Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2011, 14:07   #22
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Tingis dość szybko zdecydował, że dżungli nie lubi.
Za mało przestrzeni dokoła, za dużo wody w powietrzu i za dużo hałasu.
Cholerna dżungla nie cichła nawet na moment, a świergot ptaszysk zagłuszał własne myśli, które z powodu upału i tak snuły się nad wyraz leniwie. Nawet nad strumykiem, na który w końcu udało im się trafić, nie było lepiej...
Na szczęście mimo wilgoci udało się w końcu rozpalić ognisko.

Płomyki leniwie pełgały po ustawionych w stosik drewienkach. Gunar, sądząc na pierwszy rzut oka, już tylko siłą woli walił kamieniem w ogniwo łańcucha. Zapach pieczonej małpy snuł się przy ziemi, sugerując, że już wkrótce będą mogli zjeść coś innego, niż owoce.
Tingis rzucił okiem na stosik pomarańczowo-żółtych kul, ułożonych starannie przez Learę na dużym, udającym talerz liściu.
- Możesz to trochę poobracać? - zwrócił się do Leary, wskazując na prymitywny rożen. - Zanim się przypiecze.


Rozgrzał nad ogniem końce sześciu przyciętych w szpic, dość długich kawałków bambusa.


Broń była z tego niezbyt doskonała, ale z braku czegoś lepszego musiały wystarczyć takie prymitywne ostrza. Drewno hartowane w ogniu było stosowane od wieków, a to, że w dzisiejszych czasach wykorzystywano już coś lepszego...
Zanurzone w strumieniu ostrza zasyczały, gwałtownie się chłodząc.
Dla opancerzonej bestii takie prymitywne włócznie nie stanowiłby zbyt dużego zagrożenia, ale na człowieka bez zbroi powinny starczyć... W zasadzie powinny wbić się na odpowiednią głębokość.
- Jeszcze dwa, trzy razy i będzie gotowe - powiedział.


Noc oznajmiła swoje przybycie nie tylko nadciągającym mrokiem i chłodem.
Owady, widocznie stworzenia lubiące ciepło lub też zmęczone ciągłym machaniem skrzydłami, opuściły odpoczywającą grupkę. Powietrze zrobiło się nieco przyjemniejsze. Można było wreszcie trochę odetchnąć pełną piersią.
Tingis ściął i ułożył na ziemi kilka kilka gałęzi. Dorzucił garść liści, a potem rozłożył na tym prowizorycznym posłaniu kawał płachty, zabrany z plaży fragment żaglowego płótna.
- Przysiądziesz się? - zwrócił się do Leary. - Tu będzie w miarę wygodnie...

Rozpaczliwy krzyk wyrwał go ze snu, w którym pogrążył się nie wiadomo kiedy. Zanim usiadł, trzymał w ręku broń.
Nie wierzył w Mitrę, jednak znał imię tego boga. Nawet gdyby nie znał, sama brzmiąca w okrzyku rozpacz poinformowałaby go o tym, że ten, kto krzyczał, znalazł się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Czy dopadło go to 'coś', czego się bał? Zwierzę, człowiek czy... coś innego? A może rozsądek skłonił go, by umilknąć?
Tingis nie miał zamiaru pchać się do dżungli by to sprawdzać. W dodatku w środku nocy. Być może był młody i głupi, ale nie do tego stopnia. Poza tym wyglądało na to, że już stali się obiektem czyjegoś zainteresowania. Zielone światełka nie przypominały mu niczego, z czym dotychczas się spotkał, lub choćby słyszał.
Magiczne sztuczki? Ogniki w charakterze psów gończych, naprowadzające łowców na zwierzynę? Ludzkich łowców zapewne, o czym świadczył głos odległych bębnów.

Odruchowo sprawdził, czy łuk jest pod ręką, a potem mocniej chwycił rękojeść tulwaru. Mówiono, że dobra stal poradzić sobie może nie tylko z człowiekiem czy z bestią, ale i z duchami czy demonami.
Niektórymi przynajmniej...
 
Kerm jest offline