Odprawa w budynku kompanii poszła tak szybko, że gdy wrócił karczmareczka Rose była dokładnie w tym samym miejscu, jak w chwili, w której wychodził. Znudzona słuchała zwierzeń jakiegoś pijanego jak bela mężczyzny i z wyraźną ulgą na twarzy przyjęła powrót Cedrica. Zaraz ostawiła kufel, który wycierała szmatką i przegoniła pijaka w kierunku dalszych stolików. Szynko znalazła też postawiła antałek miodu, wyraźnie z myślą o swoim młodym przyjacielu.
I tak dziarsko minął wieczór, a potem całkiem przyjemna noc w puchatych pierzynach karczmy, przy ciepłym ciałku jej właścicielki. Chłopak wstał przed świtem robiąc wystarczająco dużo hałasu by obudzić kobietę obok. To zamierzone działanie przyniosło skutek; otrzymał pokaźny pakunek prowiantu na drogę i sporą ilość całusów nim zdołał się uwolnić i wydostać z karczmy. W świetnym humorze ruszył podbijać świat, a raczej dowiedzieć się co knuje kompania i uczciwie zarobić na parę denarów. |