Tom był z siebie zadowolony, formalności były załatwione i jeszcze zainkasował trochę złota. Kapitan tej łajby wydawał się być równym chłopem, ale to mogły być tylko pozory, w końcu jak mówił wujaszek Sylwio "jak konia łapią to mu cukier podają, a jak go chycą to go łycą", należało więc zachować ostrożność.
Czekierda wracał zadowolony do karczmy, wyobrażając już sobie kufelek schłodzonego chmielu. Chwilę później siedział już przy stole i obgryzając kości pieczonej kury, popijał złocisty trunek.
Tom nie był zbytnio spostrzegawczy i nie zauważył, że od portu lezie za nim jakiś gościu. Nie zauważył też, że gdy do karczmy w której siedział, wlazło kilu drabów to na sali zrobiło się dziwnie cicho. - Graba koleś, jestem Hakon - powiedział jeden z nich i przysiadł się do Czekierdy. Reszta jego kumpli rozlała się po lokalu i po chwili gwar wrócił do normalnego poziomu.
- Graba, a ja Tom - odrzekł przyglądając się pooranej bliznami twarzy nieznajomego. - Chodzą słuchy że szukasz roboty - chrapliwy głos tamtego, na pewno wystraszył nie jedną dziewkę. - W zasadzie już znalazłem, ale może masz lepszą propozycję.
- I tak i nie. Zauważyłeś pewnie koleś, że trudno tu o dobrą fuchę, trzeba mieć plecy żeby coś fajnego załapać.
Tom kiwnął głową ze zrozumieniem. - No więc słuchaj, są ludzie którym się spodobałeś i chętnie by cię wzięli do czegoś poważniejszego, ale cię dobrze nie znają i nie wiedzą czy można ci ufać. Żeby pomóc im w decyzji, musisz wykonać drobną robotę. Przyjąłeś się dzisiaj na statek Kompanii, tak? - Tak. - potwierdził lekko zaskoczony - Słuchaj więc dalej, popłyniesz tą łajbą tak jak miałeś zamiar, ale nic na własną rękę kombinował nie będziesz. Za to postarasz się dowiedzieć o co biega. Czemu i gdzie Kompania wysyła bandę najemników? Im więcej się dowiesz, tym twoje szanse na bycie kimś w tym mieście znacznie wzrosną. Kapujesz? - Kapuję - odrzekł ciesząc się w duchu że wreszcie udało mu się nawiązać kontakt z miejscowym "środowiskiem". - No toś my się dogadali. Tylko mnie nie zawiedź koleś, bo bardzo tego nie lubię - Hakon rzekł to takim tonem że żaden sprzeciw nie był możliwy, a potem wstał od stołu i skierował się do wyjścia. Za nim wytoczyli się jego kumple.
Czekierda dowiedział się później od barmana, że Hakon to jeden z ludzi "Grubego", szefa bezwzględnego gangu specjalizującego się w przemycie i rabunkach. Co prawda nie jeden pomniejszy oprych po tym co usłyszał Tom zastanowiłby się czy w to wchodzić, ale on nie należał do trzęsimajtków. Czego jako czego, ale jaj to mu nie brakowało.
Rankiem Tom, choć lekko skacowany i nie przyzwyczajony do wczesnego wstawania, punktualnie zjawił się na łajbie. |