Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-01-2011, 21:45   #21
 
sampietia's Avatar
 
Reputacja: 1 sampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodze
Przyglądałam się zaskoczona wbiegającemu mężczyźnie i notesowi. To wszystko sprawiało, że nie rozumiałam już nic i zaczynałam się naprawdę bać. Zaczęła się uważnie przyglądać osobom siedzącym przy innym stoliku i kobiecie, która zaczęła go przeglądać… Ciekawiło mnie to bardzo. Zapisałam plik i nie odwracałam wzroku od grupki osób siedzących przy stoliku. Myśli błądziły mi nieświadomie, gdzieś coraz dalej i dalej. Wpatrywałam się w nich pół przytomna, a słowa które formowały się w mojej głowie cisnęły się na moje usta. Dawno już nie czułam tak silnej chęci pisania i jednocześnie tak bardzo chciałam zatrzymać to w swojej głowie. Zapatrzona na trójkę osób wyglądała na nieobecną.
Szok jaki wywołał w niej płomień z buchającego notesu otrzeźwił ją nieco, ale kolejna wizja równie niepokojąca zmroziła ją całą. Nie rozumiała nic i czuła się coraz bardziej zagubiona i przestraszona. Gdy pozostałe osoby zniknęły z wnętrza restauracji, przyjrzała się pozostałym osobom.
„Co to ma znaczyć…? Kim oni są… ja przecież ich znam!” –przemknęło jej przez myśl a następnie pojawił się ogromny strach… Nie zrozumiały dla niej samej. Dopiero krzyk innej kobiety otrzeźwił ją nieco. Swoje zielone oczy skierowała w stronę okna. Pojawienie się Srebrnego Mercedesa zmroziło ją, a mężczyzna, który z niego wysiadł przeraził ją, po jej ciele przeszedł dziwny niezrozumiały dreszcz. Nie rozumiała nic, a w jej głowie kołatały się kolejne słowa. Szybko zamknęła laptopa i schowała go do torby po czym podeszła do trójki siedzącej przy stoliku, sama nie do końca wiedząc co robi. Spojrzała w ich oczy i zapytała:
-Do you sapek english? –spojrzała na nich po czym nie czekając na ich odpowiedź zaczęła recytować kolejną rymowankę, szybko i niepewnie.

Found themselves Those who perished.
Their paths crossed again assembled,
They can no longer divide their roads.
All find their fate saved
Together they must learn to
How to wield his "I"
To avoid other dangers.
It's time, the enemy is just around the corner.
Now is the time you have to trust each other,
Only in this way can save their lives.

(Odnaleźli się Ci, co zginęli.
Ich drogi znów złączone,
Nie mogą rozdzielić już swych dróg.
Razem odnajdą swój los zapisany,
Razem nauczyć się muszą
Jak władać swym „ja”
By wzajemnie uniknąć niebezpieczeństw.
Już czas, wróg jest tuż tuż.
Nadszedł czas, musicie zaufać sobie,
Tylko tak ocalić możecie swe życia.)


Gdy skończyła mówić zamrugała kilka razy i spojrzała na nich, nie rozumiejąc tego co zrobiła. Lecz w duchu czuła, że tak właśnie musiało być. Jej brązowe włosy delikatnie okalały jej twarz, czarna bluzka i proste eleganckie spodnie dodawały jej uroku. Wisiorek w kształcie gwiazdy lśnił dziwnie na jej szyi. Wpatrywała się w nich czekając na ich reakcję…
 
__________________
Sampietia
sampietia jest offline  
Stary 27-01-2011, 22:43   #22
 
Koinu's Avatar
 
Reputacja: 1 Koinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputację
Kiedy Toru wszedł do hotelowej restauracji pierwsze co przykuło jego uwagę to dziwne, specyficzne skupisko energii, a dokładniej... aur w jednym miejscu. Kiedy spojrzał na twarze trójki siedzącej przy stoliku natychmiast zauważył, że to wcale nie są obce mu osoby. To chyba te postacie ze snu, wraz z którymi szedł za dziwnym, rudym mężczyzną. To muszą w takim razie być ci “inni” o których mówił profesor! W otaczających ich aurach odczytał, że panuje między nimi dosyć napięta atmosfera. Tak więc postanowił na razie nic nie robić, jedynie usiadł jak najbliżej tych ludzi, zamówił sałatkę wegetariańską i ukradkiem obserwował ich, oraz nasłuchiwał, trzymając emocje na wodzy. Czuł, że te osoby mogą być całkiem przyjazne. Jedynie instynktownie obawiał się kobiety.

Po dłuższym czasie stała się kolejna niezwykła rzecz. Kolejna wizja. Buchający płomień. Czyli kolejna część skomplikowanej układanki. Chwilę potem Toru widział już tylko tych, których powinien teraz zauważyć.
Wiedziałem! Miałem racje, oni są tym kim ja jestem! O... jest jeszcze jedna kobieta. Nie zauważyłem jej wcześniej.

Kobieta z notesem krzyknęła i Toru podążając za jej wzrokiem zobaczył parkujący srebrny mercedes. Toru natychmiast poczuł, że mężczyzna wysiadający z niego jest niezwykle niebezpieczny.
Kiedy brązowowłosa dziewczyna zaczęła recytować jakiś dziwny wiersz Toru nie miał już żadnych wątpliwości. Wstał, zrobił kilka kroków w stronę czwórki w pewien sposób bliskich mu osób. Ukłonił się zapominając, że teraz jest w Europie.

-Bardzo przepraszam, nie chciałbym przeszkadzać, aczkolwiek sądzę, że powinniśmy jak najszybciej zacząć działać, aby nie dopuścić do tego, żeby mężczyzna ze srebrnego samochodu zrobił nam krzywdę... delikatnie powiedziawszy. Myślę, że wiedzą państwo o co chodzi.- Powiedział po angielsku. Jego angielski był całkiem dobry, jedynie słychać było wyraźnie obcy akcent.
 
