Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2011, 21:40   #33
stega
 
stega's Avatar
 
Reputacja: 1 stega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetny
ROZDZIAŁ II Oczy na niebie


Sharlene

Sharlene wybrała się do oberży braci Schantzheimer przed południem zaraz po tym jak skończyli naradę. Szła ulicami Altdorfu szybkim tempem, z kapturem naciągniętym na twarz. Podobnie jak ostatnio również i tym razem nie zastała w oberży zbyt wielu gości. Mężczyzna, z którym kilka dni wcześniej uzgadniała szczegóły zlecenia siedział przy tym samym stoliku zajęty rozmową z niskim jegomościem w wieku około czterdziestu lat. Gdy tylko spostrzegli dziewczynę gestem dłoni zaprosili ją do stołu a oberżyście nakazali przygotować kolejkę piwa.

- Witaj, doszły nas słuchy o tym co stało się w jamie. Z tego co słyszałem akcja nie poszła dokładnie tak jak się spodziewaliśmy ale hycel wyleciał z interesu a to jest najważniejsze. Ten magik, o którym rozpowiadają to jeden z twoich?

- Powiedzmy - uśmiechnęła się tajemniczo, siadając do ich stolika. - Teraz, dotrzymajcie umowy. Co wiecie o Kemperze?

- Zanim dziadyga zapadł się pod ziemię moi chłopcy widzieli go kilka razy w towarzystwie jednego ze stałych bywalców mojej oberży. Ów człek nazywa się Ulrich Rammelof i jest urzędniczyną na imperialnym dworze. Nikt ważny - pracuje tam jako skryba czy w archiwum, nie pamiętam. Tak czy owak na tydzień czy dwa przed zniknięciem delikwent był w domu Kempera. Chłopaki widzieli jak przyszedł tam z jakimś zawiniątkiem a opuścił dom z pustymi rękami.

- Często ten człowiek tutaj bywa?

- Nawet bardzo często. Od jakiś sześciu miesięcy nie opuścił ani jednego meczu.

- Dobrze - mruknęła do siebie i zamyśliła się na chwilę, popijając paskudne piwsko przyniesione przez barmana. - Zatem przyjdę tu znowu za jakiś czas. Będziesz łaskaw mi go wtedy wskazać - było to bardziej stwierdzenie oczywistej rzeczy, niż prośba. Bądź co bądź, wykonała zadanie, więc mogła tego zażądać.

- Pewnie - potwierdził mężczyzna - ale pod jednym warunkiem. Jeżeli będziecie chcieli go zgarnąć macie to zrobić poza oberżą. Fakt, że wystawiam swoich klientów raczej nie przysporzyłby nam renomy.

- Oczywiście - uśmiechnęła się. - Czy to wszystko, co masz mi do przekazania? Może o czymś sobie jeszcze przypomnisz?

- Jedna sprawa. Jeśli jeszcze nie wiecie hycel wyznaczył za was nagrodę. Jakieś dwie godziny przed twoim przyjściem tutaj był tu człowiek, który pytał o ciebie. Nikt mu nic nie powiedział - tutejsi podobnie jak my nie przepadają za Icheringiem ani jego sługusami. Reszta dzielnicy może być jednak bardziej skłonna do współpracy. Pieniądz otwiera każde drzwi szczególnie tutaj, gdzie ludzie niewiele mają. Tak więc pilnuj się. Aha - najbliższą okazję do pogadania z Rammelofem będziesz mieć jutro wieczorem.

Zmartwiła się nieco, słysząc, jak prędko zaczęli jej szukać. Jeśli list gończy tak szybko obiegł dzielnicę, musi powiedzieć reszcie, żeby wynieść się stąd jak najszybciej. Całą nadzieję już wczorajszego wieczora postanowiła złożyć na razie w rękach Piliusa Braga. Gospodarz lubił ją, kiedy u niego pracowała, więc ma nadzieję, że zechce podać jej pomocną dłoń i tym razem. Oczywiście nie musi wiedzieć wszystkiego, tak jak poprzednim razem nie dowiedział się, że to z jej ręki zginął Veren. Cóż, a jeśli nie on, to na pewno któraś z dziewczyn, z którymi kiedyś dzieliła piętro gospody okaże więcej serca. Tak czy siak, zna jeszcze parę innych miejsc w tamtej dzielnicy, które mogą zapewnić im schronienie przed łowcami głów. Prychnęła pod nosem. “I to wszystko dla marnych dziewięćdziesięciu koron...”

- Dobrze, panowie. Jeśli to wszystko, to spodziewajcie się mnie jutro wieczorem. Poinformujecie mnie jutro, czy ktoś znowu się o mnie nie pytał. - I naciągnąwszy kaptur na czarne loki wyszła z karczmy.

Wszyscy

Pod wieczór kiedy siedzieli w głównej sali „Wron” spożywając kolację wrócił Ernest. Od momentu gdy tylko przekroczył próg pozostali dostrzegli, że coś jest nie tak. Na ogół poruszał się energicznie a teraz ledwo powłóczył nogami. Kiedy przecisnął się przez tłum dostrzegli na jego płaszczu brunatną plamę. Mężczyzna padł na podłogę. Pozostali dopadli do niego. Eugen rozsuną poły płaszcza. Ernest został dźgnięty dwa razy: w brzuch, skąd sączyła się teraz brunatna posoka i kilka centymetrów poniżej serca. Było za późno, by go ratować lub chociaż ulżyć jego cierpieniom. Kiedy jedna z dziewek usługujących tego wieczora gościom dostrzegła konającego podniosła wrzask. Zanim Ernest zmarł zdołał jeszcze wychrypieć:

- Uciekajcie z miasta, wystawił nas...
 
__________________
Nie możesz być pewien swej racji, jeśli o argumentach swoich oponentów nie będziesz wiedział więcej od nich samych.

M. Friedman

Ostatnio edytowane przez stega : 27-01-2011 o 21:42.
stega jest offline