Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2011, 15:17   #45
Ziutek
 
Ziutek's Avatar
 
Reputacja: 1 Ziutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie coś
Idąc przez dobre pół godziny lub więcej doszli w końcu do ostatnich, nieprzeszukanych drzwi w tym korytarzu. Eddy otworzył je minimalnie aby zobaczyć czy w środku nie kryje się jakiś świrus nawlekający ludzi na drut kolczasty. Było czysto więc po cichutku jak dało radę przy ciężkich krokach i nieustannie przeklinającemu Kingstonowi wlali się do pomieszczenia. Eddy po raz pierwszy był w środku lodowej jaskini. Światło z reflektorów odbijało się od krystalicznego lodu. Lecz oddział specjalny nie został wysłany po to aby podziwiać twory natury. Zeszli po schodach na parter groty wychylając się zza rogów. Na dole musiały znajdować się jakieś wykopaliska ponieważ metalowe fragmenty jakiegoś czegoś zwykle nie leżą samopas na stołach SS. Kingstonowi od razu przypomniały się opowiadania dziadka o legendach niemieckiego oddziału od spraw paranormalnych. Podobnież Hitler szuka... kradnie artefakty mające jakąś wartość historyczną i nie zastopują go jak widać nawet skute lodem pustkowia. Dzięki tym dekoracjom Adi będzie mógł prać ludziom mózgi mówiąc, że jest potomkiem Ryszarda Lwie Serce albo co innego. Ponure otoczenie potęgowało słabe światło reflektorów ustawionych przy stołach z tajemniczymi fantami. Instynkt Eddiego podpowiadał, że w ciemnych kątach jaskini znajduje się zło wcielone... Tylko w bajkach lecz zabezpieczyć terenu nie zaszkodzi i zostawił Matchiasa samego. Nie znalazł żadnych świrniętych SS-potworów więc zaczął oglądać to żelastwo leżące na stołach. Stukał, pukał, nic. Wyglądało i zachowywało się jak najzwyklejszy metal więc zrezygnowany otworzył plecak, zgarnął losowe, metalowe fragmenty dla Lamberta do badań i ruszył do kolegi. Lecz kolegi nie znalazł.
- No żesz cholera! Mathias, jesteś tu?! - krzyknął lekko wystraszony Eddy. Odpowiedzał mu cisza. Pewnie znowu coś go wciągnęło i jest zapewne w innym miejscu.
- A w ogóle jest tu kto?! Obojętnie czy SS-man czy gołe panienki ale wolałbym to drugie!
Na nieszczęście ktoś tu był ponieważ usłyszał kroki i krzyki:
HALT! HALT!
Eddiego automatycznie rozbolał brzuch na dźwięk niemieckiego akcentu. Zdezorientowany nie wiedział co ma robić: Chować się czy stanąć twarzą w twarz. Wybrał to pierwsze. Biegiem wskoczył za jeden ze stołów modląc się, aby go nie zauważyli.
Padły strzały, potem niebezpiecznie blisko odgłosy kroków. Pod wpływem adrenaliny i strachu Eddy telepał się jak wariat.
~ Niech któryś wsadzi tu rączkę lub nóżkę to mu ją odstrzelę ~
pomyślał i wyciągnął rewolwer z kabury. Niemiaszki nic sobie nie robiły z groźby utraty kończyny i krzątali się dalej. Wreszcie nastąpiła cisza. Lecz stało się to tak gwałtownie, że aż mało prawdziwe. Szwaby nie mogłyby wyjść z tak wielkiego pomieszczenia w ciągu ułamku sekundy. Odważył się wychylić głowę i obejrzeć teren. Nie było ani Niemców, ani nawet śladów ich butów na lodzie. Jakby oni w ogóle tu nie przybiegli i nie sprowokowali Eddiego do narobienia w gacie.
- Ja chyba jestem w psychiatryku... Taaak... To taktyka SSmanów: Wykończ wroga umysłowo to będzie bardziej posłuszny - mruczał pod nosem dodając sobie otuchy, która wcale otuchą nie była. Przeżegnał się, powoli i po cichu wyszedł z osłony. Gotowy był na natychmiastowy strzał. Żaden faszysta nie wyskoczył nagle zza skrzynki. To tylko coraz bardziej wprowadzało Eddiego w wysilenie mózgownicy. W końcu nie wytrzymał i krzyknął w pustą przestrzeń:
- Ja chcę do domu!!!
Oparł się o skrzynkę i zsunął się na ziemię bez sił. Oczy zaszkliły się i Eddy schował głowę między nogi. Poddał się. Nie wiedział, że to będzie misja pewnie bez powrotu. Teraz pozostaje czekać, aż nawinął go na drut kolczasty. Po jakimś czasie podniósł głowę i zauważył oświetlone stanowisko badawcze, którego mógł przysiąc wcześniej nie było. Z płomykiem nadziei pozbierał się i z gotowy do strzału ruszył do jedynego miejsca, gdzie mógłby znaleźć wyjście.
 

Ostatnio edytowane przez Ziutek : 01-02-2011 o 16:29.
Ziutek jest offline