Koinu jest offline  
Stary 28-01-2011, 14:06   #23
 
Aves's Avatar
 
Reputacja: 1 Aves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie coś
Ognicki Miał już dość tego okultystycznego gówna. Czuł jak cały świat wywala mu się do góry nogami. Jedynym wytłumaczeniem była magia, coś w co Detektyw nie wierzył. Patrzył tępym wzrokiem na notes, później na człowieka który go przyniósł i przeszkodził mu w przesłuchaniu. Ten ksiądz, opętany ? to były bzdury, to nie mogła być prawda. Dodatkowo ta wieszczka ? wiersz o zagrożeniu chwilę później krzyk Sorai.
- Kim jesteś ? Co się tutaj.- Ognicki zapytał odruchowo nie odrywając wzroku od okna i wysiadającego mężczyzny. Bał się tego człowieka. Nawet świadomość, iż jest uzbrojony nie poprawiała jego stanu ducha. Popatrzył na Soraję.- Rozmowę dokończymy w bezpiecznym miejscu- Radzę wydostać się z hotelu. Maciej już obmyślał plan ucieczki. Chwilę później szedł szybkim krokiem razem z 5 obcych mu osób, teraz wszystko toczyło się tak szybko, iż Ognicki niewiele pamiętał z tych piekielnych 10 min. Uspokoił się dopiero w wnętrzu swojego samochodu. Zauważył tez iż siedzi w nim nieznajoma wieszczka. Nie wiedzieć czemu lubił tą kobietę, a zapach jej perfum uspokajał go. - Kim jesteś ?- Zapytał niepewnie spoglądając w lusterko.
 
Aves jest offline  
Stary 29-01-2011, 01:04   #24
 
Takeda's Avatar
 
Reputacja: 1 Takeda ma wyłączoną reputację
Odnaleźli się Ci, co zginęli
Ich drogi znów złączone


Rozrzucone lata temu puzzle wielkiej układanki powoli odnajdywały przeznaczone im od wieków miejsce. Ci, którzy stanowili części tej układanki jeszcze nie do końca zdawali sobie sprawę z tego co się dzieje. I choć ich samoświadomość była coraz większa, nadal przypominali dzieci zagubione we mgle. Zagubione we mgle czasu, utraconych wspomnień i przeżyć. Po latach przerwy znowu byli razem. Nie zdawali sobie sprawy ani z własnej siły, ani niebezpieczeństw które nad nimi zawisło.
A krąg obławy zaciskał się coraz bardziej. Słuchać już było ujadania psów gończych i dźwięk rogu dający znak, by rozpocząć polowanie.

Nie mogą rozdzielić już swych dróg
Razem odnajdą swój los zapisany


Słowa przepowiedni ciągle brzmiały w uszach całej piątki, gdy razem wychodzili z hotelu. Wszyscy byli oszczędni w słowach. Czuli, że nie jest to ani dobry czas, ani miejsce by prowadzić poważne rozmowy o tym co ich łączy. Lęk przed mężczyzną którego widzieli we wspólnej wizji rósł z każdą chwilą i palił ich serca. Wiedzieli, że człowiek ten jest śmiertelnie niebezpieczny. Musieli uciekać i znaleźć spokojne miejsce, gdzie będą mogli porozmawiać i pomyśleć co dalej. Michael Crown wyszedł razem z innymi na ulicę, by wydać krótką dyspozycję i nowe instrukcje swojej ochronie. Od teraz mieli zapewnić bezpieczeństwo całej piątce. Crown pozostawił towarzyszących mu ludzi pod opieką swych ochroniarzy, a sam wrócił do hotelu. Wrócił po kilku minutach, a jego mina świadczyła wyraźnie o tym, że dowiedział się czegoś nowego. Okazało się, że nowa informacja wcale nie rozjaśnia sprawy. Wręcz przeciwnie jest kolejną zagadką w tej szalonej grze. Michael Crown opowiedział reszcie o bransolecie, którą otrzymał. Została ona nadana przez Tomas Drala, właśnie z tego hotelu. Recepcjonistka spytana przez Crowna o paczkę nadaną kilka dni temu powiedziała, że nadawca zostawił dla niego wiadomość. Michael pokazał zwykłą szarą kopertę i wyjął z niej krótki liścik.



Podążaj w stronę złotych wzgórz
do małej świątyni na rozkaz króla wzniesionej
tam, gdzie pośrodku kręgu leżą święte kości.

Razem nauczyć się muszą
Jak władać swym „ja”
By wzajemnie uniknąć niebezpieczeństw
Już czas, wróg jest tuż tuż


Gdy milioner skończył odczytywać wiadomość wszyscy spojrzeli po sobie licząc zapewne po cichu, że to ktoś inny odgadnie sens tych słów. Niestety nikt nie miał pomysłu co one oznaczają, przynajmniej na razie. Zapadła długa i bardzo wymowna cisza. Trzeba było podjąć jakaś decyzję, postanowić co dalej. Strach i obawa w ich sercach rosła z każdą chwilą, jakby czuli że zbliża się niebezpieczeństwo. Nie mogli tu dłużej zostać.

Nadszedł czas, musicie zaufać sobie
Tylko tak ocalić możecie swe życia


- Myślę, że musimy poważnie porozmawiać w spokojnym miejscu - odezwał się po chwili Crown. Miał poważną i zamyśloną minę. - Proponuję biura w tutejszej filii mojej firmy. Co wy na to?
 
__________________
"Lepiej w ciszy lojalności dochować...
Nigdy nie wiesz, gdzie czai się sztruks" Sokół
Takeda jest offline  
Stary 29-01-2011, 19:12   #25
 
Delta's Avatar
 
Reputacja: 1 Delta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znany
Wszystko zaczęło toczyć się dużo szybszym torem, jakby wizja płomieni i srebrnego Mercedesa spowodowała ogromną falę, która wyrwała się poza trzymającą ją tamę. Michael czuł, że nie mają zbyt wiele czasu i prawdopodobnie nie był odosobniony w tym odczuciu.
- Nasz dalekowschodni przyjaciel ma rację, musimt się spieszyć. Jedźcie za mną i Sorayą – rzucił do pozostałych, wrzucając wyższe obroty w myśleniu; krótki czas nigdy nie był dobrym sojusznikiem, ale Crown w chwilach stresowych zaczynał czuć się jak ryba w wodzie – wbrew pozorom dawka adrenaliny nie była tak inna od tej, z którą stykał się na co dzień. – Kto nie ma własnego samochodu niech się zabierze z moimi ochroniarzami, oni znają drogę. Jednak w razie problemów… – podał wszystkim numer ulicy swojej filii, chcąc być pewnym co tego, że wszyscy tam dotrą. Miał wrażenie, że nie był to moment na osobiste niesnaski, nawet w stosunku do Ognickiego. Wsiadł do swojego samochodu, czekając na Sorayę i aż pozostali zabiorą się do swoich pojazdów, po czym ruszył czym prędzej w stronę budynku firmy.


