Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2011, 13:32   #106
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Elf i krasnolud idący ramię w ramię w tych czasach było rzeczą normalną, nie budzącą podziwu, śmiechu, ani obaw. Elf z krasnoludem mogli współpracować i to z korzyścią dla obu. Podczas, gdy krzepkiego brodacza reprezentowała muskulatura, siła i w pewnym stopniu nieokrzesanie, to elf cechował się finezją, zręcznością, czystością umysłu i niespotykaną u żadnej innej rasy cierpliwością.
Jamfire i Hordyanki zaś nie byli zwykłym duetem. Choć byli wobec siebie zgryźliwi, złośliwi, a z ust elfa nie raz padała obraźliwa ironia w stronę krasnoluda, to jednak istotnie łączyły ich podobne pobudki. O ile krasnolud kipiał żądzą mordu, deptania ciał powalonych wrogów, utoczenia ich krwi, to elf mógł konsekwentnie wykorzystywać ów pobojowisko i trupiarnię do swoich niecnych, znanych chyba tylko jemu celów.

Podróż do biblioteki minęła szybko. Mieszkańcy Myth Drannor czytali wiele i bibliotek było tutaj od zatrzęsienia. Choć ta, do której dotarli nie była imponująco wielka, to jednak pozycji na temat smoków znaleźli wiele. Brodaty wojak w swoich poszukiwaniach kierował się głównie rycinami na okładkach, to też kilka książek, które ułożył na dębowym stoliku nie dotyczyło bezpośrednio nieśmiertelnych gadów. Jamfire, choć szukał intensywnie i z pomyślunkiem, znalazł nie wiele więcej książek. Każda jedna przekartkowana pobieżnie opowiadała w taki sam, lub podobny sposób o temacie smoków. Epitety w stylu "złe", "złośliwe", "parszywe", "fałszywe" były tylko wierzchołkiem góry, określającej zielone smoki. Niestety mag nie znalazł kompletnie nic, co mogłoby im w jakikolwiek sposób pomóc. Musieli liczyć na swoją pomysłowość.

***

Ravarath w towarzystwie elfich braci miała łatwiej. Sklepów z miksturami i magicznymi przedmiotami było tutaj tak wiele, że nie sposób by ich było zwiedzić przez kilka dni. Wybór jak się szybko okazało nie był tak spory jak za czasów, w których grupka żyła do niedawna, jednak odbijało się to na znacznie mniejszych cenach towarów, które sięgały nawet trzydziestoprocentowych zniżek względem cen z dalekiej przyszłości. Mogli śmiało zaopatrzyć się w to co było im trzeba. Gdy kobieta w towarzystwie Sinthela opuściła jeden z sklepów dostrzegła drugiego z elfich braci, który rozmawiał z jakimś mężem. Ten miał na sobie płytową zbroję, opartą o nogę stalową tarczę, przy pasie zaś wyczekiwał ciężki buzdygan. Kilka metrów za nim stał zaś spokojnie, bojowy rumak, również opancerzony, w odpowiedni sposób.

Mężczyzna dysponował kilkoma włóczniami, oraz halabardą, co sprawiało wrażenie iż jest on wszechstronnym wojownikiem i dobrym jeźdźcem. Jego dziwaczna fryzura pasowała do nietypowej twarzy. Głowa była zgolona wszędzie po za tylną jej częścią, gdzie znajdowały się trzy długie warkocze, opadające na napierśnik. Widząc brata i towarzyszącą mu kobietę Salarin zawołał ich do siebie.
-To Rex. Przypadkiem spytałem go czy nie wie gdzie możemy znaleźć pomoc w naszej sprawie... - rzekł elf wskazując dłonią mężczyznę. Rex pochylił się przed Sinthelem i ucałował dłoń Ravarath.
-Mój ojciec zginął z rąk plugawych sług gada. Jeśli waszym celem jest uśmiercenie bestii, to wiedzcie, że chętnie wam pomogę.- rzekł człek.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline