- A może tobie kmiocie przywiążę kiełbasę do szyi, i potraktuje cie butem w rzyć na zachętę? - odparł twardo, jak gdyby sól wpadła mu do oka. Zmierzył go wzrokiem zarezerwowanym tylko dla wybranych. Dla tych, którzy nie ważą słów z głową, ale z czymś innym.
-Myślisz jajami, dobrze prawie? Ojciec paladyn? Wyjdziemy stąd obaj, i skierujemy się w stronę karczmy. Panie zostawimy same.
Odbił się od stołu, jak sprężyna nie spuszczając swego tandetnie zażenowanego wzroku z
Sairusa - Zostawię tutaj nadajnik magiczny w razie czego - skierował swe słowa w stronę damskiej części zgromadzonych
- ale nie ręczę że będę w stanie odebrać przekaz z większej odległości
Nie czekając zbytnio na odpowiedź, gdyż pytanie było dla niego bardziej retoryczne, zakreślił kilka zawiłych kół w powietrzu palcem prawej ręki wtórując przy tym cichą inkantacją. Chwile później opuścił dłoń.
-Gotowe. Pozwolicie że się oddale na spoczynek. W końcu jutro czeka nas nie lichy dzień - odrzekł kończąc uśmiechem.
- A tobie dam drugą szanse - wskazał krótkim gestem na
Sairusa-
byś cofnął te słowa. Normalnie za mniejsze obelgi przestawiałem nos piąchą, ale możesz to potraktować jako gest miłosierdzia. Drogie panie, oraz Ty, dobrej nocy.
Po czym skierował się wolnym krokiem w stronę drzwi wyjściowych. Nie śpieszył się, ale i nie mozolił się z marszem, a to tylko dlatego, by usłyszeć czy ktoś ma jeszcze coś do powiedzenia.
Co za tępy typ