***


Dotarcie na miejsce zajęło im niecałe pół godziny. Włoska placówka Crown Technologies mieściła się niedaleko centrum miasta, otoczona przez sobie podobne budynki; Michael zaparkował Lamborghini na parkingu dla pracowników, przy bramie dając znać tutejszym strażnikom, żeby wpuścili także i jego towarzyszy jadących za nim. Gdy już wszyscy znaleźli się na miejscu, poprowadził ich do środka, wydając krótkie polecenia pracownikom, którzy wyszli go powitać – jedno dotyczyło zamiany Lambo na coś o większej ilości miejsc – i kierując się do swojego biura, na najwyższym piętrze oszklonego budynku.
- Mam nadzieję, że teraz będziemy mieli trochę spokoju. Bez niespodziewanych wizji, obrazów i przepowiedni – zaczął na wstępie, jak tylko znaleźli się w niewielkiej sali negocjacyjnej, po środku której znajdował się długi stół przy którym zwykle siadali kontrahenci. Usiadł na jednym z miękkich, obrotowych foteli, czekając aż pozostali zajmą swoje miejsca i uśmiechając się do nich nieco krzywo. – Przyznaję, że wyjątkowo nie mam pojęcia od czego zacząć, ale przydałoby się określić kilka rzeczy. Po pierwsze, dla tych z którymi nie miałem jeszcze przyjemności rozmawiać, nazywam się Michael. Ewidentnie coś nas wszystkich łączy – bo wytłumaczenie o masowej niepoczytalności przestało do mnie przemawiać – i dobrze by było ustalić co to takiego. Niektórzy z nas podjęli już tą kwestię wcześniej – tu Michael spojrzał wymownie w stronę detektywa – i podejrzewam, że każdy doszedł do tych samych wniosków. Najwyraźniej skądś się znamy, chociaż nie mam pojęcia skąd. Soraya – Krótkie kiwnięcie głową w stronę rudowłosej kobiety - twierdzi, że z poprzednich wcieleń i jestem skłonny jej wierzyć, biorąc pod uwagę to co widziałem w snach i wizjach, jakkolwiek to nie brzmi. Najpierw przydałoby się odpowiedzieć na pytanie „dlaczego?” i sądzę, że krótkie streszczenie tego co kto widział może temu pomóc, przynajmniej w jakimś stopniu. Pytanie „co dalej?” jest już łatwiejsze.
Michael sięgnął do kieszeni i wyciągnął komórkę. Wystukał coś na ekranie, odnajdując to co go interesowało i posuwając telefon po blacie stołu na środek, tak żeby każdy mógł do niego zajrzeć.
- W samochodzie poszukałem trochę po necie a propos zagadki z listu. Wydawało mi się, że nazwa „złote wzgórza” brzmi znajomo i faktycznie. – Na ekranie telefonu wyświetlona była strona dotycząca starych zabytków włoskich, z wyszczególnionym przez Crowna kościołem San Pietro in Montorio. – Wszystko się zgadza. Kościół został wybudowany na rozkaz hiszpańskiego króla Ferdynanda II, a w środku spoczywają szczątki Beatrice Cenci. Moim zdaniem to pierwsze miejsce gdzie powinniśmy się udać, jeżeli chcemy znaleźć jakieś odpowiedzi. A jeżeli tam ich braknie, zostaje nam jeszcze Newgrange, wspomniane w notatniku – dokończył, wskazując w stronę wyniszczonej książki, która była źródłem wizji. Spojrzał po zebranych pytająco, czekając na pomysły, opinie, zwierzenia – cokolwiek co pomoże im znaleźć się chociaż bliżej rozwiązania tajemnic.
 
__________________
"I would say that was the cavalry, but I've never seen a line of horses crash into the battle field from outer space before."
Delta jest offline  
Stary 30-01-2011, 11:45   #26
 
Koinu's Avatar
 
Reputacja: 1 Koinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputację
Trzeba było uciekać. Toru miał tylko nadzieję, że przyprowadzenie go do hotelu i tajemnicze zniknięcie profesora Sulivana nie było jakąś częścią planu schwytania ich piątki. Teraz jednak nie to było ważne, trzeba było skupić się na zagadce, którą znalazł Crown i jak najszybciej bez szwanku dostać się do budynku firmy Crowna.

Hmm... święte kości... a więc chodzi o jakiś grobowiec.- Pomyślał Toru, nie było to zbytnio ambitne odkrycie, jednak nic więcej nie przychodziło mu do głowy. Całe zamieszanie było wystarczająco zajmujące.

Otrzymał od Crowna adres budynku jego firmy a następnie wszedł do samochodu jego ochroniarzy. Był wszystkim bardzo podekscytowany, ale potrafił opanować swoje emocje. Pomimo wielkiego zagrożenia na jego twarzy pojawił się uśmiech. Wydawać by się to mogło absurdalne w takiej sytuacji, jednak gdzieś w środku poczuł radość, że spotkał w końcu istoty, które są mu tak bliskie. Tak podobne do niego, mimo kolosalnych różnic.

Kiedy dotarli już na miejsce, chłopak objął wszystko wzrokiem. Robiło wrażenie, ale nie wybijało się szczególnie na tle japońskich firm.
Ciekawe czy tam też ma swoje placówki. - Zastanowił się Toru.
Wszyscy podążyli za Crownem. Wprowadził ich do sali negocjacyjnej. Wszyscy zajęli swoje miejsca. Toru usiadł ostrożnie na wygodnym siedzeniu. Crown zaczął mówić o wizjach i snach, z pewnością, tak jak on sam zauważył, wszyscy mają co do tego te same wątpliwości i odczucia. Po chwili wyciągnął z kieszeni komórkę i pchnął ją po powierzchni stołu bliżej reszty.
Toru zajrzał do komórki, a Crown wygłosił swój pomysł. Chłopak uniósł brwi w niemym geście podziwu.

