Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-01-2011, 17:06   #27
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Powrót do hotelu zabrał im nieco więcej czasu niż droga do szpitala. Być może wiązało się to z brakiem przymusu podążania za umykającym celem, jakim była karetka. Bardziej prawdopodobnym powodem opóźnienia był rosnący z każdą chwilą ruch na ulicach. Nie rozmawiali. Cisza, która zdominowała wnętrze luksusowego samochodu nie była jednak męcząca. Należała do tych, które zapadają w towarzystwie dobrych znajomych. Łagodna i pozwalająca na skupienie się na własnych myślach. Wkrótce dowiedzą się o co w tym wszystkim chodzi. Soraya z niecierpliwością i strachem wyczekiwała tego momentu.

Właściwie mogła się tego spodziewać. To byłoby za łatwe gdyby tak po prostu mogli otrzymać odpowiedzi na nękające ich pytania. Soraya usiadła ciężko na krześle i znużonym wzrokiem spojrzała na człowieka, który się do nich przyczepił. Nie wzbudzał w niej zaufania. Może była zbyt zmęczona by dostrzec w nim lepszą stronę? W końcu nie mógł należeć do Najczystszych. Wizje wyraźnie stawiały go na równi z Michaelem i pozostałymi, których należało odnaleźć. Jednak nie mogła go traktować tak samo jak Crowna. Coś, cichy głos tkwiący w jej głowie nakazywał ostrożność, a ona już dawno nauczyła się polegać na jego ostrzeżeniach.

- Nazywam się Maciej Ognicki jestem Prywatnym Detektywem. Przybyłym tutaj w sprawie tych dziwnych samospaleń. Pani wydaje mi się dziwnie znajoma ? Może to dziwne, ale kojarzę was z snów.

Zastanawiała się co odpowiedzieć na pytanie Ognickiego. Jak wyjaśnić twardo stąpającemu po ziemi detektywowi, że ona też zna go ze snów. Że wraz z siedzącym obok mężczyzną należą do gigantów władających ludźmi? Do upadłych aniołów na których dusze polują zbiry określające się mianem Najczystszych z Czystych …? Na szczęście nie musiała odpowiadać natychmiast po usłyszeniu pytania. Uśmiechem podziękowała za zamówioną kawę. Michael zdawał się odczytywać jej pragnienia jakby zostały umieszczone w otwartej księdze, którą ktoś przed nim umieścił by mógł je spełniać. Czy dojrzał w niej wygodne łózko i długi, spokojny sen? Jeżeli nawet, to nie zdradził posiadanej wiedzy.

- Panie Crown Pytanie skierowałem do Tej pani. Pan nie pozwolił jej nawet odpowiedzieć, być może zna jakieś szczegóły, następnym razem proszę, aby Wykazał się Pan odrobiną kultury i wstrzemięźliwości. Czy chce pani nam coś powiedzieć.?- Zapytał Ognicki uprzejmie.
- Czy Pani też śniły się te sny, czy zażywa pani środki psychotropowe lub inne substancje wywołujące “wizje”. Proszę odpowiedzieć, jest pani wśród przyjaciół wszystkich nas męczy ta sprawa. Ja chcę tylko znaleźć odpowiedzi. Jakoś realnie wszystko wytłumaczyć... .

Kolejne pytania Ognickiego sprawiły, że ledwo udało się jej opanować na tyle by powstrzymać dłoń od bliskiego spotkania z jego twarzą. Czy zażywa środki psychotropowe?! Przecież tak jak ona musiał doświadczyć wizji, które go tu przywiodły. Za kogo on ją ma?! Za wariatkę, która szprycuje się nie wiadomo czym by widzieć jak ktoś z zimną krwią morduje jej towarzyszy?

Okrzyk Valenti’ego sprawił, że zamknęła usta z których miała się właśnie wydobyć niezbyt kulturalna odpowiedź. Zapewne będzie jeszcze miała okazję do powiedzenia mu co o nim sądzi. Teraz najważniejszy był notes księdza i to co zostało zapisane na jego stronach.

