Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2011, 14:37   #191
Smoqu
 
Smoqu's Avatar
 
Reputacja: 1 Smoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodze
Ziew uważnie badał zachowanie bandy. Po pierwsze, reakcja była szybka, bardzo szybka. Musieli mieć komunikatory. Nic dziwnego. Druga rzecz, która rzuciła mu się w oczy, to holoprojektor. To było coś drogiego. Jak na bandę, która po prostu rozrabiała po barach i ewentualnie zajmowała się dealerką prochów, to było coś niespodziewanego i niepokojącego. Wskazywało na udział kogoś z lepszym wyposażeniem i dbającego lepiej o swoich ludzi, niż typowe mafie działające na Tatooine. Po trzecie, postać na przekazie holograficznym nie była Huttem, więc najprawdopodobniej Jeźdźcy nie pracowali dla nich. Nie było to pewne, bo równie dobrze mógł to być któryś z wyżej postawionych w hierarchii bossów, ale gdyby działali lokalnie, to Huttowie nie musieli wyposażać szefa, bo pewnie taką funkcję pełnił jeździec na swoopie, w taką zabawkę. I w końcu wysadzenie magazynu. To znaczyło, że całe te narkotyki to przykrywka. A banda nie wyglądała na superbogatą, żeby ot tak wysadzić towar wart wiele milionów kredytów.

>>Transport …<<


Prosty przekaz do Kastara wskazywał priorytet. Uganianie się na piechotę za ścigaczami było bez sensu. Musieli znaleźć jakiś środek transportu. Najlepiej mechaniczny. Przyglądął się punktom na ekranie lokalizatora, gdy nagle …

Otrząsnął się z szoku, jaki przeżył. To była Era. I chciała ich przed czymś ostrzec. Nie mógł sobie wyobrazić, żeby na tej planecie istniało coś, co mogłoby jej zagrozić. Poza jednym … obiektem ich poszukiwań. To, że nadała przekaz było pocieszające, bo oznaczało, że żyje. Ale jak długo? Jeśli ten, którego szukali uwięził ją, to musiał czuć się bardzo pewnie. Powoli doszedł do siebie i podniósł z ziemi lokalizator.

>>On tu jest. Ma Erę. Pomoc. Wiadomość. Reszta.<<


Informacja do towarzysza była krótka. Poinformowanie Irtona było ich podstawowym obowiązkiem. W końcu ostrzegał ich przed kozaczeniem. Ale nie mogli czekać na resztę z pospieszeniem Erze na ratunek. Verpine wyciągnął komunikator, którego używał do kontaktowania się ze swoim Mistrzem, gdy jeszcze działali tylko we dwóch i sprawnie napisał na klawiaturze:

"Obiekt jest w Mos Eisley. Uwięził Erę. Potrzebne wsparcie."

Wysłał wiadomość. Teraz musieli się zastanowić nad dalszymi krokami. Przede wszystkim, o ile w ogóle chcieli myśleć o śledzeniu teraz maszyn z nadajnikami, musieli znaleźć jakiś środek transportu.



Rozglądając się, zauważyli coś, co mogłoby się przydać. W zasadzie, to chcieli tylko wypożyczyć ten sprzęt. Na pewno go oddadzą, jak już nie będzie im potrzebny. O ile oczywiście ta maszynka przetrwa ich wyczyny. I być może nawet ktoś zapłaci odszkodowanie w razie czego. Ziewa to nie interesowało. Była im teraz potrzebna, więc … po prostu wsiedli na nią, uruchomili i zniknęli za najbliższym rogiem, podążając za przemieszczającymi się na lokalizatorze kropkami. Komunikator zawibrował, oznajmiając w ten sposób nadejście wiadomości:

"Nie rób nic pochopnego. Poczekaj na moje przybycie."

Akurat tego polecenia nie miał zamiaru wykonywać. Ponieważ nie wiedział, gdzie jest Era, więc kontynuował swoją misję. Nikt nie mógł przewidzieć, co się kryło za co najmniej dziwnym zachowaniem bandy, którą śledzili.
 
Smoqu jest offline