Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2011, 10:04   #25
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Kilka chwil spędzonych w ramionach Karen, bo tak na imię miała blondyneczka z „Różowego Domku”, sprawiło, że Bert cokolwiek się rozleniwił, a spożycie w przybytku uciech posiłku, tylko ten stan pogłębiło. Tym niemniej próby drzemki zostały delikatnie, acz stanowczo przerwane, a obsługa przypomniała mu, że gdzie jak gdzie, ale spać w zamtuzie się nie godzi. Rad nie rad Bert zebrał manatki i ziewając jak nieboskie stworzenie powlókł się ulicami Novigradu do portu, gdzie jakoby była siedziba Kompanii Delty Pontaru. Bez problemu dotarł na miejsce werbunkowe i zajął kolejkę. Okazało się, że było więcej chętnych. Co najwyraźniej nie stanowiło problemu dla werbowników, bo przyjmowali każdego, jak leci. Oczekiwanie umiliła im jakaś dziewczyna dając przedstawienie walki i kopiąc w klejnoty głównego werbownika. Bert parsknął śmiechem widząc zwijającego się z bólu mężczyznę, choć po prawdzie było mu go trochę żal. Wredna baba.
- Trzeba kupić ochraniacze. – mruknął do stojącego za nim krasnoluda.
W tej menażerii zapewne mało kto będzie walczył czysto, a Bert nie miał złudzeń, że w takiej zbieraninie prędzej, czy później dojdzie do bijatyki.
Gdy przyszedł na niego czas podpisał listę i zabrał zaliczkę, by obrać kurs „Pod Baryłkę”. Po drodze zaszedł na ulicę Płatnerską, gdzie rzemieślnicy wystawiali swoje towary.
- Witajcie mistrzu. – Brokelen przywitał się kulturalnie – Potrzebuję zbroicy.
Sprzedawca pokazał towar szerokim gestem:
- Czym chata bogata. Brać wybierać.
- Ale na mojego ptaka. Na moich oczach dziś dziewka taka mała, o … - pokazał ręką przybliżony wzrost dziewczyny – rozłożyła na glebę sporego proszę ja Ciebie draba.
Zbrojmistrz pokiwał ze zrozumieniem głową.
- Co się z tymi dziewkami porobiło. Ma być coś zwykłego, czy fikuśnego? – spytał mężczyzna przerzucając coś pod ladą.
- A co mi tam. Fikuśnego.
Po chwili na blat zostały wystawione ochraniacze z siatek i litego metalu, pomalowane i z trawionymi kwasem wzorami. Bert prawie od razu wpadł w oko ochraniacz z wymalowanym srebrną farbką satyrem, solidny z perforowanej blachy. Nie omieszkał go wypróbować pakując go sobie od razu do spodni.
- Będzie dobry, biorę. – stwierdził po chwili uiszczając należność.
Bert nie lubił obciążać się blachami, tym bardziej jeśli miał pracować na wodzie, toteż nie kupił nic więcej. Wychodził z założenie, że wystarczy mu miecz, a resztę się zdobędzie. Nieco już zmęczony powrócił na kwaterę i poleciwszy gospodarzowi, by go zbudził o świcie poszedł spać.
Noc minęła mu spokojnie nie licząc tego, że chrapał jak zarzynana kobyła, ale nie słyszał siebie, więc nie było o czym wspominać. Owsianka na śniadanie i kubek piwa skutecznie przygotowały go na pełen trudów dzień. Rankiem pogwizdując melodyjkę „na umrzyka skrzyni i butelka rumu” udał się na miejsce zbiórki.
 
Tom Atos jest offline