Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2011, 15:10   #208
Kritzo
 
Kritzo's Avatar
 
Reputacja: 1 Kritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłość
Wypowiedź Ravny była do przewidzenia, bo cóż takiego zmieniło się od ich wizyty w lesie? W tej kwestii na pewno nic. Toteż nie trzeba się specjalnie dziwić. Słowa, które były bolące. Nie było w nich jadu, ale po dotykały na pewno każdego po trochu. Nie było to czas na sentymenty i nim Diakon się odezwie, trzeba poprawić morale. Idąc do walki pełnym wątpliwości jest bardzo źle, niezależnie jak wielką mocą się dysponuje.

- Pięknie powiedziane i z tym co zostało powiedziane trudno się z adeptką Turi nie zgodzić –rozłożył dłonie uśmiechając się, jednak szybko nonszalancki gest skończył się spleceniem palców na wysokości brody.

- Jednak nie zostało powiedziane wszystko. Zarówno technokracja musi zostać pokonana, jak i garou będą się bić między sobą w najbliższej przyszłości. Obie rzeczy są nieuniknione. I nie jestem pewien czy śmierć za jakaś sprawę nie jest wtedy moralnie lepsza, od wewnętrznej rewolty. To jest marnowanie życia. Mamy szansę pokierować kolejnością zdarzeń i wybrać miejsce zajścia. Nikogo do niczego nie zmuszamy. Nie ulega wątpliwości, że będziemy musieli ich wspomóc w walce. Nie sądzę by wobec technokratów mieli aż tak duże szanse. Najważniejsze jest to, że przeciwnik nie będzie się nas spodziewać. Nie mamy doświadczenia bojowego, jednak łatwiej jest się bronić niż atakować, nawet pozornie mała grupa może odnieść wtedy zwycięstwo. O ile się broni, a nie mamy do czynienia z Blitzkrieg, jak to Niemcy nazwali, a niektórzy nadal realizują, jak to się stało „Red Power”.


Colin pogładził kciukami brodę, ale nim kto chociaż zaczął myśleć o wtrąceniu swojej uwagi kontynuował polemikę z wypowiedzią Ravny.

- Zostać zaskoczonym, to już połowa porażki, a mogło być znacznie gorzej. Ciężko powiedzieć czy to szczęście, czy stopień przygotowania obu stron zadecydowało, że ktoś jednak przetrwał. Nie może się to powtórzyć – podkreślił zdecydowanym głosem. - Należy przygotować teren tak, by nam służył. Walka na otwartym polu lub tym bardziej na terenie technokratów, którzy nie lubią opuszczać swoich bezpiecznych laboratoriów będzie szaleństwem, z tego samego powodu, bo łatwiej byłoby się im bronić. Nie wiemy kiedy będziemy mieć nową szansę wyciągnąć ich w pułapkę.

Mówiąc cały czas przyglądał się pozostałym. Był ostry, bardzo ostry, ale lepiej za bardzo niż za lekko. Zależało mu przecież na sukcesie, na życiu swoim i innych. Wszystko wymknęło się spod kontroli i jak do tej pory nikomu nie udało się tego opanować. Nie można było być zbyt miękkim – tak sobie tłumaczył. Mimo to spróbował nieco złagodzić ton. Nie chciał by odbierano go jako jakiegoś zapaleńca.

- Oczywiście, ja również sądzę, że takie przedsięwzięcie jest bardzo ryzykowne, dostrzegam niebezpieczeństwo i stopień skomplikowania tej akcji. Jednak nie byłbym pewien czy obydwa zajścia miałyby większą szansę powodzenia osobno, niż razem. Nie dość, że możemy rozwiązać obie kwestie szybko, to jeszcze zyskamy wsparcie watahy.

Sprawa jeziora jest najważniejsza – oczywiście. Nie jesteśmy sobie w stanie zapewne wyobrazić jak wielki wpływ ma na ostatnie wydarzenia. Niestety wojna nie kieruje się moralnością, tylko wolą przetrwania i zwycięstwa. Walczymy przeciw czemuś co nie ma sumienia. Prosimy o pomoc tych, którzy sami sobie zaraz rzucą się do gardeł, a na karku czujemy oddech równie bezwzględnych co skutecznych technokratów. Jeśli mamy zachować twarz powinniśmy uciec, a tego nie możemy zrobić. Ja to rozumiem, godzę się na taki stan rzeczy, chociaż pochodzę z domu Bonisagus, a nie walecznego Flambeau. Gdyby wszyscy zachowywali się w porządku, nie byłoby sporów. Chrześcijański bóg nie umarł na próżno, kiedy jest pokój to jest pokój, ale wojna, to niestety nadal wojna. Ten kto nie akceptuje, że przeciwnik może być bezwzględny - przegrywa. Nie musimy być od nich gorsi, ale dobrym sercem nikt jeszcze nie zatrzymał kul, ani nie odstraszył napastników. Takiego wybiera się na pierwszy cel, bo najgorzej się broni.


