Słysząc swoje imię, dziewczyna otrząsnęła się z zamyślenia. Spojrzenie zielonego i niebieskiego oka spoczęło na Markusie, a jej usta ponownie ozdobił lekki uśmiech. Cała grupa ruszyła powoli ku karczmie, wypatrzonej przez niziołka.
- Szczerze mówiąc, myślę, że znalezienie kogoś z interesami tam w środku byłoby najlepszym wyjściem. Bo i co można by robić tutaj? W karczmie pomagać? Dom komu uprzątnąć? Może chronić kogoś? Nie wydaje mi się, by potrzebowano tu takich usług od obcych. A karawan na razie mam dość. - rozejrzała się po schludnie prezentującej się okolicy - Może i tak się czyni... Nie wiem, nigdy nie szukałam skarbów. Zważ jedynie na to, Markusie, że jesteśmy wśród włości krasnoludzkich. Zdecydowana większość mieszkańców to krasnoludowie. Jak i twierdza należała niegdyś do krasnoludów. Zatem... - zawiesiła głos, po czym przechyliła lekko głowę, ponownie się uśmiechając - Czy wszystko co znajdziemy w środku nie zostanie przez władców tego miejsca uznane, w pierwszej kolejności, za ich własność? Czy jeśli po prostu wejdziemy tam, zwabieni wizją bogactwa, nie zostaniemy zatrzymani u wyjścia i oskarżeni o kradzież lub pozwani do płacenia wysokich podatków?
Zamilkła na chwilę, dając wszystkim moment na przemyślenie jej słów. Rozłożyła ramiona w geście bezradności.
- Nie wiem. Ale jest to możliwe. Wiesz, że kwestia... legalności... jakichkolwiek działań tutaj, pozostaje dla nas tajemnicą. Może więc postarajmy się załatwić to, jak tylko legalnie się da? |