Nie było tego wiele. Potwierdziło się podejrzenie o kimś kto ich tu zebrał. Nie mogła zdecydować czy powinna zaufać tej istocie. Według słów, które zapisał dłonią księdza, był jednym z nich. Kimś kto nie stracił pamięci i próbował zburzyć zaporę, która z jakiejś przyczyny powstała w ich umysłach. Dlaczego jednak musiał wybrać tak drastyczny sposób? Czy nie mógł zrobić tego bez szkody dla niewinnych osób? W zapiskach pojawiła się też nazwa jakiegoś miejsca. Newgrange. Czy tak nazywa się miejsce, które pojawiało się w jej snach? Nieudany rytuał? O co w nim chodziło, co za cel miał być przez niego osiągnięty? Pytania... Co będą musieli zrobić by wreszcie na wszystkie uzyskać odpowiedź?



Nie, tylko nie on. Nie mogła oderwać spojrzenia od szyby, za którą przed chwilą widziała wysiadającego z samochodu Thomasa Writha. Musiała uciekać, ukryć się gdzieś. On nie mógł ich znaleźć, nie teraz. Nie byli gotowi na starcie z nim i jemu podobnymi. Słowa zapisane w dzienniku wyraźnie przed tym przestrzegały. Dopóki nie odzyskają pamięci są zbyt słabi, a stawka zbyt wysoka by ryzykować.

Słowa wypowiedziane przez znajomo wyglądającą kobietę zburzyły złowrogą ciszę, która zapadła gdy wizja dobiegła końca. Soraya pospiesznie zamknęła notes i ostrożnie wzięła go do ręki. Nie miała na to ochoty jednak doszła do wniosku, że dobrze by było gdyby pozostał z nimi zamiast wpaść w ręce wrogów. Za dużo drobnych, ale ważnych informacji znalazło się na jego kartach. Fakt iż zostały zapisane w starożytnym języku nie stanowił problemu dla ludzi pokroju Writha. Wszak w Londynie wykazał się znajomością języka starożytnego Egiptu. Kto wie, może aramejski również nie był mu obcy.

Pojawienie się kolejnej osoby, której twarz widziała w wizjach, przyjęła lekkim skinieniem głowy. Był to dobry znak, wreszcie wszyscy znaleźli się w jednym miejscu. Z drugiej strony zlikwidowanie ich teraz było aż nazbyt proste. Lękliwie wyjrzała na ulicę. Srebrnego mercedesa wciąż nie było jednak jak wiele czasu im zostało? Najwyraźniej nie tylko ona miała podobne odczucia gdyż już po chwili cała piątka skierowała się w stronę wyjścia z hotelu. Soraya zdążyła jeszcze zabrać serwetkę z zapisanym na niej numerem telefonu do Paula. Miała nadzieję, że ich wrogowie uznają go za nieistotną dla ich spraw osobę. Na wszelki wypadek postanowiła, że zadzwoni do niego później by dowiedzieć się czy bezpiecznie wrócił z posterunku policji i namówi go do szybkiego opuszczenia Rzymu.

Korzystając z chwili sam na sam z Michaelem, podzieliła się z nim wiadomościami zapisanymi przez anioła księdza Huberta. Crown nie podjął tematu, a i ona wolała ciszę która zapadła. Na wszystko miał przyjść czas gdy znajdą się w miejscu, do którego ich zaprosił. Powinni się połączyć, podzielić wiedzą i pomysłami na to co dalej. Byli jednak tak różni. Co się z nimi stanie jeżeli nie uda im się zgrać? Czy podzielą los księdza? Soraya nie chciała umierać. Nie tak, nie teraz. Wysoko ceniła sobie swoje życie, a teraz zmuszona była oddać je w dłonie niemal zupełnie nieznanych sobie osób. Czy była to właściwa decyzja? Nic o nich nie wiedziała. Byli twarzami z wizji, niby znane, a jednak obce. Odwróciła spojrzenie od świata za szybą, by zwrócić je w stronę swego towarzysza. Tylko jemu w całej grupie ufała. Nie była pewna dlaczego. Coś w Michaelu sprawiało, że czuła się przy nim bezpiecznie.



