Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2011, 00:37   #181
Bebop
 
Bebop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwu
-Więc kim jesteś? – spytał Rock odwracając się do Raya.

-Ray Blackadder, technik
– odparł grzecznie.

-Dobrze, że natrafiłeś na Golasa – podjął ponownie – Gdybyś spróbował dostać się do dowództwa wpadłbyś w pułapkę.

- Prawdę mówiąc to właśnie od nich wracam – rzekł spokojnie Ray, obaj ochroniarze na moment wytrzeszczyli oczy, szybko jednak ich twarze wróciły do poprzedniego wyrazu.

- Byłeś tam? – spytał nieco podejrzliwie Golas – I… uciekłeś?

- Nie, właśnie zdycham wpierdalany przez tych świrów
– wybuchnął nagle technik, ciężko było stwierdzić czy było to spowodowane wypowiedzią mężczyzny czy może po prostu jakimś innym czynnikiem.

- Spokojnie, rozumiem, że wiele przeszedłeś – powiedział uspokajająco Rock – Teraz jesteś bezpieczny, nie musisz się denerwować. – Odwrócił się i zaczął grzebać przy radiostacji. – Więc byłeś tam i… co tam się stało?

- Przetrzymywali nas w szatni, znalazłem tam korytarz wentylacyjny i użyłem go do ucieczki
– rozpoczął swe opowiadanie Blackadder – Chciałem zabrać ze sobą pozostałych, dać im szansę na ratunek, ale było za późno. Sam ledwo zdołałem się wcisnąć, o mały włos by mnie dorwali.

- Łączność działa
– wtrącił Golas – Może spróbujemy?

- Nie, z nimi już nie będzie kontaktu –
odparł szybko Ray – Wszyscy zostali… przemienieni, w tym doktor Pavelko.

- Doktor Pavelko
– powtórzył Rock odrywając się na moment od pracy i z zainteresowaniem spoglądając na technika – Szkoda, to był naprawdę dobry lekarz. Dobrze, że trafiłeś na Golasa, to prawdziwy fuks.

- A co z wami? Wiecie co tu jest grane? –
spytał opierając się o ścianę.

- Nie, jesteśmy tak samo zieloni jak i ty. Z moimi ludźmi byliśmy na poziomie A, trafiliśmy na jakąś włochatą bestię i tylko ja przeżyłem. To byli dobrzy ludzie, mieli tylko mniej szczęścia. Na resztkach zapasów przedostałem się tutaj, właściwie tylko fartem, ale grunt, że udało mi się czegoś dokonać.

Ray chciał coś powiedzieć, lecz Rock nagle wstał i gestem dłoni nakazał mu zachować ciszę, następnie palcem wskazał na kilka monitorów. Znajdowali się w strategicznym miejscu, dzięki dostępowi do kamer mieli pewną przewagę nad przeciwnikiem, oprócz tego ułatwiało to również bezpieczne przeprowadzanie ocalałych przez korytarze. Rock przez kilka minut przyglądał się monitorom odpowiadając ludziom, którzy się z nim kontaktowali. Jak zdążył zauważyć Blackadder było pięć grup ocalałych, całkiem nieźle. Większą uwagę technik poświęcił jednak tylko jednemu monitorowi, przedstawiał on dwójkę chłopaków, jakąś dziewczynę oraz jego dobrą znajomą – Selenę Stars. Najwyraźniej dobrze się trzymała i miała mniej przeżyć niż on, usta wykrzywiły mu się, kiedy przypomniał sobie jak zamknęła przed nim drzwi. Nie, tak łatwo by o tym nie zapomniał. Musiał jej się odwdzięczyć tak jak na to zasługiwała, zamierzał się dobrze przygotować do tej chwili, tak żeby mocno wryła się jej w pamięć.

- To Łysy i Szczota – rzekł Rock widząc zainteresowanie technika – Dobre chłopaki, pomogli nam, znasz ich?

- Nie
– odparł krótko – ale ta kobieta – wskazał palcem – to Selena Stars, uciekała razem ze mną. Lepiej jej nie ufajcie, ja już prawie przez nią zginąłem.