-Świetnie, a więc mamy już jakąś poszlakę. Wydaje mi się, że nie powinniśmy zwlekać, oczywiście musimy pamiętać, że trzeba zachować wszelkie środki bezpieczeństwa.- Chłopak uśmiechnął się do Crowna - A więc ja jestem w każdej chwili gotów. Czy ktoś ma jeszcze jakieś sugestie, porady?- rozejrzał się po twarzach obecnych na sali.
 
Koinu jest offline  
Stary 30-01-2011, 17:06   #27
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Powrót do hotelu zabrał im nieco więcej czasu niż droga do szpitala. Być może wiązało się to z brakiem przymusu podążania za umykającym celem, jakim była karetka. Bardziej prawdopodobnym powodem opóźnienia był rosnący z każdą chwilą ruch na ulicach. Nie rozmawiali. Cisza, która zdominowała wnętrze luksusowego samochodu nie była jednak męcząca. Należała do tych, które zapadają w towarzystwie dobrych znajomych. Łagodna i pozwalająca na skupienie się na własnych myślach. Wkrótce dowiedzą się o co w tym wszystkim chodzi. Soraya z niecierpliwością i strachem wyczekiwała tego momentu.

Właściwie mogła się tego spodziewać. To byłoby za łatwe gdyby tak po prostu mogli otrzymać odpowiedzi na nękające ich pytania. Soraya usiadła ciężko na krześle i znużonym wzrokiem spojrzała na człowieka, który się do nich przyczepił. Nie wzbudzał w niej zaufania. Może była zbyt zmęczona by dostrzec w nim lepszą stronę? W końcu nie mógł należeć do Najczystszych. Wizje wyraźnie stawiały go na równi z Michaelem i pozostałymi, których należało odnaleźć. Jednak nie mogła go traktować tak samo jak Crowna. Coś, cichy głos tkwiący w jej głowie nakazywał ostrożność, a ona już dawno nauczyła się polegać na jego ostrzeżeniach.

- Nazywam się Maciej Ognicki jestem Prywatnym Detektywem. Przybyłym tutaj w sprawie tych dziwnych samospaleń. Pani wydaje mi się dziwnie znajoma ? Może to dziwne, ale kojarzę was z snów.

Zastanawiała się co odpowiedzieć na pytanie Ognickiego. Jak wyjaśnić twardo stąpającemu po ziemi detektywowi, że ona też zna go ze snów. Że wraz z siedzącym obok mężczyzną należą do gigantów władających ludźmi? Do upadłych aniołów na których dusze polują zbiry określające się mianem Najczystszych z Czystych …? Na szczęście nie musiała odpowiadać natychmiast po usłyszeniu pytania. Uśmiechem podziękowała za zamówioną kawę. Michael zdawał się odczytywać jej pragnienia jakby zostały umieszczone w otwartej księdze, którą ktoś przed nim umieścił by mógł je spełniać. Czy dojrzał w niej wygodne łózko i długi, spokojny sen? Jeżeli nawet, to nie zdradził posiadanej wiedzy.

- Panie Crown Pytanie skierowałem do Tej pani. Pan nie pozwolił jej nawet odpowiedzieć, być może zna jakieś szczegóły, następnym razem proszę, aby Wykazał się Pan odrobiną kultury i wstrzemięźliwości. Czy chce pani nam coś powiedzieć.?- Zapytał Ognicki uprzejmie.
- Czy Pani też śniły się te sny, czy zażywa pani środki psychotropowe lub inne substancje wywołujące “wizje”. Proszę odpowiedzieć, jest pani wśród przyjaciół wszystkich nas męczy ta sprawa. Ja chcę tylko znaleźć odpowiedzi. Jakoś realnie wszystko wytłumaczyć... .

Kolejne pytania Ognickiego sprawiły, że ledwo udało się jej opanować na tyle by powstrzymać dłoń od bliskiego spotkania z jego twarzą. Czy zażywa środki psychotropowe?! Przecież tak jak ona musiał doświadczyć wizji, które go tu przywiodły. Za kogo on ją ma?! Za wariatkę, która szprycuje się nie wiadomo czym by widzieć jak ktoś z zimną krwią morduje jej towarzyszy?

Okrzyk Valenti’ego sprawił, że zamknęła usta z których miała się właśnie wydobyć niezbyt kulturalna odpowiedź. Zapewne będzie jeszcze miała okazję do powiedzenia mu co o nim sądzi. Teraz najważniejszy był notes księdza i to co zostało zapisane na jego stronach.

Nie było tego wiele. Potwierdziło się podejrzenie o kimś kto ich tu zebrał. Nie mogła zdecydować czy powinna zaufać tej istocie. Według słów, które zapisał dłonią księdza, był jednym z nich. Kimś kto nie stracił pamięci i próbował zburzyć zaporę, która z jakiejś przyczyny powstała w ich umysłach. Dlaczego jednak musiał wybrać tak drastyczny sposób? Czy nie mógł zrobić tego bez szkody dla niewinnych osób? W zapiskach pojawiła się też nazwa jakiegoś miejsca. Newgrange. Czy tak nazywa się miejsce, które pojawiało się w jej snach? Nieudany rytuał? O co w nim chodziło, co za cel miał być przez niego osiągnięty? Pytania... Co będą musieli zrobić by wreszcie na wszystkie uzyskać odpowiedź?



Nie, tylko nie on. Nie mogła oderwać spojrzenia od szyby, za którą przed chwilą widziała wysiadającego z samochodu Thomasa Writha. Musiała uciekać, ukryć się gdzieś. On nie mógł ich znaleźć, nie teraz. Nie byli gotowi na starcie z nim i jemu podobnymi. Słowa zapisane w dzienniku wyraźnie przed tym przestrzegały. Dopóki nie odzyskają pamięci są zbyt słabi, a stawka zbyt wysoka by ryzykować.

