Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2011, 00:51   #34
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Dzisiejszy dzień charakteryzował przepiękny, jasny, bezchmurny poranek. Malec nie był świadom nadciągających chmur zbliżających się wydarzeń. Rano zjadł obfite śniadanie zapite dwoma dzbanami mleka. Po chwili odpoczynku przy kłębach dymu wydobywających się z jego fajki Oskar wybrał się do Wolfganga. Starzec był już na nogach o czym świadczyły stosy różnych pergaminów w obu obcych językach jakich sekrety razem odkrywali - Khazalida oraz Eltharina.

- Dzisiejszego dnia odczuwam głód wiedzy. - powiedział niziołek przed zabraniem się do roboty.

Cała nauka niejednego mogłaby zwalić z nóg. Trwała dobre parę godzin. Widać było, że studiujących rękopisy łączyło zamiłowanie do poszerzania swych horyzontów. Podczas ich nauki Wolfang, głównie z uwagi na malucha, musiał zrobić trzy przerwy wypełnione jedzeniem i piciem w milczeniu. Do "Wron" Oskar wrócił dopiero późnym popołudniem.

***

Widząc Ernesta stał się blady jak kreda. Posiłek, który spożywał niemal znalazł się na blacie stolika, który zwykle wraz z towarzyszami zajmowali. Natychmiast stając Oskar znalazł się nad konającym towarzyszem. Nie znał go najlepiej, ale wspólnie przeżyte chwile zdołały już halflinga do niego przekonać. Niziołek miał nosa do ludzi i tym razem również się nie mylił uznając go za godnego zaufania. Ernest zamiast szukać pomocy poświęcił się aby zawiadomić resztę o zbliżającym się niebezpieczeństwie! "Uciekajcie z miasta, wystawił nas..." huczało mu w głowie niczym dzwon pogrzebowy.

- Zajmijcie się nim... - powiedział z zaszklonymi oczyma niziołek.

- Niestety. Dla niego jest już za późno. - odparł mu na to uczony Eugen.

Wszelka nadzieja na ratunek stała się dla umierającego przeszłością. Halfling stał nad nim nie opuszczając go aż do ostatnich chwil...

***

Po tym jak ochłonął w swym lokum niziołek oświadczył reszcie, że przyśpieszy poszukiwania Falkenberga. Nie zamierzał czekać aż po trupach znajdą jego i Sharlene chyba najbardziej odpowiedzialnych za to co się stało. Nie zamierzał patrzeć jak coś podobnego spotyka resztę. Postanowił działać!

Po oznajmieniu reszcie swej decyzji powiedział, że spotkają się jutro z samego rana w okolicy starego magazynu, który był im pomocny przy śledztwie mającym na celu odnaleźć niegdyś zaginionego syna biednego Taglifa. Do tego czasu każdy ma się kryć w bezpiecznym miejscu. Nie chciał nawet słyszeć, że ktokolwiek z nich zostaje na noc w tej nie budzącej już poczucia bezpieczeństwa tawernie.

Przed wyjściem halfling zabrał swoją torbę do której spakował wszystkie rzeczy. Dla uspokojenia zapalił fajkę. Schodząc oddał klucze karczmarzowi i podziękował za gościnę.

- Drogi karczmarzu. Dziękuję za wspaniałą obsługę oraz doskonałe wyczucie mego kulinarnego gustu. Mam nadzieję, że za jakiś czas wrócę aby znów móc u Ciebie gościć. Niestety na dziś dzień muszę odejść. Żegnaj i do zobaczenia.

