Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2011, 12:35   #88
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
- Chciałem się was zapytać... czy wyruszycie ze mną w podróż - ciężko jakoś szło młodemu magowi formułowanie myśli w słowa. - Chcę odkryć co, lub kto stoi za... dlaczego smok spalił nasz Dom... i dlaczego zginęli ojciec Edrin, Anduval... i w ogóle wszyscy.
Spojrzał na obecnych. Mrok domku nie pozwalał odgadnąć reakcji na ich twarzach.
- Góry to pierwszy etap. Te z pamiętnika. Nie mam pomysłu na tę podróż. Nie wiem co czeka po drodze. Nie wiem czy jestem na to gotowy. Pewnie nie... Ale... Po prostu muszę to zrobić. Rav, Aglahad... jeśli nadal chcecie tam wyruszyć to idę z wami. Amarys... Bez ciebie ta wyprawa nie będzie miała sensu.
Najbardziej się obawiał o jej reakcję. Zimira wyglądała na mocno osłabioną, a dziewczyna chyba przywiązała się do niej. No i ona nadal miała cel w pozostaniu tutaj... Nie był pewien co by zrobił na jej miejscu.Na chwilę zamilkł czekając na odpowiedź przyjaciół, ale potem szybko dodał:
- Aaa... i jeszcze jedno. Na imię mam Degary.


Rav spojrzał nieco spode łba na składającego propozycję Trzmiela. No, Degarego, jeśli tak chce być nazywany. Najpierw stawał okoniem, za wszelką cenę chciał zostać w Domu, lub chociaż w Haven, a teraz nagle taka odmiana. Chociaż, prawdę mówiąc, Rav wolałby iść sam, byle tylko Dom był cały i wszyscy żyli.- Może być Degary, skoro tak wolisz - odparł po chwili. - Ponieważ i tak jestem zdecydowany, by ruszyć w drogę, to czemu miałbym nie iść z tobą. I mam nadzieję, że pójdziemy wszyscy razem. W czwórkę.
- Degary? - powtórzył sam do siebie nieco zdziwiony Aglahad, po chwili zaś dodał - Moje plany nie zmieniły się, dlatego idę z wami. Poza tym również chcę wiedzieć dlaczego ojciec Edrin, Anduval i inni zginęli - stwierdził. Może nie przepadał za Domem, ale to był jego dom, jedyny jaki znał i miał.

Zapanowała cisza przerwana jedynie skrzypieniem starych desek podłogi. Mdłe światło zachodzącego słońca przedzierało się przez zakurzone szyby rozlewając się bladym blaskiem pośrodku sali. Gdzieś w górze na belkach podtrzymujących strop coś zatrzepotało gwałtownie wzbudzając przy tym nielichą chmurę kurzu. Poprzez zawoje kurzowej zawieruchy z trudem przebijały się świetlne promienie, a oczom całej czwórki ukazała się para sów, która przypatrywała się im z wysokości ciekawie przekrzywiając głowy.



- Zimira chyba uważa, że nie powinniśmy się rozdzielać - rzekła cicho Amy. Nie wiedziała czemu akurat pamiętnik ma być rozwiązaniem smoczej zagadki, ale każdy początek był lepszy niż żaden. W pierwszej chwili odpowiedź Ravere ją zdenerwowała, lecz złość szybko opadła. Rav nawet w TAKIEJ sytuacji stroi fochy... i co z tego? Niech robi co chce. Była zmęczona i było jej wszystko jedno. Nie miała ochoty opuszczać Haven, a równocześnie chciała uciec jak najdalej. By nie czuć odoru spalenizny, który nawet po kilku dniach nadal unosił się w powietrzu. Nie słuchać jęków rannych, których musiała pielęgnować. Nie słyszeć płaczu tych, których najbliżsi zginęli. Nie patrzeć w obłąkane smoczym strachem oczy. Nie myśleć o otaczającej ją śmierci.

Ceremonię pożegnalną przetrwała z trudem. Nie mogła się pozbyć uczucia, że płomienie, które zabiły ojca Edrina, Anduvala i innych teraz zabijają ich ponownie na pogrzebowym stosie. Zacisnęła oczy by nie widzieć tańczących języków ognia, ale nie mogła zatkać uszu ani nosa. Miała wrażenie, że smród spalonych ciał i żywicznego dymu przyległ na stałe do jej skóry. Nie ucieknie od niego gdziekolwiek by nie poszła...


- A więc postanowione - stwierdził Aglahad. - Przyniosłem parę rzeczy, które mogą nam się przydać... wiem, że to niewiele, ale nic więcej nie mam. Żadne z nas zresztą nie ma... - dodał, rozkładając przed zebranymi swoje "zdobycze": garnek, manierkę na wodę i mapę.

- A czy rozmawiałaś z nią, Amy, na temat naszego ewentualnego odejścia? - spytał Rav. Czekając na odpowiedź dziewczyny zastanawiał się, jak będzie wyglądać ta wędrówka. Wyposażenie mieli wprost żałosne. Nawet gdyby zabrali z domku myśliwskiego włócznię... Może by trzeba pogadać z Haraldem. Albo i Colwynem. Może któryś ma coś przydatnego.
No i trzeba będzie spenetrować domek.

- Oczywiście że nie; niby skąd miałam wiedzieć co planujecie? Nie było też czasu. Zresztą co bym jej miała powiedzieć? Że zostawiam ją samą z całym tym bałaganem, bo mi się wydaje, że jestem już wielką kapłanką, co pokona smoka, któremu oni w trójkę nie dali rady!? - burknęła Amarys, po czym zadrżała na dźwięk własnych słów. Ani Zimira, ani Edrin, ani Anduval nie potrafili powstrzymać smoka przed spaleniem Domu. Przypuszczanie że ich czwórka może pokonać to, czemu nie poradzili starsi było niepojęte.
- Myślę, że Zimira równie mocno co my pragnie dowiedzieć kto stał za atakiem... - powiedział cicho Aglahad. - Poza tym nie chcemy pokonać smoka, a dowiedzieć się co się stało? No i nie musimy wyruszać już dziś... Prawda Trzmi... Deagary?- Też nie myślałem o walce ze smokiem. - Rav bez oporów zgodził się ze zdaniem Aglahada. - Poza tym na nas nikt nie powinien zwracać uwagi. Jesteśmy... mało rzucamy się w oczy. A przed wyruszeniem trzeba by pożegnać kilka osób. I nikomu nie powinniśmy mówić, dokąd idziemy - dodał nagle.- A dlaczego akurat pamiętnik ma mieć coś wspólnego ze smokiem? Fakt, że nie mamy nic innego to trochę za mało... - spytała Amy. Osobiście wcale nie miała zamiaru ukrywać przed Zimirą swoich planów, ale pozostali nie musieli o tym wiedzieć. Skoro jedynie jej pozostała szansa, by skorzystać z mądrości starszych, nie zamierzała tego zmarnować. - Poza tym nawet jeśli odkryjemy kto za tym stoi to co dalej? Zdobędziemy dowody i oddamy pod sąd? Niby kto nam uwierzy - Nerakijczycy, którzy sprzymierzyli się właśnie ze złymi smokami?

- Nie wiem Amarys co zrobimy. Anduval nie zdążył mi tego wyjaśnić... - przez chwilę zawahał się gdy w pamięci zarysował mu się obraz umierającego maga. Kontynuował - Powiedział tylko, że to bardzo ważne... i że tam znajdziemy odpowiedzi... Masz rację. To mało. Ale... no nie mogę tego po prostu zostawić. Wiem jednak, że nie wysłałby nas tam gdyby nie miało to naprawdę żadnego sensu. Bywał... - miał trudności z dobraniem odpowiedniego słowa - oschły. Niesprawiedliwy też... - Czekaj, czekaj, to on ci coś na ten temat powiedział? - przerwała mu Amy.
- Właśnie? Powiedział ci coś? - dodał zaskoczony Aglahad.
- No właśnie... tylko tyle. Potem umarł. Znaczy mówił jeszcze żebym się udał do Palanthas. Ale to chyba dotyczyło tylko mnie... więc może poczekać.
- Palantahas?
- W głosie Aglahada brzmiało stale zaskoczenie.
Rav był również zaskoczony, nie wiedząc, jaki ma związek tajemnica pamiętnika ze znanym miastem. Ale może nie miało to ze sobą związku.

- Amy, nie wszystko na raz - powiedział. - Najpierw spróbujmy rozwiązać zagadkę, a potem zobaczymy.