Gdy znaleźli się w pomieszczeniu, do którego zaprowadził ich Crown, zajęła miejsce znajdujące się po prawej stronie gospodarza. Przymknęła oczy i wsłuchała się w słowa płynące z ust Michaela. Wspomniał o dzieleniu się wiedzą. Otworzyła oczy by na niego spojrzeć. W jej umyśle po raz kolejny pojawił się obraz otwartej księgi przywołując uśmiech na usta. Gdy zaczął mówić o swoim odkryciu, ponownie je przymknęła. Miejsce, o którym wspomniał jakoś dziwnie kojarzyło się jej z grotą widzianą w snach. Grobowiec Beatrice znajdował się zapewne w podziemiach. W świętym miejscu, a miała niejasne wrażenie że tamta grota również do takich należała. Czy to nie było zbyt niebezpieczne? Zupełnie jakby powtarzali to co zdarzyło się poprzednio. Wizja padającego na kamienna posadzkę ciała stała się aż nazbyt realna.
Odczekała chwilę, aż przebrzmiały słowa chłopaka. Wiedziała, że powinna coś powiedzieć, jednak nie była pewna jak zacząć.

- Wydaje mi się, że nim ruszymy do kościoła, powinniśmy poznać przynajmniej nasze imiona. - Zasugerowała kierując spojrzenie w stronę swego przedmówcy oraz kobiety, która w hotelowej restauracji wyrecytowała swą przepowiednię.
- Jestem Soraya. - Skłoniła głowę w ich stronę po czym mówiła dalej.
- Zgadzam się z Michaelem w kwestii dzielenia się wiedzą. Każdy z nas doświadczył w ostatnich dniach dziwnych wizji i snów. Jeżeli się mylę, proszę mnie poprawić. Informacje z dziennika księdza Huberta rzucają nieco światła na to wszystko. - Przerwała zastanawiając się jak powiedzieć to co zamierzała nie wychodząc przy tym na kompletną wariatkę.
- Ci którzy nas ścigają noszą miano Najczystszych z Czystych. Nie jestem pewna czy tylko oni są na naszym tropie. Możliwe że mamy więcej wrogów, właściwie to nawet jest to pewne. Mężczyzna którego widzieliśmy wysiadającego przed hotelem, to Thomas Writhe, a przynajmniej tak się przedstawił gdy miałam nieprzyjemność spotkać go w Londynie. Od niego dowiedziałam się czym jesteśmy, a przynajmniej za kogo nas biorą. Refaim’y. Istoty będące gigantami lub upadłymi aniołami, które sprawują rządy nad ludźmi. Zdaje sobie sprawę jak to brzmi jednak oni w to wierzą. Writhe wspomniał również o Feneksie. Wszystko wskazuje na to, że to on jest odpowiedzialny za nasze wizje i sny. To on jest tym aniołem o którym wspomina ksiądz, a przynajmniej takie są moje podejrzenia. - Przerwała na chwilę by ostrożnie położyć oprawiony w skórę notes na lśniącym blacie stołu, tuż obok komórki Crowna.
- Im nie chodzi tylko o nasze życie. Oni chcą zniszczyć nasz dusze. Wiedzą też, że niczego nie pamiętamy z naszych poprzednich wcieleń. Dlatego próbują odszukać Feneksa zanim uda mu się nas przebudzić. - Po raz kolejny przerwała swoją przemowę. Nie była pewna słuszności tego co chciała powiedzieć. Nie miała żadnych dowodów na poparcie swojej tezy, a jedynie dziwne przeczucie nie dające jej spokoju.
- Ten kościół, który chcemy odwiedzić.... Mam dziwne wrażenie, że może on w pewien sposób przypominać grotę, którą widzieliśmy w wizjach.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline