Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2011, 23:10   #30
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Cała ta robota dobrze się zapowiadała. Początki pod siedzibą rekrutacji Kompanii Delty Pontaru napawały krasnoluda nadzieją na pokrojenie wielu niegodziwców na niekoniecznie równe kawły mięsa. Po tylu różnych osobowościach można by być pewnym jedynie jednej rzeczy - chaosu. Właśnie ten chaos, czasem objawiający się burzą krwi, wrzasków i fruwających flaków pompował w serce Rangnara tyle siły, że sam siebie czasem zadziwiał. Nie żeby się specjalnie nad tym zastanawiał!

Krasnolud usłyszawszy swoje nazwisko przestał układać wkurwiający go co nie lada kaptur kolczy - w wszystkich sytuacjach poza walką nie znosił tego badziewia. Miał właśnie ruszyć na miejsce zbiórki, gdy zobaczył, że na miejscu jest już Ginnar.

- Jak ja współczuję patałachom co wejdą nam w paradę! - powiedział do krasnoluda uśmiechając się przy tym paskudnie.

Jak się okazało w ich grupie był również wiedźmin. Nie zareagował na jego widok splunięciem, jak większość, gdyż sam należał do rasy, którą w osadach ludzkich trzyma się w gettach - jak zwierzęta w tych pieprzonych rezerwatach.

***

Już na łajbie brodacz z nietęgą miną wysłuchał co ma do powiedzenia Sperig. Nie lubił siusiumajtków, którzy mimo panowania nad wielkimi szwadronami najemników sami trzymali się z dala od pola walki. On taki nie był dlatego od samego początku spodobał się Ragnarowi. Ten pewny ton, żołnierski krok i kaprawa zarośnięta niemal drucianym zarostem gęba - pasował na dowódcę! Przynajmniej w mniemaniu krasnoluda.

***

Słysząc odgłosy walki Ragnar jakby nagle ożył wchodząc w tryb machiny do zabijania. Ostatecznie sprawdził czy przeszywanica dobrze leży wraz z przyczepionym doń kapturem kolczym. W razie krótkiej komendy zamierzał jak już nie raz bywało zarzucić kaptur na łeb i w ten sposób powstały pakunek przykryć krasnoludzkim hełmem. Niedawno reperowane kolcze osłony nóg zdawały się wołać o wypróbowanie ich w boju. Ragnar nie był pieprzonym poetą, ale gdy przychodził czas do bitki zaczynał sobie śpiewać starą, krasnoludzką pieśń mahakamskich pułków.

Hoouu! Hoouu! Hou!
Czekajcie klienty!
Wnet wam pójdzie w pięty!
Rozleci się ten burdel
Aż po fundamenty!
Hooouuu! Hoouu! Hou!


Statek podpłynął bliżej walki i zdawałoby się, że zaraz będzie mógł się wbić w tą całą ludzką masę. Jednak jego nie najlepsze zmysły myliły go już nie pierwszy raz - Sperig kazał zawrócił aby po, pewnie przegranej przez ochronę zaatakowanej łajby walce móc ruszyć za piratami czy jak im tak jest.

- Kurwa! A już myślałem, że sobie powalczę. - skomentował krótko postanowienie dowódcy Miszkun zabierając się za pomoc członkom załogi.
 
Lechu jest offline