Prawdę mówiąc Degaremu zrobiło się dość miło gdy go zaczęli wypytywać dokładnie i poczuł w końcu trochę więcej optymizmu po tych dwóch długich dniach. Spodziewał się, że to będzie dla nich bardziej jak... no coś jak pretekst by wyrwać się w świat. Ale wyglądało na to, że to rzeczywiście dla nich ważne i mają dużo pytań i wątpliwości.
- Znaczy on... - nawet nie sądził, że aż tak dużo pytań i wątpliwości.
- Co do ostatniej kwestii to zgadzam się z Ravem. Natomiast przed wyruszeniem porozmawiałbym jednak z Zimirą. Nawet jeżeli stara kapłanka wie niewiele więcej niż my to warto się jej poradzić... chyba.
- Taaa... "zobaczymy". Nie ma to jak dobry plan... Zobaczymy mordercę, pomachamy mu i wrócimy do domu - mruknęła cicho Amy. Jakoś jej się nie widziało, by Anduval wysyłał Trzmiela po zemstę, no ale cóż... widać to bardziej przemawiało do chłopięcej wyobraźni. - Tak w ogóle to czemu chcesz, żeby cię teraz nazywać po imieniu? - odwróciła się do młodego maga. - Przecież "Trzmiel" nie jest w żaden sposób obraźliwe, a dzięki temu odróżniasz się od wszystkich innych Degarych tego świata. To znaczy wyróżniasz się tak czy siak, jesteś... albo będziesz... nie, już jesteś skoro ci Anduval zaufał... W każdym razie jesteś wspaniałym magiem i mężczyzną i w ogóle jesteś sobą, i się tym odróżniasz od innych, ale wiesz... Jako sieroty nie mamy nazwiska, więc choć przydomkiem możemy się wyróżniać... A czasem lepszy taki, który sam możesz wybrać niż gdy ci ludzie jakiś dziwny nadadzą.
- Amy, nie zrozum mnie źle, ale tutaj na pewno nie znajdziemy odpowiedzi na nurtujące nas pytania - wtrącił Aglahad. - Nawet jeżeli jakieś były to zostały zniszczone podczas ataku... Myślę, że wszyscy wolelibyśmy wiedzieć i umieć więcej, ale niestety nie mamy tego komfortu. Jeżeli Anduval... - słowo ugrzęzło w gardle złodzieja. Świadomość, że mówi o mistrzu swojego przyjaciela w czasie przeszłym była bolesna. - Jeżeli Anduval - powtórzył, tym razem znacznie pewniej niż poprzednio - chciał by Trzmiel udał się w góry i do Palanthas to widocznie miał ku temu dobre powody. On... - chłopak się zawahał, nie przerwał jednak swojego wywodu - on nie był zwykłym magiem? - Spojrzał na Degarego. - Znaczy... nie znam się na magii... ale... tak mi się wydaje.


Tym razem Degary zdążył tylko nabrać powietrza w usta...
- Wybacz, Amy - powiedział Rav - ale w uszach niektórych 'Trzmiel' może brzmieć jak jak przybrane miano jakiegoś opryszka. Myśmy się już przyzwyczaili, ale rozumiem Degarego. A jeśli chodzi o pamiętnik, to powinniśmy potraktować tę sprawę jak ostatnią wolę Anduvala.
- Nie ciebie pytałam - ucięła krótko Amy. Opryszek, dobre sobie... "Trzmiel" to przecież nie "Trol", na przykład. Zresztą lepiej tak, niźli mieli by go wołać "Jednoręki mag" czy coś w tym guście. Popatrzyła na maga. - Anduval powiedział, że pamiętnik jest kluczem do smoczego ataku? To był typ człowieka, który posłałby cię po zemstę?

- Bardzo uprzejmie cię przepraszam - odparł Rav bardzo uprzejmym tonem.
- Nikt nie mówi o zemście - Aglahad wtrącił się ponownie. - Nie sądzę byśmy kiedykolwiek byli na tyle potężni by zniszczyć smoka. Natomiast, przynajmniej ja, chcę wiedzieć co się stało i dlaczego.

Degary spojrzał kolejno najpierw na Amy i Rava, czy na pewno już przerwali dywagacje o jego imieniu i wybranym przezwisku i na koniec na Aglahada czy nie chce nic więcej dodać. Upewniwszy się zaczął od początku.