Westchnął, bo i go zaczęła już męczyć ta gadanina. W połączeniu z ciężką atmosferą i wspomnieniami ostatnich zajść w których sam brał udział, miał prawo być zmęczony. Utrata wątku nie była jednak w jego zwyczaju i takie błachostki nie odbierały mu rezonu.

- Na koniec mojego głosu poparcia do sprzymierzenia z Akinem przypomnę, że mamy wśród nas szpiega. Oznacza to, że możemy się spodziewać ataku w każdej chwili. Nie orientujemy się, jak wiele wiedzą i co szykują technokraci by nas „spacyfikować”. Moment kiedy wykryją naszą intrygę będzie początkiem starcia. Ta sytuacja daje nam szansę na atak jako pierwsi. Druga taka szansa może się nie powtórzyć. Dlatego trzeba się spieszyć, bo każdy dzień, który oni mają nad nami przewagę, może oznaczać co prawda zwycięstwo z duchem Jeziora, ale ostateczną porażkę Fundacji na terenie Moskwy. Po całym zajściu nie będziemy mieli lepszego morale, ani zbytku sił, nie wiemy czy ktoś nie zginie. Atak na ze strony Technokratów byłby wtedy gwoździem do trumny. Nawet teraz byłoby nam ciężko. Nasza decyzja tu i teraz może zdecydować o wszystkim.

Teraz spojrzał swoimi niemłodymi już oczami wprost na Ravnę. Z pewnym wyrzutem, ale też czułością którą darzy się pełne zapału i wiary serca młodych. Nierozumnych czasem, pełnych wątpliwych marzeń, ale jednak tak szczerych w tym co mówią.

- Mam nadzieję, że adeptka Turi zdaje sobie sprawę iż swoją deklaracją dezercji zaburza nie tylko porządek obrad, ale i rację bytu Fundacji. Wybranie swojego własnego spokoju ducha, narażając bezpieczeństwo miasta, zebranych tu towarzyszy i wtedy już zupełnie nieunikniony rozlew krwi wśród wilkołaków, jest chyba nie do końca tym co chrześcijanie nazywają sprawiedliwością. Już lepiej siedzieć i nie psuć, niż robić coś, czego skutków w ogóle nie da się przewidzieć. „Chciałam dobrze”, jeśli wszystko pójdzie na opak, będzie trochę za mało. Bo nie wiadomo wtedy: dobrze dla kogo?

Po podsunięciu w wątpliwość intencji Ravny, pod hasłem „egoizm”, który w stronach gdzie życie oddaje się za ziemię, za rodaka, postanowił pokazać, że nie jest jej przeciwnikiem . Nie potępiał jej wszak, sam miewał rozterki. Historia dziejów jednak mówi jasno - rozckliwianie się nad śmiercią przynosi jedynie większe straty. Nie można pokonać wroga bojąc się, że odniesie się rany. Choć fanatyzm nie jest też wskazany. Dlatego muszą to dobrze kalkulować. Przydałby się tu jakiś generał raczej, a nie wykładowca uniwersytecki. Taki nawet jak nie ma racji z odrobiną talentu, czyni swoje plany rzeczywistością.

Odwrócił jednak wzrok od rudowłosej dziewczyny. Teraz i tak nie uwierzy w jego szczere intencje. Są jednak rzeczy ważniejsze niż osobiste animozje i różnice poglądów. Skierował twarz nieco w stronę Diakona.

- Co do bębna... duch może być cenny, jednak na czas zadania, jakie by ono ostatecznie nie było, wolałbym osobiście by nie psuł nam planów. Zniszczyć go można zawsze, ale to oznacza koniec tego... przypadku. O ile nie będzie stanowił zagrożenia, byłbym przychylny by został nienaruszony. Z jego powodu też już mamy dość kłopotów, jak sądzę. Przychylam się więc do prośby o jego nieniszczenie, przynajmniej na razie. Tutaj z adeptką Turi się zgadzam.

Subtelnie ukłonił się czołem w jej stronę.

- I oddaję głos.
 
Kritzo jest offline