mnie boli ze śmiechu! [i]
- Brzuch cię pewnie boli, boś się objadł na noc. - odpowiedziała mu dziewczyna.

Pochyliła się nad ręką Kalela i pogłaskała delikatnie futrzaka. - Chyba powinnam go odnieść tam gdzie go znalazłam. Chociaż jak tak patrzę na niego to myślę, że cię polubił.
Kalel pogłaskał maleństwo, po czym przekazał je z powrtotem dłoniom bardki. - Wiesz, zastanawiam się nad czymś. To wygląda na dziecko, a co z jego rodzicami? Może teraz go szukają? - Nagle przyszła mu zabawna myśl do głowy i roześmiał się - Nie mam pojęcia co to za zwierzę. A jeśli przyjdzie tutaj jego mama? I okaże się że ma 2 metry wzrostu i waży 200 kilo i jest strasznie wściekła, że ukradliśmy jej malucha?- By podkreślić wagę swoich słów nagle zerwał się rozpościerając szeroko ramiona i z głośnym okrzykiem - Buuu!
Sorg ze śmiechem poderwała się z łóżka i odskoczyła w bok. Zerknęła na chłopaka i rzekła: - Za chudyś na tego potwora i wzrostu ci trochę brak...no wagi chyba tym bardziej. Idziesz ze mną odnieść go do tej jego “malutkiej” mamusi?
Kalela nagle coś tknęło. Zamarł, a po chwili zerknął szybko w dół. Po chwili uśmiech wrócił mu na twarz. “Jak dobrze, że wczoraj nie chciało mi się spodni zdejmować” odetchnął z ulgą i już pewny siebie stanął obok Sorg. - Jasne, że tak. Co ja tutaj będę robić - spać? - Wzruszył ramionami kręcąc jednocześnie głową na boki. - Idziemy. Prowadź. -
Bardka spojrzała na chłopaka jeszcze raz i spytała - A buty i koszula? Z karczmy musimy wyleźć.
- Przecież wiem. O czym ty myślisz Sorg?- chłopak pacnął bardkę w ramię szczerząc do niej zęby, po czym naciągnął na siebie ubranie.
Dziewczyna uśmiechnęła się i odparła odwracając się lekko aby nie widział jej chochlików w oczach: - Jak o czym? Toć o tobie... wiejącym na bosaka przed mamuśką “maleństwa” i walącym się w duży paluch u nogi o jakiś kamień. - po czym przezornie usunęła się trochę dalej spoza zasięgu jego ramion.
- Może nie będzie tak źle- powiedział Kalel. - Ciekawe co uda nam się znaleźć. Nigdy nie widziałem takiego stworzenia i nie mam pojęcia jak może wyglądać dorosłe. - Sorg wyszła przed drzwi a on ruszył za nią.
Bardka zatrzymała się gwałtownie kilka kroków po wyjściu z pokoju. Chłopak wpadł na nią i spojrzał ze zdziwieniem. Przytknęła palec do ust i wyszeptała - Ciiiiiiiiiiii... toć to środek nocy. - po czym ruszyła do przodu skradając się w stronę schodów.
Łotrzyk ruszył za nią. Stąpając na palcach starał się przerysować ruchy idącej przed nim bardki. Akurat tak się złożyło że cień rąk Kalela padał na jej plecy. Dla zabawy zaczął udawać że łapie nimi ją za szyję i potrząsa. Sorg nagle się obejrzała i zobaczyła że Kalel stoi z uniesionymi do góry rękami. Chłopak zmieszał się i zaczął poprawiać włosy patrząc się na nią pytającym wzrokiem. - Już jesteśmy na miejscu? -
- Nie... Znalazłam go w stajni i chyba tam najlepiej go zostawić. Mamuśka sama go pewnie znajdzie. Dobrze się czujesz? - przyglądała się podejrzliwie chłopakowi.- Może ci to wczorajsze picie zaszkodziło? Wiesz co... może jednak wracaj do pokoju się przespać. Ja go odniosę i pójdę się powłóczyć po mieście. Jakoś spać nie mogę - zakończyła smętnie,
- Teraz też już nie mogę. Jak mnie obudziłaś, to będziesz mieć na karku. Idę razem z Tobą. - Nie zastanawiał się nad tym gdzie, przecież i tak to nie miało znaczenia. Ważne żeby się przejść i rozprostować kości. Najpierw ruszyli do stajni. Choć Kalel sam wymyślił historię z dwumetrową mamuśką to nie mógł się oprzeć wrażeniu, że może z nią być coś na rzeczy. Ale przecież nie w stajni. Konie by się spłoszyły, prawda? - Sorg, a dokąd chcesz iść?- zmienił temat by oderwać myśli od sprawy zwierzaka -Ciągnie cię gdzieś, czy tylko tak, byle dalej przed siebie?
Bardka spojrzała na idącego obok niej chłopaka. - Tak przed siebie... nie mogę usnąć. Mam dylemat, który mnie męczy, może jak sobie połażę to mi przejdzie. - odparła dziewczyna lekko wzruszając ramionami.
- Dylemat? - Kalel zaskoczony przyjrzał się przyjaciółce. Nie zwrócił do tej pory uwagi na to, że coś ją trapi. Uważnie się przyjrzał i dopiero teraz dostrzegł, że nie jest jej do śmiechu. - Coś cię gryzie? Co się stało?-
Sorg już na końcu języka miała odpowiedź na pytania chłopaka. Jednak przypomniało sobie jak zakończyła się rozmowa o “dylematach” z paladynem i rzekła: - No wiesz Pyły, przeznaczenie, ofiary... - i mruknęła pod nosem tylko do siebie - ... pocałunki i takie tam. Spojrzała jeszcze raz na Kalela i rzekła głośno: - Czyli idziemy się powłóczyć po mieście? Może coś ciekawego zobaczymy.
- Idziemy - Dobitnie potwierdził chłopak i po chwili zachichotał. - Zobaczymy co nam przyniesie noc- Ciekawiło go to co gryzie Sorg i miał nadzieję, że spacer ją rozrusza i poprawi humor. O ile gdzieś w łeb nie dostaną, tak przy okazji. - Ale będziemy się trzymać oświetlonych ulic? - Zapytał tak na wszelki wypadek.
- Taaaaaaaaa... - kiwnęła bardka tak dla “świętego spokoju” głową. Kiedy zostawili już “Paskudka” w stajni ruszyli przed siebie ramię w ramię. Tym razem dziewczyna nie mówiła nic, po prostu szła i rozglądała się wokoło.
 
__________________
Nie pieprz Pietrze Wieprza pieprzem.
Epimeteus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172