- Wiecie... To było niby dwa dni temu. A i samo wrażenie tego co się działo jest przecież nadal świeże. Ale to co mówił pamiętam jak przez mgłę – przerwał na chwilę marszcząc brwi – Zaczął dziwnie. Jakby mówił nie do mnie, a do kogoś nieobecnego. Powiedział "Esencja Chaosu". Nie wiedziałem o co chodzi, ale ciągnął dalej. Mówił, że to niewyobrażalnie wielka moc. Równa – rzucić szybkie spojrzenie na Amy – tej, jaką mają bogowie. Że została ukryta przez zakony. A potem trochę zagadkowo powiedział, że białe szaty stworzyły klucz, którego pilnują. Czerwone wiedzą jak go użyć. A czarne... ukryły moc. Powiedział też, że on był... jest strażnikiem klucza. I że trzeba odnaleźć laskę.
Patrzyli na niego bardzo uważnie.
- Nie pytajcie – westchnął. - Nie czytałem nigdy niczego o Esencji Chaosu i nie wiem o jaką laskę chodzi. Ale zakony to pewnie szkoły magii – wstał i zrobiwszy sobie trochę miejsca między ich czwórką, podniósł z ziemi stary kij na którym zawieszano skóry i zaczął nim rysować kolejne symbole układając z nich trójkąt – To cały magiczny świat. Białym magom patronuje Solinari, czerwoni służą księżycowej pani Lunitari, a czarni noszą symbol mrocznego boga Nuitari. - Zaśmiał się – Mówi się, że ci czarni to ci źli, ale czytałem w naszej kopii grimuarów Abramelina i Wielkim Kluczu Kassuty, że każda sztuka czarostwa bez względu na cel w jakim się nią para, ma wyższą, ważniejszą obawę. Coś takiego co rozumie każdy mag. – Zmarszczył brwi niepewny czy go rozumieją. –No, że chodzi o to, że czasem jeśli sprawa jest naprawdę ważna to jednoczą siły.
Wskazał kijkiem sam środek trójkąta.
- Ktokolwiek by chciał się temu sprzeciwstawić, musi działać... poza kanonami arkanów magicznych... Nie wiem jak. Potem Anduval powiedział jeszcze, żebym ruszył do Palanthas. I kazał zapamiętać słowo... imię chyba. Naya. Strasznie słabo pamiętam ten moment. Widziałem, że umiera i że chce powiedzieć jak najwięcej. Zdążył jeszcze tylko przypomnieć mi o pamiętniku. Że tam na miejscu będą odpowiedzi. A ja... nie wierzę, by były to słowa rzucone na wiatr.
W końcu i on zamilkł patrząc na marny szkic magicznego trigrammatonu. Jak już to głośno powiedział, to zabrzmiało to w jego uszach jeszcze mniej wykonalnie niż zemsta jakiej obawiała się Amy. Nie zwątpił jednak ani przez chwilę, że czy tego chce, czy nie, ma pewien obowiązek. Nie tylko jako uczeń Anduvala. Jeśli chce o sobie myśleć jak o magu, to musi spróbować. Nawet jeśli połowa dziewczyn jest od niego silniejsza, a prawie wszyscy chłopacy szybciej biegają.
- Najpierw i tak musimy udać się do Haeven. Muszę jakoś zdobyć pieniądze na księgę, a i wam też się przyda trochę ekwipunku. Colwyn, Harald i Zimira też może pomogą... albo wskażą gdzie szukać pomocy. Ale jeśli smok wytropił Anduvala w starym przytułku, to nie możemy długo zwlekać. Drogę zaś znamy.

- A nie wydaje ci się, że w pamiętniku (czy raczej w miejscu, do którego prowadzi
) ukryty jest właśnie klucz do znalezienia laski? Albo sama laska? Skoro Anduval tak usilnie nalegał na jej odszukanie? To ma chyba większy sens... - zamyśliła się Amy. - Albo właśnie klucza do owej esencji chaosu smok szukał w Domu; nawet by pasowało do takiej bestii - zadrżała.
- Też tak podejrzewam. Jednak jak się ma klucz do laski? Tego nie potrafię odgadnąć.
- Klucz nie w znaczeniu dosłownym, tylko jako wskazówka - stwierdził Rav. - Albo gdzie znaleźć laskę, albo jak ją używać.
- Albo sama laska jest kluczem... choć mam nadzieję, że nie jest to takie proste - dodała dziewczyna.

- Skoro smoki jej szukają, to musi to być groźna rzecz - Rav pokręcił głową. - Ciekawe, co tam podszykował twój nauczyciel.
Podszykował?! Amy aż otworzyła usta z oburzenia. Czy jemu się wydawało, że stary mag specjalnie stworzył taką sytuację, żeby mieli zajęcie po odejściu z Domu? Z oburzenia aż ją zatkało, toteż na szczęście nie powiedziała nic.
Degary nie za bardzo wiedział, co Rav miał na celu wypowiadając ostatnie słowa. Intuicja podpowiadała mu, że starszy chłopak nie chciał zadrwić z nikogo. Dla bezpieczeństwa jednak skupił się na tych dotyczących laski.
- Amy może mieć rację. Laska jest wtedy tym bardziej groźna. Dlatego… jak tylko ją odnajdziemy… ruszymy do Palanthas oddać ją Nayi – zamyślił się zastanawiając się czemu wcześniej o tym nie pomyślał. Musiał przyznać, że poczuł dreszczyk emocji na myśl o tym wszystkim. Brzmiało to bardzo… niesamowicie. Magicznie i w ogóle… Przegonił te głupie myśli. Ta wyprawa to powinność maga, a nie przygoda… - Rozejrzyjmy się po domku skoro mamy tu nocować przed podróżą.
 
Sayane jest offline