Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2011, 11:32   #11
Revan Jorgem
 
Revan Jorgem's Avatar
 
Reputacja: 1 Revan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znanyRevan Jorgem wkrótce będzie znany
-Te, okularnik- zwrócił się do pisarza- żartów se ze mnie nie rób, bo oprócz tego głowę też ci zabiorę!
Blondas popatrzył na niego swym bladym spojrzeniem, które pewnie skruszyłoby skały, jakby tu jakieś były, potem jednak jego uwagę zajęły protesty krasnoluda. Ten nie chciał oddać swojego topora.
-Opuść te łapska! Do środka wejdziesz, masz trzymać ręce przy sobie ale jak choćbyś podniósł je bez pozwolenia, to obetnę, bez ostrzeżenia, myślę że trudniej jest dokonywać chwalebnych czynów w takim stanie.
Następnie słuchał jak ciemnoskóry mężczyzna tłumaczy się że nie ma nic przy sobie. Blondas nie wierzył i kazał człowiekowi za ladą go przeszukać. Ten podszedł niechętnie i po sprawdzeniu wszystkiego, czemu towarzyszyły uskarżające się pomrukiwania, potwierdził te słowa. Człowiek w płaszczu złożył broń bez słowa patrząc ciągle to na ''diabła'', to na Blondasa, nie wiadomo czy z pogardą, czy z zazdrością albo może jakimś innym uczuciem.
W końcu weszli do środka. Wystój wnętrza od razu rzucił się w oczy. Goście nie spodziewali się na pewno, że w tym podupadłym regionie komuś może się tak powodzić. Obrazy na ścianach, może nie były namalowane ręką mistrza, ale nie wątpliwie można było je zaliczyć do dzieł sztuki, podłoga dokładnie wyczyszczona, w ubu rogach, koło drzwi wejściowych znajdowały się ozdobne zbroje z dwuręcznymi mieczami, sprawiające wrażenie jakby pilnowały wyjścia i były gotowe zaraz stanąć w obronie swojego pana. To co jednak najbardziej rzuciło się w oczy, to był wielki, dębowy stół, na którym znajdowały się góry jedzenia, wyraźnie nie na miejscu, gdzie ludzie rzadko kiedy jedli coś lepszego niż grzyby, czy korzonki znajdowane w lesie. Tu było inaczej, miski zapełnione razowym chlebem, wyglądającym na świeży, półmiski z dziczyzną, którą teraz tak trudno upolować, nie zabrakło też dużych kawałków żółtego sera i butelek z czerwoną cieczą. Czyżby wino? Przed tym stołem zastawionym do uczty stał niski, starszy już człowiek w kolczudze, o długich, blond włosach i takich wąsach, przywodzących na myśl suma. Ręce miał założone z tyłu i popatrzył zaniepokojonym wzrokiem na krasnoluda.
-Broń miała być złożona w depozycie!
-Spokojnie kapitanie- Blondas wyszczerzył do niego zęby- jak się ruszy w niepożądany sposób, to świsnę mu przed nim Katiuszą- poklepał swój ponuro wyglądający miecz.
-Dobrze, nie przybyliście tu po to żebym się z wami kłócił, tylko żeby poplotkować o tym co się w świecie dzieje, a także miałbym do was pewną prośbę ale na głodnego nie wypada słów przecież tracić. Zapraszam do stołu- uprzejmym gestem wskazał jedzenie i krzesła.
Kiedy już wszyscy usiedli, słuchał uważnie tego co jego goście mieli do powiedzenia i wyraźnie najbardziej interesował się śniadym przybyszem, siedzącym obok człowieka w płaszczu, nie dającemu rady zbytnio usiedzieć w takim sąsiedztwie. Za krasnoludem z obnażonym mieczem stał Blondas. W końcu gospodarz przerwał im, osobiście nalał czerwone wino do dużych kubków, jedna butelka poszła na czterech przybyszy, dla siebie musiał otworzyć nową i wstał.
-Za moich miłych gości, oby tutejsze leśne ostępy nie były dla nich zgubą!- wzniósł toast i jako pierwszy wychylił kubek.
 
__________________
Gdy cię mają wieszać w ostatnim życzeniu poproś o szklankę wody, nigdy nie wiadomo co się stanie zanim ją przyniosą.
Revan Jorgem jest offline