***

Ciężkie, pancerne wrota otworzyły się. Nie bez pomocy, bo krasnoludzką tawernę otwierali zawsze Ci sami dwaj brodaci ochroniarze w razie czego pozbywający się klientów nieproszonych w tych skromnych progach. W środku Oskara uderzyła fala mozaiki zapachów wśród których przeważała woń krasnoludzkiego spirytusu. Rozglądając się po tawernie niziołek spostrzegł, że nic się nie zmieniło od jego ostatniej wizyty. Ogromna sala wzdłuż której ścian były poustawiane równo stoliki prezentowała się tego wieczoru nieziemsko. Po całym przybytku krążyła obsługa, składająca się z paru krasnoludów oraz halflingów, starająca się zapanować nad zamówieniami składanymi przez ogrom bywalców. Po lewej od wejścia znajdowała się olbrzymia, dębowa lada wypolerowana na błysk przez póltorametrowego, brodatego oberżystę zwącego się Grim. Poza nim z obsługi niziołek znał Runtgara będącego dowódcą grupy najemnej sprawującej tu ochronę. W sumie poza kucharzem i paroma kelnerkami cały personel składał się z krasnoludów.

Każdy kto chciał zamówić pokój korzystał z piętra obstawionego stale ochroną. Każdy klient nie czujący się wcześniej bezpiecznie zyskiwał takie właśnie poczucie w "Brodatym Kuflu".

- Oskar! Co tam słychać?! - zakrzyknął zza lady Grim. - Słyszałem, że się u Ciebie nie przelewa. Cały czas w biegu! Coś podać? Aha! Tam siedzą Magnar oraz reszta Starej Gwardii. Idź z nimi pogadaj. Na pewno się ucieszą na widok twej pyzatej gęby!

- Miło mi Cie widzieć Grim. Słuchaj ja zaledwie na chwilkę, ale chętnie sobie z wszystkimi pogadam. Trzeba dbać o dobre znajomości! Podaj piwo i pajdę chleba z cebulą i grzybami. - przywitał się i złożył zamówienie halfling idąc po tym w kierunku wskazanego stolika.

Podchodząc bliżej niziołek rozpoznawał część z mijanych osób. Zdawałoby się, że krasnoludy i niziołki nadal lubiły to miejsce. Sam by pewnie tu bywał częściej, ale teraz ma za dużo problemów na głowie.

- Patrzcie kogo my tu mamy! - zawołał z lekkim uśmiechem Magnar. - W końcu przybyłeś nas odwiedzić! Siadaj i opowiadaj co tam u Ciebie i po co żeś przylazł. Ostatnio jakoś ciężko złapać Cie nie zajętego!

Halfling dosiadł się i zaczął opowiadać. Poza Magnarem przy stoliku siedziało dwóch krasnoludów jeżeli można nazwać pozycję w jakiej się teraz znajdowali. Nieco za dużo wypili i co dla niego komfortowe, zdecydowali się ruszyć do pokoi na górę. Cała opowieść zawierała z grubsza ostatnie wydarzenia podkreślając śmierć jednego z bliskich mu towarzyszy.

Magnar zdawał się posmutnieć, ale Oskar nie chciał go obciążać żadnymi duchowymi wyznaniami więc jego opowieść poparta była narracją behawiorystyczną. Po otrzymaniu zamówienia niziołek przeszedł do rzeczy po raz kolejny pytając o łowcę, który kupił od krasnoluda strzały.

Jak się okazało niedawno Magnar widział tego człowieka w okolicy karczmy „Beim Starken Mensch” co w powiązaniu z tym co przed śmiercią wyznał Ernest nasuwało małemu jedną myśl: "Ta gnida współpracuje z Borhą. Jeszcze popamięta dzień kiedy wszedł pomiędzy młot a kowadło!".

Jako, że jedzenie, picie oraz późniejsza rozmowa wyczerpała Magnara chciał on udać się do swego domu na spoczynek. Po krótkiej wymianie zdań z Grimem Oskar wynajął pokoik pomiędzy pokojami ekipy ochroniarzy. "Teraz jestem bezpieczny" pomyślał kładąc się na sztywnym łóżku. Chciał się wyspać, aby jutrzejszego ranka spotkać się z towarzyszami i przekazać im czego się dowiedział.
 

Ostatnio edytowane przez Lechu : 03-02-2011 o 12:38. Powód: Malutki błąd ortograficzny wychwycony przez MG ;)
Lechu jest offline