Stało się, burda na całego. I akurat teraz przyszło mi spanikować, czy aby chronić przesyłkę, czy też pomóc pozostałym. W przedziale panował kompletnych harmider. Padła opcja by wyskakiwać z pociągu gdyż zbrojnoskórzy się ponownie zbliżali, ale ta myśl stanęła mi bardziej w gardle niż kilo bułki tartej. Zdezorientowany wypadłem na korytarz, jednocześnie mając oko na przesyłkę. Branie plecaka w możliwą walkę było nie dość że nie wygodne, ale również ryzykowne nie tylko dla zawartości pudełeczka.
Łuk nie grał roli, więc w ruch mogły iść jedynie miecze. Pierwszy raz widziałem coś takiego na oczy, ale trzeba się kiedyś przekonać czy krwawi. Zawadiacko odsłoniłem lewe ostrze zazwyczaj skryte pod płaszczem, co by w razie czego łatwiej je można było wyciągnąć.
Nie wiedzieć jak, ale Alaster za pomocą jednego ruchu ręki, a raczej ukazania pierścienia odprawił dwoje kolosów bez najmniejszego problemu. Jeszcze pokwapili się na wyjaśnienia.
Wydawać się mogło że sprawa została opanowana. Magiczka jest już 'bezpieczna' jak i jej ładunek. Miała cosik do wyjaśnienia, ale słuchał ją jak by z przekąsem niż zainteresowaniem. Pożyjemy, zobaczymy Myszko
Rozsiadłem się raz jeszcze, starając się uspokoić emocje. Mogłem zginąć, a jednak się tak nie stało... fajnie! Dzień nam sprzyja.
Rozmowę pozostawiłem w rękach pozostałych, a sam tymczasem wolałem się przysłuchiwać i wnioskować co się może stać następnym razem
__________________ "Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła"
Chan |