Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2011, 14:48   #30
Bebop
 
Bebop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwu
Łuseczka, w swoim długim życiu Denton widział już barwniejsze miejsca, nie była to melina, ale ciężko było to też nazwać barem z prawdziwego znaczenia. Tego dnia obsługa nie mogła narzekać na natłok zajęć, gdyby nie garstka głośnych, podpitych facetów, wśród których znajdował się zresztą nowy kompan Boba, zapewne dzisiaj nie mieli by nic do roboty. Nieco znudzony barman, facet na oko około 30. niezbyt dokładnie wycierał jakąś szklankę uporczywie wpatrując się w dwie panienki, które przytulały się do najemnika. Lubieżne spojrzenie gościa, który ze swoją facjatą nawet za grubą kasę nie mógł liczyć na podobne względy. Denton uśmiechnął się rozbawiony, kolejny niespełniony facet mogący co najwyżej popatrzeć na większych orłów od siebie lepiej odnajdujących się w tym temacie.

Obserwowanie nie było zbyt trudne, najemnik właściwie nie zmieniał miejsca. Pierwsze wrażenie mogło być bardzo mylne, bo ten człowiek na pewno nie wyglądał na żołnierza, ale wystarczyło by przeszedł się do toalety i od razu zdradziły go pewne odruchy. Wyglądało na to, że jednak nie jest zwykłym pijaczkiem, iż Panowi Patrioci nie wybrali go przez przypadek. Potwierdził tylko swoje przekonania, kiedy barman postawił przed nim piwo sprezentowane przez przyszłego kompana. Najemnik widział więc wiele, obserwował ciągle sale i zdał sobie sprawę, że Denton nie jest tu jedynie dla wypicia lokalnego sikacza, warto dodać, że nie przeszkadzało mu to wcale w dalszym obłapianiu jego panienek. Bob zdecydował się do niego podejść.

- Morgan - zaczął unosząc alkohol jakby w geście przywitania - Miło mi poznać. Wszystkim tak dzisiaj stawiasz czy tylko ja się załapałem?

Michael Morgan, najemnik wynajęty do wykonania zadania dla N.Y., uniósł powoli swój wzrok, całkowicie trzeźwy, co już na wstępie odróżniało go od jego towarzyszy. Jego ręka jakby mimochodem znalazła się na biuście siedzącej na jego kolanach dziewczyny, ten człowiek na prawdę musiał mieć niezłą gadkę skoro tą panienką była sama córka jednego z radnych.

- Zobaczyliśmy, że sam tak siedzisz... To postanowiliśmy dopomóc w upijaniu się do nieprzytomności - odparł najemnik, w jego głosie dało się rozpoznać wyraźny akcent z Miami, wzrok jego towarzyszy momentalnie przeniósł się na Boba.

- Drobny gest, ale cieszy. - Uśmiechnął się. - Pozwolicie, że kolejną kolejkę dla was stawiam ja?

- No pewnie ziom! - krzyknął ochoczo jeden z podpitych, a krótkie spojrzenie w jego oczy pozwoliło stwierdzić, że pewnie również naćpanych. Sam Michael nie odezwał się, wzruszył jedynie ramionami. - Siadaj, zróbcie mu miejsce.

- Kolejka dla nas - rzucił Bob do barmana i zajął miejsce - Co robicie w mieście panowie?

- Wbijamy gwoździa! - odparł naćpany, pozostali wybuchnęli gromkim śmiechem, jedynie najemnik oraz córeczka radnego nie zareagowali - Żyjemy ziom!

Kilka chwil spędzonych w tym towarzystwie pozwoliło mu zaobserwować jak w dziwaczny sposób grupa pijanych entuzjastów prochów staje się niemalże jednym ciałem, jednym mózgiem. Każdy z nich do powiedzenia miał to samo, w zaskakujący sposób się rozumieli i jeden potrafił idealnie zakończyć zdanie drugiego, gdyby tylko temat rozmowy dotyczył szerszego materiału niż picia, ale przecież nie można wymagać zbyt wiele. Właściwe Bob dość szybko stwierdził, że Morgan jest jedynym człowiekiem, który zachował czysty umysł. Nawet córcia radnego była podchmielona, zresztą dziewczyna była niczego sobie, może nie z kategorii ostra laska, ale jednak było na czym zawiesić oko. Oczywiście dla Dentona była już wyraźnie za młoda, w jego wieku nie wypadało się już kręcić koło dwudziestolatki, o ile ktoś zwracał uwagę na takie różnice. Jeśli zaś chodzi o samego Morgana to chyba od samego początku rozmowy wpatrywał się nieustannie w Boba, czego on sam nie mógł przeoczyć, mimo wszystko nie zwrócił na to większej uwagi.

- Dobre podejście, nie ma to jak butelczyna i chętna... - Mrugnął do Michaela - No w każdym razie nie ma to jak pełna butelka! Panowanie, wasze zdrowie!

Poszła kolejka, mieszanie kielicha wódki z wcześniej wypitym piwem nie było zbyt rozważne, ale akurat taka ilość obu trunków nie mogła zrobić wrażenia na Bobie, co innego jeśli chodzi o pozostałych, niektórzy nawet się zakrztusiły, efekt braku popitki. Fala wszelkiego rodzaju toastów była chyba nie do zatrzymania, od Za twoje do Za moje, na tym właściwie kończył się aktualnie ich zasób słów, co prawda próbowali wygłaszać coś dłuższego, ale kiepsko im to wychodziło. Kiedy Morgan wypił swoją działkę dłonią, w której wciąż trzymał kieliszek, wskazał na Dentona.