Słowa wypowiedziane przez znajomo wyglądającą kobietę zburzyły złowrogą ciszę, która zapadła gdy wizja dobiegła końca. Soraya pospiesznie zamknęła notes i ostrożnie wzięła go do ręki. Nie miała na to ochoty jednak doszła do wniosku, że dobrze by było gdyby pozostał z nimi zamiast wpaść w ręce wrogów. Za dużo drobnych, ale ważnych informacji znalazło się na jego kartach. Fakt iż zostały zapisane w starożytnym języku nie stanowił problemu dla ludzi pokroju Writha. Wszak w Londynie wykazał się znajomością języka starożytnego Egiptu. Kto wie, może aramejski również nie był mu obcy.

Pojawienie się kolejnej osoby, której twarz widziała w wizjach, przyjęła lekkim skinieniem głowy. Był to dobry znak, wreszcie wszyscy znaleźli się w jednym miejscu. Z drugiej strony zlikwidowanie ich teraz było aż nazbyt proste. Lękliwie wyjrzała na ulicę. Srebrnego mercedesa wciąż nie było jednak jak wiele czasu im zostało? Najwyraźniej nie tylko ona miała podobne odczucia gdyż już po chwili cała piątka skierowała się w stronę wyjścia z hotelu. Soraya zdążyła jeszcze zabrać serwetkę z zapisanym na niej numerem telefonu do Paula. Miała nadzieję, że ich wrogowie uznają go za nieistotną dla ich spraw osobę. Na wszelki wypadek postanowiła, że zadzwoni do niego później by dowiedzieć się czy bezpiecznie wrócił z posterunku policji i namówi go do szybkiego opuszczenia Rzymu.

Korzystając z chwili sam na sam z Michaelem, podzieliła się z nim wiadomościami zapisanymi przez anioła księdza Huberta. Crown nie podjął tematu, a i ona wolała ciszę która zapadła. Na wszystko miał przyjść czas gdy znajdą się w miejscu, do którego ich zaprosił. Powinni się połączyć, podzielić wiedzą i pomysłami na to co dalej. Byli jednak tak różni. Co się z nimi stanie jeżeli nie uda im się zgrać? Czy podzielą los księdza? Soraya nie chciała umierać. Nie tak, nie teraz. Wysoko ceniła sobie swoje życie, a teraz zmuszona była oddać je w dłonie niemal zupełnie nieznanych sobie osób. Czy była to właściwa decyzja? Nic o nich nie wiedziała. Byli twarzami z wizji, niby znane, a jednak obce. Odwróciła spojrzenie od świata za szybą, by zwrócić je w stronę swego towarzysza. Tylko jemu w całej grupie ufała. Nie była pewna dlaczego. Coś w Michaelu sprawiało, że czuła się przy nim bezpiecznie.



Gdy znaleźli się w pomieszczeniu, do którego zaprowadził ich Crown, zajęła miejsce znajdujące się po prawej stronie gospodarza. Przymknęła oczy i wsłuchała się w słowa płynące z ust Michaela. Wspomniał o dzieleniu się wiedzą. Otworzyła oczy by na niego spojrzeć. W jej umyśle po raz kolejny pojawił się obraz otwartej księgi przywołując uśmiech na usta. Gdy zaczął mówić o swoim odkryciu, ponownie je przymknęła. Miejsce, o którym wspomniał jakoś dziwnie kojarzyło się jej z grotą widzianą w snach. Grobowiec Beatrice znajdował się zapewne w podziemiach. W świętym miejscu, a miała niejasne wrażenie że tamta grota również do takich należała. Czy to nie było zbyt niebezpieczne? Zupełnie jakby powtarzali to co zdarzyło się poprzednio. Wizja padającego na kamienna posadzkę ciała stała się aż nazbyt realna.
Odczekała chwilę, aż przebrzmiały słowa chłopaka. Wiedziała, że powinna coś powiedzieć, jednak nie była pewna jak zacząć.

- Wydaje mi się, że nim ruszymy do kościoła, powinniśmy poznać przynajmniej nasze imiona. - Zasugerowała kierując spojrzenie w stronę swego przedmówcy oraz kobiety, która w hotelowej restauracji wyrecytowała swą przepowiednię.
- Jestem Soraya. - Skłoniła głowę w ich stronę po czym mówiła dalej.
- Zgadzam się z Michaelem w kwestii dzielenia się wiedzą. Każdy z nas doświadczył w ostatnich dniach dziwnych wizji i snów. Jeżeli się mylę, proszę mnie poprawić. Informacje z dziennika księdza Huberta rzucają nieco światła na to wszystko. - Przerwała zastanawiając się jak powiedzieć to co zamierzała nie wychodząc przy tym na kompletną wariatkę.
- Ci którzy nas ścigają noszą miano Najczystszych z Czystych. Nie jestem pewna czy tylko oni są na naszym tropie. Możliwe że mamy więcej wrogów, właściwie to nawet jest to pewne. Mężczyzna którego widzieliśmy wysiadającego przed hotelem, to Thomas Writhe, a przynajmniej tak się przedstawił gdy miałam nieprzyjemność spotkać go w Londynie. Od niego dowiedziałam się czym jesteśmy, a przynajmniej za kogo nas biorą. Refaim’y. Istoty będące gigantami lub upadłymi aniołami, które sprawują rządy nad ludźmi. Zdaje sobie sprawę jak to brzmi jednak oni w to wierzą. Writhe wspomniał również o Feneksie. Wszystko wskazuje na to, że to on jest odpowiedzialny za nasze wizje i sny. To on jest tym aniołem o którym wspomina ksiądz, a przynajmniej takie są moje podejrzenia. - Przerwała na chwilę by ostrożnie położyć oprawiony w skórę notes na lśniącym blacie stołu, tuż obok komórki Crowna.
- Im nie chodzi tylko o nasze życie. Oni chcą zniszczyć nasz dusze. Wiedzą też, że niczego nie pamiętamy z naszych poprzednich wcieleń. Dlatego próbują odszukać Feneksa zanim uda mu się nas przebudzić. - Po raz kolejny przerwała swoją przemowę. Nie była pewna słuszności tego co chciała powiedzieć. Nie miała żadnych dowodów na poparcie swojej tezy, a jedynie dziwne przeczucie nie dające jej spokoju.
- Ten kościół, który chcemy odwiedzić.... Mam dziwne wrażenie, że może on w pewien sposób przypominać grotę, którą widzieliśmy w wizjach.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 30-01-2011, 20:22   #28
 
Aves's Avatar
 
Reputacja: 1 Aves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie coś
Detektyw zaparkował przed budynkiem.
- Jesteśmy, wysiadaj chcę rozwiązać tą sprawę.- powiedział do nieznajomej kobiety wieszczki, która dziwnym trafem wiedziała co wydarzy się za chwilę. Ognicki miał mieszane uczucia, logika nakazywała trzymać tą kobietę na dystans, mogła być kolejną naćpaną wieszczką, albo członkinią jakiejś sekty. Detektyw ruszył za innymi osobnikami poznanymi w restauracji. Kiedy znalazł się w biurze szanownego pana Crowna, usiadł na jednym z foteli i słuchał przemówienia. Był pod wrażeniem, dobrze też wiedział o niektórych narkotykach poprawiających zdolność dedukcji, niestety ich efektem były wizje i omamy. Nadeszła jego kolej aby zabrać głos:
- Jesteście popierdoleni, nie wiem jakich używek używa pan Crown, co prawda poprawiły panu zdolności dedukcyjne, ale na pewno cierpicie na omamy ! A może jesteście jakąś sektą. Posłuchajcie sami siebie, mówicie jak fanatycy z średniowiecza. Upadłe Demony? Giganci ? To bajki dla dzieci, brednie. Mamy 21 wiek czas nauki i postępu. Chcę wiedzieć kim są ci Najczystsi z Czystych! - to co mówił wprowadzało jego umysł w stan szaleństwa. Zaczynał się histerycznie śmiać, jego umysł nie mógł uwierzyć w to co wydawało się prawdą. Całe życie wydawało się kłamstwem. Wyobraźnią przypomniał sobie fragment filmu „ Matrix”.
To wszystko kłamstwo! Iluzja! To sen! Tak to na pewno sen!

Maciej Ognicki nie był typem herosa, był zwyczajnym twardo stąpającym po ziemi facetem, lubił kontrolować sytuacje w których się znalazł. Nie mógł nawet szukać pocieszenia w Bogu i religii ponieważ był ateistą. Maciej czuł jak brakuje mu powietrza, czuł jak wypala się jego własna wizja świata i jest zastępowana przez coś innego i obcego. Maciej popatrzył nieprzytomnym wzrokiem na okno i zemdlał na chwilę z powodu szoku jakiego doznał jego umysł w ciągu tych paru dni. Po prostu było to za wiele dla zwykłego ateisty.

Przyśniła mu się wizja. Stał nagi, płomienie ogniska rozświetlały panujący mrok i nagle z ognia uformowała się postać kobiety.
-Nie bój się i uwierz, otwórz serce. Czeka na ciebie niebezpieczeństwo. - powiedziała.
Ognicki cofnął się o krok.
- Nie jesteś prawdziwa! Zostaw mnie! - Kobieta podchodziła bliżej.
- Jestem tobą, a ty mną. Oto dowód na prawdziwość moich słów.- Przytuliła się do mężczyzny spalając do końca jego lęki i ścierając w pył dotychczasowy światopogląd.
- Jestem Evesh! Zapamiętaj to co mówię.- weszła w ogień i zniknęła w kłębach dymu.

Ciało Ognickiego uległo samozapłonowi ku ogólnemu przerażeniu wszystkich. Ognicki odzyskał przytomność i wstał ogień znikł zostawiając po sobie dym oraz swąd palonej skóry i ubrania. Mężczyzna miał osmaloną twarz, a pamiątką było oparzenie na szyi które będzie mieć do końca życia. Usiadł na fotelu
- Wierzę wam. Choć jest to nieprawdopodobne. Panie Crown przepraszam za mój brak profesjonalizmu. Zrobimy tak jak pan mówił. Czy mógł bym prosić o jakieś ubranie ?- popatrzył zdziwiony na spaloną kurtkę. Cieszył się, iż broń zostawił w samochodzie. Teraz z pewnością by nie żył.
- Dostanę szklankę wody - zapytał ponieważ czuł potężne pragnienie.
 
Aves jest offline  
Stary 01-02-2011, 19:08   #29
 
sampietia's Avatar
 
Reputacja: 1 sampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodze
Przyglądała się uważnie wszystkim obecnym. Usiadła obok nieznajomego jej mężczyzny. Spokojnie i z uwagą słuchała wszystkich wypowiadających się. Nieświadomie bawiła się swoimi brązowymi włosami. Jej oczy błyszczały się delikatnie, a wzrok miała utkwiony w postaciach. Nie rozumiała tego a na jej wargach pojawił się dziwny uśmiech… Nie odzywała się i zastanawiała co ma odpowiedzieć. Gdy jej „towarzysz” wypowiedział swoją płomienną mowę chciała coś powiedzieć, lecz po chwili stanął w płomieniach. Przestraszona wstała, a krzesło przewróciło się za nią. Nie rozumiała z tego już nic, to było przecież niemożliwe! 

Nagle i ją nawiedziła wizja…



Anglia, początek XX wieku, niewielki typowy angielski salonik i ozdoby. W nim cała piątka siedząca dookoła niewielkiego stolika do kawy... Poznałam tam wszystkich z tych, co siedzieli tutaj, w tym nowoczesnym wieżowcu. Miałam delikatną sukienkę, wciętą pod biustem, z srebrnymi dodatkami. Cała sukienka była w delikatnym odcieniu zieleni. Cała sceneria oddaje scenę świętowania przez wszystkich jakiegoś ważnego wydarzenia... Zdobycie starej książki, oprawionej w skórę, z dziwnym zamkiem z pożółkłymi ze starości kartkami. Peter(Michael Crown) zdobył ją, choć nie było łatwo, lecz jednak mu się udało. Michael (maciej ognicki) pomagał mu w tym, lecz niestety lekko oberwał w prawą rękę, gdzie przy nadgarstku pozostanie mu nieciekawa blizna. Był już opatrzony i również jak wszyscy świętował zdobycie tej dziwnej księgi. W moich dłoniach widzę właśnie tę bransoletę i wręczam ją Peterowi... Za odwagę, nie wiedząc czemu w tamtych czasach byłam rzeźbiarką... Zakładam mu ją na rękę z uśmiechem... Hebrajski napis oznacza jego prawdziwe imię jako nefilima... Mermanis. Nie wiedząc czemu jestem przekonana, że jest to amulet ochronny. Mimo wszystko nie wiem jak działa, ani przed czym chroni... Kojarzyłam również, że w torbie, którą miałam tam przy sobie miałam pozostałe bransolety dla każdego z nas... Lecz na tym wizja się skończyła. A tą zastąpiła kolejna...

