Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-01-2011, 20:27   #63
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Śmiertelne pułapki pokojów, okazały się być śmiertelnymi pułapkami, ale dla napastników.
Tym razem w paszcze yata-garasu trafiła zwierzyna większa niż mogli ją przełknąć.

Wydostali się na korytarz...Yasuro pierwszy, przebijając się przez yata-garasu, osłaniany przez Leiko. Samuraj upewniwszy się, że dziewczyna opuściła pokój, stanął pomiędzy nią, a napastnikami. Rozglądał się nerwowo i cofał. Nie krzyczał. Nie wołał towarzyszy zaciskając dłoń na katanie... nie musiał.
Wkrótce bowiem z płonącego pokoju, osmalony wyskoczył Takami. Zadowolony z tego, że zdołał swą ognistą strzałą dobić ostatniego z yata-garasu. Ale uśmiech szybko znikł z twarzy youjutsusha.
Został bowiem nagle i podstępnie zaatakowany przez swego największego wroga. Przeciwnika z którym zmagał się od lat. I którego nie mógł pokonać żadnym ze znanych sobie zaklęć.

Ciałem Kohena wstrząsnęły drgawki i duszności. Kaszląc osunął się na kolana odruchowo zasłaniając usta dłonią. Przez chwilę trwał tak w tej pozycji, bezbronny i zdany na łaskę wrogów. Przez chwilę szarpiący płuca i męczący kaszel był jedyną rzeczą którą mógł robić Takami. Gdyby był sam, byłby martwy. Ale nie był sam.
Wkrótce do trójki stojącej na korytarzu karczmy, dołączył poraniony Sogetsu. Wyszedł zwycięsko z walki, ale stworki okazały się większym wyzwaniem niż sądził.

A po drugiej stronie, wyszła główna przeciwniczka. Filigranowa postać pod którą kryło się zło. Sumiko.


Wyszła na korytarz w otoczeniu niedobitków z pokoju Yasuro. Jej prawe oko świeciło zielonkawym blaskiem. Już nie było sensu ukrywać się za maską słabej samotnej kobiety.
Sumiko uśmiechała się złowieszczo.- Ara, ara... czy wypada tak nagle mnie opuszczać? A już zaczęliśmy się zaprzyjaźniać.
Spojrzała w kierunku rozprzestrzeniającego się ognia... i wokół niej zaczęła się tworzyć mgła.
Ów opar powoli wędrował w kierunku pożaru, próbując zdusić płomienie, lecz na to było już za późno...ogień za bardzo się rozniósł.
-Zwołaj resztę i zacznijcie gasić mój dom.- Sumiko zwróciła się do jednego ze swych podwładnych. Stworzenie zadrżało ze strachu i pognało w drugą stronę korytarza kierując się do najbliższych wyjścia z karczmy.
Kobieta przyglądała się czwórce przeciwników, w tym podnoszącym się z kolan Kohena.
Takami spojrzał na dłoń, którą zakrywał usta. Na krew, na owej dłoni. Teraz nie miało to znaczenia. Atak choroby ustał. Na razie.

Tymczasem z pokoju, obecnie za plecami Sumiko i jej małych pokracznych sługusów, wyszedł chwiejnym krokiem, broczący krwią z rozciętego łuku brwiowego Huro. Nie była to też jego jedyna rana. Kimono samuraja barwiło się na szkarłat tuż powyżej obi.
Kobieta spojrzała za siebie i spojrzała na czwórkę przeciwników przed sobą.
-Chyba czas dokończyć naszą małą rozmowę szlachetni goście ,ne ?- rzekła Sumiko zerkając za siebie. Po czym ...


... wyciągnęła katanę ukrytą w swych szatach, dodając ironicznie.- Naprawdę mi przykro że zakończymy sprawę w tak bolesny sposób. Planowałam dla was inną śmierć.
I jej sylwetka, a także najbliższe jej otoczenie spowiły mleczne opary mgły.
I dwóch yata-garasu... Jednego z włócznią, drugiego z kamą.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 31-01-2011 o 00:20.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem