Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2011, 19:08   #29
sampietia
 
sampietia's Avatar
 
Reputacja: 1 sampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodzesampietia jest na bardzo dobrej drodze
Przyglądała się uważnie wszystkim obecnym. Usiadła obok nieznajomego jej mężczyzny. Spokojnie i z uwagą słuchała wszystkich wypowiadających się. Nieświadomie bawiła się swoimi brązowymi włosami. Jej oczy błyszczały się delikatnie, a wzrok miała utkwiony w postaciach. Nie rozumiała tego a na jej wargach pojawił się dziwny uśmiech… Nie odzywała się i zastanawiała co ma odpowiedzieć. Gdy jej „towarzysz” wypowiedział swoją płomienną mowę chciała coś powiedzieć, lecz po chwili stanął w płomieniach. Przestraszona wstała, a krzesło przewróciło się za nią. Nie rozumiała z tego już nic, to było przecież niemożliwe! 

Nagle i ją nawiedziła wizja…



Anglia, początek XX wieku, niewielki typowy angielski salonik i ozdoby. W nim cała piątka siedząca dookoła niewielkiego stolika do kawy... Poznałam tam wszystkich z tych, co siedzieli tutaj, w tym nowoczesnym wieżowcu. Miałam delikatną sukienkę, wciętą pod biustem, z srebrnymi dodatkami. Cała sukienka była w delikatnym odcieniu zieleni. Cała sceneria oddaje scenę świętowania przez wszystkich jakiegoś ważnego wydarzenia... Zdobycie starej książki, oprawionej w skórę, z dziwnym zamkiem z pożółkłymi ze starości kartkami. Peter(Michael Crown) zdobył ją, choć nie było łatwo, lecz jednak mu się udało. Michael (maciej ognicki) pomagał mu w tym, lecz niestety lekko oberwał w prawą rękę, gdzie przy nadgarstku pozostanie mu nieciekawa blizna. Był już opatrzony i również jak wszyscy świętował zdobycie tej dziwnej księgi. W moich dłoniach widzę właśnie tę bransoletę i wręczam ją Peterowi... Za odwagę, nie wiedząc czemu w tamtych czasach byłam rzeźbiarką... Zakładam mu ją na rękę z uśmiechem... Hebrajski napis oznacza jego prawdziwe imię jako nefilima... Mermanis. Nie wiedząc czemu jestem przekonana, że jest to amulet ochronny. Mimo wszystko nie wiem jak działa, ani przed czym chroni... Kojarzyłam również, że w torbie, którą miałam tam przy sobie miałam pozostałe bransolety dla każdego z nas... Lecz na tym wizja się skończyła. A tą zastąpiła kolejna...

Przed sobą miała wspaniałą łąkę. Masę drzew, kwiatów i wszystkiego co tak bardzo kochała… Przed nią stała naga kobieta, jej ciało oplatały winorośla. Uśmiechała się do niej i przyglądała się uważnie. Były takie same!
-Nie bój się moja droga…. –wyszeptała do niej cichym i spokojnym głosem. – To wszystko jest prawdą, a Ty w sobie masz dar, który może pomóc wam wszystkim ujść z tego z życiem. Twardo stąpasz po ziemi… Jesteś jej częścią, tak jak i ona jest częścią Ciebie.
Josette patrzyła na nią zaskoczona nie wiedząc co odpowiedzieć.
-Wiem, że w głębi serca wierzysz w to wszystko, droga Luphinero… Tak to Twoje imię, a my dwie to jedno… -kobieta rozłożyła dłonie, zbliżyła się do niej a ich ciała zaczęły porastać kręte winorośla… To samo zaczęło się dziać z jej ciałem . Josette wpatrywała się jak roślina otacza jej ciało chroniąc ją.

-Co to ma…?! –krzyknęła przestraszona… Po chwili wszystko zniknęło. A ona stała bezpieczna, jedynie ubranie miała pomięte… Ale jej oczy były nie obecne… Bardzo nieobecne. Znów jej wyraz twarzy przypominał ten z kawiarni. Popatrzyła na wszystkich dziwnie się uśmiechając.

-Jestem Josette d'Angoulême , nazywałam się Luphinera i to jest moje imię… To co nas łączy nie jest przypadkowe… -spojrzała na Michaela i pokazała na Ciebie palcem...- Ty... Ta bransoleta, to amulet ochronny, jest w niej zawarte Twoje prawdziwe imię... Mermanis. -po chwili jej wzrok staje się jeszcze bardziej nieobecny a z jej ust spływają słowa kolejnej przepowiedni...

Czas… Coraz szybciej płynie,
Niebezpieczeństwa liczne
Czyhają na naszej drodze.
I tylko razem ocalić się możecie.
Kościół, droga znana
I jednocześnie nieznana.
Każdy z was przypomnieć sobie musi.
Poznać to co zapomniane.
Każdego imię, to klucz
Tajemnica w sobie zawarta
I moc charakterystyczna jedynie
Dla każdego z was osobna.
Czas ucieka. Niczym piasek
Przesypujący się w
Klepsydrze Życia…

Śpieszcie się!
Śpieszcie się by poznać to
Co los wasz skrywa.
Czas upływa…
Ziarenko po ziarenku…


Po tych słowach głowa jej opada i osuwa się na kolana, byle by bliżej podłogi. Obejmuje się zmęczona ramionami… Zamyka oczy i stara się zebrać myśli. Tego już robiło się stanowczo za wiele! Zmęczona tym wszystkim. Przytłaczało to ją już… Objęła się przestraszona ramionami. Miała dość robienia za jakiś przekaźnik dla tych dziwnych słów! Nie chciała tego.. A jednak uwierzyła i wiedziała, że tak ma już być. Jej słowa po części będą chronić ich wszystkich. Jeśli dobrze się je zrozumie…
 
__________________
Sampietia

Ostatnio edytowane przez sampietia : 01-02-2011 o 20:23. Powód: niedopatrzenie ^^'
sampietia jest offline