- Zapamiętam
– rzucił z uśmiechem ochroniarz – Wracając do poprzedniego tematu, jak już mówiłem, nie wiemy co właściwie miało miejsce, ale jestem święcie przekonany, że za wszystkim stoi zarząd. Zajmiemy się tym jednak potem, na razie musimy zapewnić wszystkim bezpieczeństwo.

- Brzmi rozsądnie –
potwierdził Ray drapiąc się po brodzie po czym dodał niby mimochodem – Macie tu jakąś broń? Wolałbym mieć coś w rękach w razie, gdyby coś poszło nie tak.

- Facet nie damy ci broni
– szybko stwierdził Golas – Jesteś z nami od kilkunastu minut, nie będziemy ryzykować.

- Spokojnie Golas
– upomniał go niezbyt nachalnie Rock – Nie możemy dać ci broni, nawet gdybyśmy chcieli. Większość egzemplarzy jest w terenie, w dodatku słabo z amunicją. Gdzieś tu jest za to pistolet elektryczny, wiem, że to marne pocieszenie, ale zawsze to coś.

- Może być. – Ray zmierzył ochroniarza, który go uratował, długim, przenikliwym spojrzeniem. – Chciałbym po prostu mieć coś w rękach.

- W porządku, to zrozumiałe, Golas wydaj mu pistolet.

Ochroniarz niechętnie się obrócił, odszedł kilka kroków i po chwili wrócił z bronią, bez słowa podał ją technikowi, choć widać było, że za bardzo nie podoba mu się to co robi. Ray skinął głową i rozejrzał się po pomieszczeniu, oczy aż mu zabłyszczały, gdy ujrzał w rogu siekierę strażacką. Jego standardowe wyposażenie, przez ten czas nauczył się już całkiem nieźle operować tym kawałkiem żelaza. Golas spojrzał na niego niepewnie, gdy podnosił swoją broń, ale on nawet nie zwrócił na to uwagi. Przypięty do paska pistolet elektryczny, zapasowa bateria i masywna siekiera w dłoni sprawiły, że poczuł się pewniej. W gruncie rzeczy i tak nie planował iść na pierwszy ogień, w razie czego to ochrona miała walczyć, do licha od tego byli! Cywil nie powinien brać udziału w rozruchach, chyba, że w ostateczności.

Usadowił się wygodnie w rogu pomieszczenia, przegryzł jednego z batonów, których nie zabrali mu, kiedy wciągali go do szatni. Krótki czas spokoju, dawniej nie zwracał na takie rzeczy uwagi, teraz doceniał każdą minutę tej wspaniałej, wręcz rozkosznej chwili. Tego mu było potrzeba po tych wszystkich przeżyciach.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=lSkx34M3XtY&feature=related[/MEDIA]

Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w Golasa, jakoś nie bardzo kojarzył jego twarz, ale mężczyzna jakoś dziwnie na niego wpływał, wzmagał w nim nie wiedzieć czemu poziom zdenerwowania, a nawet agresji. Dobrze, że potrafił się opanować. Właściwie to postura tego ochroniarza była znajoma, przypominała mu kogoś kogo kiedyś spotkał, tylko kogo? I nagle wszystko stało się jasne, fala wspomnień z ogromną siłą uderzyła w barierę umieszczoną gdzieś w pamięci i natychmiast wypełniła wszystkie luki. Golas! Oto człowiek, którego szukał, człowiek, który zamienił jego życie w koszmar, człowiek, który zniszczył marzenia, człowiek, który… człowiek, który musiał zginąć. Ponieść konsekwencje za swe czyny, nie na darmo Ray wybrał się na Ymir, nie robił tego dla pieniędzy, gdzieś miał co zaoferować może ta cholerna planeta. On chciał jedynie zemsty, a teraz wreszcie otrzymał swoją szansę. Los był dla niego łaskawy, przeszedł trudny okres, ale został nagrodzony. Nie, nie może żyć człowiek, który zabił cudzą miłość, los Golasa był przesądzony.

Odrzucił jednak na razie tę myśl, przyjdzie na to czas, przyjdzie. Upora się wtedy ze wszystkimi, którzy próbowali zniszczyć jego życie, skrzywdzić go. Przyjdzie na nich czas. Teraz musiał spać, odpoczynek był ważniejszy.
 
__________________
See You Space Cowboy...

Ostatnio edytowane przez Bebop : 27-01-2011 o 00:49.
Bebop jest offline