Przed sobą miała wspaniałą łąkę. Masę drzew, kwiatów i wszystkiego co tak bardzo kochała… Przed nią stała naga kobieta, jej ciało oplatały winorośla. Uśmiechała się do niej i przyglądała się uważnie. Były takie same!
-Nie bój się moja droga…. –wyszeptała do niej cichym i spokojnym głosem. – To wszystko jest prawdą, a Ty w sobie masz dar, który może pomóc wam wszystkim ujść z tego z życiem. Twardo stąpasz po ziemi… Jesteś jej częścią, tak jak i ona jest częścią Ciebie.
Josette patrzyła na nią zaskoczona nie wiedząc co odpowiedzieć.
-Wiem, że w głębi serca wierzysz w to wszystko, droga Luphinero… Tak to Twoje imię, a my dwie to jedno… -kobieta rozłożyła dłonie, zbliżyła się do niej a ich ciała zaczęły porastać kręte winorośla… To samo zaczęło się dziać z jej ciałem . Josette wpatrywała się jak roślina otacza jej ciało chroniąc ją.

-Co to ma…?! –krzyknęła przestraszona… Po chwili wszystko zniknęło. A ona stała bezpieczna, jedynie ubranie miała pomięte… Ale jej oczy były nie obecne… Bardzo nieobecne. Znów jej wyraz twarzy przypominał ten z kawiarni. Popatrzyła na wszystkich dziwnie się uśmiechając.

-Jestem Josette d'Angoulême , nazywałam się Luphinera i to jest moje imię… To co nas łączy nie jest przypadkowe… -spojrzała na Michaela i pokazała na Ciebie palcem...- Ty... Ta bransoleta, to amulet ochronny, jest w niej zawarte Twoje prawdziwe imię... Mermanis. -po chwili jej wzrok staje się jeszcze bardziej nieobecny a z jej ust spływają słowa kolejnej przepowiedni...

Czas… Coraz szybciej płynie,
Niebezpieczeństwa liczne
Czyhają na naszej drodze.
I tylko razem ocalić się możecie.
Kościół, droga znana
I jednocześnie nieznana.
Każdy z was przypomnieć sobie musi.
Poznać to co zapomniane.
Każdego imię, to klucz
Tajemnica w sobie zawarta
I moc charakterystyczna jedynie
Dla każdego z was osobna.
Czas ucieka. Niczym piasek
Przesypujący się w
Klepsydrze Życia…

Śpieszcie się!
Śpieszcie się by poznać to
Co los wasz skrywa.
Czas upływa…
Ziarenko po ziarenku…


Po tych słowach głowa jej opada i osuwa się na kolana, byle by bliżej podłogi. Obejmuje się zmęczona ramionami… Zamyka oczy i stara się zebrać myśli. Tego już robiło się stanowczo za wiele! Zmęczona tym wszystkim. Przytłaczało to ją już… Objęła się przestraszona ramionami. Miała dość robienia za jakiś przekaźnik dla tych dziwnych słów! Nie chciała tego.. A jednak uwierzyła i wiedziała, że tak ma już być. Jej słowa po części będą chronić ich wszystkich. Jeśli dobrze się je zrozumie…
 
__________________
Sampietia

Ostatnio edytowane przez sampietia : 01-02-2011 o 20:23. Powód: niedopatrzenie ^^'
sampietia jest offline  
Stary 02-02-2011, 17:27   #30
 
Takeda's Avatar
 
Reputacja: 1 Takeda ma wyłączoną reputację
To było za wiele, jak na jednego człowieka. To było za wiele nawet na kilku ludzi. To co się wydarzyło w sali konferencyjnej firmy Crown Technologies było wręcz niewyobrażalne. Gdy prywatny detektyw z Polski stanął w płomieniach krzyk przerażenia wypełnił salę. Na szczęście nie włączył się system przeciwpożarowy i nie spowodował większego zamieszania. Ognicki ku zdziwieniu wszystkich po chwili podniósł się i jak gdyby nigdy nic zapytał czy może prosić o nowe ubranie, gdyż stare spłonęło na popiół . Gdyby nie realności i dramaturgia całej sytuacji pewnie wszyscy wybuchnęliby śmiechem. Jednak w tej sytuacji zapanowała tylko grobowa cisza. Nie trwała ona jednak długo, gdyż po chwili odezwała się wieszczka. Tak zaczęto nazywać Josette d'Angoulême po jej wierszowanej przepowiedni wygłoszonej w restauracji hotelu Bramante. Teraz także je słowa były proroctwem. Gdy mówiła jej oczy zachodziły mgłą a głowa lekko odchylała do tyłu.

