Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2011, 21:29   #45
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację

Dziewczyna wcale nie uciekła. Wciąż będąc w szoku, opierała się o drzewo, patrząc na nich szeroko otwartymi oczami. Wyglądała na nie więcej niż szesnaście-siedemnaście lat, choć może to też ze względu na chude ciało, teraz brudne i zakrwawione. Arina pierwsze jednakże co u niej dostrzegła, to nietypowe oczy, choć oczywiście nie tak nietypowe jak jej własne. Ich odcień był inny od spotykanych zazwyczaj, a ich przenikliwość większa, niż można się było spodziewać po dziewce ze wsi. Mark wytarł broń i dał znak, że wraca po ekwipunek. Uratowana trzęsła się z zimna tak samo mocno, jak ze strachu. Wiedźminka podeszła wolno do branki i powiedziała spokojnym głosem:
- Już wszystko dobrze. Jesteś wolna. Czy masz gdzie wrócić?
Dziewczyna cofnęła się jeszcze bardziej, kręcąc przecząco głową. Mimowolnie spojrzała na trupa jednego z olbrzymów. Mark tymczasem wrócił, podając koc wiedźmince.
- Lepiej ty jej to podaj. Może też jakieś ubranie, zanim zamarznie. Nie możemy tu zostać.
Ukucnął przy jednym z zabitych, obszukując go z wyraźną niechęcią.
Arina sięgnęła do swojej sakwy i wyjęła z niej koszulę. Nie była nowa. Trochę zużyta i przetarta, ale wiedźminka nie miała wiele garderoby.
- Załóż to - podała jej ubranie i koc - niestety nie mam zapasowych spodni, ale koszula jest długa i zakryją ci uda, a z koca możesz sobie zrobić tymczasowa spódnicę. Mark ma rację. Nie możemy tu zostać. Oddalimy się jak najdalej i jak najszybciej. Potem porozmawiamy. Jestem Arina - rzuciła jeszcze odwracając się do pierwszego trupa.
Podeszła do przybitego do drzewa wielkoluda i spróbowała wyciągnąć miecz. Tak jak przypuszczała nie było to łatwe. Nie miała pojęcia jakim cudem udało jej się go wbić tak głęboko. Dopiero gdy zaparła się noga o ciało i szarpnęła z całej siły udało jej się odzyskać miecz. Nie wyglądał na uszkodzony. Wytarła go starannie o obranie wielkoluda, którego zwłoki po wyjęciu miecza osunęły się bezwładnie na ziemię. Wsunęła ostrze do zaczepu na plecach. W drugim umieściła srebrny, który zdjęła by nie przeszkadzał jej w walce. Podniosła resztę swoich rzeczy. Była gotowa do drogi:
- Idziemy? Wiesz może którędy do wsi o nazwie Weudtor? - Popatrzyła na dziewczynę z nikłą nadzieją.
W oczach nieznajomej pojawiło się kilka uczuć i emocji, ale wygląd nie był mylący. Nie zamierzała się poddać i rozbeczeć, a zamiast tego - wykorzystać pomoc nieznajomych. Założyła koszulę i owinęła się kocem, chroniąc górną część ciała i wykazując tym też nieco znajomości takich spraw. Była wyziębiona, ale w końcu nogi wytrzymać mogły najwięcej. Ściągnęła też buty z jednego z trupów, owijając je rzemieniem tak, aby nie spadły z nóg. Była nieduża, niższa o niemal głowę od wiedźminki. Życie na wsi jednakże hartowało. W końcu także ona była gotowa i nawet skinęła głową na pytanie Ariny.
- Moja... Weudtor jest tylko dzień drogi od miejsca, w którym mieszkałam.
Zagryzła wargę. Głos miała cichy i drżący, przynajmniej teraz. Wskazała dłonią kierunek, w którym mniej więcej poruszali się od opuszczenia doliny z tą dziwną wioską.
- No to świetnie - uśmiech rozjaśnił dziwne, kocie oczy Ariny. - Podejrzewam, że "do miejsca w którym mieszkałaś" nie jest więcej niż kilka godzin, więc mamy sporą szansę, że kolejną noc spędzimy w ciepłym łóżku w gospodzie.
Mark tymczasem skończył oględziny ciała.
- Są dziwaczni. Niby ludzie, ale wyglądają, jakby coś skrzyżowało ich z niedźwiedziem. Albo... na nich eksperymentowało.
Skrzywił się, ale jego wzrok mimowolnie odnalazł oczy Ariny.
- I mają wytatuowany ten dziwny znak na swoich piersiach. Myślisz, że ruszyli się tej nocy, bo nie było już maga? Mógł ich kontrolować.
Nagle jakby sobie przypomniał o dziewczynie, uśmiechając się do niej pokrzepiająco.
- Jestem Mark. Widziałaś już wcześniej takich jak oni?
Nieznajoma tylko pokręciła głową. Ruszyli we wskazanym przez nią kierunku.
- Jeśli masz rację to do tej kontroli... to jest to spory problem. Pokonanie ich na pewno nie będzie łatwe, a strach pomyśleć co by się stało gdyby zaczęli grasować po całej okolicy. Ale fakt, że nie do końca są ludźmi sporo upraszcza. Jak masz na imię? - Arina zwróciła się z lekkim uśmiechem do dziewczyny.
Mark wzruszył ramionami.
- Jeśli jest ich tylko kilkunastu, łucznicy wystrzelają ich bez problemu. Nawet nie zamykali bramy w tym swoim zrujnowanym zamku. Wiesz, to nie nowość. Takie dziwaczne kulty i zamknięte miejsca pojawiają się coraz częściej, gdy Nilfgaard w popłochu uciekł na południe.
Przez chwilę szli w ciszy, kiedy rozbrzmiało pytanie Ariny, a nieznajoma wahała się przy odpowiedzi.
- Mam na imię Milada, choć wszyscy zawsze zjadali dwie ostatnie litery.
Wiedźminka obrzuciła dziewczynę uważnym spojrzeniem:
- To pewnie ma jakiś podtekst, ale ja zupełnie go nie rozumiem. Co do łuczników - popatrzyła na Marka - widziałeś jaką mają twardą skórę? Jacy są szybcy? Nie sądzę, by dali sie wystrzelać jak kaczki bez walki. Oczywiście nikt nie jest nie do pokonania, ale nie sądzę by było łatwo się nimi rozprawić.
- Nie powiedziałem, że łuczników ma być tyle, co tych wielkoludów. Zresztą to nie nasza sprawa, ja już nie mam ochoty mierzyć się z którymś z nich...

Głos dziewczyny, wciąż jakby oddalony, przerwał Alezowi niespodziewanie, ale nie natrętnie. Za to zaskakująco.
- Ogień. Boją się ognia. Gdy futro jednego z nich się zapaliło, wpadli w panikę i nikt mu nie pomógł, aż tamten się nie wypalił.
Niewiele było emocji w jej słowach. Mark uniósł brwi.
- Nasza dziewczyna nie brzmi jak prosta chłopka.
Orla zastanowiła się:
- A więc mój impulsywny pomysł by użyć znaku ognia nie był taki całkiem nietrafiony. Szkoda tylko, że tak kiepsko nim władam i że zamiast trafić we włosy osmaliłam mu tylko futro na grzbiecie. - Specjalnie zignorowała uwagę Marka. Branka półludzi wydawała jej się bardzo spięta. Nie chciała jej przestraszyć nadmierna ciekawością. Jeśli zechce mówić sama im powie o sobie. Jeśli nie... To w sumie nie była ich sprawa.
 
Sekal jest offline