- Dobra, wybaczcie, ale muszę parę spraw ustalić z Bobem odnośnie mojego jutrzejszego wyjazdu. - Mina męczennika wyszła mu perfekcyjnie, zaraz potem dodał jednak donośnie - A potem się napijemy! - Klepnął dziewczynę w tyłek. - Dobra mała złaź.

- Prowadź - odparł już nieco innym tonem Denton, kiedy zobaczył jak najemnik wzrokiem wskazuje mu wolny stolik.

Kilka minut później siedzieli już w rogu, miejsce idealne dla kogoś kto nie chce by na rozmowie skupiał się ktoś jeszcze, zresztą podsłuch również dało się wykluczyć. Morgan rozsiadł się wygodnie na krześle.

- O czym chciałeś porozmawiać Michael? - spytał Denton.

- To nie ja tu przyszedłem. Może najpierw dla porządku przekażesz jakieś pozdrowienia?

- Spokojnie, nie chciałem cię zdenerwować - rzekł dyplomatycznie - Chciałem tylko zobaczyć kim jest jedyny chętny do wyjazdu do Detroit.

- Nie zdenerwowałeś. Ciekawiło mnie tylko kto Ci o mnie powiedział. Teraz już wiem. - Nagle zaczął wymawiać każdy wyraz z niemalże idealną dykcją. - Jak to u nas w Federacji Appalachów się mówi drogi panie aby kogoś poznać należy poznać jego przyjaciół. Mam nadzieję, że nie oceniłeś mnie po tym... motłochu, w towarzystwie którego mnie ujrzałeś - koniec zdania wypowiedział ze szczególną pogardą w głosie.

- Nie, szczerze, to byłem zdziwiony, że się z nimi zadałeś - powiedział grzecznie - Nie pasujesz do tego miejsca, ani do tych ludzi.

- Cóż... Niektórzy twierdzą, że nie pasuje do żadnego miejsca ani do żadnych ludzi. - Teraz już nawet akcent z Miami kompletnie zniknął.

- Wybacz moją ciekawość, ale bardzo mnie zaintrygowałeś. Na prawdę sam zdecydowałeś się wziąć w tym udział?

- Nie ma czego wybaczać. Ktoś kiedyś powiedział, że życie to ciekawość. Nie mają na mnie żadnego haka. Po prostu potrzebuję kasy a oni potrzebują mnie.

- Cóż, najemnik z krwi i kości. - Zabrzmiało to jak komplement -
Zadanie nie wygląda na skomplikowane, ale wiadomo jak jest, niczego nie można lekceważyć. Mam nadzieję, że nie będziemy mieli problemów z dogadaniem się - rzucił przyjacielsko.

- Jedziemy chyba po części, a nie na tete-a-tete - rzekł uprzednio wzruszając ramionami.

- Myślę, że dobrze wiesz, że dobry kompan zawsze przydaje się w terenie - roześmiał się wesoło.

- Życie mnie tego nauczyło - odpowiedział z uśmiechem.

- W porządku.- Powstał. - Będę się zbierał, napijcie się za moje zdrowie.

- Oni teraz wypiją za cokolwiek, ale jeżeli chcesz to oczywiście. - Spojrzał na swych towarzyszy z pogardą.

Denton jedynie skinął mu głową w geście zrozumienia, zmusił się do pożegnalnego salutu, widząc to Morgan uśmiechnął się pod nosem i rzucił mu jeszcze na koniec Trzymaj się.

***

Koniec dnia postanowił spędzić w swoim domu, mieszkanie było średniej wielkości, z typowym widokiem na zniszczone ulice. W gruncie rzeczy nie żyło mu się tutaj źle, meble były całkiem niezłej jakości, ściany było solidne, a poza tym nie mógł narzekać skoro Szef za wszystko płacił. Właśnie, Szef, on też na pewno będzie zainteresowany misją jaką zlecono Dentonowi. W końcu trzeba pamiętać komu na prawdę się służy.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=5_LxyhCJpsM[/MEDIA]

Teraz miał też czas by nieco pomyśleć o panu Morganie, rozmowa z nim wystarczyła by wyrobić sobie zdanie, choć musiał przyznać, że miał już dosyć grania Pana Uprzejmego. Cwaniak - słowo, które jak ulał pasowało do jego nowego kompana, nie można go było lekceważyć, był zbyt bystry, zbyt czujny, a przy tym dobrze się maskował. Liznął też widać trochę świata skoro zmieniał akcenty jak tylko chciał. Na pewno sam również zdążył zanalizować już Dentona i w pamięci zanotował sobie kilka ważnych rzeczy. Ostatnia sprawa, Bobowi wydawało się, że Morgan nie raz łapał za karabin, poza tym prawdopodobnie działał również w wywiadach albo przynajmniej został przeszkolony pod tym kątem, już samo wybranie miejsca rozmowy, stolik w kącie, jakby podświadomie unikał przesłuchanie. Potencjał miał w sobie ogromny, a przy tym był jeszcze na prawdę młody, mógł daleko zajść. Tak, Michael Morgan był zdecydowanie bardziej barwną postacią niż cała Łuseczka.
 
__________________
See You Space Cowboy...
Bebop jest offline