Czas… Coraz szybciej płynie,
Niebezpieczeństwa liczne
Czyhają na naszej drodze.
I tylko razem ocalić się możecie.
Kościół, droga znana
ale pewna nieznanych zakrętów.
Każdy z was przypomnieć sobie musi.
Poznać to co utracone.
Każdego imię, to klucz
Tajemnica w sobie zawarta
I moc charakterystyczna jedynie
Dla każdego z was osobna.
Czas ucieka. Niczym piasek
Przesypujący się w
Klepsydrze Życia…

Śpieszcie się!
Śpieszcie się by poznać to
Co los wasz skrywa.
Czas upływa…
Ziarenko po ziarenku…

Tego było już za wiele. Nagromadzenie wizji, snów, przepowiedni, znaków i proroctw przekroczyło wszelkie dopuszczalne granice. Nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzyłby, gdyby usłyszał opowieść o tym co przydarzyło się piątce nieznanych sobie osób. Oni jednak widzieli i słyszeli wszystko na własne oczy i uszy. Gdyby była ich dwójka, czy nawet trójka można by uznać ich za szaleńców. W sali konferencyjnej firmy Crown Technologies siedziało jednak pięcioro kompletnie nieznanych sobie osób, na dodatek z różnych części świata. Nikt z nich nie wątpił, że to co miało miejsce ma swoje korzenie w dalekiej przeszłości i niestety niewiele wspólnego z tak zwanym materialnym światem. Wszystko wskazywało na to, że osoby zebrane w sali konferencyjnej nie są zwykłymi śmiertelnikami. I jakby to szaleńczo nie brzmiało mieli o wiele więcej wspólnego z aniołami niż z ludźmi. Kluczem do poznania prawdy była odległa przeszłość oraz wizje jakich doświadczyli.
To co można było powiedzieć na pewno, o ile w tak eterycznej i metafizycznej sprawie można w ogóle być czegoś pewnym, był fakt że ktoś (autor dziennika który znaleźli w hotelu Bramente) dokonał brutalnego rytuału. Owocem owego rytuału były wydarzenia jakie miały miejsce na palcu świętego Piotra w Rzymie dnia 2 stycznia 2011 roku. W wyniku niewyjaśnionych do tej pory okoliczności śmierć poniosło tam pięcioro ludzi. Ich śmierć była koszmarna i makabryczna i jak musieli cierpieć wszyscy mogli się domyśleć widząc stającego w płomieniach Ognickiego. Pięć ofiar i pięć osób, Refaimów, które utraciły pamięć. I jedna człowiek odpowiedzialna za to wszystko. Autor dziennika pisanego ręką ojca Huberta, znany jako Feneks. To on jako jedyny zachował pamięć o prawdziwej naturze, o tym kim jest. I to jego poszukują ci których w jednej z wizji nazwano "najczystszymi z najczystszych".
Dotychczasowe wizje miał dwa podstawowe cele. Po pierwsze zebrać wszystkich w Rzymie, a po drugie uświadomić im że są kimś więcej niż ludźmi i że łączy ich coś bardzo ważnego. Oba cele udały się w pełni. W wizjach ukryte było także przesłanie pozwalające im odkryć ich prawdziwą naturę. Kimkolwiek byli mieli zdolność reinkarnacji i obecne wcielenie nie było ich pierwszym. Pewne było to, że wszyscy żyli w na przełomie XIX i XX wieku, a ich ówczesne życie, a przynajmniej jego ostatnia część mocno było związane z Anglią. Na podstawie wizji można też było przypuszczać, że przynajmniej część z nich żyła w starożytnym Egipcie. To właśnie w Anglii, a dokładniej w Irlandii miał miejsce rytuał, który doprowadził do utraty pamięci. Został on odprawiony w miejscu zwany Newgrange i jak słusznie zauważyła Soraya miejsce to budową bardzo przypominało kościół San Pietro in Montorio. W tym momencie Fuuno przypomniał sobie o wykładzie profesora Sulivana w którym mówił, że wiele rytuałów i starożytnych świątyń nadal jest obecna w życiu współczesnych ludzi, choć wielu nie zdaje sobie z tego sprawy. Tak było z placem świętego Piotra i tak najwyraźniej było także z kościołem, który mieli niedługo odwiedzić. Feneks ktokolwiek nim, jest nie wybiera miejsc przypadkowo. Wszystkie one w jakiś sposób nawiązywały do starożytnych religii i kultów. Kościół San Pietro in Montorio był miejscem ważnym z kilku powodów po pierwsze wzniesiono je ponoć by upamiętnić miejsce męczeństwa św. Piotra, po drugie jego kształt i architektura nawiązują do form starożytnych świątyń, a po trzecie zaprojektował go Donato Bramante, stąd też i hotel o tej nazwie. Kolejna wskazówka mogła więc znajdować się właśnie tam.
Z drugiej jednak strony wszystko zaczęło się w Newgrange i wizje wyraźnie o tym mówiły. Najstraszniejsza z nich pokazywała co poszło nie tak w rytuale i ostrzegała przed białym mężczyzna o zaciętej twarzy. Może wizyty w miejscu gdzie wszystko się zaczęło pomoże im odzyskać pamięć. Jedną ze wskazówek była też osoba Tomasa Drala, który nadał paczkę do Michael Crowna. Przy odrobinie wysiłku i możliwościach jakie posiadał milioner można było także i jego namierzyć. Był także ksiądz Hubert, który brzydko mówiąc służył Feneksowi jako przekaźnik, ale jego stan w tej chwili nie pozwalał na jakikolwiek kontakt.
Istniało więc kilka punktów zaczepienia i każdy dawał szansę na zdobycie nowych informacji. Należało więc się dobrze zastanowić i podjąć właściwą decyzję. Poważnie też trzeba było rozważyć sposób działania. Czy grupa powinna działać dalej razem, czy może jednak lepiej się rozdzielić? Rozdzielając się zyskiwali to, że zdobędą więcej informacji w krótszym czasie, ale pociągało to za sobą ryzyko. Wszak nie można było zapomnieć o tym, że cała piątka była w tej chwili nieświadomą zwierzyną na którą czyhali niebezpieczni łowcy. Twarze kilku z nich dzięki wizją, znane był całej piątce. To o nich trzeba było pamiętać i na nich uważać.

Rozmowa płynęła swoim rytmem i nikt się nawet nie spostrzegł, a na zewnątrz zapadł zmrok. Kończył się czwarty dzień nowego roku. Roku który dla całej piątki zebranej w sali konferencyjnej zwiastował duże zmiany w ich dotychczasowym życiu i postrzeganiu świata. Ich umysły doświadczyły czegoś zupełnie im nieznanego, a jednocześnie głęboko ukrytego w ich podświadomości. Teraz od ich decyzji zależało jak dalej potoczą się ich losy i czy zdołają poznać prawdę o odległej przeszłości i o samych sobie.
 
__________________
"Lepiej w ciszy lojalności dochować...
Nigdy nie wiesz, gdzie czai się sztruks" Sokół
Takeda jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172